lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Czarna Rozpacz (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16855-warhammer-czarna-rozpacz.html)

Kerm 20-03-2017 17:45

Wilhelmowi zdecydonie nie przeszkadzał brak zainteresowania ze strony Łowcy i jego pomagierów. Nie narzekał też, że stracił okazję do wymiany poglądów z tak światłym i (zapewne) świętym z charakteru człowiekiem. A nuż by się okazało, ze jego, Wilhelma, poglądy są mniej święte, a wtedy mogłyby wyniknąć jakieś kłopoty, które młodemu magowi potrzebne były niczym dziura w moście.

Najwyraźniej (wbrew obawom Wilhelma) templariusz tak mało się interesował wyprawą do przeklętego lasu, że nawet nie raczył porozmawiać ze wszystkimi uczestnikami wyprawy. Mimo tego Wilhelm szczerze się ucieszył, gdy nadszedł dzień opuszczenia Eppiswaldu. Co prawda podróż nie miała się odbywać w luksusowych warunkach, a na dodatek część kosztów podróży mieli pokrywać z własnej kieszeni, ale komu by to przeszkadzało?
Podobnie jak i to, że mieli wyruszyć rankiem.

Co prawda kapitan "Zimnej Wody" zapowiedział postoje w miejscowościach, gdzie znajdują się gospody, ale każdy wiedział, że gospoda gospodzie nierówna. Dlatego też Wilhelm zaopatrzył się w prowiant na parę dni. No i w żyłkę i haczyki - a nuż Datz mówił prawdę i uda się złowić kilka ryb...

Spakował się, po czym poszedł w miarę wcześnie spać, by nie spóźnić się i zjawić się na barce, zanim "Zimna Woda" odbije od brzegu.

Komtur 20-03-2017 21:43

Elmer nie zamierzał szaleć tuż przed odjazdem, dlatego nie pił zbyt dużo trunków i poszedł wcześnie spać. Wcześniej już uzupełnił zapasy jedzenia (w tym cebuli), więc jego głowę nie zaprzątały żadne troski. Mógł teraz porządnie odpocząć, przed długą podróżą.

Gob1in 20-03-2017 22:26

Staruszkę uwolniono i oczyszczono z zarzutów, więc Estalijczyk był zadowolony z tego moralnego zwycięstwa. To, że jednocześnie narazili się personie o całkiem sporych możliwościach i charakterze skorym do gniewu i przemocy było więcej, niż pewne. De Ayolas przeczuwał, że los jeszcze skrzyżuje ich ścieżki, co może mieć całkiem gwałtowny przebieg i niezbyt fortunne zakończenie.

Cóż było począć - z pewnością szkoda było zaprzątać sobie głowę sprawami, na które nie ma się zbytnio wpływu.

Od jednego z kramarzy zakupił tygodniowy zapas wojskowych racji, na które składały się suchary, suszone paski mięsa, orzechy, długo zachowujące świeżość podpłomyki, a nawet kawał miodowego ciasta z wyraźnie wyczuwalną korzenną nutą.

Do tego przejrzał i pocerował jak umiał skórznię, sprawdził mechanizm kuszy, stan rapiera i pozostałej broni. Były jego narzędziami, za pomocą których zarabiał na życie, dlatego trzeba było onie należycie dbać.

Przed zaśnięciem sprawdził klin blokujący drzwi i rygiel okiennicy, dla pewności opierając na nim kosz rapiera - podważenie rygla musiało spowodować upadek broni i całkiem głośny hałas jeszcze zanim potencjalny nieproszony gość znajdzie się w środku. Klin będący mało skomplikowaną, a przy tym skuteczną metodą pozostawiał wyłącznie możliwość wyrwania drzwi razem z futryną.

A po co to wszystko? Po prostu Santiago cenił spokojny sen i pragnął powstrzymać pomagierów inkwizytora przed wyrażaniem wdzięczności za pozbawienie rozrywki w postaci pokazowego stosu.

xeper 21-03-2017 20:03

Rankiem łódź czekała, tak jak zapowiedział kapitan. On sam od bladego świtu znajdował się na pokładzie, dozorując załadunek jakichś skrzynek. Na nabrzeżu poza marynarzami zajętymi załadunkiem stał jeszcze jakiś odziany w habit mnich, najwyraźniej na kogoś czekając. Przez ramię przerzuconą miał skórzaną torbę.

- Jestem brat Simon
- przedstawił się pierwszemu z nadchodzących bohaterów. - Brat Emil powiadomił mnie, że zostaliście opłaceni by dostarczyć list do Pfeildorfu. Tak się składa, że jest jeszcze parę innych listów z Opactwa i te również Archiwista polecił Waszej opiece. Wszystkie są opisane, więc nie będzie problemów z ich dostarczeniem, prawda? Te trzy są do Geshburga, te sześć do Meissen, a ta ósemka, podobnie jak ten, który już macie do Pfeildorfu.

