|
Axel i Wolfgang pozostali w kryjówce, a Berni pognał na Syrenkę. Stała nadal przywiązana do rozlatującego się pomostu i nikt się nią nie interesował. Nikt, poza jaskrawozielonymi mewami o różowych dziobach, które gromadnie obsiadły reję. Lothar podszedł bliżej i zorientował się, że nie ma wcale do czynienia z potomkinią jakiegoś orka, ani nawet z wampirzycą, tylko ze zwyczajną jak na to miejsce mutantką. - Panie, to nie było zbyt mądre - powiedziała dziewczyna kłaniając się. Najwidoczniej poznała, że ma do czynienia ze szlachcicem albo takie wrażenie na niej wywarł swoim wcześniejszym występem. - Zamkowi zaraz wrócą i będą Was chcieli zabrać do Wittgensteinu. A stamtąd nie ma powrotu... Chyba, że do rzeki głową w dół... Musicie uciekać! Na szczęście mogę Wam pomóc, bo są tu jeszcze ludzie, którzy widzą bezeceństwa von Wittgensteinów i starają się im przeciwstawić. Ukrywają się w lesie. Trzeba Wam do nich! Tymczasem z zamku wyszedł oddział zbrojnych, który pomaszerował drogą do wsi. Dwóch zakutych w stal strażników odłączyło się i zawróciło, zabierając ze sobą rannego w nogi towarzysza, który w międzyczasie przeczołgał się kilkanaście metrów w górę. Pozostali z chrzęstem zbliżali się do Wittgendorfu. |
|
Berni obejrzał krytycznym okiem "Syrenkę". - Bezpieczna - orzekł niczym wytrawny żeglarz. Dla pewności wdrapał się po trapie na pokład. z wysokości stateczki zlustrował rzekę i okolice. Tak upewniony powrócił do kompanów. - Jest w porządku - oznajmił kompanom. Dostrzegłszy zbliżających się zbrojnych zaklął szpetnie: - To co, wiejemy na barkę? |
Gdy miało się do czynienia z przeważającymi siłami wroga zawsze lepiej było się wycofać, chyba że miało się zdecydowaną przewagę pozycji. W tym przypadku Axel mógłby co prawda zaatakować zamkowych rycerzy z zaskoczenia, a kompani z pewnością by go wspomogli, to jednak nie zniwelowałoby przewagi tamtych. - Wycofajmy się na barkę - powiedział. - Lepiej że my nią odpłyniemy, niż żeby oni mieli ją nam zabrać. |
|
Zbrojni zbliżali się do wsi. Kiedy Berni wrócił z rekonesansu na barce, znajdowali się nie dalej niż pięćdziesiąt od pierwszych zabudowań. Trzeba było się szybko wycofać i to nie w kierunku, gdzie znajdował się Lothar. Wolfgang, Berni i Axel zgięci w pół, przemykali między ruderami, kierując się ku nabrzeżu. Szlachcic musiał sobie radzić sam. Na razie. Wojacy weszli między domy, najpierw zmierzając w stronę zajazdu. Tam zatrzymali się na chwilę, oglądając miejsce walki, co dało trójce awanturników na barce czas na odbicie od pomostu. Ten zaskrzypiał, zachwiał się i jego ostatnia część oderwała się, odpływając z nurtem Reiku. Barka pod okiem Berniego skierowała się ku bezpiecznej zatoczce w zakolu. Zamkowi strażnicy z chrzęstem dopadli do szczytu klifu i teraz z bezsilnością wymachiwali bronią, grożąc i wykrzykując wezwania do powrotu. Lothar w tym czasie podążył za dziewczyną, która poprowadziła go na przeciwległy kraniec wioski, w okolice młyna. - Pewnie popłynęli w to samo miejsce co ostatnio – stwierdziła, po czym dygnęła i zarumieniła się. – Nie przedstawiłam się Jaśnie Panu. Jestem Hilda. Widzieliśmy statek już wcześniej. Obserwujemy okolicę. Mamy schronienie w lesie, niedaleko stąd. Tam jest taka polana, co na niej jest bezpiecznie, bo chroni ją magia Wielkiego Taala. Pójdziecie Panie ze mną? Nasza przywódczyni, Sigrid z pewnością bardzo się ucieszy. |
|
Taktyczny odwrót. Tak trzeba było nazwać akcję, jaką wykonali Axel i jego kompani. Ale jeszcze z przystani Axel zobaczył, jak Lothar, w towarzystwie nowo poznanej dziewczyny, znika na drugim końcu wioski. - Lothar jest bezpieczny - powiedział, zrzucając cumy. Widać było, że zainteresowanie zamkowych wojaków skupia się na barce i jej załodze, że zapewne nie mają pojęcia o tym, że w wiosce ktoś jeszcze pozostał. - Zacumujemy tam, gdzie poprzednio - zaproponował. - Lothar odnajdzie nas bez problemów. |
Bernhardt skinął głową i skierował "Dumną Syrenkę" w kierunku bezpiecznej zatoki. - Dziwne, że panicz Lothar udał się z dziewczyną w krzaki. W sensie, że z nieznajomą dziewczyną, a nie że z dziewczyną. Ale i tak dziwne, że niskiego stanu sobie niewiastę upodobał. Mam nadzieję, że coś się z tego dobrego urodzi... Tfu! Co ja, na Ranalda, plotę. Nie dosłownie, ale w przenośni urodzi. Zresztą... Płyńmy już! |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:12. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0