lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Wewnętrzny Wróg (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16711-warhammer-wewnetrzny-wrog.html)

kymil 29-11-2019 20:51

Zingger wraz z kompanami pozwolił prowadzić się po schodach kasztelu Wittgenstein. W międzyczasie zbliżył się do Geldmanna, który z trudem chował swój gniew. Wymownym gestem przejechał sobie palcem pod szyją, znacząco patrząc na mutanta. To samo pokazał Lotharowi i Axelowi.

- Czas to zakończyć. Koniec zwiedzania
- wyszeptał.

W decyzji utwierdziły go jeszcze szepty. "Zasadzka ani chybi". Sprawnym ruchem dłoni wyjął nóż z bandoletu i schował w rękawie.

Po długiej wspinaczce wężowy sługa zatrzymał się przy komnatach gościnnych. Berni dając znak reszcie, podszedł blisko lokaja. Skłonił się mu wytwornie w podziękowaniu, a gdy ten się odwrócił, pchnął nożem błyskawicznym ruchem. Zrobił to tak by zaskoczony sługa nawet nie syknął.

- Panu to już podziękujemy - rzucił konającemu słudze. Wyjął miecz i odrzekł do reszty. - To teraz, jak już znamy rozkład pokoi, to może sami się oprowadzimy. Nawet cierpliwość Ranalda się kiedyś kończy. Zacząłbym od komnat panienki Margitty...

Kerm 29-11-2019 21:12

Sposób mówienia służącego idealnie pasował do jego wyglądu. Co prawda Axel nigdy nie widział mówiącego węża, ale był pewien, że gadzina gadałaby w dokładnie taki sam sposób.

Schody zachowywały się tak, jakby w każdy stopień wbudowano jakiegoś nieszczęśnika. Żywcem. W nie zabito po wmurowaniu. Być może miało to zniechęcić potencjalnych gości od wędrowania na wyższe piętra. A Axel z przyjemnością zrezygnowałby z tej wątpiwej przyjemności, jaką było wysłuchiwanie licznych jęków, wywoływanych przez każdy krok.

Zbroje, jak się okazało, były równie niepokojące. Można było się założyć, że w razie konieczności zakuci w nie ludzie staną do boju - podobnie jak to było ze strażnikami, których trzeba było pokonać przed dotarciem do zamku.

- Szkoda, że nie wypada w tej chwili pozbawić ich głów... tak profilaktycznie - szepnął do ucha najbliższego kompana. Co prawda w towarzystwie nie wypadało mówić szeptem, ale służącego trudno było zaliczyć do towarzystwa.

Jak się okazało chwilę później, ich przybycie było oczekiwane. Można by rzec, że pilnie wyglądane - tak przynajmniej można było wywnioskować z dobiegających z góry szeptów.
Panienki ciekawe, kogo los przyniósł do zamku, czy może grupka katów, czekających na kolejne ofiary?
Bez względu na wszystko należało uważać.

- Może wyeliminujemy zbroje, nim pójdziemy dalej? - zasugerował cicho.

hen_cerbin 29-11-2019 21:22

- Margritte jako jedyna wychodziła z zamku. Reguły taktyki wymagają wyeliminowania jej w pierwszej kolejności - zgodził się Lothar. Nie żeby wiedział wiele o taktyce, ale wydawała mu się najbardziej aktywna i jako jedyna miała kontakt z żołnierzami. Śmierci sługi nie skomentował. Co prawda Imperator wyraźnie zakazał zabijania mutantów za samo bycie mutantami, ale ten prowadził ich w pułapkę, co wyczerpywało znamiona wrogich działań. A samoobrona była dopuszczalna.

Phil 03-12-2019 10:07

Zamek Wittgensteinów zdawał się żyć, jakby esencja Chaosu przenikała go na wskroś i ożywiała martwe rzeczy. Nic nie było tu normalne, takie jak powinno być. Zmutowani służący, obrazy, które zdawały się ich obserwować, jęczące schody, tajemnicze szepty...

