W trakcie powrotu na barkę, awanturnicy znów nie mieli łatwego życia. Zaraz po tym jak Zingger wylał butelkę alkoholu, pojawiło się dwóch pijaczków, którzy widzieli co się stało i mieli wielkie pretensje do kapłana. Doszło do tego, że jeden z żebraków położył się na ziemi i zaczął zlizywać wsiąkający w piach bimber. A potem było jeszcze gorzej… Udało się dotrzeć do klifu, w pobliże szopy, która kiedyś musiała być magazynem i miejscem, gdzie znajdował się dźwig ułatwiający podejmowanie towarów z przystani. Poniżej, przy pomoście nadal cumowała Dumna Syrenka i jakoś nikt nie próbował jej zabrać. Od strony wsi słychać było jakieś zamieszanie. Pomiędzy domami pojawiły się sylwetki czterech odzianych w zbroje płytowe i pełne, zamknięte hełmy strażników, którzy ze chrzęstem przeczesywali wioskę. Żebracy i pijacy starali się schodzić im z drogi i kryli się w panice gdzie popadnie. W końcu jednak zbrojni dorwali jakiegoś dziadka bez nogi i wrzeszczącego wniebogłosy powlekli pod karczmę. |
|
|
- Zdaję się, że obiad będzie musiał trochę poczekać. Chodźmy zanim dziadka zlinczują. Ciekawe czego od niego chcą te zbrojne skurwysyny? - Zingger ponownie przypasał miecz, który odłożył na barce i tak uzbrojony zszedł na pomost podążając za Lotharem. |
Wtrącanie się w cudze sprawy mogły zaowocować tym, że wizyta w przeklętym zamku nastąpiłaby dużo, dużo wcześniej, niż planowali. - Popatrzeć możemy, bo zawsze warto się dowiedzieć, o co chodzi, ale dobrze by było, gdybyśmy pozostali tylko obserwatorami - powiedział. - No chyba że nas sami zaczepią. |
- Racja, Axel. Obserwatorzy, cichociemni i takie tam. Ale mnie tak po ludzku, ręka świerzbi. Ktoś za to wszystko musi beknąć - puścił porozumiewawczo oko do kamrata. |
Wrzaski bitego dziadka przyciągnęły uwagę mieszkańców wsi, którzy widząc, że zakuci w stal strażnicy znaleźli już swoją ofiarę, powyłazili z kryjówek i przyglądali się krwawej scenie. Okładany stalowymi rękawicami nieszczęśnik krzyczał coraz słabiej, a jego oprawcy w końcu uznali, że zgromadzili wystarczającą audiencję i zaprzestali bicia. - Gadaj starcze, gdzie oni są? – Ryknął na niego zza przyłbicy zbrojny. Dwóch strażników podniosło dziadka z ziemi i trzymając za ręce, utrzymywało w pozycji pionowej. – Gadaj gdzie się ukrywają te psubraty? Kto z nimi współpracuje? Kto przekazuje wiadomości? – aby wymusić odpowiedź, strażnik rąbnął przepytywanego w brzuch. Wieśniak jęknął i zwiotczał. - Wy wiecie! – strażnik nie był zniechęcony brakiem współpracy ze strony nieprzytomnego. Powiódł palcem po audytorium. – No gadać! Już! Bo go powiesimy! – nikt nie był chętny do odpowiedzi. |
Zingger wraz z towarzyszami oglądał ponurą scenę rozgrywającą się w wiosce z pewnej odległości. Żołdacy katowali dziadka, chcąc wymusić zeń informacje. Bez skutku. Berni zagryzł wargi i żachnął się na kapryśny los. - Obserwujesz i nie grzmisz, Axel? - kapłan spojrzał na towarzysza. - Czekamy, czy przyjmiemy wezwanie? Mam kuszę, moglibyśmy ich powystrzelać jak kaczki... |
Axel przeniósł wzrok z dziejącej się przed karczmą sceny na Bernhardta. - Nie, nie grzmię - powiedział. - Na razie nie mam pojęcia, o co chodzi. Poza tym... jeśli już teraz ich wystrzelamy, to się nie dowiemy, na czym polega problem. Sława lokalnego bohatera nie była mu potrzebna, ale tego nie miał zamiaru mówić. |
- Rozumiem Twe racje, Panie Mayer. Podejdźmy zatem troszkę bliżej. Wmieszamy się w tłum, więcej się dowiemy. Możecie też zaczekać tutaj - oznajmił Zingger i ruszył w kierunku zgromadzenia. Nie zamierzał włazić w oczy zbrojnym, ot, pochylić się za plecami wieśniaków i nastawić ucha... I trochę pokusić los, jak przykazał Ranald Przebiegły. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:35. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0