lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Czarna Rozpacz (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16855-warhammer-czarna-rozpacz.html)

xeper 25-03-2017 21:48

- Dzięki bogom, żeście mnie przyuważyli - strażnik podziękował Wankerowi, który jako pierwszy znalazł się na brzegu. Teraz, z bliska było widać, że plamy na mieczu to nie rdza a roztarta, zaschnięta krew. - Pomocy nam potrzeba, bo tu blisko całkiem, odpieramy atak grasantów. Kapitan mój wysłał mnie cobym pomoc ściągnął. Szybko, szybko! To całkiem blisko.

Strażnik, nie patrząc czy inni idą za nim, zaczął przedzierać się przez nadbrzeżne zarośla, kierując ku nieodległemu lasowi. Zaraz po wyjściu z chaszczów mężczyzna zatrzymał się i rozglądnął na boki, jakby czegoś szukając. Wskazał palcem przed siebie.

- To tutaj... Tutaj walczyli... - wyjąkał, pokazując na skraj lasu. Nic się tam nie ruszało. Nie było nikogo. - Gdzie? Jak? Kapitanie Datz! Jorgi! Fruegl!

Strażnik zaczął biec w kierunku domniemanego miejsca potyczki, wykrzykując i wzywając swoich kompanów.

Tom Atos 27-03-2017 10:38

Pośpiech jak wiadomo wskazany jest jedynie przy łapaniu much, a może i szczurów, co by tłumaczyło zachowanie Wankera. Gdy szczurołap wyskoczył na brzeg, by ochoczo pomóc mężczyźnie Berwin tylko mruknął kiwając głową:
- Oj Bodo, ty to nie zginiesz śmiercią naturalną.
Strażnik albo mówił prawdę, albo był dobrym aktorem. W każdym razie Hraban postanowił obdarzyć go ograniczonym zaufaniem. Z naładowaną kuszą wyskoczył na brzeg grzęznąc na chwilę butami w mokrym piasku. Po czym poszedł za mężczyzną. Tak właśnie. Poszedł, a nie pobiegł.

Pęd na oślep i krzyki mogły kosztować strażnika postrzał strzałą w grdykę lub cios mieczem zza krzaka. W sumie dobrze. Przeciwnik odkryje swoją pozycję.
Zatem gdy strażnik biegł Berwin obserwował skraj lasu.
W pewnym momencie Hraban uśmiechnął się szeroko.
- Bodo. – zwrócił się do kompana – Pędź za nim na pomoc.

Kerm 27-03-2017 12:24

Magowie nie walczą w pierwszej linii, magowie nie buszują po krzakach w poszukiwaniu wroga. Magowie, jeśli już dożywają sędziwego wieku, to nie dlatego, że rzucają się na oślep w każde niebezpieczeństwo.

Chociaż więc Wilhelm, podobnie jak inni, zszedł na brzeg, to nie szedł tuż za strażnikiem. Trzymał się w pewnej, w miarę bezpiecznej odległości, by nie oberwać pierwszą wystrzeloną z zarośli strzałą.
Bacznie rozglądał się na wszystkie strony, a gdy strażnik zaczął się wydzierać, że jego kompani zniknęli, Wilhelm nie przyspieszył kroku. Wprost przeciwnie - nieco zwolnił. Zdecydowanie wolał, by inni, ci, co się znają, zabrali się za sprawdzanie śladów.
On sam miał propozycję, którą miał zamiar przedstawić za jakiś czas...
Najlepszym, według niego, wyjściem było odtransportowanie strażnika do najbliższej miejscowości, gdzie ten mógłby znaleźć pomocników.

Campo Viejo 27-03-2017 20:42

Bodo biegł obok strażnika oglądając miejsce potyczki. Zdeptana trawa, krew lub upuszczone przedmioty zazwyczaj towarzyszyły takim okolicznościom i nie trzeba było być w dupie nosa przepatrywaczem, żeby to dostrzec.

- Dobra, biegnem, a ty uciekaj na statek, jak siem strachasz znowu! - odkrzyknął z troską.

Pamiętał jak było z Dyniowatym. Lęk wkradł się w serca towarzyszy i atakować pierwsi rycerza nie chcieli. Teraz było tak samo. Wanker bał się odważnie.

Mortarel 28-03-2017 20:56

-To może być pułapka. - Mruknął Moritz.

-Nigdzie nie idę, dopóki nie będzie obietnicy zapłaty. - Rzekł chciwie starzec. -Ostatnio już nadstawiałem darmo karku i tylko mnie pokiereszowali. Popilnuję łodzi. Na statku czuję się jak w domu.

