Schwarzwasser nerwowo spoglądał ku rozbiegającemu się w dwie strony korytarzowi gdy czwórka - Kruk, Żar, Magnat i Snorri obleźli grubego nieboszczka. Jeden przy nim klęknął i coś mu malował na czole, drugi - Snorri zdjął czepiec i z rechotem sobie wsadził na głowę, trzeci z trudem rozpinał umoczoną w szkarłatnym kolorze za małą jak na nieboszczka skórznię pokrywającą tors. Czwarty stał nad nimi i czekał, aż wreszcie będzie mógł go podnieść.
W międzyczasie Kastrat podał Harmie pęk kluczy, i trzymając go w ręku wcześniej wspomniana zauważyła że na każdym z kluczy, prostymi kreskami wyryto kolejno cyfry od jednego do ośmiu w nomenklaturze języka klasycznego. Widok takich cyfr wręcz przywoływał wspomnienia, gdy widywała takie oznaczenia daty zgonu na płytach grobów. Dziewiąty, nie oznaczony cyfrą klucz był nieco inny od pozostałych. Pluskolec, w międzyczasie podszedł do Schwarzwassera i coś do niego mruknął cicho, na co Schwarzwasser tylko zareagował gromiącym spojrzeniem. Gdy wreszcie Magnat zdjął skórznię, z której w rękach Magnata kapała na kamienną podłogę krew czwórka zauważyła zatknięty za pasem trupa prosty, zwykły nóż do jedzenia i codziennego użytkowania z drewnianą rękojęścią. Wszyscy nagle wychwycili pośród hałasów odległych walk wystrzał z broni palnej, huk który był wyraźny mimo zapewne dalekiej odległości. Huk który przerwał na chwilę hałasy walk, na chwilę...
...Żar wziął się za targanie trupa w koszuli, w czym pomógł mu Schwarzwasser. Pluskolec wyłącznie obserwował, oparty o ścianę korytarza jakby miał zaraz zemrzeć z pragnienia. Serdeczny dalej trzymał się na uboczu. Targanie trupa ciągnęło za sobą krwawą smugę na kamiennej podłodze, i na ostatnich metrach jego podróży dwójka postawiła go na nogi przodem w stronę rozbiegającego się w dwie strony wyjścia.
Żar i Schwarzwasser usłyszeli - O kurwa! - dobiegające z ich lewej strony, czyli tej strony nieznanej. Reszta usłyszała to nieco mniej wyraźnie, ale mimo wszystko. Żar spoglądając znad ramienia trupa ujrzał wcześniejszego kusznika, który w panice uderzał o duże, wzmacniane drzwi z wizjerem lewą dłonią, w drugiej trzymając kuszę. Panicznie spoglądając co chwilę w kierunku trupa, wołał donośnie:
- Na bogów, wpuśćcie mnie! Błagam! Zdążycie zamknąć drzwi!
Szczęk zamykanego wizjera był jedyną odpowiedzią, a kusznik odsunął się w kąt, wznosząc kuszę w stronę jeszcze trzymanego przez dwójkę trupa kompana...