Geldmann czekał, aż znajdą się sami, by ustalić kolejne cele i działania grupy. Gdy Zingger pokazał gestem co chce zrobić syczącemu lokajowi, pokręcił gwałtownie głową, ale było już za późno. Mężczyzna wbił nóż w zmutowane ciało, szczęśliwie na tyle sprawnie, by ofiara nie wydała dźwięku. Klamka zapadła.

- Za szybko... Nie wiemy, które komnaty należą do tych dwóch dziwek. Pewnie drzwi będą wyglądały na bogatsze. – Leonard rozejrzał się po korytarzu. – Zawsze możemy zacząć od Kurta, skoro wiemy dokładnie gdzie jest.

xeper 06-12-2019 21:06

Ta odrobina hałasu, która towarzyszyła nagłemu zgonowi wężowatego służącego zupełnie nie wpłynęła na to, co działo się na piętrze, na które prowadziły schody. Nikt stamtąd nie przyszedł, nie wychylił się by sprawdzić, co się dzieje poniżej. Szeptanie było nadal słyszalne. Słychać było kilka różnych głosów.

- Już prawie są… Ale czemu nie wchodzą?
- Pewnie się boją. Ot co.
- No popatrzcie państwo, zabili Wilfredzia. Oj. Oj.
- Ach nieładnie, ciosem w plecy. Jacy niehonorowi. I do tego tchórze.
- Chciałbym mieć taki kapelusz…


Kilka stopni w górę schody kończyły się otoczone ozdobną, dębową barierką otaczającą z trzech stron otwór w podłodze. Na wprost schodów były drzwi. Na tej samej ścianie znajdowały się inne, identyczne drzwi. W sumie było ich pięć. Żeby zobaczyć pozostałą część piętra trzeba było zaryzykować i wejść wyżej, tak aby głowa osoby, która by się na to zdecydowała znalazła się powyżej poziomu podłogi.

kymil 06-12-2019 21:28

Zingger otarł ostrze noża z plugawej krwi mutant i schował nóż do bandoletu. Rozmowa i głosy nieznajomych doprowadzały Berniego do irytacji, ale nie dał po sobie nic poznać.

- Skurwysyny nas obserwują jak mawiał święty Szaławiła - Zingger skwitował rozmowę pomiędzy nieznajomymi.

Z miejsca, w którym stali razem z martwym Wilfredziem niczego więcej nie mógł dostrzec. Żeby zobaczyć pozostałą część piętra trzeba było zaryzykować i wejść wyżej, tak aby głowa osoby, która by się na to zdecydowała znalazła się powyżej poziomu podłogi. Berni zdjął zatem swój kapelusz, wyjął miecz. Następnie zawiesił kapelusz na ostrzu wysuwając miecz ponad poziom podłogi.

Gdyby nie było reakcji, był gotów wspiąć się wyżej, już w tradycyjny sposób z mieczem w dłoni.

Kerm 09-12-2019 12:56

Ktoś był na górze i na nich czekał - to było jasne i oczywiste.
Przyjaciel czy wróg? Tu też raczej nie powinno być wątpliwości, wszak nie byli w domu uciech, gdzie chętne panienki z rozłożonymi ramionami czekały na gości.

Axel spojrzał na zbroje, ciekaw, czy śmierć służącego skłoni je do jakiegoś działania, a potem sprawdził szybko, czy proch nie zamókł i czy broń nadaje się do użytku.
A jeśli wszystko było w porządku, to pozostawało czekać na wynik Zinggerowego eksperymentu.

