Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-01-2008, 12:12   #1
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Feliks momentalnie zgarbił się w pozycji obronnej gotowy zareagować na choćby najmniejszy ruch nieznajomego. Słysząć głos kobiety przekrzywił dziwnie głowę.

-Calien? Joachim?
Zapytał ze zdziwieniem i niedowierzaniem

Czyżby szczęście nadal mnie nie opuszczało?
Dziwił się nadal Feliks, zadowolony, że nie będzie musiał ich dłużej szukać.

- Gdzie jest Andres? Widzieliście go może?

Mówiąc to spojrzał nieufnie na Obcego.

… Wyłapać ich wszystkich(…) przestępców… Przypomniał sobie słowa Janny. Wyprostował się, i opuścił uzbrojoną w nie nabitą kuszę rękę. Spróbował się szczelniej okryć płaszczem, gdy wyszedł z pod osłony drzew rzęsisty deszcz.

- Ja chyba mam jakiś ślad w sprawie śmierci Wolfganga
Zwrócił się do towarzyszy wskazując głową na Łowcę.

- Jesteście go pewni? Mam wrażenie ze w tym przeklętym mieście nie można ufać nikomu.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline  
Stary 28-01-2008, 14:47   #2
 
Reputacja: 1 Scarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemu
Calien przysłuchując się w milczeniu całemu zajściu, zdenerwowana wkońcu wybuchła

-Uspokójcie się wszyscy! To nie miejsce ani czas na wywody. Andres pewnie chce coś załatwić,nie wiem. Jego sprawa. Byle by tylko nie wpakował się w większe kłopoty. Nie musicie ufać jeden drugiemu. Nikt tego od was nie wymaga, szczególnie teraz. Zamknijcie więc swoje buzie i ruszajmy tam, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać.

Po tych słowach ponownie ruszyła do przodu. Jej ciało ogarnął gniew i wzburzenie.

Zachowują się jak jakieś smarkacze, kłócą między sobą. A my z każdą chwilą jesteśmy o krok przed śmiercią i w tyle za prawdą...

Idąc pulsowała w niej energia,a ciało przeszywał dreszcz. Zasłaniając się szczelnie płaszczem kroczyła do przodu.
 
__________________
Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast?

Ostatnio edytowane przez Scarlet : 28-01-2008 o 14:49.
Scarlet jest offline  
Stary 30-01-2008, 19:46   #3
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Max schował pistolet. Okrył się szczelnie płaszczem, gdyż wiatr zacinał deszczem ze wszystkich stron. Przemilczał krzyk Calien, zastanawiając się dokąd mogliby iść.

-Nie jesteśmy tu bezpieczni. Musimy się stąd czym prędzej wynosić. Plan wygląda następująco. Musimy trzymać się razem, kto się z tym nie zgadza, może już sobie iść…
Wieczorem do miasta przybędzie mój wspólnik z Altdorfu. Musimy się z nim skontaktować.
Gdy go znajdziemy wyjaśnię wam kilka spraw i wydaje mi się, że trochę światła padnie na niektóre rzeczy. Tymczasem muszę zaprowadzić konia do stajni.


Max skierował swe kroki w kierunku Oręża Templariusza. Miasto z wolna zaczął okrywać mrok. Pogoda była okropna. Gdzieś w głębi parku Calien dostrzegła młodą parę ludzi, uciekających przed niesamowitą ulewą. Ulice opustoszały. Momentami przejeżdżały jakieś powozy i wozy z towarami z targowiska. W tak paskudną pogodę handlarze przeklinali Bogów, że muszą zamykać stragany wcześniej. Gdy Max ruszył w kierunku Oręża, jednocześnie odwrócił się w kierunku nieznanego mu Felixa.

-Możesz mi zaufać...czego nie jestem pewien co do twojej osoby.
-Max wyciągnął zza płaszcza medalion śledczego świątyni Sigmara. -Jak widzisz jestem Łowcą Czarownic. Jeśli masz jeszcze jakieś wątpliwości, to porozmawiamy o nich później. Tymczasem w drodze do stajni możesz nam przybliżyć informacje jakie zgromadziłeś.


 
DrHyde jest offline  
Stary 30-01-2008, 20:27   #4
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Pfff… Widziałem ładniejsze wisiorki na straganach.

Pomyślał Feliks. Otworzył usta by coś jeszcze powiedzieć, ale widząc ze wszyscy idą w stronę karczmy też skierował tam swoje kroki idąc jako ostatni.

Wspólnik? Pierwsze słyszę żeby łowcy działali w grupach. Ten twój medalik jest dla mnie tyle wart, co twoje słowo. Ale chociaż może uda się wykorzystać ciebie do zemsty na tych, co zabili Wolfganga celując w Janne.

