lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Wewnętrzny Wróg (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16711-warhammer-wewnetrzny-wrog.html)

kymil 13-12-2019 08:40

Zingger widząc co szykuje imć Geldmann, machnął mu dłonią by na niego zaczekał.

- Samemu się chcecie zasadzić na Kurta? - wyszeptał. - Pomogę. Dwóch to lepiej Ranald strzeże

To mówiąc, zarepetował kuszę i skinął głową by banita prowadził.

Phil 14-12-2019 10:15

Głosy okazały się być – przynajmniej na razie – tylko głosami. Ten zamek żył. Żyli też jego mieszkańcy, ale Leonard chciał to zmienić, przynajmniej w kilku przypadkach. Na szczęście dwóch mężczyzn, szlachcic i ten zwany Bernhardtem dołączyli do niego. Geldmann skinął głową i przekazał kuszę wysoko urodzonemu.

- Wejdę do jego komnaty i zostawię drzwi otwarte. Spróbuję go wystawić na strzał. Dwa strzały z takiej odległości powinny załatwić sprawę. Jeśli nie – położył dłoń na sztylecie za paskiem – dobiję go.

Poczekał, aż obaj naciągną cięciwy i nałożą bełty, potem zapukał do drzwi i pchnął je.

- Paniczu Kurcie? Lokaj skierował mnie tutaj.

Wszedł ostrożnie do środka.

xeper 17-12-2019 22:11

Głosy najwyraźniej miały Axela gdzieś. Ani jeden z nich, a Mayer naliczył ich już sześć, nie był skłonny do rozmowy ani do podzielenia się informacjami. Cały czas rozmawiały między sobą, komentując zachowanie i wygląd awanturników, co dla Axela było nad wyraz denerwujące. Ze zwiedzaniem pokoi się wstrzymał, widząc, że jego kompani podążyli z powrotem na dół, w kierunku pokoju Kurta von Wittgenstein.

Nim podjął jakąkolwiek decyzję, co robić dalej, drzwi w głębi korytarza otworzyły się. Miauczenie natychmiast nasiliło się, a z wnętrza wyszła niska, mająca nie więcej niż metr wzrostu kobieta. Taszczyła wiadro, które mimo, że normalnych rozmiarów, dla niej stanowiło nie lada wyzwanie. Nie zauważyła jeszcze stojącego na schodach Axela.

- Patrzcie. To Hildegarda. Od kotków idzie – skomentował jeden z głosów.

*

Leonard uchylił drzwi, zaglądając do środka. Natychmiast uderzyła w niego woń chemikaliów. Aż się wzdrygnął, gdy zobaczył ogromnego niedźwiedzia, który wyciągał uzbrojone w czarne pazury łapy w jego kierunku. Stojący tuż za Geldmannem Lothar już miał strzelić w atakujące intruzów zwierzę, kiedy zwrócił uwagę na szkliste oczy i zastygłą pozę. Miał przed sobą wypchany eksponat. Pokój był ich pełen. Na ścianach wisiały wilcze, bycze i jelenie głowy. Z sufitu zwisał na łańcuchach jaskrawozielony, olbrzymi gad. Pewnie smokowiec… Na półkach poukładane były w pedantycznym porządku wypchane ptaki, żaby, ropuchy, węże, kuny, łasice i inne małe zwierzaki. W kącie stały w naturalnych pozach dwa okazy – zwierzoczłek o koziej, rogatej głowie, trzymający w rękach przyozdobioną ponurymi trofeami włócznie i jednooki mutant pokryty fioletowym futrem. Pod jedną ze ścian stało zaścielone łóżko. Naprzeciwko, na roboczym blacie błyszczały stalowe narzędzia takie jak skalpele, piły, nożyce i klamry. Stolik obok zajęty był przez włożone do wiklinowego kosza rurki i tuby, słoik ze sztucznymi oczami i wór, z którego wysypywał się materiał do upychania wewnątrz wypreparowanych okazów. Przy oknie stał kolejny mutant, ten miał wykrzywioną nienaturalnie twarz i cztery ręce. A w fotelu na środku pomieszczenia siedział jakiś człowiek. Miał założoną nogę na nogę. W jednej ręce trzymał szklaneczkę, w drugiej wygaszoną fajkę. Nic w tej scenie się nie poruszało, nie licząc falującej na wietrze firanki zawieszonej w otwartym, wychodzącym na pogrążony w deszczu leśny krajobraz.

*

Niebo rozdarł kolejny piorun. Grzmotnęło gdzieś blisko. Chwilę potem mury, podłoga… wszystko znów delikatnie zaczęło wibrować. Wibracje były odczuwalne przez dłuższą chwilę, aby potem równie nagle jak się zaczęły, ustać.

Phil 20-12-2019 11:59

W pokoju Wittgensteina można się było spodziewać wszystkiego, ale i tak widok niedźwiedzia zaskoczył wchodzących do komnaty. Dopiero po sekundzie i kilku bardzo mocnych uderzeniach serca zorientowali się, że zwierzę nie jest żywe. Podobnie zresztą jak i inne okazy z kolekcji Kurta. Te bardziej zwyczajne, jak wiewiórka czy bażant, i te niecodzienne, w postaci przeróżnych mutantów.

Leonard szedł powolutku, krok za krokiem, starając się nie blokować tym z tyłu linii strzału. W pokoju panowała martwa cisza. Wzrok mściciela przesuwał się z jednej wypchanej osobliwości na kolejną, w poszukiwaniu choćby i najdelikatniejszego ruchu lub błysku w prawdziwym, niespreparowanym oku. Nie mógł pozbyć się myśli, że jeśli zginie w tym diabelskim miejscu, sam trafi na roboczy stół Wittgensteina, a potem na wieki stanie pod ścianą, gdzieś między niedźwiedziem, a zwierzoczłekiem.

