lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   Sesja (Warhammer II edycja) Przynieście mi głowę Guido le Beau. (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/4272-sesja-warhammer-ii-edycja-przyniescie-mi-glowe-guido-le-beau.html)

Eliasz 24-10-2007 10:30

Gdy rycerz uznał, że Tupik próbował go obrazić, ten zbaraniał. "O co temu zakutemu łbu chodzi??"

- Wybacz panie nie zamierzałem nikogo obrazić, przecież kryształowa osoba nie musi się cieszyć czy w ogóle zwracać uwagę na jakieś darowanie win, mówiąc szczerze to sam cieszę się z obiecanej nagrody, chciałem jedynie, aby i Sir Robert usłyszał pełną propozycję księcia – zwrócił się przemawiając do księcia – cytując bowiem słowa najjaśniejszego – pokłonił się przy tych słowach księciu – nie sposób uronić choć słowa przezeń wypowiadanego. Było by mi wstyd gdybym, choć jedną obietnicę pominął, gdyż zachował bym się wówczas tak, jakbym część słów księcia ignorował, co nie przyszłoby do mojej główki.

Zrobił chwilę pauzy i gdy już niemal wszyscy myśleli, że skończył, on dodał jeszcze:

- Jestem rad wielce, że nie wyzywasz mnie panie do pojedynku, bo jeno mokra plama by ze mnie została, a przeciwnikiem w boju nie jestem żadnym, wszak nie jestem w tej ekipie by walczyć z bandytą, lecz by go odnaleźć… Walkę pozostawię lepszym od siebie i z tegoż powodu podwójnie się cieszę z obecności rycerza. Przy Tobie Panie, żadne zagrożenie nie będzie nam groźne, wiedz jednak, że będę baczał na swe słowa a jakiekolwiek uchybienia jedynie nieznajomością etykiety być mogą a nie jakąś ukrytą złośliwością czy obrazą.
Masz oczywiście rację, że pochodzę z daleka, w mojej halflińskiej wsi nie mieliśmy żadnej persony szlachetnie urodzonej stąd pewne braki w etykiecie za które najmocniej przepraszam.
– na ostatnie słowa ukłonił się głęboko, tak by nikt nie dostrzegł szalejących iskierek radości i śmiechu w oczach Tupika

Tupik nic sobie nie robił ze znudzonej facjaty krasnoluda, z ironicznego spojrzenia ostatniego człowieka-wojownika, ani groźnej momentalnie miny rycerza – który dziwił się, że „malec” po takiej naganie raz jeszcze ośmiela się mówić. Nic sobie z tego nie robił gdyż z nawiązką słowa docenił Książe, któremu wspomnienie o szanowaniu każdego słowa jego – zasłyszane z ust niziołka, widocznie poprawiło humor, nawet kolejną porcję alkoholu zdecydował się wlać do swego gardła – co jednocześnie przypomniało Tupikowi, że i jego już suszyło. Nie należał do osób, które milczą gdy nie muszą.

Cedryk 26-10-2007 12:27

- Sir Robercie nie ma sensu abym ci wyjaśniał i podawał wszystkie szczegóły szkoda na to czasu. Wiedz jednak, iż zbiegł on do Mousillon. Szczegółów dowiesz się od innych, którzy wraz z tobą wyruszą. – poczym wydał jakieś polecenie słudze stojącemu za nim. Twarz rycerza nic nie wyrażała, ale Turpik zauważył, iż nieznacznie wzdrygnął się on, gdy usłyszał tą nazwę.

„Pani bądź przy mnie, gdy jadę w takie miejsce” sir Robert słyszał wiele o tym miejscu i otaczającym go kordonie utworzonym, aby pospólstwo zarazy po innych księstwach nie roznosiło.

- Idźcie za tym człowiekiem on pomoże się wyekwipować w potrzebny na ta wyprawę ekwipunek. – wskazał na kierującego się ku wyjściu sługę.

Eliasz 26-10-2007 13:53

Halfling dla odmiany tym razem nic nie powiedział. Obserwował spokojnie zmieniający się wyraz twarzy Sir Roberta, "chyba nie spodziewał się, że przyjdzie mu wyruszyć do Mousillion", Tupik wciąż nie wiedział co to za część Bretonii z wyrazu twarzy rycerza wnioskował jednak, że raczej nie jest tam przyjemnie. "No cóż, przecież nie przybyliśmy tu na sielankę."

