lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Wewnętrzny Wróg (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16711-warhammer-wewnetrzny-wrog.html)

kymil 02-01-2020 19:39

Berni nie miał wyboru. Pomyleniec i do tego zmutowany ruszył na nich. Trzeba było go unieszkodliwić. Bez słowa zwolnił spust bełtu.

xeper 06-01-2020 20:35

Wydawało się niemożliwością, żeby z tak małej odległości chybić w biegnącego zmutowanego arystokratę. Jednak rozedrgane palce, spocone dłonie, wykrzywiona w przeraźliwym grymasie twarz baroneta, rozświetlany co rusz oślepiającymi błyskami pokój zrobiły swoje. Najpierw Lothar, a moment po nim Berni wystrzelili z kusz i żaden z nich choćby nie zadrasnął Kurta.

Z tyłu Leonard schylił się łapiąc za dywan. Chciał go pociągnąć, tym samym wytrącając baroneta z równowagi, jednak nie wziął pod uwagę ciężaru ustawionych na dywanie przedmiotów. Ciężki fotel, krzesło i jedna z nóg łóżka skutecznie blokowały swobodny ruch wykładziny pokrywającej podłogę. Szarpnął z całych sił, samemu niemal wywracając się i jedyne co zdołał osiągnąć, to wywrócenie się krzesła.

I tylko temu faktowi Lothar zawdzięczał, że nie został nabity na włócznię niczym kapłon na rożen. Wywrócone krzesło przekoziołkowało i szarżujący Kurt von Wittgenstein w pędzie zahaczył o narożnik oparcia. W efekcie z wrzaskiem runął jak długi przed siebie, obalając przy tym Lothara i w plątaninie ciał lądując pod nogami stojącego najdalej z tyłu Bernhardta.

*

- Co tu się dzieje? – zapytała służąca podniesionym głosem. Najwyraźniej coś podejrzewała, a jej podejrzenia potwierdzały tylko dzikie krzyki dobiegające z niższego piętra. – Proszę… - umilkła, bo jedne z drzwi na piętrze skrzypnęły. Axel nie widział, kto wychodzi na korytarz, ale usłyszał jego głos. Buczący, rezonującym jakby dobiegający z puszki lub garnka.
- Można by trochę ciszej? Ludzie tu chcą spać. Co za przeklęte miejsce. Ciągle hałasy! Oka zmrużyć nie można. I do tego jeszcze ta przeklęta burza…
- Wybaczcie panie
– służąca zgięła się w ukłonie. – Wybaczcie, ale jacyś ludzie… Hałasują. To chyba… ATAK NA ZAMEK! – ostatnie słowa wykrzyczała, upuszczając wiadro w dół i odbiegając, tak że stojący na schodach Axel jej już nie widział. W jego stronę toczyło się pobrzękując i gubiąc zawartość wiadro z kocimi odchodami.

- Ale draka – mruknęła balustrada.
- Będzie się działo – dodała podłoga.

Kerm 06-01-2020 22:15

Można było sadzić, że po okrzyku służącej zamieszanie się zwiększy i do obrony przed wspomnianym atakiem na zamek włączą się kolejne osoby... A to by oznaczało walkę na dwa fronty. Zdecydowanie lepszym wyjściem zdało się Axelowi dołączenie do towarzyszy, wykończenie jednego przeciwnika, Kurta zapewne, a potem wspólne stawienie czoła kolejnym mieszkańcom zamku.

Nie czekając na spotkanie z wiadrem Axel pospieszył na dół, chcąc wspomóc kompanów w toczonym przez nich starciu.

hen_cerbin 06-01-2020 23:09

Włócznia jest przydatną bronią kiedy ma się miejsce by jej użyć. Miecz podobnie. Leżąc w kłębowisku ciał ani nie ma jak wziąć zamachu ani jak pchnąć. Dlatego Lothar użył sztyletu.

Phil 07-01-2020 11:22

Nie trafili. Obaj chybili celu. Leonard pokręciłby głową z niedowierzaniem albo podziękował Sigmarowi, że żaden bełt nie wbił się w jego ciało, gdyby miał na to czas. Nie miał jednak, zajęty atakiem na szalonego Wittgensteina, wijącego się aktualnie na podłodze jak robak.