Kapitan Datz przywitał się i pokazał miejsca do spania. Do wyboru było zadaszenie na pokładzie lub zagracone kąty w wypełnionej skrzynkami ładowni. Dodał też do tego, co mówił poprzedniego dnia w karczmie, że oczekuje iż awanturnicy będą pomocni w wypadku ataku piratów, goblinoidów bądź mutantów. Innych obowiązków nie przewidywał.

Podróż się rozpoczęła. Dzień upływał spokojnie, a mijane po drodze krajobrazy nużyły i zachęcały do drzemki. Marynarze wykonywali swoje czynności ze zwyczajną rutyną, tylko od czasu do czasu rzucając jakiś sprośny żart bądź komentarz. Kapitan cały czas siedział na rufie, oparty o wiosło sterowe i wpatrywał się na przemian w lekko falującą, chlupoczącą o burty wodę i w wolno przesuwające się, porośnięte krzakami brzegi.

Około południa na płaskim brzegu rzeki, zarośla ustąpiły polom uprawnym wśród, których zlokalizowana była wieś Trulben. Datz skierował Zimną Wodę do brzegu, a marynarze szybko przycumowali statek.

- Postoimy tu około godziny. Nie spóźnijcie się - powiedział, nim zszedł na ląd i zniknął w znajdującej się w pierwszym rzędzie domostw gospodzie.

Niewiele ponad godzinę później łódź odbiła od brzegu i znów, pod rozłożonym żaglem, niesiona głównym nurtem Soll, pokonywała kolejne mile w drodze do Pfeildorfu. Słońce wolno chyliło się ku zachodowi, gdy uwagę wszystkich obecnych na pokładzie barki przykuł wyłaniający się z przybrzeżnych krzaków mężczyzna. Odziany był w kolczugę i brunatny uniform strażnika. W jednej ręce trzymał poharataną tarczę, a w drugiej pokryty rdzawymi plamami miecz. Wymachiwał nimi, aby ściągnąć na siebie uwagę podróżnych.

- Hej! Na wodzie! - krzyczał. - W imieniu Imperatora wzywam Was podróżni, byście wsparli strażników w walce! Przybijajcie do brzegu!

Datz popatrzył niepewnie na awanturników, jakby spodziewając się pułapki, ale nacisnął na wiosło i łódź wolno skierowała się do brzegu.

Tom Atos 23-03-2017 12:27

Ranek był chłodny, ale przepatrywacz nie narzekał. Był przyzwyczajony i do chłodu, i do wczesnego wstawania skoro świt. Zebrał swoje graty, zjadł pospieszne śniadanie i ruszył na nabrzeże, gdzie prócz barki czekał na nich mnich z opactwa.
- Ranny z Ciebie ptaszek bracie Simonie. Nie martw się dostarczymy te listy. – rzekł do mnicha odbierając pisma i chowając do torby.
- Wracaj i się ogrzej, a przy okazji pomódl za nas. Na szlaku różnie bywa.
Skinął przyjacielsko ręką wskakując na pokład barki.

Podróż mijała spokojnie, a Berwin trochę z nudów, a trochę dla uzyskania wprawy rozwinął swój zestaw wędkarski i próbował szczęścia z leniwych wodach Soll. Jako że bezruch dał mu się we znaki chętnie skorzystał z postoju w Trulben, by rozprostować nogi i odcedzić kartofelki. Kupił też od miejscowego gospodarza gomółkę sera i pogryzał ją w dalszej podróży.
Ledwie minęła godzina, gdy z brzegu zawołał do nich strażnik dróg, a dokładniej ktoś wyglądający na strażnika. Jako że kapitan zdecydował się przybić do brzegu, Berwin wyrychtował kuszę i skrył się za paczkami na pokładzie. Robiło się ciemno, ale mimo tego uważnie obserwował brzeg. Ostrożności wszak nigdy za wiele.

Gob1in 23-03-2017 20:16

Mimo przeczucia noc była wolna od spodziewanych niespodzianek. Ranek także. Nawet zaokrętowanie na barkę poszło całkiem sprawnie i bez kłopotów. Dodatkowej porcji listów z pozdrowieniami od jednych braciszków dla drugich nie traktował w kontekście problemów. Była zwykłym przejawem sknerstwa i próby wykorzystania ich jako posłańców w maksymalnym możliwym stopniu. Płacąc raz i to za pojedynczą przesyłkę.

A czasem zastanawiał się, dlaczego nie darzy sympatią przedstawicieli kleru...

* * *

Dzień płynął wyjątkowo ospale. I prawdę mówiąc, Santiago przedrzemał go niemal w całości. Znudzony jak mops wpatrywał się bezmyślnie w wodę opływającą kadłub barki, gdy jego uwagę przykuł manewr sternika i tajemnicza postać na brzegu.

