|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-01-2022, 12:39 | #11 |
Reputacja: 1 | Tupik Zabieg z wycieczką po stołecznych karczmach niewątpliwie przyniósł efekt, może jeszcze niewiążący się z konkretną korzyścią dla niziołka, ale z pewnością zauważalny, choćby po szmerze, który wzbierał w przybytkach, gdy poczęto się grupowo zastanawiać co też dziwny nieludź mógł dla tej świątyni załatwiać. A warto było przypomnieć, że był to czas, w którym sama świątynia była na językach wielu mieszkańców miasta i jej temat budził żywe emocje, co też Tupik sam zauważył naocznie po kale i bazgrołach pokrywających jej mury. Czy ta akcja mogła mieć wpływ na pogłębienie wątpliwości i podejrzeń krążących wokół świętego przybytku? To miał pokazać czas. Jeśli zaś chodziło o wcześniej załatwiony rysopis brata Bonifacego, to sprawa wcale nie była taka prosta. W świątyni nie za bardzo chciano o nim gadać. Może dlatego, że stała za tym jakaś głębsza tajemnica, a może po prostu dlatego, że przyszły inkwizytor, który prowadził mniej lub bardziej utajnione śledztwa, nie winien być łatwo rozpoznawany przez byle kogo. Toteż dowiedział się ino, że człowiek, którego szukał miał ledwo widoczną bliznę na prawym uchu i był niewysoki. A nawet wyciągnięcie tych szczegółów kosztowało go niemało zachodu. Gdy dotarł do pałacu Vivaldich, był już środek nocy. Jego wzrok pozwalał mu na widzenie w pół-mroku, jednak częste w Ostermarku i obecne akurat wtedy zachmurzenie powodowało, że nawet on miał problemy z orientacją w terenie. Szczególnie że teren i zapuszczone alejki wokół niego były nieoświetlone. Cóż, jeśli brat Bonifacy prowadził tam jakieś tajne śledztwo to przeprowadzanie go po osłoną nocy mogło mieć sens. Przy wejściu na teren zapuszczonego, zarośniętego ogrodu okalającego dawną posiadłość tkwił znak przedstawiający... cóż, prosiaka. Czy to możliwe, że z rezydencji z historią stworzono chlewnię? Głosy trzody dochodzące z okrytych mrokiem zakamarków ogrodu zdawały się to potwierdzać. Cóż, może było to tymczasowe wykorzystanie obiektu na cele nadchodzących dni targowych. Tak czy inaczej, poza chrumkaniem nie słyszał żadnych innych głosów. Z samej posiadłości niewiele zostało. W większości została rozebrana, tak, że ostały się tylko fundamenty i zdekonstruowane tu i ówdzie resztki zdobnego niegdyś parteru, w których nadal spokojnie mogła jednak urzędować spora grupa ludzi. Nie słychać było jednak żadnych z nich. Może Tupik się spóźnił i pracujący tam ludzie zwinęli się już parę godzin temu, wraz z prowadzącym śledztwo duchownym. Tupik skradanie d20(+1 za buty)=15 porażka Tupik percepcja d20(-2 ciemno + 1 widzenie w ciemności)=15 porażka Ktoś US d20(-1 nóż -1 zbroja skórzana +3 zaskoczenie)= 10 pudło. Rzucony nóż przeleciał mu koło głowy. Wypadli na niego z okrytych mrokiem gęstych zarośli. Trójka opatulonych w ciężkie opończe nieznajomych. Nie wydawało się, by byli to jacyś przypadkowi ludzie broniący odruchowo swojego terenu przed kimś, kogo wzięli za włamywacza. Nie wahali się, wiedzieli, co robią i chcieli go zabić. Choć po ich ruchach Tupik widział, że wprawnymi zabójcami nie byli. Broń, którą dzierżyli była również mało profesjonalna. Jeden z nich miał wąskie długie widły, reszta ciężkie