lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2ed.] Od zera do bohatera (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/18051-wfrp-2ed-od-zera-do-bohatera.html)

waydack 27-08-2018 17:08

Vermin już miał podnieść rękę i zgłosić się na ochotnika, kiedy uprzedził go krasnolud. Szczurołap nie był pewien czy to dobry pomysł, wśród ich drużyny, Kasztaniak wydawał się najgłośniejszy i najmniej ostrożny, a chodziło o to by pozostać jak najdłużej w ukryciu i nie spłoszyć złodziei. Uznał więc, że zostanie z resztą a w razie kłopotów, natychmiast ruszy towarzyszom na pomoc.

hen_cerbin 27-08-2018 19:48

Już miała zaprotestować, ale powstrzymała się. Sama pytała, czy ktoś chce z nią iść. Ojciec zawsze powtarzał, że krasnolud przechodząc przez krzaki prędzej ogień niechcący rozpali niż przejdzie cichaczem, ale akurat ten ruszał się podobnie do niej, miękko i ostrożnie, jakby łaził po lesie nie pierwszy raz. I chyba też widzi po ciemku, więc nie będzie się potykał jak inni. Słyszała o innych ludziach, którzy tak jak ona potrafili widzieć w nocy, ale podobno u krasnoludów było to powszechne.
Uśmiechnęła się niepewnie i gestem zaprosiła do podejścia w kierunku dźwięku.


- To Armand Boulangier i Brit Stoltenberg - szepnęła mu do ucha po kilku krokach. Próbowała sobie przypomnieć czy mają partnerów - Brit jeszcze nie wyszła za mąż, a przynajmniej Robin nic o ślubie nie słyszała, ale Armand miał żonę. I dwoje dzieci, chyba bliźnięta.
- Myślisz, że akolita powinien o tym wiedzieć? - nie wiedziała co o tym myśleć. Sama miała kilka doświadczeń i nie uważała, że seks jest złem, ale z drugiej strony piekarz miał bliźnięta...
Podzieliła się wątpliwościami z krasnoludem.


Bardzo ostrożnie podchodziła do źródła głosów. Zamierzała wycofać się gdy tylko wzrok potwierdzi to co usłyszały uszy. Może i para była zajęta sobą, ale nie było potrzeby świecić białkami oczu po nocy. Jedyne co mogłoby ją skłonić do dłuższej obserwacji to gdyby zauważyła więcej ludzi.

MrKroffin 27-08-2018 22:05

- Chuja akolicie do tego, kto kogo tryka i czemu. Mój stary, na ten przykład, ciągle na kurwy chadzał i nikogo to we wsi nie ciekawiło. Jeno grzdyli szkoda trochę.

Po chwili namysłu powiedział jednak:

- Lecz jeśli chcesz, dziewczyno, szepnąć można ślubnej junaka. Albo i lepiej... - wskazał na swoją kuszę - pożartować możem, to w mig dziad pojmie, żeby kuśkę na uwięzi trzymać, hehe.

Wolandar 27-08-2018 23:36

Aptekarz przeklął swą głupotę. Dlaczego zabranie tego wszarza z kwatery w karczmie wydało mu się dobrym pomysłem? Cyrulik był bowiem (niekoniecznie) dumnym posiadaczem kundla. Psiak był czarnobrązowy, wabił się Barnaba, miał dobry węch i nie miał kawałka lewego ucha. Ciągle wiercił się i obwąchiwał po kolei kompanów swego pana.

Teraz

Pies zaczął warczeć w momencie gdy dziewczyna w ciemnozielonym płaszczu zniknęła w gęstwinie. Adi szybko zbliżył się do pupila i uciszył go smakołykiem. Na wszelki wypadek skrócił rzemień i obwiązawszy go dookoła ramienia; wrócił do przeglądania swych buteleczek.

- Widzicie bowiem, mam tu lekarstw i ziół na prawie każdą okazję. - Skonstatował dumnie. Wszyscy dookoła byli zbrojni, bitni i grozni; tylko on, niekoniecznie. Rzucił zatem jeszcze, by dodać sobie animuszu:

- A i żebyście nie pomyśleli żem tylko tchórzliwy konował i cyrulik… Dość dobrze z procy rażę. Ptaka w locie ustrzelę. - Rzucił do towarzyszy.

AJT 28-08-2018 10:25

Po kilku minutach głosy zaczęły dochodzić już tylko z jednego miejsca. Nagle wszyscy usłyszeli stłumiony wystrzał. Barnaba zaczął warczeć, Adi go przyciągnął do siebie, by nie zdradzić ich obecności. Ci, co mieli styczność z bronią palną wiedzieli jednak, że było to zbyt ciche jak na pistolet.

Robin z wielką gracją skradła się pod samą granicę krzewów. O dziwo i Kasztaniak bez żadnego szelestu tam dotarł, wychylił swą głowę i już był pewien… Kuśka miała dziś spotkanie z Kuciapką…

Nikogo więcej tam nie było, a sama para zdecydowanie kradzieżą bydła zainteresowana nie była.

hen_cerbin 28-08-2018 15:21

- Kuszące - odparła na propozycję krasnoluda - Ale chyba lepiej nie ogłaszać wszem i wobec, że tu jesteśmy, bo nikogo nie złapiemy - dodała przepraszającym tonem. Zasadzając się na dziką zwierzynę też nieraz ignoruje się królika by ustrzelić coś większego.