Wyczekał jeszcze taktownie przepuszczając damy i rycerza i dopiero wtedy udał się za nimi.

Yoda 26-10-2007 22:56

Gabriela uśmiechnęła się lekko pod nosem po odpowiedzi księcia. „Dureń.” – pomyślała. Chwile potem gdy nagle pojawili się strażnicy z kuszami trochę się przestraszyła. Całe szczęście zabierali niejakiego Henriego Baseur a nie ją.
Nie przepadała za arystokracją a wypowiedź księcia tylko potwierdzała jej zdanie o szlachetnie urodzonych. W sumie co to nawet oznacza „szlachetnie urodzony”? Jego matka tak samo jak każda inna sama sobie dziecka nie zrobiła. Musiała nosić je pod sercem tak jak inne kobiety przy nadziei. W końcu rodziła go w takich samych bólach jak każda brzemienna . Czym że się więc różnią ci szlachetnie urodzeni od pospólstwa? Co prawda Joseph wspominał coś o jakimś porodzie gdzie rozcinali brzemiennej brzuch i wyciągali dziecko ale to musi być jakiś mit.
Gabi przyjrzała się nowoprzybyłemu rycerzowi . Jego odstające uszy wydały jej się dosyć śmieszne ale poza tym nie wyróżniał się niczym nadzwyczajnym.
Zauważywszy ziewającego krasnoluda Gabriela musiała powstrzymać się od tej samej reakcji – ziewanie jest straszliwie zaraźliwe.
Wysłuchała rozmowy rycerza z Niziołkiem. Szczerze mówiąc ta konwersacja wyglądała komicznie. Zakuty w zbroje wysoki mężczyzna i nie sięgający mu do pasa barwnie ubrany Niziołek musieli wzbudzać zainteresowanie jeśli nie rozbawienie.
„Ocho. No to nasza mała gaduła znalazła sobie kompana do długich pogawędek.” – pomyślała – „Swoją drogą jeśli zamierza rzucić temu zbójowi rękawice i oczekiwać że ją podniesie to musi mieć więcej w sakiewce niż w głowie. Może przynajmniej umie lepiej walczyć niż jego poprzednik. Ciekawe co takiego przeskrobał?”

- Idźcie za tym człowiekiem on pomoże się wyekwipować w potrzebny na ta wyprawę ekwipunek.

„Więc chodźmy” – dodała w myślach.
Lekko dygnęła księciu na pożegnanie (podpatrzyła ten gest na balu u hrabiny) poczym zwróciła swe oblicze w stronę wskazanego człowieka gotowa ruszać dalej.

John5 27-10-2007 23:46

Robert z szacunkiem skinął głową księciu.

-Oczywiście. Nie ma co tracić czasu.- rycerz wzdrygnął się lekko usłyszawszy nazwę prowincji.

""Pani bądź przy mnie, gdy jadę w takie miejsce. Nigdy tam nie byłem lecz wiele się nasłuchałem o tym przeklętym uroczysku. Niedobrze to wróży naszej wyprawie.""

Z obrzydzeniem przypomniał sobie co mówili mu podróżni o okropnościach tamtego regionu. O mutacjach i chorobach ludzi tam mieszkających. Rycerz nie mógł jednak zhańbić swego imienia rezygnacją z raz podjętego zadania. W myślach zmówił prędką modlitwę do Pani prosząc ją o łaskę i udaną wyprawę.
Z nietęgą miną spojrzał na sługę mającego zaopatrzyć ich w niezbędne rzeczy. Bez słowa ruszył za nim pamiętając jednak o zachowaniu etykiety, żegnając się z księciem i czekając aż kobiety pierwsze opuszczą salę.

Revan 28-10-2007 00:11

- Ha, naroście coś konkretnego! – krasnolud z czerwoną czupryną, dotychczas cichy, ożywił się nagle na wieść o zakończeniu tego nudnego przedstawienia. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Mousillion… to brzmi jak wyzwanie! – huknął basowo. – Może być ciekawie. - dodał na koniec, widząc twarz rycerza. Jeżeli on czuje odrazę do tego miejsca, znaczy, że coś w tym musi być. Podobnie jak ludzka kobieta, skłonił się na pożegnanie księciu, zataczając długi ruch ręką w powietrzu, po czym chwycił swoje topory tuż przy ostrzach, i z zapałem, który wyraźnie zaczął malować mu się na twarzy, czekał na dalszą kolej rzeczy.

