- Tej nocy, kiedy się spotkaliśmy, czytałam o pewnym magicznym lustrze. Niestety zapiski Agaty na jego temat były tak ogólne, że nie umiem powiedzieć czy to bezpieczny przedmiot czy wręcz przeciwnie. - Przyznała się Morwena. - Lustro ma podobno ma służyć do kontrolowania mocy, swojej lub innych. Podobna ma pomagać ją rozwijać ale ludzi nieobdarowanych może oddać pod władanie chaosu... Czarodziejka podzieliła się swoją wiedza na temat tego artefaktu.
|
- Racja. Nie ma co czekać, aż nas tu śmierć zastanie. - Bosch otrzepał ręce i poszedł przygotować konia do drogi. - Wracając na szlak rozejrzymy się za porzuconym ładunkiem naszego już niezbyt żywego kupca? Głupio żeby się tak marnował. Ładunek, ma się rozumieć. - Zaproponował wsiadając na konia. Podjechał bliżej Morweny i wyciągnął w jej stronę ręke. Może i ciągle wyglądał jak pospolity zbój w znoszonej i poplamionej pelerynie, ale dla kontrastu w siodle siedział prosto i pewnie prowadził wierzchowca. - Jedziesz? |
Morwena wzięła dłoń Oswalda i z gracją kota dźwignęła się na grzbiet konia. - Tak jedźmy. - Tylko że głośne miauknięcie przypomniało jej że nie zabrała kogoś.
- A nie, moment. - Powiedziała. Jej dłonie wyciągnęły się w dół by złapać swojego futrzastego towarzysza. Ten z dosłowną zwinnością prawdziwego kota wskoczył w objęcia swojej czarodziejki. - Teraz możemy jechać. - Powiedziała głaszcząc Dara po uszach, który przez chwile mościł się na jej nogach a potem potulnie dał się schować w torbie. Wyglądał na świat swoimi kocimi oczyma, wystawiając z niej tylko łepek.
|
Randulf również uważał, że w tym miejscu nie mają po co dłużej przebywać. Po raz ostatni obrzucił spojrzeniem domek, w którym spędzili noc, po czym wsiadł na grzbiet swego wierzchowca.
- Masz rację, Oswaldzie - powiedział, ruszając za tamtymi. - Nie można pozwolić, by dobytek się zmarnował.
Co prawda nie wyglądali na kupców, ale spotkał już wielu ludzi (i nieludzi), wyglądem nie pasujących do swego zawodu.
|
Kobieta przeniosła wzrok z jednego mężczyzny na drugiego. Nie do końca wiedziała czy sobie dworują czy mówią na prawdę.
- Naprawdę chcecie szabrować pozostałość z jego dobytku? - Spytała,trudno było określić czy w jej głosie była ciekawość, niedowierzanie, oburzenie czy podniecenie.
|
- Mamy zostawić na szlaku na pastwę wilców? - Bosch rozłożył pytająco ręce. - Były właściciel ostatnio tak jakby mniej przejmuje się dobrami doczesnymi. My za to w karczmach płacić musimy, a pancerze i broń też same się nie naprawią. Przecież grobu mu nie rozkopiemy. - Zażartował uśmiechając się lekko. |
- No skoro tak... Agata nie lubiła jak ci którym pomagałyśmy dawali nam pieniądze. - Wyjaśniła Morwena. - Twierdziła, że biorąc pieniądze prowokujemy 'nieprzychylnych' do tworzenia złośliwych plotek. Dlatego płacili nam oddając stare ubrania czy naczynia...czasem młode kury albo inne zwierzęta. - Najwidoczniej używanie pieniędzy nie było zbyt bliskie czarodziejce. Usługa za przysługę, stare metody rzeczywiście były najlepsze dla dwóch znachorek mieszkających w lesie. Nie powodowało to szkodliwej zazdrości i wiązało ludność niewidzialną nicią. Taką która wywoływała poczucie solidarności i lojalności.
|
- Teraz jednak żyjemy na szlaku. Złośliwe plotki i i niechęć to całkiem normalna rzecz, a wielu jako zapłate woli sprawdzoną monetę i to właśnie jej oczekuje. - Oswald pokiwał głową jakby na potwierdzenie swoich słów. - A skoro wspomniałaś. Masz choć trochę pieniędzy ze sobą? Bo bez nich bywa ciężko. - Pytając przekręcił się nieco w siodle żeby zerknąć na pasażerkę. |
- Żadnych. - Przyznała z zakłopotaniem Morwena. - Tylko to co mam na sobie i ze sobą...ale mam jeszcze trochę jedzenia i zawsze mogę nocować poza miastem w lesie. Mam namiot więc nie musicie za mnie płacić. - Czarodziejka chciała zaznaczyć, że nie będzie dla mężczyzn ciężarem. Zwłaszcza jeśli pieniądze rzeczywiście miały taką moc sprawczą, że były niezbędne na szlaku. - Albo mogę zarobić, para rąk do pracy w gospodzie czasem się przydaje. |
- Ehh... Sądząc po zjawach i reszcie futrzatego tałatajstwa jakie lubi pałętać się po nocy to nocowanie w lesie nie wydaje się zbyt rozsądne. Ale niczym się nie przejmuj. Karczmy znowuż takie drogie nie są, a skoro jesteś z nami to jak najbardziej udział w łupach ci się należy. Zobaczymy co znajdziemy. - Zmienił ton na weselszy i nieco popędził konia. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:46. | |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0