|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-01-2022, 19:37 | #11 |
Reputacja: 1 | Piegus - Nie ma tu żadnego panicza Alfa. - odburknął mało sympatycznie strażnik. - Zaś zarządca majątku, pan Schmidt przyjmuje dopiero od dziesiątej i poza nim nikogo w posiadłości nie zastaniecie. Tedy zabierajcie zadek w troki i zejdźcie mi z oczu jeśli łaska. Empatia(przekonywanie) d20=8 sukces Coś w tej całej sytuacji nie do końca się zgadzało. Gadający z nimi strażnik wyglądał na do przesady skupionego na wypowiadaniu tej właśnie kwestii, jakby spodziewał się, że ktoś konkretnie o to spyta i miał przygotowaną odpowiedź. Zaś oczy drugiego niespokojnie krążyły wszędzie, tylko nie po twarzach gości, jakby bał się, że gdy na nich spojrzy, coś po nim poznają. Jeden z nich miał też naderwany rękaw narzuconej na skórzaną kurtę liberii. Cóż, gdyby nie lepszy niziołczy wzrok pewnie takich szczegółów by w mroku nie wychwycił. Nieświadomy tych wszystkich subtelności Gustav ziewnął przeciągle. - Ale heca, czyli skłamał albo nie dotarł. Cóż, takie życie w naszym kochanym Imperyjum. Tylko gdzie teraz znajdziemy miejsce do spania? Widziałeś karczmy, wszystkie przepełnione przez ten cholerny dzień targowy... Arnold Cóż, sprzęty faktycznie najlepsze lata miały już chyba za sobą. Do tego wiele z nich, czy to z braku umiejętności obsługi, czy naprawy stało zupełnie nieużywanych. Przy niektórych pracowały ponure stare kobiety, przy innych zasuwały umorusane smarami dzieciaki, które częstokroć przez nieopatrzność brudziły same tkaniny. W rogu kasłał jakiś blado wyglądający dziadek, który najwyraźniej też był tam zatrudniony. Nic dziwnego, że robotnik, którego spotkał, tak się cenił, najwyraźniej był tam jedynym dorosłym mężczyzną, który nie wyglądałby, jakby szykował się do grobu. Cóż, przynajmniej na obecnej zmianie, na którą trafił kupiec. Sam robotnik poszedł tam z nimi, lekko zaintrygowany przybyszem. Nie na tyle jednak, by podjąć pracę, czy też cokolwiek prezentować. Najwyraźniej najpierw chciał przekonać się, co jest na rzeczy i zobaczyć trochę czynów zamiast mglistych zapewnień. - Pracą zarządzam ja, znaczy się Alojzy Schmitz, do usług - odezwał się wyraźnie zakłopotany stanem zakładu naczelnik. - Ale to w czasie zmiany dziennej, naczelnikiem zmiany wieczornej jest bratanek pana Verschnautza, pan Herbert, niestety pewnie nie będziecie mieli przyjemności, bo rzadko tu bywa... - Jak mu zabraknie brzdęku na spiryt i kurwy... - podsumował robotnik, wcale nie siląc się na szept. - W każdym razie łącznie na obu zmianach zatrudniamy 28 osób, z czego chwilowo niestety osiem jest tymczasowo niedysponowanych z różnych powodów... - Znaleźli lepszą robotę od tego beznadziejnego gówna, a ten dureń nadal ma nadzieję, że wrócą i ich nie wykreślił... - robotnik ponownie wykazał się trzeźwą analizą sytuacji. Na tym etapie dotarli do pokoju właściciela. Naczelnik grzecznie poprosił ich o zaczekanie i wślizgnął się do środka z miną jakby wkradał się do jamy smoka, albo innej maszkary. Ze środka dobiegła ich głośna, choć stłumiona wiązanka krzyków, z czego dało się usłyszeć takie przeboje jak "wypierdalaj ty żałosny pryku" i "a ty idiotko rób, za co zapłaciłem". Cóż, najwyraźniej nie tylko bratanek gustował w niezbyt wyszukanych przyjemnościach. Chwilkę później ze środka wyłonił się blady jak ściana, drżący z nerwów naczelnik. - Nie jestem pewien, czy... Właściciel was teraz chyba przyjąć nie zdoła... |