lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP] Ach, te księżycowe noce... (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/5484-wfrp-ach-te-ksiezycowe-noce.html)

Bulny 17-05-2008 14:02

- Stać! - krzyknął hrabia przerywając wszystkim kłótnię. Na jego twarzy widać było wszechogarniającą złość. Lica zaczerwieniły się, oczy nieco się przymrużyły, a na czole pojawiły się wyraźniejsze niż do tej pory zmarszczki. Choć nie był jeszcze wściekły, widać było, że zeźlił się okropnie słysząc kolejną kłótnię bohaterów.
- Myślałem, że wasza zwada, to znowu jakaś błahostka, lecz widzę tutaj, że muszę interweniować. - powiedział mocnym głosem zakładając ręce za siebie. Potem zakrzyknął jeszcze:
- Służba! Służba! - nim pachołkowie dobiegli, szlachcic spojrzał na wszystkich, po czym na kapłana i rzekł:
- Nie pozwolę, by w mojej posiadłości obrażano moją rodzinę! Krasnoludzie, elfie, jeżeli za chwilę nie przeprosicie mojego krewnego, zostaniecie zbatowani i wypędzeni z mego przybytku! - w tym czasie służący przybiegli ile sił w nogach. Widząc to von Volfgrim przerwał na chwilę, by wydać im polecenia:
- Zabierzcie tego księdza i kozaka do baraku przygotowanego dla orszaku gości. Ino migiem, bo i wam skóry każę przetrzepać! - rozkaz wykonany został błyskawicznie. Na wieść o możliwej karze, młodzi chłopcy wzięli księdza oraz kozaka jak najszybciej mogli i przenieśli obu do dużego budynku stojącego w oddali, nieopodal bramy wejściowej na drugi poziom twierdzy.

- Na czym to skończyłem?... A tak... Z racji tego, że kuzynka Klara, co do której pochodzenia wątpliwości nie mam, chce pewnie byście zostali, jeżeli przeprosicie, musicie obiecać mi, że nie będziecie wchodzili Adrenowi w drogę. Nie liczcie też, że nie czeka was sąd, bo czeka, ale nie z mej ręki i nie teraz. - słowa jego były zdecydowane i władcze. Jeżeli tylko ktoś śmiałby przerwać, pewnie sam wzrok szlachcica skarciłby go na tyle, że tamten nie śmiałby się ponownie odezwać. Człowiek był bardzo charyzmatyczny. Widać było, że wśród swojej służby wywoływał popłoch i jakiś dziwny, nieuzasadniony strach.

- A wy dzieciaczki... - Zwrócił się do Klary i Adrena - Służba zaraz zaprowadzi was do pałacu, tam się odświeżycie i za godzinę prosiłbym byście byli gotowi do spotkania... - Gdy szlachcic skończył mówić spojrzał w stronę bramy. Wszyscy mimowolnie odwrócili głowy i ujrzeli jeźdźca na koniu, jadącego w stronę wjazdu do twierdzy.

(jeżeli możecie dajcie wypowiedzieć się Kud*atemu xD )

Gwena 17-05-2008 14:52

Klara słysząc powyższe zbladła. Wyrwała pachołkowi wodze Węgielka i jednym skokiem znalazła się w siodle.
Stryjeczno-prestryjeczny wuju - odezwała się oficjalnie - widzę, że nic tu po mnie. Pozwól, że powtórzę słowa mojej matki do jej ojca gdy groził jej wydziedziczeniem bo nie chciała wyjść za jakiegoś imperialnego dupka:
"Możesz mnie wydziedziczyć, ale żaden z tych Twoich patałachów nie ma dość jaj by mnie tu zatrzymać". Żegnam i więcej moja noga w Imperium nie stanie.
A Was Panowie - zwróciła się do elfa i krasnoluda - zapraszam jeśli taka Wasza wola ze mną do Kislevu.Zbyt porządni jesteście by życie w Imperium marnować.
To rzekłszy spięła konia tak, że obrócił się w kierunku bramy stojąc prawie dęba i spokojnym miarowym stępem - dającym czas na pozbieranie się i dogonienie ewentualnym chętnym towarzyszom - ruszyła w drogę, na przeciw nadjeżdżającego jeźdźca.