xeper 10-01-2020 20:04

Kurt upadając wypuścił włócznię, ale nie można było powiedzieć, że w starciu z uzbrojonym w sztylet Lotharem był bezbronny. Gryzł niczym wściekłe zwierzę, a do tego jedna z jego czterech rąk zakończona była nie dłonią, a kulistą naroślą o ostrych, kościanych krawędziach. Szlachcic na własnej skórze przekonał się, jak bolesne są uderzenia tym naturalnym orężem. Nie pozostawał jednak dłużny i sztylet dwukrotnie ugrzązł w ciele wijącego się, wrzeszczącego mutanta. Wittgensteinowi nie było jednak w smak umierać i przy pierwszej sposobności uwolnił się od von Essinga, zrywając na nogi i starając uciec. Przejście jednak nadal blokował Bernhardt, uzbrojony w miecz. Przez moment baronet się wahał, wrzeszcząc coś niezrozumiale, tocząc ślinę i wodząc wzrokiem za wolno poruszającym się mieczem w dłoni kapłana. Wahał się na tyle długo, że znajdujący się z tylu Leonard zdołał dopaść do niego i silnym sztychem miecza przebić niemal na wylot. Kurt von Wittgenstein padł na ziemię, brocząc krwią. Z tyłu pojawił się Axel, który właśnie zbiegł z góry z bronią gotową do strzału. Schody cuchnęły kocim gównem, a na piętrze ktoś krzyczał.

Rąbnęło niemożebnie. Tak, że aż cały zamek zakołysał się wyczuwalnie od uderzenia pioruna.

Kerm 10-01-2020 20:43

Axel staną w progu komnaty i uważnym spojrzeniem obrzucił pobojowisko.
Wyglądało na to, że - przynajmniej tutaj - sprawa jest załatwiona. Co wcale nie oznaczało końca kłopotów. Najwyżej początek kolejnego ich etapu.

- Sprawdźcie, czy żyje - powiedział - i przygotujcie się na ciąg dalszy. Wszyscy już wiedzą, ze nie mamy pokojowych zamiarów i zaraz ktoś tu się zjawi.

Spojrzał w stronę schodów by sprawdzić, czy ów ktoś nie zbiegł tuż za nim.
Gdyby nie miał wroga na karku, to miał zamiar zamienić pistolet na garłacz, broń zdecydowanie bardziej przydatną w razie starcia na schodach.

Phil 13-01-2020 12:09

Drobny detal może stanowić cienką linię pomiędzy życiem, a śmiercią. Przewrócone krzesło okazało się być elementem, który być może uratował jedno życie, a pomógł zakończyć inne. Leonard z dziką satysfakcją wbił miecz w plecy Wittgensteina. Nogą pchnął potem ciało, obracając je twarzą do góry i splunął na nie. Szalony, zmutowany szlachetka w końcu zdechł, ale Geldmann dla pewności i własnej przyjemności poderżnął mu gardło. Wytarł ostrze o ubranie trupa i podał rękę Essingowi, pomagając mu wstać. Wziął potem swoją kuszę, przydepnął strzemiono, naciągnął cięciwę i nałożył jeden ze zdobycznych bełtów.

- Teraz czas na dwie stare kurwy.

Jego słowa zaakcentował kolejny piorun. Musiała uderzyć gdzieś blisko, bo zamek aż zadrżał. Mściciel wyobraził sobie jak mury walą się i spadają daleko w dół, grzebiąc ich wszystkich na zawsze. Nie przeszkadzałoby mu to, gdyby nie jeden z Wittgensteinów, którego tutaj nie było. Trzeba było się spieszyć.

Axel obstawił już schody prowadzące na wyższe piętro. To było wąskie gardło, dobre miejsce na zasadzkę. Garłacz poharata każdego, kto na nie wejdzie. Leonard stanął blisko niego, nasłuchując odgłosów z parteru zamku. Pamiętał o służących i swoich obawach, że ktoś mógłby zaatakować ich od tyłu.

hen_cerbin 13-01-2020 12:43

- dzięki - powiedział Lothar wstając przy pomocy Leonarda - musimy się pospieszyć, jak uciekną to przy tej pogodzie ich możemy nie dorwać - zgodził się i ruszył, naciągając kuszę.

xeper 13-01-2020 21:14

Wystraszona służąca gdzieś zniknęła. Z dołu, od strony holu dały się słyszeć krzyki. Nie były to jednak nawoływania strażników, a raczej spanikowane głosy pozostałych członków służby zamkowej. Na górze trzasnęły drzwi. Chwilę potem rozległ się przeciągły, jakby zaspany ni to ryk, ni to ziewnięcie. Najwyraźniej ktoś duży był na górze i właśnie przerwano mu drzemkę, co nie wprawiło go w dobry nastrój. Stojący u stóp schodów, uzbrojeni w broń dystansową awanturnicy czekali, ale nikt się nie pojawił.

- Ej! Wy tam na dole – odezwał się za to ten z buczącym głosem. Musiał zdawać sobie sprawę z tego, że są uzbrojeni, więc nie wychylał się. – Czego chcecie? Jestem tu tylko gościem i wolałbym zbytnio nie ucierpieć.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:58.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172