- Nie może być. - Spoglądał zdumiony. - Przecież to na milę śmierdzi zasadzką. - Kapitan najwidoczniej miał nadzieję, że to na strażników napadnięto, a nie że właśnie wpływa w mizernego kunsztu zasadzkę wraz z całym ładunkiem, a co ważniejsze - jego pasażerami.

- To zasadzka. Głupia jak but z lewej nogi, ale jednak zasadzka... - gadał do siebie, nie przejmując się, czy ktoś go słyszy. Uszykował kuszę i znalazł sobie miejsce za jakimiś skrzyniami, które choć trochę osłaniały go w razie ostrzału z brzegu.

Kerm 23-03-2017 22:34

Żegluga barką miała swoje zalety. Między innymi nie trzeba było wędrować zakurzonym traktem. Można było siedzieć i drzemać, można było wystawić twarz na słońce, można było spróbować coś złowić...

Słodkie nieróbstwo przerwane zostało apelem strażnika, który wzywał do udzielenia pomocy wszystkich poddanych Imperatora.
Gdy kapitan Zimnej Wody zdecydował się owej pomocy udzielić, Wilhelm przygotował się do walki - podobnie jak Berwin i Santiago skrył się za pakunkami i bacznie obserwował brzeg, równocześnie szykując się do rzucenia czaru.

Fyrskar 24-03-2017 19:00

Durbein nie przepadał za podróżowaniem po rzece. Rzecz może i była to dosyć dziwna, wszakże jego ojciec był żeglarzem - z drugiej strony nie miał z nim zbyt wiele kontaktu. Do teraz przynajmniej. Nie przyjdzie mu się szybko przyzwyczaić do zmiany trybu życia - zamiast żyć według w miarę usystematyzowanego planu dnia w Eppiswaldzie przyszło mu włóczyć się po świecie z ludźmi, których właściwie nie znał.
Liczył jedynie, że podróż zakończą w dobrym zdrowiu. Ale znając Moritza, to w głębi duszy i w to musiał zwątpić.



Nie miał zbytnio ochoty na schodzenie na ląd w Trulben. Ostatnim razem, gdy je odwiedził - a był tam w ciągu swojego życia całkiem sporo razy - oskarżono go o kradzież kury. Była to wierutna bzdura, ale wolał się właścicielowi zaginionej nioski nie pokazywać na oczy.

- Właściwie to czemu wplątałeś się w tę całą kabałę? - zapytał Moritza, kiedy ponownie odbili od brzegu. Nie wiedział za bardzo, co ma myśleć o swoim ojcu.



Nie był może awanturnikiem, albo nawet zwyczajnie obytym w szerokim świecie człowiekiem, ale obszarpany "strażnik" na kilkadziesiąt stóp śmierdział wyjątkowo niewymyślną pułapką. Nie miał żadnej broni dystansowej, łuku w końcu bez podejrzeń o kłusownictwo posiadać nie mógł - a tych i bez tego nie brakowało. Siekiera natomiast leżała gdzieś pod pokładem z resztą tobołków.

- Lepiej będzie nie wychylać głowy ponad pokład - rzucił swojemu staruszkowi, a sam po cichu ruszył do ładowni, gdzie pomiędzy skrzyniami zostawił swoje rzeczy.

Komtur 24-03-2017 19:40

- Hej ty strażniku, coś za jeden? - zawołał Elmer gdy łódź dobijała do brzegu - I z kim do cholery mamy się bić?

Lutefiks był ostrożny i chował się za ładunkiem łodzi, przyszykował także procę. Nie chciał używać magii przy świadkach, za wczesne były wspomnienia o inkwizytorze próbującym spalić niewinną staruszkę.

Campo Viejo 24-03-2017 22:08

Bodo troszkę zdziwiony zachowaniem przyjaciół energicznie podbiegł do burty.
Wszyscy chowali prawdę przed inkwizytorem, czego od kilku dni Wanker zaczynał żałować. Kto jeśli nie Łowca Czarownic miałby spuścił łomot Dyniogłowemu? Zatracili szansę przejęci strachem, że co drugi Sigmaryta Ósmemu Teogoniście kaganek pali.

Strażnicy Dróg zaś to byli zwykle ludzie, których szczurołap szczerze szanował. Nie raz jeden i nie dwa ich obecność na drogach dawała mu nie tylko poczucie bezpieczeństwa, lecz również klientów z polecenia. Kto jak nie Strażnik i Domokrążca wstaje w jednej wsi, a zasypia w drugiej niosąc wieści, listy gończe. Kilku okolicznych nawet woziło ulotki Wankera, za co szczurołap skrzętnie wypłacał procent od roboty z takiego polecenia.

Bodo uwiązał psa do pokładu łajby i wyskoczył z siecią na brzeg.

- Dalej chłopy! - niczym skrzydłem zagarnął powietrze ramieniem wzywając tych na łodzi. - Na Sigmara, nie bić bandziorów to grzech!


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:58.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172