- Opowiem jak zjawi się Andres. Bo w sumie on będzie ciekawy, dlaczego się z nim nie spotkałem. A w sumie gdzie on jest? Jego trzeba też poszukać?

Rozejrzał się Feliks gwałtownie ruszając głową na lewo i prawo aż kaptur zsuną mu się z głowy a deszcz wlał mu się za kołnierz. Odruchowo chciał go podnieść prawą rękę, ale bul w ranie odezwał się silnie. Zrobiło to lewą ręka, jednak już mniej zgrabnie, przez co kolejna strużka wody wlała mu się w rękaw. Zaklął cicho za to paskudnie.

Swoją droga napisać o tym wspólniku Jannie czy poczekać na spotkanie z nim? Zresztą jak bym teraz się oddalił to by pewnie jakoś zaalarmowało tego całego Maxa. Poczekam na dogodniejsza sytuacje.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline  
Stary 31-01-2008, 12:32   #5
 
Reputacja: 1 Andres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znanyAndres nie jest za bardzo znany
Andres rozdrażniony całym tym zajściem postanowił odsapnąć przez chwilę od tego napięcia, stale narastającego w tym zamieszaniu. Deszcz spływał po płaszczu, który coraz bardziej nasiąkał wodą. Jedynie zasłonieta przez kaptur twarz była nadal sucha. Rozglądnął się kilka razy dookoła, a potem ruszył w kierunku karczmy "Oreż Tempalriusza".

Hm... Cholera, teraz muszę jeszcze bardziej uważać. Szlag by to trafił, nie miałem nic pożądnego w ustach od rana. Zobaczymy czy nikt mnie nie sledzi. Nadrobie kawałek drogi ale przynajmniej sprawdze. W razie czego będę mógł ich ostrzec....


Emocje powoli w Andresie uspakajały się. Szedł okrężną drogą zatrzymując się co jakiś czas za rogiem, by sprawdzić czy nikt za nim nie podąża. Gęsta ulewa zagłuszała kroki, toteż jeszcze bardziej był czujny.
Wkońcu jego noga postanęła w karczmie. Zamówił u gospodarza ciepły i obfity posiłek. Usiadł przy stole, gdzieś w odosobnieniu przyglądając się gościom i oczekując ciepłej strawy.
 
__________________
Oddajmy im wszystko to, co do nich należy- krew dla boga krwi!... ;) no i śmierć samobójcom
Andres jest offline  
Stary 01-02-2008, 10:02   #6
 
Reputacja: 1 Scarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemu
Calien spojrzała na Felixa w milczeniu. Nie chciała już nic dodawać, bo wydawało się jej, że w tym momencie jej słowa spływają po wszystkich jak ten deszcz. Wysłuchała spokojnie Maksymiliana, a na słowa Felixa skinęła głową.

Myśle, że sam się znajdzie. Nie zna miasta, nie ma się gdzie udać. Z nami będzie bezpieczniejszy niż sam. Prędzej czy później dołączy do nas. Mam nadzieję, że prędzej...


Kiedy wkońcu rozmowa ucichła ponownie ruszyła w stronę karczmy. Zanim jednak weszli, zwróciła się do nowego towarzysza.

-Panie Maksymilianie. W tym miescie sa mniej i bardziej bezpieczne dzielnice. Wiemy to oboje.Skoro "ta" bezpieczna dzielnica taką nie jest, może spróbujemy szczęścia w miejscu, gdzie władze rzadko zaglądają?
 
__________________
Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast?
Scarlet jest offline  
Stary 01-02-2008, 12:53   #7
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Zwadźca z dezaprobata spojrzał na wyciągnięty przez łowcę czarownic pistolet.

Niby fachowiec a jednak robi takie błędy. Teraz będzie musiał wymienić ładunek, bo przy takiej ulewie proch z pewnością zamókł. Za długo trzymał pistolet na deszczu, mógł trzymać go pod płaszczem i wyciągnąć dopiero w ostateczności.


Joachim w milczeniu wysłuchał słów Feliksa, po czym odezwał się cichym głosem, niemal zagłuszanym przez plusk deszczu.

-Andresa już spotkaliśmy. Chwilę przed tym, jak ty przyszedłeś. Ale najwyraźniej nie ufa nam i odszedł w swoją stronę, nie zatrzymywaliśmy go, bo i po co? Każdy ma swój rozum i własną wolę. Pozostaje wierzyć, że da sobie radę.-

Rozmowa zmierzała ku końcowi, nikt chyba nie miał już nic do dodania więc Joachim ruszył z innymi do karczmy. Na uwagę Calien skinął potakując.

-Masz rację nie powinniśmy pokazywać się w dzielnicach, gdzie pełno jest straży. Kultyści z pewnością mają swoich ludzi wśród strażników. Nie było by dobrze, gdyby nas tutaj zauważono.-
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 02-02-2008, 20:22   #8
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Max spojrzał na Calien i Joachima. Zastanowił się chwilę.