- To tylko migdaląca się para - poinformowała innych po powrocie - Jedyna kradzież to taka, że pewien pan kradnie młódce wianek, a ona kradnie innej męża - wzruszyła ramionami.

waydack 28-08-2018 17:07

- O, to ciekawe – zainteresował się Drago a oczy zaświeciły mu dziwnym blaskiem – A zdradzi panienka, kto z kim kogo zdradza? Bo mi się wydaje moi zacni przyjaciele, że możemy się nieźle na tym dorobić. Jako pomysłodawca biorę…
Vermin strzelił przyjaciela łokciem w żebra i rozgniewany pokazał mu dłonią kilka szybkich gestów.
- Vermin pyta, czy byłaby panienka chętna wybrać się z nim w Dzień Słońca na tańce – przetłumaczył syn stajennego uśmiechając się złośliwie.
Szczurołap zaczerwienił się i pokręcił przecząco głową w stronę Robin. Po chwili szybko zmienił temat, wskazał na swoje ucho a potem pokazał palcem kierunek skąd dobiegł strzał. Popatrzył na swoich towarzyszy wzruszając ramionami, jakby chciał zapytać „Co robimy”?.

Dhratlach 28-08-2018 21:17

Abelard pokiwał powoli głową w namyśle. To były niefortunne wieści, a jak to z takimi wieściami bywa oznaczały przyszłe kłopoty. Eh... ciężkie były drogi sługi bożego.

- Choć potępiam cudzołóżstwo, bo nie jest one miłe bogom, to mamy inszą delikatniejszą sprawę na dłoni. - powiedział w końcu po chwili dłuższego milczenia - Rozdzielać się nie powinniśmy. Jeśli są tu zielone poczwary to łeb trza im ukrucić, a huk co się lasem niesie do dobrych znaków nie należy.

hen_cerbin 28-08-2018 21:30

Robin cofnęła się o krok, przestraszona propozycją tańców.
- Dziękuję, ale... - szukała słów, ale w nich nie była zbyt mocna. Postanowiła więc zmienić temat -Ten huk to od tej parki właśnie, piekarza i Stoltenbergówny, tylko nie widziałam co to było.

Caleb 29-08-2018 13:31

Wcześniej

Cytat:

- Interesujący dobór słów... - stwierdził - ...niestety, najlepiej płatne zajęcia wymagają posiadania oręża i ryzyka przelania własnej krwi. Wchodzisz w to?
Przez chwilę mełła w ustach formującą się odpowiedź. Z całą pewnością nie ufała temu człowiekowi. Po pierwsze, predysponował do tego, aby zostać świętym mężem. Już sama ta funkcja budziła w niej wstręt. Poza tym na początku zwrócił się do niej po imieniu. Nie pamiętała już czy przedstawiała się komuś w mieście, lecz musiała być możliwie czujna.
Co nie zmieniało faktu, że zwyczajnie potrzebowała gotówki.
- Wchodzę. Mów zatem.
- Prosta fucha. - odpowiedział akolita - Herr Dieter potrzebuje ludzi do strzeżenia lasu między Kreutzhofen i Weilerberg. Niedługo wyruszamy.
Zastanawiała się tylko chwilę. Wolała zostać w Kreutzhofen, lecz dobrze wiedziała, że nie może sobie pozwolić na przebieranie w zleceniach. Na wszystko należało sobie zapracować.
- Prosta powiadasz. Ile razy to słyszałam. Ale dobrze, ruszę z wami. Wszystko lepsze od bezczynności.
- Święte słowa. - przytaknął z uznaniem Abelard - Odpocznij, niedługo wyruszamy.
Po tych słowach akolita wstał od stołu i wrócił do wesołej kampanii.
Teraz

Przez jakiś czas dość intensywnie zastanawiała się, co tutaj robi. Przybyła do miasta w zgoła innym celu, z drugiej jednak strony - pieniądz nie śmierdział. Szczególnie, iż ostatnio miała go tyle, co na kilka pajd chleba.
Teraz siedziała w borze z malowniczą drużyną. Kogo tu nie było. Wygadany stajenny nie wyglądał na zaprawionego w bojach, ale przemawiał przezeń jakiś spryt. Cyrulik zawsze był w cenie, nawet początkujący. Kranolud, jak to każdy reprezentant tej rasy - zbyt głośny i wylewny. Przeciwieństwo szczurołapa, którego milczenie bardzo sobie ceniła. Wolfgang robił wojaczką, jednak bynajmniej sprawiał wrażenie prostego rębacza. Ta cała Robin zdawała się dobrze znać las, co już udowodniła. O bednarzu nie wyrobiła sobie jeszcze oceny, zaś akolitę obserwowała szczególnie uważnie.
Sama nie wychylała się zanadto. Całą drogę milczała, idąc z wiernym hartem u boku (którego już kilkakrotnie musiała uspokajać, gdy szczerzył kły do pupila Adelberta). Pozostawała bezczynna aż do momentu, kiedy wszyscy usłyszeli osobliwe dźwięki. W jej ręku natychmiast pojawił się sztylet, który nawet w ciemnościach znaczył się zaschniętymi plamami krwi. Nie było to szczególnie groźne narzędzie, jednak ten i ów zdziwiłby się, co Cathelyn potrafiła z nim uczynić. Jednocześnie dziewczyna przyciągnęła do siebie podopiecznego. Skierowała go do najbliższego drzewa, dając polecenie aby pozostał blisko.


Cathelyn dała na susa na spękany pień, poczynając wspinaczkę w kierunku korony. Liczyła, że z tej pozycji zobaczy więcej lub uzyska dogodną pozycję do ataku z zaskoczenia.
Próbowała szybko i możliwie bezszelestnie dźwigać ciało na kolejnych gałęziach. Kiedy ten cały Abelard pytał o jej umiejętności, nie wspomniała mu o kilka dodatkowych rzeczach. Właściwie, pominęła całkiem sporo.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:55.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172