- Paniczu Kurcie? – Geldmann przyglądał się mężczyźnie w fotelu, który najmniej przypominał mu część kolekcji. – Przybyliśmy z odwiedzinami do waszej matki, ale planujemy też polowanie.

„Rusz się, skurwysynu, zrób to dla mnie”.

Kerm 20-12-2019 18:29

Gość w dom, Bóg w dom - mawiało popularne powiedzenie, nie precyzując jednak, a którego z licznych bogów chodziło.
Jeśli zaś chodziło o gości, w skład których wchodził i Axel, to jasne było, że nie nieśli pokoju i spokoju, o czym świadczyły już pierwsze czynności, jakie wykonali po wejściu na teren zamku.

Wyglądało na to, iż Hildegarda (której imię nic Axelowi nie mówiło) jest kolejną służącą. A z tego wynikało, że przy odrobinie szczęścia Hildegarda - jak każda dobrze wyszkolona służąca - nawet nie zwróci uwagi na Axela.
Na wszelki jednak wypadek ten ostatni zszedł parę stopni niżej, by nie rzucić się od razu w oczy. Przygotował się jednak do natychmiastowej reakcji, na wypadek gdyby schody okazały się zbyt gadatliwe.

kymil 27-12-2019 17:01

Stali w pokoju. Pełnym wypchanych zwierząt, monstrów a nawet ludzi. "Groteska w pełnej krasie". Nic się nie poruszało. Zingger odetchnął z ulgą. Nagle Geldmann zaczął gadać do wypchanego człowieka, więc Berni spiął się ponownie i wymierzył kuszą w rzeczonego Kurta.

xeper 27-12-2019 21:53

Brak reakcji. Mężczyzna okazał się równie martwy, co stojąca na komodzie tchórzofretka. Ale Geldmann musiał przyznać, że wykonanie było przednie. Aż dał się nabrać. Najwyraźniej Kurt był profesjonalistą. Ruszył dalej, zbliżając się do stojących w rogu mutantów. Ci też byli wypchani. Pozostawał jeszcze czteroręki odmieniec przy oknie. Jeżeli nie on, to znaczyło, że młodego von Wittegensteina nie było w gabinecie. Leonard usłyszał, jak jego dwóch kompanów weszło za nim do środka i zajęło miejsca po obu stronach drzwi. Podszedł do okna. Porwana nagłym podmuchem wiatru firanka uderzyła go w twarz. Odruchowo się zasłonił. Na zewnątrz błysnęło. W upiornym świetle błyskawicy w końcu coś w pokoju drgnęło. Czteroręki mutant krzyknął z wariackim śmiechem – Buuuuuu! machając przy tym wszystkimi czterema rękami i skoczył wprost na Geldmanna, obalając go na podłogę.

- Zostawcie moich przyjaciół w spokoju! – wrzasnął wyrywając włócznię z rąk zwierzoczłeka i szarżując w kierunku drzwi.

*

Axel wycofał się w dół schodów, tak aby nie być widocznym z piętra. Już po chwili zobaczył nogi ciężko stąpającej, obciążonej kobiety, która kierowała się dokładnie w to miejsce, w którym stał – na schody. Jakby tego było mało, z dołu, z pokoju, który poszli odwiedzić jego kompani, dobiegł jakiś krzyk. Coś się tam działo.

- Kim Pan jest? – usłyszał z góry. Służąca stała na szczycie schodów i przyglądała mu się wystraszona, swoją uwagę skupiając na trzymanej przez Axela w rękach broni palnej.

- To gość – odpowiedziała za niego podłoga.
- Boi się wejść na górę. Może boi się kotków, co? – dodała balustrada.
- A gdzie jest ten z kapeluszem? Strasznie mi się podobał… Kapelusz, nie jego właściciel! – wtrąciła swoje biegnąca wzdłuż ściany ozdobna, rzeźbiona listwa.

Phil 28-12-2019 09:34

Mutant wybrał najlepszy moment na atak. Geldmann, oślepiony ostrym światłem błyskawicy zorientował się za późno, by powstrzymać pchnięcie i padł na plecy. Kurt zaś wyrwał włócznię z rąk wypchanego okazu i ruszył z krzykiem w stronę pozostałej dwójki.

Leonard złapał dłonią krawędź wybladłego, poplamionego chemikaliami dywanu po którym biegł Wittgenstein i pociągnął go tak mocno, jak potrafił. Zerwał się potem na równe nogi i wyszarpnął miecz, gotowy do ataku.

Kerm 28-12-2019 16:34

Próba wycofania się nie za bardzo się powiodła i nastąpiło spotkanie, którego Axel wolał uniknąć.

- Dzień dobry - powiedział, skinąwszy lekko głową. - Czekam na moich towarzyszy, którzy zostali piętro niżej.

- Chyba któryś z nich mnie woła
- dodał, bo usłyszał z dołu jakiś przytłumiony krzyk.

Powoli zaczął schodzić, zerkając przez ramię na Hildegardę.

hen_cerbin 28-12-2019 16:51

Nieprzyjemne myśli przygnębiały Lothara i zmieniły go w mruka, który zachowywał się, jakby sterował nim ktoś inny. W najlepszym razie funkcjonował w trybie 3P (przynieś, potrzymaj, podaj). Ale kiedy ktoś szarżuje na ciebie z włócznią w ręku a ty trzymasz kuszę nie potrzebujesz nikogo by powiedział, że wypadałoby użyć spustu. A kiedy bełt już poleci, sięgnąć po miecz. To był odruch. "Nieporozumienie" wyjaśni się później.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:58.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172