|
W gospodzie Przy Bramie zaczęły padać pierwsze pytania. W tym czasie, w zupełnej innej części miasta Roel Frietz zerwał się do ucieczki. Krzyknął ile sił w głosach chcąc ostrzec towarzyszy, i z pewnością usłyszeli oni hałas, może niezbyt zrozumiały, ale nie miało to większego znaczenia. Akolita trzasnął drzwiami w ostatniej chwili, głuchy huk świadczył, że któryś z wyznawców Siewcy rzucił w jego stronę krzesło, taboret, czy inne siedzisko. Roel wypadł więc z gospody, a zaraz za nim na ulicę wybiegło siedmiu ludzi w tym jeden z pielgrzymów. Choć akolita był mężczyzną bardzo silnym, zahartowanym dziesiątkami walk, które stoczył w swoim życiu. Jednak choroba trawiła jego ciało, osłabiała. W normalnych okolicznościach z łatwością by ich zgubił, teraz nie mógł być tego taki pewny szczególnie, że nie znał tego miasteczka. Svein obserwował to wszystko z ulicy, Erich z budynku. |
Roel starał się odciągnąć chaotystów tak daleko, jak się da, lecz nie zamierzał uciekać bez końca, by w końcu opaść z sił i dać się dobić. Kiedy wiedział już, że pościg jest zbyt blisko zwolnił kroku i wziął głęboki oddech. Trochę nawet zrobiło mu się przykro, że w ostatnim tchnieniu będzie czół zapach choroby i gnijących ciał, lecz miał nadzieję, że powietrze wypełni się też wonią krwi przypominającą stare beztroskie czasy. Stanął za porzuconą furmanką i przygotował się do walki. Pierwszy cios był najważniejszy. Nie mógł chybić. Reszta to już wola bogów. |
|
Svein zadziałał szybciej, niż pomyślał. Bo tego drugiego nie uczynił wcale. Widząc pościg pozwolił, by kusza zawisła na pasku przewieszonym przez tors a dłońmi odszukał procę. Stopą wydłubał solidny kamień z podmurówki budynku za którym się skrył i umieścił go w siodełku. Odczekał, przymierzył i wykonał jeden mocny ruch ręką by w razie trafienia pielgrzym nadawał się tylko do wyniesienia nogami do przodu. Dopiero wtedy rozum przejął kontrolę na ciałem. „I to, to jest ich przywódca?” Pomyślał szczurołap. |
Oskar po wejściu do gospody zaczął przemierzać łagodnym, rytmicznym krokiem pomieszczenie. Przysłuchiwał się pytaniom zdenerwowanych towarzyszy. Jego wzrok krążył po zaniedbanym pomieszczeniu, niby okazując brak zainteresowania... -Żyje- odpowiedział Oskar, krzyżując ręce, zatrzymując się w miejscu i wpatrując się w kobietę-A teraz odpowiesz na nasze pytania? |
Nim Erich zdążył cokolwiek zrobić akolita był już na zewnątrz i po chwili zniknął w budynku gospody. Von Kurst zaklął cicho, nie będąc pewnym, czy zły jest na Roela, czy raczej na siebie. Czekał nasłuchując i obserwując podwórze. Kilka uderzeń serca później morryta wybiegł na zewnątrz, a za nim pół tuzina goniących go sylwetek. I pielgrzym. Czy byli to wszyscy spośród tych, którzy zapewne chronili swego przywódcę? Czy ten na zewnątrz nim był? Nie wyróżniał się niczym szczególnym, ale skąd Erich miałby to wiedzieć? Walczył wcześniej z grupką sprzyjających pielgrzymom mieszczan. Nie dawał akolicie większych szans na przeżycie tej pogoni. Von Kurst bił się z myślami nie wiedząc co począć. Czuł, że miał obowiązek wspomóc towarzysza. Z drugiej strony w jego zachowaniu i ucieczce w innym kierunku widział poświęcenie - odciągał wrogów, by mogli rozprawić się z przywódcą pielgrzymów. Nie było możliwości, żeby pobiegł Roelowi na pomoc i nie został zauważony przez pielgrzyma. Ten mógł ściągnąć kolejnych fanatyków. - Zatem postanowione... - szepnął i ostrożnie otworzył drzwi uważając, żeby nie skrzypnęły. Zamierzał możliwie cicho podejść do pielgrzyma, a gdy ten się spostrzeże - podbiec do niego i przebić go mieczem. Jeśli będzie miał szczęście pokonają jednego z pielgrzymów, zanim pozostali zauważą, a Erich będzie mógł ruszyć na pomoc morrycie. |
|
Sytuacja w gospodzie Przy Bramie robiła się napięta, nie było w tym nic nadzwyczajnego. Jeszcze parę dni temu było to miejsce, gdzie zamożniejsi mieszczanie oraz kupcy spożywali wystawne obiady, gdzie raz na jakiś czas mogli posłuchać muzyki i dobić interesów. Teraz było to splądrowane, ponure miejsce, w którym oszalały gospodarz próbował stworzyć golema na wzór swojej zmarłej żony z ciał swoich gości. Atmosfera była ciężka, trzech mężczyzn w większym, bądź mniejszym stopniu cierpiało na dolegliwości związane z zarazą, mogli być też głodni, lub spragnieni. Udzielili jednak odpowiedzi Grettcie i domagali się od niej tego samego. |
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:46. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0