lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2 ED.] Groza w Talabheim (+18) – Komentarze do sesji (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/19183-wfrp-2-ed-groza-w-talabheim-18-a-komentarze-do-sesji.html)

Evil_Maniak 15-03-2021 11:52

Dla mnie musisz rzucić na SW czy Robert się oprze :)

Bielon 15-03-2021 12:56

Sir Dorian de Bruine, gdzieś...

- Wojna? Cóż, nie jestem bardem, więc nie powiem ci o niej nic pięknego. - przez twarz rycerza przemknął cień. Trudno było orzec, czy to wina wspomnień, złych doświadczeń czy może świadomości, iż zniża się do rozmowy ze zwykłym plebejuszem na tematy o których ten najwidoczniej nie miał zielonego pojęcia. Bretończyk sięgnął do kufla piwa, który to napój tu, w Imperium, był na porządku dziennym wypierając porządne wina. Przełknął niemal połowę głębokimi łykami, po czym widząc, że rozmówca nie zrezygnował pokiwał z niechęcią głową. Ale odpowiedział, bo starał się, bardzo się starał zerwać z dawnym Dorianem. Dorianem, który by kmiota za samo odezwanie się bez pytania wyrzucił za próg oberży. - Wojna to nie jest miejsce dla takich jak ty. Wiem, wiem, powiesz mi zaraz, że u was inksze wojowanie. A ja się z tobą zgodzę. Nie dla nas, ludzi urodzonych do miecza i szarż wasze hufnice, rusznice, wasze zastępy pikinierów i harmaty! To wszystko nie tak. Teraz byle gównodep w łapciach może złapać za sulicę i się za wojaka podawać. I co gorsze, rękę swoją na urodzonego męża wznosić, za równą ja mając! Gdzie ten świat zmierza, na Panienkę, gdzie on zmierza?!

- To się nazywa nowoczesność, panie rycerz. No-wo-czes-ność! Maszyny parowe, proch, wojna inna, niżeli te wasze, rycerskie zabawy! - głos mieszczanina był zawadiacki, wręcz wyzywający, ale Dorian nie dał się sprowokować. Nie było komu. Spokojnie dopił piwo i przez ułamek chwili rozważał, czy wyrżnąć opróżnionym kuflem parszywca w pysk, ale dostrzegł ciekawe spojrzenie dziewki służebnej, więc mu przeszło.

- Wybacz dobry człowieku, ale nie będę wdawał się z tobą w dyskusję, bowiem musiał bym obić ci ryj i wytarzać w gnojowniku za to, jak zwracasz się do lepiej urodzonych niźli sam jesteś. Tyle, że nie pomogło by ci to w lepszym pojęciu sprawy, bo rozumu nie masz ni ty, ni twoi kryjący się po kątach kompani. Ale za to, kiedy dobędą już swoich noży, a widzę że mają się ku temu, w ten czas pokażę ci jaka jest różnica w wojowaniu. Zwłaszcza gdy jest się piewcą rusznic i im podobnych wymysłów a nie ma się pod ręką żadnej. W przeciwieństwie do miecza, który leży o tu, na ławie. I choć żal dobywać oręża na takich chmyzów jak ty, zwłaszcza gdy ostatnio piło krew Barona Ludovica de Montrery, to jednak czasami można zrobić wyjątek by ulżyć temu światu w noszeniu takiego plugastwa, jakim ty i twoi kompani jesteście.

- Że co?
- mieszczanin wyraźnie zwolnił. Już nie zbliżał się tak familiarnie do siedzącego w karczmie rycerza. Nie patrzył nań jak na łup. Co gorsza, miał wrażenie, że niedoszły łup spogląda nań jak na robactwo, które pełzając po ziemi właśnie zbliża się do swego końca. Dramatycznego.

- Że masz jeszcze dwa uderzenia serca, które ja poświęcę podziwianiu urody tej pięknej niewiasty a ty możesz je wykorzystać by się stąd oddalić.

- Że co?
- powtórzył bezrozumnie rozmówca rycerza dając oddalonym kompanom dyskretne znaki by się wycofali.