Cedryk 17-05-2008 15:11

Adren usłyszawszy, iż dalej wszystkich obraża ta uzurpatorka cały czerwony zakrzyknął

- Mości Schultz, Stryju zatrzymajcie tą oszustkę, wyjeżdżając chce uniemożliwić sporządzanie portretu, oraz odkrycie swoich matactw. Ucieka przed Imperialną sprawiedliwością. Elf i Dwain będą mogli odjechać, o ile zostanę przez nich przeproszony publicznie.

Poczym ustawił się obok Alrica widząc, iż teraz może dojść do walki. Osoba jeźdźca wjeżdżającego do zamku w tej chwili go nie interesował. Lecz sam fakt, iż ktoś pojawił się w bramie, mógł ułatwić ucieczkę oszustce.
Na zamku widoczne było jeszcze zamieszanie po poleceniach hrabiego. Służba starała się zejść mu oczu, lecz w pobliżu znajdowali się na szczęście ludzie kapłana i straż hrabiego.

Aveane 17-05-2008 18:14

Nie zdziwił go specjalnie 'wyrok' jakże miłego i uroczego gospodarza. Nie należał do osób, które można zastraszyć. Nawet wielki właściciel ziemski nie robił na nim wrażenia.
Nie zauważył nadjeżdżającego gościa, zresztą w innym wypadku i tak uznałby go za gościa hrabiego, więc osobę całkowicie z nim niezwiązaną.

- Mam przepraszać kogoś, kto pomimo Twoich zapewnień, hrabio, że nie masz wątpliwości co do pochodzenia Klary, nadal ma ją za oszustkę i morderczynię? Niestety, takie żarty nie ze mną. Zbyt dużo usłyszałem od tego człowieka kłamstw, by teraz kłaść się przed nim jako wycieraczka, które to lubi kłaść sobie przed drzwiami domu. Hrabio, on tak postępował z każdym argumentem, a teraz znieważa również Twoje słowo. Rodzina rodziną, słowo rodziny słowem rodziny. Lepiej rodziny bronić i dać się przez nią znieważyć czy uznać bolesną prawdę, że w rodzinie, niestety, wystąpił niechlubny wyjątek?

Po tych słowach, biorąc przykład z Klary, również odebrał pachołkowi wodze, wsiadł spokojnie na swojego siwka i wyciągnął rękę, by pomóc przyjacielowi wsiąść. Jego oblicze było spokojne, widocznie nie przejmował się zbytnio zaistniałą sytuacją. Po ustach błąkał się leciutki uśmiech.

Thanthien Deadwhite 17-05-2008 18:43

Przeprosić go! - wskazał Dwain na Adrena i wybuchnął śmiechem. Cały czas się śmiejąc powiedział - Baty? Sąd? A to dobre - przestał się śmiać prawie od razu i powiedział już ostrzej. - Nie mam zamiaru przepraszać go za nic. Wybacz, hrabio, ale mój przyjaciel ma rację. Nie powinieneś pozwolić Adrenowi mówić kłamstw. Nie mam zamiaru przebywać w tym domostwie, gdzie chyba prawda niewiele znaczy. Alriku mam do Ciebie prośbę. Zajmij się Dymitrem. Niech ma opiekę i żadna krzywda mu się nie stanie. Poza tym, jak już Adren zginie, a będziesz przy tym, to weź moje dzieło i zanieś je do Karak Norn. Zrób to w imię krasnoludzkiej przyjaźni.

Po tych słowach skłonił się lekko hrabiemu, a także Alrikowi, i odwrócił się do Kyfandysa, który był już na koniu. Powiedział do niego głośno:

- Jedźmy stąd, przyjacielu, i niech nikt nas nie zatrzymuje. Wiesz, co jest ciekawe? Więcej dobroci doświadczyłem od elfów i Kislevian niż od dzieci Sigmara. Do czego to zmierza? - uśmiechnął się, po czym wsiadł na konia przy pomocy jego pana. Elf jednak, przynajmniej na razie, nie ruszył.

