Nie było już nic więcej do zjedzenia. Ryży zaczął przyglądać się sali, gdy z obserwacji wytrąciły go słowa przeora.
- Jeżeli można, chętnie bym towarzyszył w tym spotkaniu. Handel żywnością interesuje mnie prawie tak samo jak sama żywność - zwrócił się do Dintransa. Ten wydał się zaskoczony, ale szybko przywołał na twarz łagodny uśmiech.
- Ależ proszę bardzo. Może później sam opowiesz mi co nieco na ten temat, jak w waszych stronach to wygląda. Chodźmy zatem - zwrócił się do niziołka. Młody mnich, czekał na nich z pochodnią i prowadził. Jak się okazało, spotkanie miało odbyć się w bibliotece. Znajdowały się tam już dwie osoby - mocno otyły mnich oraz mężczyzna w średnim wieku. Marchwiowego zaskoczyła postura mnicha - odniósł wrażenie, że w klasztorze raczej nie jedzą zbyt wiele.
- Witajcie panowie - zwrócił się Jean-Louis do nich. Obaj powstali i się ukłonili.
- Monsieur - mężczyzna nosił starannie przystrzyżoną brodę oraz krótkie wąsy. - Je suis enchante.
- Dzisiaj mamy gościa spoza Bretonii - wskazał na Ryżego - który wielce zainteresowany jest naszymi wyrobami. Porozmawiamy dziś w staroświatowym. Mam nadzieję, że to nie problem?
- Ah non, szaden problEm, monsieur.
- Oto pan Ryży Marchwiowy, wielkiego serca wojownik i znawca wykwintnej kuchni - uśmiechnął się w stronę niziołka, dokonując prezentacji. - A oto pan Florence Durand, kupiec z Parravonu, oraz brat Otto, nasz intendent.
- Bardzo mi miło - skłonił się Ryży. Mężczyźni wymienili się grzecznościami.
- Przejdźmy od razu do sedna - przeor przeszedł do konkretów. - Czeka mnie dziś jeszcze sporo pracy. Bracie Otto, czy ustaliliście już ilość Salad Bleu na sprzedaż?
- Tak Mój Panie. Możemy sprzedać do 500 funtów. Tę kwestię omówiłem wstępnie z panem Durandem i jest skłonny zakupić całość towarów, prawda?
- Oui. Proponuję w zamian 50 ecu oraz drugie tyle w towarach. Sól, produkty żelazne, mąka, materiały.
Brat Otto złożył dłonie w piramidkę. Przeor utrzymał uprzejmy wyraz twarzy i wpatrywał się w gościa. Gdy cisza się przedłużała, odezwał się Ryży.
- Z ciekawości zapytam. Przybyliśmy dopiero co tym samym szlakiem z jednym wozem. Przeprawa była bardzo ciężka. Jak Pan sobie radzi z tą drogą panie Durand?
Kupiec oderwał wzrok od Dintransa i uśmiechnął się do niziołka.
- Lata praktyki monsieur, lata praktyki. Trakt ten kiedyś był łatwo przejestny, ale dziś nikomu nie sależy na jego utrzymaniu, niestety. Mniejsze dostawy realisujemy bez użycia wosów. W przypadku potrzeby przeprawy wosem przes błoto jak dziś, stosujemy specjalne nakładki na koła - płosy. Czasami łatwiej przeciągnąć wós jak po śniegu, niż kłopotać się s kołami sapadającymi w błoto. Jak sami widzicie Panowie - zwrócił się do mnichów - droga jest bardzo trudna. Sważywszy na te okoliczności, moja oferta jest tres dobra, oui?
Brat Otto z niezadowoleniem spojrzał na Ryżego.
- Ach, przedni koncept! - ucieszył się tenże. - W rzeczy samej, droga trudna i wymaga uczciwej zapłaty. Miałem okazję degustować wspomnianego sera. Próbowałem też produkcji z innych miejsc, zarówno w Paravonie jak i w Grunere. Nie jestem wśród rodaków wybitnym znawcą, nie mniej pozwolę sobie na stwierdzenie, iż wyrób mnichów z tego klasztoru z pewnością osiągnie wyższą cenę, niż podobne produkty z innych miejsc, prawda panowie?
- Z radością zdamy się na Twoją ocenę, Ryży - przytaknął opat. - Żyjemy tu w ubóstwie, trudno jest nam ocenić rozkosze podniebienia jakimi raczą się możni tego świata. Prawda Panie Durand?
Spojrzenie kupca spoczęło na łowcy wampirów.
- Oui, monsieur. Podziwiam Twoją przeniklifość kulinarną. Jednakże oferowane przese mnie tofary, są tres dobrej jakości, dlatego…
- 100 złotych koron i połowa tego w towarach za 400 funtów byłoby uczciwą ceną dla obu stron, moim zdaniem - szybko wtrącił Ryży. Tym razem cała trójka mężczyzn spojrzała na niego z niezadowoleniem. - Po waszych spojrzeniach wnoszę, że to akceptowalna oferta. Nie będę się już odzywał, ale gdyby Panowie przystali na tę ofertę, chętnie przyjmę parę funtów tej pyszności w ramach pośrednictwa. Nie ma Pan wśród swoich towarów aby marchwi?
|