Felix Na słowa elfa pośpiesznie skończył zupę. Nie wiedział co stało się na zewnątrz i nie musiał. Domyślał się. - Jeżeli czeka ją stos sam osobiście podłoże ogień. - Wziął swoje rzeczy i poszedł za elfem. Znowu jego twarz zmieniła, wykrzywił ją grymas wściekłości, gdyby mógł sam rzuciłby się na Gabrielle. Ale rozsądek znów wziął górę tylko na jak długo. |
Coen -Cholera musimy ustalić co robimy bo inaczej stracimy naszą miłą koleżankę. Jak dobrze widzę prowadzi ich jeden strażnik i jakiś kapitan. Po jednym dla mnie i dla ciebie. Bijemy? - szepczę do Felixa. |
Felix Sami samobójcy mnie otaczają a ja nie zamierzam umierać jeszcze nie teraz. Ale pomóc trzeba. - To chyba nie najlepszy pomysł. Lepiej poczekać jak się ta sprawa potoczy. Ludzie mogą pomóc strażnikom. Poza tym atakowanie straży to sam w sobie kiepski pomysł. - Miał nadzieje, że elf nie zrobi nic głupiego. Wolał nie wiedzieć, jak zareaguje tłum, gdy zobaczy rozszalałego elfa. Nie chciał śmierci czarodziejki, ale ratowanie jej nie jest jego priorytetem i nie będzie nie potrzebnie narażał życia. |
Coen -Hmm, rzeczywiście to może się nie udać. Poczekamy, zobaczymy. Najwyżej będziemy podróżować we dwójkę. Ale ciągnie mnie do bitki...- mówię i idę dalej za strażnikami. |
Strażnik poprowadził was do lepszej części miasta. Po ulicach chodzą tu mieszczanie, szlachta, widzieliście nawet człowieka wyglądającego na arystokratę. Jest tu też o wiele więcej straży. Nie śmierdzi aż tak, jak przed karczmą i wszystko jest w miarę czyste. Ludzie patrzą się na was krzywo. Wyróżniacie się z tłumu i macie broń. Strażnik wyszy rangą zatrzymał się przed budynkiem straży. Poprowadź ich na salę przesłuchiwań. Zaraz tam przyjdę - mówi do tego, który was pilnował - Ja mam tu jeszcze coś do załatwienia. Rozgląda się. Jego wzrok zatrzymuje się na Coenie i Felixie. Podchodzi do was. Wy też za mną. Nic wam się nie stanie, wiem, że jesteście jej towarzyszami, więc powinniście posłuchać, co mam do powiedzenia. Chodźcie. |
Coen -Dobrze, ale łuku mi nie zabierzesz.- mówię do strażnika. I podąrzam za nim |
Felix Jakoś nie bardzo mi się chce wierzyć. Ale jeśli wie o naszej znajomości to ucieczka nie ma większego sensu. Stało się. - Poszedł ze strażnikiem. Jeśli będzie trzeba odda broń. Rozważał zeznawanie przeciwko Gabrielle tak był na nią wściekły. - Może uda nam się jakoś wyjść z tego cało. |
Sala przesłuchiwań - zamknięte na cztery spusty pomieszczenie bez okien. zazwyczaj jest w nim paru strażników. Tym razem jednak kapitan wywalił strażników za drzwi. Posadził całą waszą czwórkę na krzesłach w szeregu. Sam rozsiadł się naprzeciw was. Używanie magii bez licencji... - spojrzał się na Gabrielle - bo nie masz licencji, prawda? - Kiedy czarodziejka potwierdziła, westchnął - ani bez mistrza. W dodatku zranienie wpływowego człowieka w naszym miasteczku... Stos jak nic... - popatrzył po twarzach drużyny - Ale ja mogę temu zapobiec... Widzicie, mój człowiek obserwował was, odkąd przyjechaliście tu... Wyglądacie na takich, co potrafią sobie w życiu radzić... Przynajmniej niektórzy - spojrzał się znacząco na Gabrielle - Kiedy zobaczył, jak użyłaś magii natychmiast mnie zawiadomił. Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia - Spojrzał się jej w oczy - Jestem zastępcą kapitana tej straży. Jeśli w jakiś sposób pozbędziesz się kapitana, uniewinnię cię. Możesz zrobić cokolwiek - sporządzić dowody jego przestępstwa, skrytobójczo go zabić, czy też jakoś zniechęcić go do tej pozycji... Znasz się na magii, więc coś zrób - teraz zwraca się do reszty drużyny - Nie musicie jej pomagać. Wy jesteście wolni. Ale pomoc by się jej przydała - zróbcie, co uważacie za słuszne. I niech nikt z was nie próbuje na mnie kablować, to na nic się nie zda. Wybronię się ze wszystkiego. Masz cztery dni, czarodziejko, na wykonanie zadania. Wymyślę coś, żeby dać ci ten czas. I nie próbuj uciekać - twoja sława cię wyprzedzi... Jakieś pytania? |
Felix - Niech żyje sprawiedliwość - Mruknął do siebie. Chętnie rozwaliłby łeb temu typowi a jeszcze bardziej czarodziejce, jednak stłumił w sobie wszelkie protesty razem z sumieniem. - Powiedz tylko gdzie mieszka. - Nie może podchodzić do tego emocjonalnie, jest to tylko kolejne zlecenie i zamierza je wykonać jak najlepiej. A potem - pomyślał i uśmiechnął się do kapitana - załatwię jego. |
Proszę, oto mapa miasta. Kapita Tallenke mieszka na samym końcy ulicy im. Vereny, po prawej stronie, patrząc z południa. Tu - wskazał miejsce palcem na mapie. Zróbcie co do was należy - odprowadził was do drzwi. - Macie tu być w południe za cztery dni. Do roboty! |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:20. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0