rzeźnickie noże. Arnold wiedza encyklopedyczna d20(+2 prosty)= 3 sukces Arnold Kupiec starał się znać przynajmniej trochę na większości fachów mogących przynosić dobry zysk. I nie inaczej było z tkactwem i pokrewnymi gałęziami przemysłu. Nie było tak źle. Konstrukcja sprzętów była co prawda przestarzała, ale zakupione były swego czasu u bardzo dobrych rzemieślników nieszczędzących na kosztach i materiałach. Dało się je w dużej części zmodernizować. Sama hala również była w dość dobrym stanie i była tylko w małej części wykorzystywana, było miejsce na rozwój albo odsprzedanie, bądź wynajęcie części powierzchni sąsiadom. Gorzej było z obsługą, ci ludzie, których widział to zdecydowanie była banda desperatów, w większości nieposiadająca doświadczenia w fachu, zapału, ani zdrowia do pracy. Pewnie tylko tacy chętni byli do harówy za głodowe stawki. Wątpił, by nawet pod nowym kierownictwem wnieśli się ponad mierną przeciętność. Co oznaczało jednak, że ci, na których powrót liczył Schmitz i którzy zdawali się odejść przez słabe warunki, mogli się do pracy nadawać, pytanie tylko, czy skorzy byliby wrócić pod nowym kierownictwem. Ogólnie bez podniesienia płac sama modernizacja do dobrych standardów jakości pochłonęłaby pewnie około trzystu koron. Zapytany o zepsucie Naczelnik zbladł jeszcze bardziej. - Ale pytacie, czy... - zawahał się. - Ja... Nie wiem, czy można to tak opisać, z pewnością nie zawsze dzieją się tu rzeczy, które pochwaliliby kapłani, ale żeby... - wzruszył ramionami zmieszany. - Verschnautzowie to szanowana rodzina z tradycjami... - dodał na koniec, wyraźnie z lojalności, ale bez pełnego przekonania. Piegus Gustav podsadził go, choć wyraźnie bez przekonania do całej sprawy. Cóż, jak na pomocnika kucharza tego dnia pewnie doznał aż zbyt wielu emocji. Z tą drobną pomocą Piegus bez problemu przesadził zdobiony winną płaskorzeźbą mur posiadłości i znalazł się na jej terenie. Nie widać było żadnych patroli, myszkującej służby, ani choćby psów, które w tej sytuacji mogły stanowić największy problem. Szybko przebieżył odległość dzielącą go od okna, za którym paliło się słabe światło. Cóż, trafił w dziesiątkę. Miast służby szykującej się do snu zobaczył bowiem jeszcze bardziej posiniaczonego, przywiązanego do krzesła i zakneblowanego Alfa. Wydawał się przytomny, choć mocno wymęczony. Miał na sobie jakieś bogate szlacheckie odzienie, które zapewne sprezentowały mu damy, by lepiej prezentował się przy spotkaniu z Zarządcą. Cóż, niezbyt mu się to przydało. Zauważył też strażnika siedzącego po przeciwległej stronie pokoju przy stole i sączącego coś z drewnianego kubka. Nie wydawało się, by ten był przesadnie uważny i skupiony na zadaniu, niestety jednak też jeszcze nie przysypiał, więc nie można było liczyć na to, że komukolwiek specjalnie ułatwi sprawę. Do pomieszczenia prowadziły drzwi wychodzące na zewnątrz i jeszcze jedne drzwi wychodzące zapewne do jakiegoś wewnętrznego korytarza dla służby. Było tam też jeszcze jedno okno, po drugiej stronie pokoju, na wyciągnięcie ręki od stołu strażnika. Przy oknie, podparty o ścianę stał miecz w pochwie, zapewne odpasany przez strażnika, by wygodniej mu było zasiąść na ławie. Ostatnio edytowane przez Tadeus : 09-01-2022 o 17:57. |