- Że po waszemu, po nowoczesnemu, SPIERDALAJ! Gdzie cię i twoich kompanów oczy poniosą. Byle dalej stąd. - Dorian nie podniósł głosu. Nie ruszył nawet palcem ku rękojeści wiekowego, rodowego miecza z którym nie rozstawał się nigdy. Nie mniej jednak w głosie jego, w chłodzie wypowiedzi i w spojrzeniu było coś, co sprawiło, że miejskie rzezimieszki wycofały się z akcji na wyprzódki. On zaś rzeczywiście skupił się na krągłościach piersi dziewki służebnej, która właśnie prowokacyjnie, zerkając ukradkiem na rycerza, wycierała blat ławy na przeciwko aż nazbyt głęboko pochylając się nad stołem. Tak by ułatwić wejrzenie w rozsznurowany gorset karczmarki. Dorian rozważając podłość niewiast w Imperium uśmiechnął się do niej i uniósł kufel zamawiając kolejną kolejkę. Wiedział, że zostanie obsłużony perfekcyjnie.

.

Lua Nova 15-03-2021 14:37

Robert dostanie co najwyżej maślankę :P Lekarz mu pić zabronił :D

Alex Tyler masz na mysli tą przygodę w Dreetz, co żeśmy się poznali? Czy nasze osobiste? Mamy sobie ją wymyslić, czy po prostu pytasz, żeby umieścić w poscie startowym?

Junior 15-03-2021 14:44

Tara z przerażeniem wbiła wzrok w karczemne klepisko. Brodaty Kurt patrzył na nią uważnie całą swoją sylwetką. Niechętnym spojrzeniem. Zarośniętą gębą. Odorem piwa i gotowanej rzepy, która leniwie przeżuwał. Schyliła się by zebrać z podłogi naczynia jakie przed chwilą upuściła. Kurt nie był zadowolony z jej pracy. Wojna odebrała jej życie. Jako uchodźca trafiła w progi jego karczy szukając nadziei, ciepła i pracy. Kurt nawet nie ukrywał, gdzie kończyły się, a gdzie zaczynały jego oczekiwania. Bo co? Ta karczma była jego, tak jak i jego tatulka. Był tu panem i królem! Brał co chciał. Ale ona była twarda. Zwłaszcza w ostatnich dniach. Sądziła, że on tego nie widział? Widział! Teraz i wiele razy wcześniej! Za każdym razem jak jakiś wyfircykowany rycerz zjawiał się w progu, bonżurem się ozwie. Jak tylko uśmiech jeden pośle. Groszem sypnie, czy względy okaże. Wnet głupie białogłowy myślały, że ten ujmie w ramiona, bielą okryje i ku sobie porwie. Kurt prychnął wypluwając z siebie rzepę, pomieszaną z rozbawieniem i pogardą. Głupia – myślał.

Drzwi rozwarły się. Już od jakiegoś czasu słychać było krzątanie na zewnątrz. Posłał Jurgiela co by powitał gości. Dwa, może więcej konnych. Kurt już obliczał monety co to powędrują do jego kabzy. Przydadzą się. Jebana wojna wyssała z niego ostanie oszczędności. Wojskowi glejtami płacili zamiast srebrem. Dupę se podcierać tymi glejtami!
- Kurwa – przecedził przez zęby widząc kto do izby idzie. Mężczyzna ni mody ni stary. Z gęby poważny i groźny taki. Sylwetka i ruch zdradzały, że do wojaczki przywykły. A co najgorsze na płaszcz zimowy, jeszcze mrozem obsypany, nasadzoną miał wilczą skórę. Owiniętą po plecach i ramieniu z wielkim groźnym pyskiem. Ulrykanin. Tacy byli najgorsi. Zaraz za nim pchał się drugi. Młodszy, blondyn, wygolony. Też rębajło.
Starszy kuśtykał. Widać było, że na nogę niedomaga, podpierając się lagą. Pokuśtykał tak sadowiąc się przy wolnym stole. W izbie jakby przycichło i pociemniało.
- Powitać. Nie martw się gospodarzu. Płacimy – młodszy podszedł do Kurta. Był wysoki. Bardzo. Tak że karczmarz musiał się wyprostować, a i tak zadzierać głowę. Spoglądało na niego oblicze młodzieńca, ale już zahartowanego w boju. Uśmiechał się półgębkiem przyjaźnie.
- Witam w moich skromnych progach szanownych panów rycerzy. Uniżenie służę – chłopisko zgiął się usłużnie.
- Mróz siarczysty, daj co ciepłego. Polewka jest? Dobrze. I piwa. Ciemnego. Garniec cały. I koniom każ dać świeżego siana. Pójdę sprawdzić – młodzieniec przywykły był do wydawania poleceń. Zresztą Kurt nie mniej do ich otrzymywania.
- A co to za wilk zawitał w progi?
Głos dobiegający z głębi sali słychać było wyraźnie.
- Powiadają, że wilki to białe. A ja tu jakiegoś burego widzę. Może to tylko pies jaki duży?
Tara niosąc piwo zatrzymała się w pół kroku. Słyszała legendy o rycerzach co oddali swą duszę Bogowi Wojny. O ich szaleństwie, brawurze i tym jak łatwo wpadali w szał. Czuła jak ręce jej drżą. Bała się zbliżyć do stolika. Zresztą, wszyscy zamarli.

