Gretta ostatnio miała wiele powód do zmartwień i rozmyśleń. To wszystko co wokół niej się działo, wzbudziło w kobiecie wiele wątpliwości. Myślała dotychczas, że przybycie Siewcy to ważna część historii Starego Świata, że mimo brzydoty, jaką wywołuje choroba oraz śmierci licznych osób, takie oczyszczenie jest niezbędne. Musi dojść do wielu paskudnych rzeczy, by stało się lepiej.
Kadat spędził z nią wiele godzin na rozmowach i odpowiadał na każde jej pytanie, każdą wątpliwość jaka nałożyła swój cień na sercu. Dbał o nią jak o kogoś ważnego, uratował od śmierci... Chyba już dwa razy? Nie była tego pewna, ale wydawało jej się, że to on ponownie przybył jej z pomocą. Była dla niego ważna i dzięki temu on stał się ważny dla niej. Chciała się odwdzięczyć, pomóc, w końcu uwierzyła w każde słowo i przykazanie. Siewca musiał się zjawić.
Stało się jednak coś, co sprawiło, że słowa Kadata stały się niespójne. Gretta rozumowała wszystko na swój sposób, choć być może na początku była zaślepiona sprawą, nagłe wydarzenia spadły na nią niczym niespodziewany grad, przynosząc tylko ból i niezrozumienie. Potem nastąpiło poczucie winy, a na koniec przerażenie. Nie była pewna komu może ufać, gdyż nawet jej własny brat chciał ją zabić. Czy jeśli ujrzy ją teraz ponownie, żywą, nie spróbuje powtórzyć tej zbrodni? Naprawdę uważał, że była ona złem, że sprzymierzyła się z chaosem?
Kobieta pociągnęła nosem i niedbale starła pojawiające się w oczach łzy. Wzięła kilka głębszych wdechów. Szła niespiesznie, wiedząc jak bardzo rzuca się w oczy, ale i mając nadzieję, że zostanie wyłapana przez swego brata. Przecież tak bardzo go kochała, nie mogła zrozumieć, czemu omal jej nie skrzywdził... Gretta czuła się jakby wylądowała między młotem a kowadłem. Z jednej strony Kadat, którego nie chciała zdradzić, z drugiej strony brat, którego chciała chronić.
- Witam w piękny, pogodny dzionek - powiedział mężczyzna, który dla kobiety pojawił się niemal znikąd. Zatrzymała się gwałtownie i spojrzała na niego spod kaptura. Zmrużyła oczy słuchając dalszych słów - Czy możemy zaprosić na chwilę rozmowy? - spytał wyraźnie siląc się na uprzejmość zaś głową wskazał gospodę. Gretta zerknęła w kierunku budynku mimowolnie, a potem jej wzrok spoczął na trzymanej w ręku mężczyzny broni. Kobieta zaśmiała się w duchu, choć zza kaptura nie było widać nic, prócz delikatnego uśmiechu na pomarszczonym, bladym podbródku z kilkoma naroślami wynikłymi z noszenia choroby.
- Pod warunkiem, że rozmowa nie zakończy się śmiercią, miły Panie - odpowiedziała grzecznie odwracając się w stronę gospody, udowadniając, że spełni "prośbę". Za chwilę pojawił się i drugi osobnik, a słaby uśmiech Gretty jakby stał się wyraźniejszy.
- Nie musicie się kłopotać. Mój spacer ulicą zakończył się pomyślnie. - westchnęła tylko, nie chcąc póki co zdradzać nic więcej. Potrzebowała sprawdzić, czy Erich też tam jest, czy wciąż żyje, czy ją zrozumie i... Wybaczy.