Komtur 28-03-2017 21:06

Elmer trzymał się trochę z tyłu, zaniepokojony niepewnym zachowaniem kompanów. Starał się być czujny, niczym pies pilnujący zakopanej kości. W razie nagłego ataku, miał zamiar osłaniać pociskami, odważnego Boda.

Gob1in 29-03-2017 08:17

- Louco... - Estalijczyk zdumiał się brawurą, a raczej głupią lekkomyślnością Herr Wankera. Poszedł w krzaczory za rzekomym strażnikiem niczym szarżujący odyniec.

Z jednej strony ostrożność zwykle pozwalała pożyć dłużej, z drugiej nie godziło się pozostawić towarzysza na niemal pewną śmierć. Klnąc w swoim ojczystym języku na czym świat stoi zeskoczył z barki i ruszył za znikającym w zaroślach Bodo. Palec na dźwigni spustowej kuszy zapewniał odrobinę więcej pewności siebie, chociaż przeczucie o bliskim niebezpieczeństwie wcale nie poprawiało mu samopoczucia.

- Zabiję go, jeśli przez niego zginę... - rzucił z przekąsem.

Fyrskar 29-03-2017 13:10

Durbein nie wyrywał się do przodu. Może i wziął swoją siekierę, ale nie czuł się zbyt pewnie.

- Tatko mądrze mówi - nie spodziewał się, że kiedyś to powie. - Nijaki goblin barki nie atakuje, nie nasza to rzecz. Gdyby miał atakować, lepiej żebyśmy z ojcem wrócili na pokład.

xeper 29-03-2017 21:54

Moritz wraz z synem, kapitanem Datzem i załogantami pozostali na statku. Reszta ruszyła za strażnikiem. W okolicy barki nic się nie działo, z krzaków nie wypadł żaden opryszek, dobiegał stamtąd tylko odgłos jakiegoś wodnego ptaka. Jako, że nic do roboty nie było a Datz zniknął w kajucie pod pokładem, do Moritza i Ehrla podeszli dwaj marynarze, stanowiący załogę łodzi. Jeden w ręce trzymał kusząco chlupoczący bukłak.

- To może korzystając z okazji, coś się napijem? - zapytał marynarz.


Za strażnikiem biegł tylko Bodo, oczywiście w towarzystwie wiecznie rozszczekanego kundla. Pozostali awanturnicy jakoś się nie spieszyli i z każdym krokiem dystans między nimi a rozwrzeszczanym mężczyzną się powiększał. Las był już blisko, ale Bodo nie zauważył żadnych śladów potyczki, w której mieli pomóc strażnikom. Spomiędzy drzew też nie dochodziły odgłosy walki, ani żadne inne hałasy. Panowała zupełna cisza.

Gdy weszli między pierwsze pnie, strażnik z głośnym przekleństwem przewrócił się i potoczył w paprocie. Szczekuś zaczął dziko ujadać i podskakiwać, szczerząc kły i podkulając ogon, więc szczurołap miał się na baczności. Dzięki temu zauważył cień przemykający tuż obok niego i zdołał niemal uchylić się przed ciosem, jaki spadł na jego głowę. Świat zawirował i przed oczami Wankera pojawiło się mnóstwo gwiazdek. Potem z potwornym bólem upadł na poszycie, przytulając twarz do poduchy z mchu. W pobliżu usłyszał spieszne kroki.

Pozostali w pewnym momencie przestali słyszeć strażnika, za to nasilił się jazgot czyniony przez Wankerową psinę. Gdy znaleźli się bliżej, zobaczyli tylko dźwigającego się z kolan Boda, który rozpaczliwie rozmasowywał pokrwawioną łepetynę.

Tom Atos 30-03-2017 09:11

Lekkie ukłucie wyrzutów sumienia dopadło Berwina, gdy zobaczył dźwigającego się z klęczek zakrwawionego Bodo. W końcu sam go podpuścił do gnania na oślep. Pocieszał się tylko myślą, że może do rozbitego łba szczurołapa wleje się trochę oleju i na przyszłość Bodo będzie bardziej powściągliwy.

Berwin zaczął rozglądać się dookoła wodząc po krzakach końcem bełta. Nie patrząc na rannego mruknął:
- Jak tam? Nic Ci nie zginęło? Dasz radę iść sam Bodo? Po mojemu to jakieś łazęgi chciały nas odciągnąć od barki. Wracajmy póki mamy gdzie.

Stwierdził cofając się i nadal czujnie rozglądając.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:11.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172