Lecz zamiast wybuchnąć wściekłością rycerz spojrzał na Tarę i przynaglająco skinął ręką. Ta postawiła dwa kufle i czym prędzej oddaliła się.
Siedzący w rogu mężczyzna uniósł się i postąpił ku światłu. Łysą czaszkę zdobiły blizny. Ogorzała twarz, zawadiackie spojrzenie, pewność siebie. Ubrany był w takie fikuśne kolorowe spodnie. Przystanął niby tylko na chwilę co by w rozżarzyć fajkę trzymaną w dłoni.
- Musisz przestać wygadywać takie rzeczy. Jeszcze ludzie pomyślą, że można kpić sobie z nas. I na co to? Hm? – Ulrykanin mówił nie patrząc na Lancknechta stojącego teraz przy jego stole. – Ktoś się pomyli. Życie straci przez twoje głupie gadanie. Friedrich, dorośnij.
Lancknecht tylko wzruszył ramionami. Ale nawet nie skrywał zadowolenia z przedniego żartu. Ulrykanin uniósł się, postępując w stronę Friedricha. Obydwaj powitali się jak starzy druhowie.
- Bernard, myślałem żeś nie żyw!
- Wybacz rozczarowanie. Teraz już całkiem poważnie mam się ku życiu. Choć bywało gorzej. Kilka dni leżałem bez ducha. Dieter mi pomógł – to mówiąc wskazał na blondyna, z którym przybył. Ten dość swobodnie perorował coś do dziewczyny służebnej. Wcale nie brzydkiej, krągłej, opiętej gorsetem sznurowanym.
- Posłał po jakąś medyczkę. Zmyślną. Podobno nogę mi odratowała. Jakieś rogate bydle konia mi zabiło, a mnie ciągnęło za sobą dobre dwadzieścia kroków - kontynuował Ulrykanin uśmiechając się gorzko na wspomnienie.
- To było pod Mittelnaingen? – Bernard przytaknął pytany.
- Co tam się wydarzyło? Minęły dwa miesiące, a ludzie tylko legendy opowiadają. Bernard słyszałem już tyle wersji, że rad jestem usłyszeć z pierwszych ust.
- Nie jestem najlepszym opowiadaczem. Wiesz o tym – Bernard napił się piwa. Nie mógł się zdecydować, czy mu smakuje. Zresztą nie miało to wielkiego znaczenia.
- Staliśmy nieopodal w dwie setki naszych – zaczął – tu zresztą jak się domyślam wszystkie legendy są zbieżne. Rycerstwa. Zahartowani. Nawet jak na nas. Pod Borlandem Białą Górą nikt przypadkowy zresztą nie służył. Był wieczór jak doszła nas wieść o tym co się dzieje pod Mittelnaingen. Przybył chorąży z tamtejszych oddziałów. Nocą uderzyli na ich obóz. Ale nie jakieś zwierzoludzie. To znaczy to też. Ale zarzekał się, że byli tam wybrańcy Khorna. Rzeź jakaś w samym środku naszej armii? Imaginujesz sobie?
Bernard zamyślił się na wspomnienie tamtych dni. Boląca noga przypominała tamte dni.
- To była pułapka – kontynuował już ciszej – jak boga kocham, nie wiem kto miarkował walczyć z chaosem podle naszej strategii. Ale jak tylko wpadliśmy tam ze swoimi, wróg otworzył portale i zaczął na naszych tyłach grupować oddziały. Zadali nam srogie rany. Srogie…