-Mój wspólnik ma czekać w karczmie „Ostatnia przystań” niedaleko targu. Karczmę prowadzi Ulf Svenson stary marynarz z Nordlandu. Zapłaciłem mu za alkierz i za to żeby nam nikt nie przeszkadzał. Tam będziemy mogli spokojnie pogadać. Ruszajmy.


Ruszyli w dół miasta, kierując się we wschodnią część. Deszcz lał nie ubłaganie. W niektórych bramach dało się dostrzec strażników, chowających się przed deszczem. Niestety deszcz czy nie to ich obowiązek. Im niżej schodzili, tym bardziej obskurne stawały się budynki. Bieda, smród z kanałów, okolicznych ulic rzemieślniczych i krzyki awantur w kamienicach były nieodłącznym obrazkiem w czasie podróży w dół miasta. Na schodach budynków siedzieli żebracy, dokładnie obserwujący każdy krok niczym szpiedzy. Felix z trudem uniknął lecących z nieba szczochów, które ktoś wylał przez okno. Półmrok ogarnął miasto, coraz ciemniejsze chmury zbierały się na niebie. W oddali dostrzegli błysk piorunów. Zbierało się na burzę. W końcu weszli na Markt Weg, gdzie w taka pogodę plac targowy świecił pustkami. Skręcili w jedną z uliczek po lewej stronie, prowadzeni przez Maxa. Nad wejściem znajdującym się, na końcu uliczki dostrzegli sporych rozmiarów szyld w postaci statku. Nad drzwiami przybita, złamana w pół deska z napisem „Ostatnia przystań”. Już idąc ulicą poczuli woń tej brudnej karczmy. Calien wyraźnie poczuła niesmak z faktu, że musi tam wejść. Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem i wprost w kałuże lotem ptaka uderzył jakiś mężczyzna, wykopany z przybytku przez barczystego, starszego faceta z kuflem w ręce i przepasanym fartuchem. Siwy mężczyzna stanął w progu i zaczął krzyczeć, wymachując kuflem.




-Żebym cię tu więcej nie widział ty synu parchatej dziewki i kulawego Trolla! Co ty tam pod nosem bełkoczesz!?
– Mężczyzna się oburzył i rzucił kuflem w łeb leżącego pijaka. –A niech cię wszystkie diabły i odmęty piekielne Morza Szponów!

-Wyśmienicie… -Skwitował krótko pod nosem Max.

Starszy mężczyzna zerwał się w kierunku leżącego. Ten momentalnie wytrzeźwiał, zerwał się na równe nogi i biegiem przebiegł obok Felixa. Max zaczął się śmiać i spojrzał na zbulwersowanego mężczyznę.

-Oj Ulf zostaw tego biedaka. –Zaniósł się śmiechem ponownie. –Czym ci tak zawinił? Jałowcówki za dużo wypił i we łbie zaszumiało ot co.

Ulf zatrzymał się momentalnie i rzucił jeszcze kilka przekleństw pod nosem z twardym nordlandzkim akcentem.

-Psia krew! Do mojej córki się dobierał, suczy syn chędożony! –Wykrzyknął ze złością mężczyzna, aż mu się żyły na czole powiększyły i twarz poczerwieniała.

-Chodź Ulf. Polejesz nam grzańca i dasz jakąś strawę. Mam nadzieję, że alkierz jest wolny jak się umawialiśmy?
–Zapytał z uśmiechem na twarzy Max.

-Nie denerwuj mnie i ty Max! Słowo marynarza jest cenniejsze niż odpust u klechy z kultu Sigmara.
–Splunął na to wprost na próg karczmy.


Karczemna Muzyka


Karczma była mała, za to gości w środku więcej niż miejsc siedzących. Wszyscy bawili się w najlepsze. Przy kominku na krześle stał masywny krasnolud, grał na dudach i rozgrzewał towarzystwo. Obok niego drugi uderzał w bębny. Karczma była pełna różnego rodzaju ludzi. Łączyło ich przede wszystkim jedno – niski stan społeczny. W powietrzu unosił się zapach piwa i strawy. Zaduch i lekki mrok ogarniał całą izbę. Na schodach prowadzących na piętro, poustawiane były świeczki. Pod ścianą dostrzegli dwa kije, na których wisiały upolowane przez Szczurołapa gryzonie. Szczurołap wraz ze swym psem dzielnie stawiali czoła opowieściom do cna upitego gawędziarza, który już chyba sam nie wierzył w to co mówi. Wokół stolika gawędziarza stało kilku rzemieślników i strażników, których znudziła praca w deszczu i najpewniej przyszli się „ogrzać”. W całym tym zamęcie kręciło się jeszcze kilku „stałych bywalców” jak to powiedział Ulf. Między stolikami dzielnie manewrowała służka, ubrana w białą suknię z fartuchem i obcisłym gorsetem z niskim dekoltem.