Kud*aty 18-05-2008 15:40

Z dala było już widać zamek von Volfgrimów. Stał na lekkim wzniesieniu także można go było podziwiać już z większej odległości. Dróżką, której zwieńczeniem był ów zamek jechał mały orszak. Na samym czele na potężnym białym koniu siedział dość wysoki mężczyzna całkiem dobrej budowy. Miał ciemno-brązowe podkrążone oczy, długi lekko zadarty nos, gęstą czarną brodę sięgającą aż do piersi, która połączona była z wąsami oraz długie również czarne opadające na plecy włosy. Na tej twarzy mimo młodego jeszcze wieku człowieka widniało kilka małych zmarszczek. Włosy, wąsy i broda naznaczone już były rzadko występującymi pasemkami siwizny. Ogólnie twarz przedstawiała człowieka zmęczonego aktualną podróżą, człowieka, który nie jedno już w życiu przeżył. Na sobie miał piękną kolczugę, najpewniej krasnoludzkiej roboty. Do zdobionego pasa przypięta była pochwa, w której spokojnie spoczywał miecz z głowicą w kształcie głowy lwa, natomiast przez plecy jeźdźca przerzucona była tarcza z namalowanym herbem:



Zaraz za nim jechał wóz z kilkoma skrzyniami oraz konno kilku zbrojnych pachołków. Jeźdźcowi na przedzie wyraźnie się śpieszyło. Co jakiś czas poganiał swych podwładnych by poruszali się szybciej. Twierdza była coraz bliżej i już z tej odległości można było dostrzec wjazdową bramę, nad, którą wisiała „tańcząca” wraz z wiatrem flaga z herbem von Volfgrimów. Cały zamek otoczony był murem, w każdym z jego rogów stała wieżyczka. Gdzieniegdzie ponad ów mury wystawały dachy budynków oraz niewątpliwie dach świątyni Sigmara. Alexander nie chcąc dalej wlec się razem z służbą w chłodzie i w błocie przyśpieszył pozostawiając za sobą orszak. Capett nie obawiał się o swoje dobra. Wiedział, że jego poddani nie odważą się nawet łakomie spojrzeć na skrzynie. Oni znali karę, która mogłaby ich spotkać. Po pewnym czasie rycerz dobrnął do twierdzy. Powoli przejechał przez bramę by za chwilę znaleźć się na dziedzińcu. Natknął się na jakąś młodą wyglądającą na wściekłą kobietę, zapewne szlachciankę, więc szybko zeskoczył z konia, ukłonił się jej, po czym pocałował w rękę. Nawiązała się konwersacja:

- Witam Panią. Czyżby Pani odjeżdżała o tej porze? Może lepiej poczekać do rana? O, przepraszam pozwoli Pani, że się przedstawię - Alexander Capett – powiedział rycerz stojąc przy koniu kobiety. Mówił na tyle cicho, żeby tylko szlachcianka go słyszała.

- Lepsza noc w lesie niż gościna w tym domu Klara Iwanowna Czudowska rzecz jasna z Kislevu – odparła Klara

- Może jednak Pani zostanie. Hrabia von Volfgrim po bliższym poznaniu jest naprawdę przyjemnym człowiekiem. Mówię to, gdyż widzę, iż Panienka musi być rozgniewana. Mniemam, że przyczyną musi być hrabia... – rycerz uważnie przyglądał się kobiecie, która lekko go intrygowała.

