Odpowiedź jaką usłyszał nieco zbiła Oswalda z tropu. Przekrzywił głowę słuchając uważnie. - Nie pytaj. - Położył dłoń na jej ramieniu starając się ją uspokoić, jednak po krótkiej, niezręcznej chwili powoli ją cofnął. - Sam dawno pogrzebałem rodzinę, wiec wiem, że nie jest to łatwe. Ale ty przeżyłaś i tylko to się liczy. Następnym razem ocalisz kogoś kiedy będziesz już silniejsza. Tego jestem pewien. - Uśmiechnął się słabo. |
Dziewczyna uniosła głowę. Nie płakała, ale jej szkliste oczy świadczyły, że mnóstwo smutku było teraz jej sercu. Przytaknęła nie odzywając się jeszcze.
Kiedy zobaczyła uśmiech coś w końcu tchnęło. - Pomogę ci. - Wypaliła i szybko się poprawiła - Wam! Pomogę wam. -
Wzięła głęboki oddech i dodała już spokojnie jak wcześnie. - Nie znam się na zwierzęcych klątwach ale poczytam,...może uda mi się znaleźć coś co pomoże.
|
Randulf w pewnym momencie uznał, że jego udział w kopaniu dobiegł końca. Jeszcze o stopę można było grób pogłębić, ale to zadanie postanowił pozostawić w rękach Oswalda.
- Dobra, gołąbki... - Wygramolił się z dziury, która miała stać się grobem Theodora. - Kolej na ciebie, Oswaldzie. machając łopatą też możesz wymieniać poglądy. |
- A już tak dobrze ci szło. - Westchnął Oswald podnosząc łopatę i samemu wskakując do świeżej mogiły. |
Morwena spąsowiała z zakłopotania.
- Przepraszam Randulfie że zostawiliśmy cię samego z tym. - Powiedziała i wyciągnęła w jego stronę bukłak z wodą. - A skoro macie zmianę...ten pakunek to lustro które mi dałeś....kto ci je przekazał?
|
Randulf przyjął poczęstunek.
- Nie przejmuj się - powiedział, gdy wypił dwa solidne łyki. - To jasne, że przyjemniej się rozmawia na ciekaw tematy, niż macha łopatą - dodał z uśmiechem. Najwyraźniej nie miał zbyt wielkich pretensji.
- A ten drobiazg znalazłem - mówił dalej po kolejnych dwóch łykach - w Felberg, w domu starosty, któregośmy musieli na tamten świat wysłać, bo z Chaosem się skumał. Alicja, mój znajomy duch, czy może raczej duszyca, powiedziała mi, komu to oddać.
Oddał bukłak Morwenie. |
- W Felberg? - Powtórzyła za strzelcem czarodziejka. - Nie znam tam nikogo....żadnej Anny... Potem zamyśliła się szukając tematu do rozmowy. - Ty też jesteś obdarowany prawda? Znaczy to co zrobiłeś w kaplicy z ogniem. Ja tak nie umiem.
|
Randulf przez moment ułamek chwili przyglądał się Morwenie.
On też nie znał w Felberg żadnej Anny i nie bardzo wiedział, co jakaś Anna miałaby wspólnego z tym lusterkiem.
- Alicja - poprawił ją. - Ona też cię nie znała z imienia - dodał. - A ten ogień... No tak, w zasadzie można mnie nazwać obdarowanym. |
- Alicja. Ta. - Poprawiła się za nim Morwena. - Twoje zdolności wydają się bardziej przydatne niż moje...- Powiedziała zamyślając się przez chwilę. - ..to znaczy przy starciu ze zjawą.
Czarodziejce chodziło że magia Frosta była bardziej spektakularna niż jej. No może zamienienie się w Wilka lub niedźwiedzia czy też przywołanie stada ptaków było spektakularne ale no ... co by mogły ptaki wobec upiora... - Nie wiem na co by się przydało lustro od kultysty...co on nim robił? - Stwierdziła z powątpiewaniem i zaczęła drążyć temat.
|
- Jeśli chodzi o przydatność... mam nadzieję, że nie będziemy musieli sprawdzać, czy masz rację - powiedział Randulf z uśmiechem.
- A co do lustra, to nie mam pojęcia - przyznał. - Całe zawiniątko było w skrytce i przy mnie pan starosta - te dwa słowa wypowiedział z pewną ironią - go nie używał.
W zasadzie miał ochotę sprawdzić, czy jego nowy i dziwny zarazem talent powie mu coś o tym przedmiocie, ale pamiętał zalecenie Alicji, by nie odwijać szmaty, w którą lustro było zawinięte. Wtedy nie spytał o powód... Widać jakiś był, a on nie miał zamiaru ryzykować. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:34. | |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0