Był stary, to fakt, ale podobnie jak wielu odludków, krasnoludzkich zabójców, prowadził hulaszczy tryb życia. Znał nawet kilku dwu wiecznych wojowników, dla których nawet po tylu latach stąpania po ziemi, zabijając maszkary i znosząc wybryki imperatorów, najważniejszy był wciąż kufel złocistego piwa i możność spoglądania na zaokrąglone kształty ludzkich kobitek.

Cedryk 28-10-2007 14:48

Służący szybko wyprowadził was z sali audiencyjnej. Zeszliście za nim kilka pięter docierając do zamkowych magazynów.

- Wedle polecenia sir Edwarda mam wydać prowiant na dwa dni i to, co jeszcze będziecie potrzebowali. – powiedział wchodząc za okratowane drzwi po chwili wrócił niosąc sześc. Wypchanych torb i sześć bukłaków.

- Czego wam jeszcze potrzeba, tylko w granicach rozsądku. W końcu ja to za magazyny odpowiadam a nie sir Edward. Potrzebujecie jeszcze czegoś, czego byście nie posiadali w waszym ekwipunku. – poczym przyjrzał się wam uważnie.
- Jeśli nie to zaprowadzę was do stajni gdzie czekają na was konie i zbrojny, który wskaże wam drogę do wieży sir Auferica.

Kerm 28-10-2007 17:07

Bad uśmiechnął się leciutko ujrzawszy wyraz niekłamanej radości na twarzy krasnoluda.
"Nie tylko mi zrobiło się nudno" - przemknęło mu przez głowę.
Skłoniwszy się książęcej parze jako ostatni opuścił komnatę i ruszył za służącym.
"Szkoda, ze nie ma sir Edgara" - pomyślał. - "Może dorzuciłby jakieś ciekawe informacje..."
Wziął od służącego torbę i bukłak, a potem powiedział:
- Zdałby mi się koc, toporek do drewna, niewielki saganek, dobry nóż, z tuzin strzał, jeśli takowe znajdą się w magazynie, dwie mikstury leczące.
Przerwał na chwilę, a potem spojrzał na służącego.
- Oraz garść informacji o Mousillon... Nawet gdyby to miały być jedynie plotki....
"Ciekawe, co też weźmie sobie z magazynu na nasze konto" - pomyślał. Siła jego wiary w uczciwość służby pozostawiała wiele do życzenia...

Yoda 28-10-2007 17:38

Gabriela razem z drugą kobietą wyszły jako pierwsze. Zadowolona, że mężczyźni nie zapomnieli o dobrym wychowaniu, z gracją wyszła z sali.
W magazynie odebrała swój przydział jedzenia i wody a następnie zastanowiła się czego jej brakuje. Nic konkretnego nie przyszło jej do głowy ale w kwestii strzał, kul i jakiś wzmacniających wywarów zasada im więcej tym lepiej doskonale się sprawdzała.
-Jeśli można poprosiłabym o parę strzał i kul do pistoletu. Oraz jeśli macie tu jakieś kojące zioła lub napary to byłabym wdzięczna. –uśmiechnęła się do sługi zalotnie –Mnie to wystarczy, reszta czeka przy moim wrednym wieprzu. – mimo że nie było to pochlebne określenie powiedział to z sympatią i czułością. Już nie mogła się doczekać aż zobaczy swojego Roelka.
Roel to było złośliwe, humorzaste i leniwe tłuste bydle ale mimo to nie zamieniłaby go na żadną inną chabetę. Tamtej nocy kiedy musiała uciekać tylko ta ofiara stała w tej nieszczęsnej stajni. Chcąc nie chcąc musiała go ukraść. Po pewnym czasie zaczęła rozumieć dlaczego poprzedni właściciel unikał kontaktu z nim. O jazdach już chyba nie było mowy. Bo który normalny koń unika kałuży i podszczypuje kogo tylko się da a na dodatek wielkością i tuszą dorównuje turowi? Dodać do tego jeszcze wrodzoną złośliwość i lenistwo – mieszanka dla ludzi o anielskiej cierpliwości. Ale mimo tych wszystkich wad ten cholerny wieprz poruszał się z niebywała gracją i szybkością a za marchewkę mógł nawet popływać w rzece.
Gabi i Roel dobrali się jak nikt. Tylko Gabriela mogła do niego podejść i go podrapać lub nawet przytulić (co całkiem mu się podoba) a on z kolei czuwał gdy ona spała lub grzał ją gdy był mróz.
To przywiązanie po pewnym czasie można było już nazwać prawdziwą przyjaźnią. Sporo razem przeszli i zawsze jedno dbało o drugie.
-Wiem że to może zabrzmieć dziwnie ale czy mogłabym dostać jeszcze parę marchewek? – dodała po namyśle.