Ulf spojrzał w kierunku służki i ryknął:

-Dajesz rade z tymi opojami?! -Dziewczyna skinęła głową i zaniosła dwa dzbany w głąb sali. Ulf popatrzył na towarzyszy Maxa. –Jestem Ulf Svenson, właściciel tej karczmy. Przyjaciele Maxa są moimi przyjaciółmi. –Uśmiechnął się. –Teraz gadajcie co wypijecie i zjecie? Max wiesz gdzie są drzwi do alkierza. -Wręczył mu klucz.
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 11-02-2008 o 20:23.
DrHyde jest offline  
Stary 04-02-2008, 15:06   #9
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Domy stopniowo z tym jak przemieszali się na wschód marniały, stawały się uboższe i coraz bardziej zaniedbane. Na ulicach malowała sie nędza i bieda miasta, to czego nie można by się doszukać w bogatych dzielnicach. Prawdziwe oblicze Middenheim. Joachim szedł ostrożnie, z dala od ścian domostw, po tym jak Feliksa oblano niemal nieczystościami.

Urokliwa okolica, nie ma co. Z kolei Max zdaje się świetnie orientować w gąszczu tych uliczek, widać nieobce mu są te strony.

Kiedy w końcu dotarli do karczmy zwadźca z radością przywitał zaduch wnętrza, może nie pachniało tam najprzyjemniej, ale było przynajmniej ciepło i sucho. Joachim bez słowa podążał za resztą po drodze przypatrując się ludziom zgromadzonym w sali. A było ich sporo, tak wiele, że wszystkie bez mała stoły były pozajmowane, tak że część musiała pić i bawić się na stojąco.
Kiedy padło pytanie o picie i jedzenie zwadźca lekko zmrużył oczy i dokładnie spojrzał, na jeden ze stołów, by dojrzeć jak wyglądają tutejsze dania i napitki. Widok najwyraźniej usatysfakcjonował go, bo uśmiechnął się lekko i powiedział.

-Piwo, zwykłe piwo mi wystarczy i co do jedzenia, to kawałek pieczystego z kaszą i sosem jeśli można.-

Gdyby serwowali tu byle co, to nie mieliby aż tylu gości. Widać ten marynarz jak sam siebie tytułuje zna się na prowadzeniu karczmy. Ciekawi mnie tylko, kogo możemy spotkać w tym alkierzu? Trzeba być gotowym na wszystko nawet na atak, bo ja nadal ci nie ufam łowco, nadal nie wiem, czy nie próbujesz nas tylko wykorzystać.

Joachim ukradkiem spojrzał na Maxa, kiedy ten odbierał klucz.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 04-02-2008, 15:16   #10
 
Reputacja: 1 Scarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemu
Calien zdziwiła sie nieco zmianą zdania odnośnie lokum. Spojrzała w milczeniu na Maksymiliana. Skinęła głową z aprobatą i ruszyła tym razem na końcu.

Mam tylko nadzieje, że ten wspólnik będzie godny miana wspólnika. Maksymilian wygląda na osobę, która wie przy kim może spać spokojnie.


Schodząc nieco w dół miasta i zmierzając do gospody Calien uspokoiła swoje emocje. Martwił ją jedynie fakt, że Andres zniknął gdzieś w parku.

Może wrócić po niego. Czuję sie odpowiedzialna za nich wszystkich...Nie wiem dlaczego, ale tak jest. Hm.... nie chcę by coś mu sie stało. Wystraczająca jest smierć biednego Wolfganaga.


Kiedy zaszli w końcu pod karczmę, Calien rozbawiła nieco sytuacja, która sie tam rozgrywała. Widać było, że karczmarz ma głowę na karku i zbędna mu ochrona. Sam potrafi zrobić porządek z hołotą.

Kiedy weszli do środka w pierwszej chwili Calien dostrzegła dziewczynę, do której zwrócił się mężczyzna.

To pewnie jego córka. Jaka urodziwa...

Później rozglądnęła się po wnętrzu gospody. Pomimo tego, że wiele lat spędziła w tym mieście, nigdy do niej nie zawitała. Nie mały ścisk panował a goście bawili się w najlepsze. Grajkowie przygrywali muzykę, która zapraszała do zabawy.
Na pytanie gospodarza Calien zamówiła grzane wino. Kiedy wszyscy złozyli zamówienie zwróciła się do nich.

- Słuchajcie, może poszukamy Andresa? Nie chce aby się kręcił sam po okolicy, szczególnie teraz kiedy jest tak niebezpiecznie.
 
__________________
Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast?

Ostatnio edytowane przez Scarlet : 04-02-2008 o 15:19.
Scarlet jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172