Przedstawiając się Klara lekko się skłoniła w siodle
- Hrabia i całe imperium z jego sprawiedliwością. Wracam do domu zanim kuzynka ubije. Lepiej teraz niż ścigana... Choć imperium by na śmierci Adrena na kacie oszczędziło, to może nie docenić mojej pomocy

"No, takiej kobiety to jeszcze nie widziałem" – myślał zadziwiony odpowiedzią dziewczyny rycerz – "ciekawe, który to ten Adren" – kontynuował w myślach poczym odpowiedział:
- Hmmm. Widzę, że Panienka ma ostry temperament. No cóż, nie zatrzymam Pani siłą, słowami próbowałem, lecz nie poskutkowało. Życzę w takim razie panience powodzenia i oferuję Panience dwóch moich najlepszych ludzi do pomocy i ochrony w czasie podróży. Gdybym mógł dałbym więcej, ale potrzebni mi są do innych rzeczy. Proszę nie myśleć, że jestem pazerny. Spotka Pani ich na drodze prowadzącej zarówno od jak i do zamku. Proszę się na mnie powołać, a w dowód pokazać im ten pierścień. Jeszcze raz życzę powodzenia i żegnam. Tu mężczyzna zdjął pierścień z palca i już chciał go podawać, lecz dziewczyna wstrzymała go gestem ręki i dalej kontynuowała rozmowę:

- Dziękuję, sama sobie poradzę, nie jestem słodką imperialną dzieweczką - mówiąc to wskazała swój ekwipunek bojowy - zresztą sądzę, że nie ja jedna wyjadę z tego domu, więc będę miała towarzystwo. Dziś do karczmy jakiejś, jutro do Middencheim, a tam dość mych rodaków, więc do karawany łatwo się dołączyć. Prosta i bezpieczna - w miarę droga.

- W takim razie szerokiej drogi Panienko – odparł mężczyzna kłaniając się, poczym przywołał stajennego by ten odprowadził rumaka do stajni. Dalej Capett poszedł pieszo kierując się w stronę hrabi. Bez słowa ominął elfa oraz krasnoluda dosiadających jednego konia. W jego oczach widać było politowanie dla tej dwójki. Gdy znalazł się już przy von Volfgrimie powitał go słowami przy okazji kłaniając mu się, przez co chciał oddać należny mu szacunek:

- Witaj Panie – zaczął – jestem zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią. Od razu dziękuję za to, że zechciałeś mnie przenocować. Bardzo się cieszę, że ponownie mogę Cię zobaczyć hrabio. Proszę mi wybaczyć mój strój, ale dopadła nas naprawdę niemiła pogoda.

Gdy skończył mówić zwrócił się do szlachcica:

- My się chyba jeszcze nie znam. Alexander Capett - mówił wyciągając do młodzieńca rękę. Gdy skończył na dziedziniec wjechał jego wóz oraz pachołkowie.

Kokesz 18-05-2008 16:55

Na kolejną kłótnię nie trzeba było długo czekać. "Jak im nie wstyd?" - Alfred zapytał sam siebie. Nie rozumiał postawy towarzyszy podróży. Sądził, że tyle czasu minęło, że powinni już ochłonąć i zapomnieć o sporze. Duma była jednak zbyt wielka i to ja - jak myślał niziołek - obwiniać za tą nie miłą sytuację.

Sługa zeskoczył ze swojego muła i poklepał go po szyi dziękując za jazdę. Stanął przy powozie czekając na ciąg dalszy. Nagle hrabia krzyknął na kłócących się. Merrick aż podskoczył, bo nie spodziewał się takiego wybuchu. Nie znał hrabiego, słyszał nieco o nim, ale jako kucharz na dworze ojca Adrena poznawał jedynie plotki na temat gości więc zawsze podchodził do takich informacji z dystansem.

Gdy Volfgrim rozkazał pachołkom zaprowadzić kozaka i mnicha do ich kwater, Alfred pomógł im zabrać odpowiednie bagaże z powozu. Pilnował by przypadkiem nie słudzy nie zabrali bagażu należącego do Adrena. Następnie odprowadził wzrokiem pachołków. Sam został przy powozie wiedząc, że będzie potrzebny Adrenowi.

Przyjazd Alexandera Capett`a nie zrobił na nim wrażenia. Niziołek był bardziej zajęty śledzeniem poczynań hrabiego i jedynie rzucił okiem na nowo-przybyłego.