Friedrich nie popędzał. Od przeszło dwudziestu lat żył z wojaczki. Widział sam wiele. Zbyt wiele. Rzeczy, których opowiedzieć się nie da. A nawet próbując – nie da się oddać słowami. Poczuł, jak coś ściska go za przełyk, za serce. Żałował, że spytał przyjaciela o tamte wydarzenia.
- I wtedy Biała Góra zebrał nas i powiedział, że przyjdzie nam się tu wykrwawić i zginąć lub przebijemy się na zewnątrz. Więc przebiliśmy się – głos Bernarda był cichy i spokojny jak zimowa noc.
- I dobrze. Pieśni jeszcze o tym opowiedzą. A gawiedź posłucha i groszem wspomoże świątynie Ulryka – Friedrich szybko zmienił temat.

Alex Tyler 15-03-2021 15:27

Cytat:

Napisał Lua Nova (Post 910194)
masz na mysli tą przygodę w Dreetz

Musieliście się gdzieś zatrzymać, a barman w przybytku do którego trafiliście daje darmowe piwo, jak się opowie jakąś fajną historię. Tak, chodzi mi o tę w Dreetz. Nie chciałam decydować za was, stąd pytanie.

Ale mogą być i te, w sumie każdy, kto chce, może opowie swoją lub o Dreetz.

Junior 15-03-2021 15:45

Ok, czyli mamy wolną wolę oraz:
1. Bretońskiego rycerza przemierzającego Imperium w nieznanym celu i kierunku.
2. Fanatyka który lubi i potrafi wpadać w kłopoty i co chwilę musi uciekać.
3. Medyczkę która porzuciła swój lazaret i wyruszyła zdobywać doświadczenie.
4. Ulrykanina który ostatnie miesiące spędził na wojnie, a później na rekonwalescencji.

Nie ukrywam że ten ostatni aspekt to propozycja w stronę naszej medyczki. Ale prócz tego... nie widzę elementów wspólnych dla naszej postaci :)

Alex Tyler 15-03-2021 15:51

Poszukiwacze przygód to nie subkultura lub fandom, tylko dziwacy, którzy wolą ryzykować życie i zaglądać tam, gdzie nie trzeba, niż rozkoszować się domowym ciepełkiem. Zawód wysokiego ryzyka, ale i wysokiego zysku. Nie muszą być podobni, wystarczy, że mają wspólny cel.

Junior 15-03-2021 16:12

Alex, to oczywiste. Zresztą nasz los jest z góry przesądzony. Ale nie widzę czynników które sprawiają że "dosiadłem się w karczmie i po wypiciu kilku piw zostaliśmy przyjaciółmi na wieki". Ostatnie miesiące każde z nas spędziło inaczej w innych miejscach. Mamy inne ideały, poglądy i cele.

Wg mnie jedynie jakieś znaczące wydarzenie przy którym nie mogliśmy zachować się inaczej nijako zmusiło nas aby połączyć siły. Ale to tylko mój pkt widzenia. Zostawiłaś tę kwestię nam. Niech inni się wypowiedzą. Domyślam się że to będzie pewien proces, ale wszyscy wiemy jak to się skończy.

Alex Tyler 15-03-2021 16:18

Mamy 3 typowych wojowników i medyka. Jak typowi poszukiwacze przygód możecie się tułać i wszystkim potworom oraz draniom spuszczać łomot.

Alex Tyler 15-03-2021 19:46

Okej, pierwszy post wleciał. Tak jak pisałam, proszę o odpisy w całości indentem (ta ikona ze strzałeczką w prawo wyborem koloru czcionki) i wyjustowane, no i w 3 os. l.poj. W odpisie możecie się odnieść retrospekcyjnie do tego co się wydarzyło, możecie też od razu napisać, co robicie w danej chwili. Co do rzutów to dość kiepsko wam poszło, problem sprawiło również to, że tylko jedna postać (poza giermkiem) ma plotkowanie i tylko jedna postać ma spostrzegawczość xD Sytuacja w mieście jest taka, że nie lubi się uchodźców, więc mieliście duży problem uzyskać jakiekolwiek użyteczne informacje. Rzuciłam też na próbę załatwienia sobie darmowego piwa dla Roberta, Doriana i Bernarda. Wyniki są w poście. Jakby były pytania, feedback albo coś, to dawajcie.

Odpis do piątku 19.03.2021, do godziny 21:00.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:02.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172