lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   Mroki dnia powszedniego (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/3529-mroki-dnia-powszedniego.html)

Telhar 12-07-2007 09:09

***
Dziewczyna doskoczyła zwinnie do żołdaka, sztylet błysnął w powietrzu zatoczył krąg i ciął szyje górala...za słabo psia mać...rana nie była śmiertelna, ostrze zeslizgneło się z karku tnąc skóre głęboko...żołdak zawył jak opętany...odwrócił się i ciął toporem niemal na oślep...broń nie napotkała oporu...Alicja odskoczyła i niemal odruchowo w geście samoobrony dzgnęła napastnika... sztylet utkwił głękoko w biodrze dzikusa, ten zawył raz kolejny i wypuściwszy z rąk broń padł na kolana..."ostawcie, oddam wam wszystko" w oczach jego widać było strach zmieszany z niedowierzaniem...

***
Bruno stał jak otępiały, niezauważył nawet ze mech w jego kieszeni zamienił sie juz w kupe błota, patrzał na scene walki z niedowierzaniem...niezla jest- baba z jajem...kot skamlał w przerażeniu...żołdak klęczał plecami do wiedzmaka...jak nie teraz to nigdy...

***
Manfred zblizał się niezauważony...widział cała walke...dziewka go powaliła...spłoszony krzykami koń pokłusował w jego strone...tak szczęście mi sprzyja...juz mial konia na wyciagnięcie ręki gdy dostrzegł nadjeżdzających od strony płonacej wsi dwóch kolejnych konnych, trzymali wysoko pochodnie i nawoływali coś z daleka...

Foliescu 12-07-2007 13:16

Bruno długo nie myślał.. podbiegł dwa kroki i ciął zbója po gradle.. jak młode zboże.. łatwo jak młode zboże. Nie sprawdzał nawet czy napastnik żyje.. nie sprawdził nawet jego sakiewki. Wsadził z powrotem kota do sakwy i czmychnął w drzewa...

"Chodu babo, chodu!"

Ninutra 12-07-2007 15:49

Alicja
Trup. Ani chybi… Krew. Kropla po kropli pomieszana z wodą spływała po ostrzu noża skierowanym już teraz w dół. Nie chciała patrzeć na żołdaka, ani nie miała ochoty słuchać jego przedśmiertnych jęków. I nie zastanawiała się długo. Dwoje następnych jeźdźców to byłoby zdecydowanie o dwoje za dużo.
Chwyciła upuszczoną broń przeciwnika. Tak. I to szybko, sądząc po okrzykach, napastnik miał jakieś imię.
Chłopak! Jak się gówniarz zacznie drzeć, to po nas!
Nakazała mu gestem milczenie i drzewa, za którymi znikał wiedźmak. Może koń odwróci ich uwagę. Pobiegła za chłopcem modląc się w duchu, by dogasające w deszczu płomienie w wiosce nie dawały już rozpoznać sylwetek w mroku.

kszyk 12-07-2007 19:28

Manfred podszedł do konia. Pogładził po chrapach i szyi, dając poczuć zwierzęciu swój zapach. Wydawało się ze go zaakceptował. Mężczyzna wsiadł na rumaka i zauważył że w jego stronę nadciąga dwóch jeźdźców. Po chwili rozpoznał uciekających Do kroćset! to Bruno! Ruszył przed siebie i przejechał obok nich.
- Uciekajcie do drzew! Spotkamy się na Brzozowym Wzgórzu! Odciągnę ich od was..

Manfred zatrzymał wierzchowca. Mógł ich tu zostawić. Z łatwością uciekłby tym zbójom. Ale miał dług wobec Bruna. A dług krwi spłaca się krwią..

Mężczyzna podniósł do góry broń. Zbóje musieli go zauważyć. Zręcznym ruchem zmusił konia by stanął na dwóch nogach. Wierzchowiec zarżał przenikliwie. Z uniesionym mieczem,w hełmie i z tarczą, lekko oślepionym przez pochodnie wojownikom mógł wydać się nawet rycerzem. Zamachał orężem jakby wyzywający ich do walki.
Stał tak przez chwilę. Pewnie zmiarkują co robią i wrócą do wsi wychędożyć jakąś babę. Jeśli nie ruszy kłusem przed siebie -starą, zapuszczoną drogę do Hasten. Zn.ał ją, wiedział gdzie wstrzymać konia i gdzie leżały konary drzew obalonych przez wichury Zamierzał gnać w stronę sadu niskich drzew. Tam najłatwiej ukryć sie z koniem i z zasadzki szyć z łuku. Nie pierwszy raz przecież uciekał przed silniejszym wrogiem...