Phil 09-12-2019 15:22

Leonard po raz kolejny pokazał na drzwi komnaty Kurta Wittgensteina, ale Bernhardt przejął inicjatywę. Geldmann westchnął i z dłonią na rękojeści miecza czekał na wynik działań Zinggera. Nie wiedzieć czemu szepty nie budziły w nim podejrzeń. Może to jakaś diabelska sztuczka, może te głosy dobiegały z kolejnych obrazów albo pancerzy albo... A nawet jeśli to były realne istoty, to i tak nie zareagowały agresywnie, choć wiedziały o zabiciu lokaja.

On jednak przybył tu po zemstę, i gdy wiedział już, gdzie jest jego cel, a w zasadzie jeden z nich, nie mógł się powstrzymać przed zerkaniem na jego drzwi. Zrobił krok w dół, gotów ściągnąć kuszę z pleców i wejść do komnaty Kurta.

xeper 11-12-2019 20:30

Axel odwrócił się, oczekując że znajdujące się niżej zbroje, a raczej zamknięci w nich ludzie zdecydują się na podjęcie jakichś kroków przeciwko mordercom wężoczłeka. Nic jednak się nie stało i zbroje nadal tkwiły na swoich miejscach, na galeryjce nad wielką salą. W związku z tym Mayer spokojnie sprawdził broń. Mimo wszechobecnej na zewnątrz wilgoci, proch był dobrze zabezpieczony. Axel podsypał na panewkę, upchał pakuły i załadował kulę. Broń była gotowa do strzału.

Zatknięty na mieczu kapelusz Zinggera powędrował w górę, między barierki. Bernhardt przez chwilę nim dyndał na prawo i lewo, oczekując reakcji. Nic jednak się nie stało. Spodziewany atak na przynętę nie nastąpił.
- O! To ten kapelusz – szepnął jeden głos.
- Ewidentnie się boją – dodał drugi.
- Spryciarze – zaśmiał się trzeci.
- No kiedy oni tu wejdą? – niecierpliwił się czwarty. W związku z zaistniałymi okolicznościami, Berni zatknął na powrót kapelusz na głowę, ujął pewniej miecz i wolno ruszył w górę, mimo wszystko w każdej chwili będąc gotowym na odparcie ataku. Na górze nikogo nie było, a jednak wciąż słychać było szepty. Kapłan w towarzystwie szlachcica weszli na piętro, nasłuchując. Okazało się, że głosy dobiegają z… podłogi, ścian, barierek. Tak jakby sam budynek w tym miejscu był obdarzony mową. Poza tym słychać było coś jeszcze. Zza pierwszych drzwi po lewej stronie dobiegały odgłosy potężnego chrapania. Awanturnicy rozglądnęli się, uzyskując pełny obraz rozmieszczenia pomieszczeń na górnym piętrze zamku. Poza pięcioma komnatami gościnnymi, znajdującymi się na wprost od schodów, były tu jeszcze co najmniej cztery pomieszczenia, na co wskazywała taka liczba drzwi. Zza tych znajdujących się w głębi korytarza słychać było miałczenie, a z tych na lewo dochodziły odgłosy nieregularnego tykania i dzwonienia.

Leonard coraz bardziej odstawał od reszty grupy. Ciągnęło go w dół, do pomieszczenia, które lokaj wskazał jako gabinet Kurta von Wittgenstein. Z przygotowaną do strzału kuszą zmierzał w kierunku drzwi do gabinetu młodego szlachcica.

Kerm 12-12-2019 15:12

Jak się okazało, na kolejnym piętrze czekały na nich głosy. Same głosy, które dobiegały nie wiadomo skąd. A prócz tego zza paru drzwi dobiegały odgłosy niepasujące (zdaniem Axela) do zamku. No chyba że ktoś trzymał w pokojach stado kotów czy garstkę zegarów.

- Dzień dobry. - Axel postanowił udać, że podłogi czy barierki są normalnymi rozmówcami. - Możecie nam powiedzieć, kto zamieszkuje te pokoje?

A potem trzeba by zacząć odwiedzać poszczególne pomieszczenia.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:00.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172