Eliasz 28-10-2007 18:33

Tupik nie był zbyt zachwycony, gdy zobaczył, że zamiast wprowadzenia do komnaty, w której mógłby wybierać do woli, przyszło im składać zamówienia przez opiekuna magazynów. Wiedział dobrze, że ten sknera będzie walczył o każdy miecz i kolczugę, jaką przyjdzie mu im wydać. Podczas gdy towarzysze zaczęli składać zamówienia Tupik sporządzał listę w głowie. Najchętniej zajrzałby jakie mają tu zapasy, no ale cóż jedyne co mu pozostało, to złożyć możliwe szerokie zamówienie licząc, że cokolwiek z tego dostanie.

- Chętnie dozbroiłbym się na tą wyprawę. Ściszył nagle konspiracyjnie głos, pochylił się w stronę człowieka i z miną wyrażającą przekazywanie najściślej tajnych informacji państwowych wyszeptał – Udajemy się ponoć do Monsilion…- nawet nie był pewien czy dobrze wymawia ta nazwę, ale po twarzy magazyniera rozpoznał, że i on wiedział o co mu chodziło.

Wyprostował się z powrotem i normalnym już głosem dodał.

- A że nie byłem przygotowany na tak trudną trasę to chciałbym jakieś zbroje na mój rozmiar… Najlepiej jakąś kolczugę, osłonę na nogi, ręce… a tak i na głowę coś by się zdało, macie może jakiś mały hełm?? Jeśli nie znajdziesz niczego na mój rozmiar, to przynieś mi chociaż zwykłą kolczugę, po drodze spróbuję ją jakoś skrócić i dopasować – halling uśmiechnął się przymilnie, po czym kontynuował.

- Oczywiście mikstury lecznicze oraz zioła na choroby, zbicie gorączki, wrzody… - mina magazyniera wyraźnie wskazywała, iż Tupik zagalopował się z zamówieniem, więc szybko się poprawił. - To znaczy wystarczy kilka mikstur, szczególnie jeśli będę miał jakieś inne braki w wyekwipowaniu. - niewzruszony kontynuował.

- Do procy potrzebuję woreczek metalowych kul, ale chętnie zaopiekowałbym się pistoletem strzałkowym a nawet kuszą, jeśli nie macie tych małych sprytnych urządzeń. Magazynier najwyraźniej próbował sobie wyobrazić małego hallinga z wielką kuszą, widząc to Tupik szybko zademonstrował sposób, w jaki zamierzał ją używać. Uklęknął na jedno kolano, pokazując jak sprawnie może używać kuszy z parteru. Oczywiście dźwiganie i strzelanie na stojąco było by nieporozumieniem, ale użycie kuszy w sposób, w jaki ludzie używali swych kusz wałowych, w przypadku hallinga zdawało egzamin. - Oczywiście będą mi tez potrzebne do niej bełty.


- Jeśli chodzi o ekwipunek podróżny to potrzebne mi są dwa litry oliwy, hubka z krzesiwem, koc, derka, dodatkowy bukłak, nóż myśliwski, sidła…macie jakieś zioła i przyprawy?? A tak, jeszcze sakiewkę prochu, drugą soli, dwudziesto metrową linę, krużganek, kociołek z chochlą. No i ja również poproszę o marchewki, chyba, że macie jeszcze jakąś zieleninę – przyjmę każdą ilość – uśmiechnął się, przy ostatnim stwierdzeniu, jakby to jeszcze nie było dla wszystkich oczywiste.

Oczywiście halling pozostawiał sobie otwartą furtkę do dalszych zamówień, czekając aż ktokolwiek wspomni o czymś o czym zapomniał Tupik. Niezależnie od potrzeby zamierzał zabrać stąd ile się da i czego się da , ze szczególnym zwróceniem uwagi na rzeczy cenniejsze. Nawet gdyby miał wywalić czy rozdać połowę z tych rzeczy po drodze, to wolał właśnie tak zrobić niż pozostawić je w zamku do użytku księcia.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:15.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172