Telhar 13-07-2007 10:01

***
Bruno gnał przez wysokie trawy, dziewka ciągnąc chłopaka podążała jego śladami, gdy się obejrzała zobaczyła tylko skupisko małych ognisk jakim z tej odległości był Entenberg...wszystko od nowa...zatrzymali sie dopiero po dłuzszej chwili. Pokaźny zagajnik dawał jako takie schronienie przed deszczem i chulającym na wzgorzach wiatrem. Sapali ciężko obserwujac buchające z ust obłoki pary, dzieciak zaniósł się cichym stłumionym płaczem..."ja chce do mamusi" miał zaledwie sześć lat i był praktycznie nagi, mokra ruda czupryna i przerażone wyłupiaste oczy wzbudzały litość.

***
Manfred obserwował zbliżających się górali, jeszcze kilkanaście metrów. Jeden z napastników opuścił długa pike i z szaleńczym krzykiem gnał wprost na mężczyzne, drugi zwolnił i odskoczył w bok...chca mnie okrążyć psia mać...odległość malała z każdym dzikim udeżeniem serca.

kszyk 13-07-2007 15:01

Manfred na to tylko czekał. Spiął konia i popędził drogą, tak jak sobie zamierzył. Z pochodnią w ręce i włócznią nie łatwo im będzie mnie gonić Koni raźnym krokiem gnał przez deszcz, widać wolał to od swądu spalenizny. Dwie staje stąd część drogi jest zawalona drzewem - wiem jak je ominąć ale oni go nie zauważą. Tam ich dostanę...

Ninutra 14-07-2007 02:07

Alicja z trudem łapała oddech. Odgarnęła mokre kosmyki, które przywarły jej do czoła. Psia mać, tylko tego jeszcze brakowało. Odwróciła się do chłopca.
Cichaj, znajdziemy mamę.
Nie tą, to inną. Ciekawe, ile z okolicznych farm zniszczyli jeszcze ci jeźdźcy. Rozejrzała się dookoła.
Można by tu chwilę odpocząć, a potem ruszyć… dalej. W kierunku wzgórz.
Nie miała ochoty tego przyznać, ale zupełnie straciła orientację podczas szalonego biegu.

Telhar 14-07-2007 11:49

***
Manfred ruszył galopem w strugach deszczu, po chwili był juz na trakcie wiodącym do Streissen. Po drodze były jeszcze tylko dwie farmy, do najblizszej z nich zostało około pięć mil, planował zboczyc z głównego traktu w leśną drogę na południe, która niegdyś prowadziła do nieistniejącej juz osady drwali i traperów...tam się przyczaje...konni ruszyli za nim lecz po kilku minutach stracił ich z widoku...gnał przed siebie na spienionym koniu.

***
Alicja i chłopak siedzieli w zaroślach obserwując oddalających się jeżdzców, było zimno. Mokre ubrania lepiły sie do ciała i parowały w nocnym chłodzie. Płomienie wsi przygasały, z rzadka dało się słyszec nawoływanie i pojedyńcze urwane krzyki...ulewa przemieniła się w mrzawke...gdzie sie udac...wiedziała że kilka mil na wschód jest jakaś farma, potem nastepna, a dalej to juz Streissen. Spojrzała na zasępiałego Bruna pytająco...

kszyk 15-07-2007 00:46

Manfred popędzał konia. Od jakiegoś czasu nie widział podążających za nim jeźdźców. Po kilku stajach postanowił zaryzykować. Zjechał z traktu w las i przejechał kilkaset metrów.Położył konia na ziemię i zaszył się w chaszczach. Obserwował drogę. Jeśli jeszcze mnie gonią, przejadą obok. Noc była ciemna a deszcz nie przestawał padać. Minie kilka dni, nim po nieprzejezdnej, błotnistej drodze ktoś dojedzie do wsi i znajdzie spalone resztki. Szkoda, dobrze mi się tu żyło - pomyślał smutno Manfred.
Widać Ulryk nie lubi, gdy wierni mu ludzie gnuśnieją w jednym miejscu

Ninutra 15-07-2007 01:09

Alicja spojrzała na Bruna. Mina nie wyrażała zadowolenia. Coś jej mówiło, że wcale nie miał ochoty opuszczać ciepłego miejsca przy kominku i wioskowej karczmy.
Dłuższe siedzenie tutaj nie ma chyba większego sensu. Zdecydowała się wyrazić swoją opinię. Deszcz przestał już padać, zdaje się, że niedaleko jest farma, może jeszcze coś z niej zostało. Jeżeli tak, może przyjmą tam małego, powiedzą coś więcej, w końcu bliżej stąd do miasta...
Nie czekając na odpowiedź, wzięła małego Varla za zdrętwiałą z zimna rękę i ostrożnie przedarła się przez chaszcze wychodząc na otwartą przestrzeń wrzosowisk. Tak, na wschód, o ile mnie pamięć nie myli. Odruchowo spojrzała w niebo. Jutrzenka zaczęła powoli rozjaśniać okolicę.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:35.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172