Bulny 18-05-2008 17:09

No i nastąpił wybuch. Widać było, że hrabia von Volfgrim był władczym człowiekiem, ale to co stało sie teraz przechodziło najśmielsze pojęcie. Starszy mężczyzna wypiął pierś. Na twarzy kapłana Shultza w tym czasie dało się zobaczyć dziwny uśmiech, który zwiastował coś niepokojącego. Mina szlachcica, początkowo przyjazna, teraz nabrała grymasu złości. Mężczyzna przypatrywał się przez chwilę rozmowie rycerza z Klarą. Nie chcąc obojgu przerywać poczekał aż skończą. Potem nie krzyknął, lecz podniósł głos na tyle, że nawet młoda niewiasta usłyszała to z daleka. W tym czasie sługa Młotodzierżcy wsiadł na konia, sądząc, że lepiej byłoby teraz zejść z pola widzenia hrabiego, aby i jemu się nie oberwało:

- Nikt stąd nie wyjedzie bez mojej zgody! Kwiatuszku! - zwrócił się do odjeżdżającej kobiety. - Skoro nie chcesz widzieć Adrena służba przygotuje Ci pokój w drugim skrzydle pałacu. - mężczyzna teraz na chwilę przerwał i rozejrzał się wokół siebie.
- Służba! Gdzie do cholery jest służba?! - Gdy jeden ze służących podszedł do mężczyzny, baron powiedział tak aby wszyscy słyszeli:
- Zaprowadzcie tę młodą damę do sypialni w północnym skrzydle! Ino mi siły nie używać, bo jak się dowiem żeście jej coś zrobili, to własnoręcznie łby pourywam! - po chwili dodał jeszcze - A jak nasza panienka postanowi jednak odjechać, już ja zdam jej rodzicom raport i areszt domowy zaproponuję! Oraz naukę manier dworskich!

W tym czasie kapłan, wraz z jego obstawą zebrał się do odjazdu. Przed ruszeniem rzekł jeszcze do hrabiego krótkie:
- Do widzenia! - na które von Volfgrim odpowiedział jedynie skinieniem głowy. Potem podjechał do Klary mówiąc cicho:
- Ja bym jednak został. Wujaszek Karl zdolny w akcie desperacji nawet pościg za panienką wysłać. A lepiej mu się nie narażać. A jak panicz Adren panienkę obrażać będzie w towarzystwie pana Capetta, to jak znam Alexandra - a nieco go znam, gdyż często tu bywa - może i nie z głową, ale z godnością się pożegna... - kończąc to, mężczyzna zebrał się do wyjazdu, lekko podśmiewując się pod nosem...

W tym czasie wyżej wymieniony "wujaszek" dawał reprymendę reszcie:
- Krasnolud i Elf też tutaj zostaną! I niech nawet odjazdu nie próbują! Łuki nasze na kilkaset stóp niosą, a konie szybkie ogiery, w mig dogonią! Służba! zaprowadzić ich do baraku gości!

Potem mężczyzna spojrzał na Adrena.
- A ty młody człowieku też idź, pomarszczyć czółko w swoim pokoju i przemyśleć to, czy to tak ładnie kuzynkę obrażać! - chyba każdemu się dostało. Każdemu, poza rycerzem, który przybył niedawno. Mężczyzna spojrzał na zbrojnego, po czym rzekł:
- Witam Cię Alexandrze drogi. Rodzice Twoi poinformowali mnie że przybędziesz. Przepraszam za ten bałagan, który tu spotykasz, ale wiesz jak to jest z młodymi. Myślą, że w wiek dojrzały wkroczyli dopiero, to już wszystko im wolno...

Potem spojrzał jeszcze na wszystkich zgromadzonych. W tym naszych dzielnych bohaterów:
- Co to za nonszalancja ma być? Chyba słyszeli co nakazałem?!...

Gwena 18-05-2008 18:10

Klara słysząc ryk Wuja zawróciła do zamku. Podjechała do Hrabiego tak, że koń prawie oparł mu chrapy o pierś, i została na koniu tym samym zyskując przewagę wzrostu.
- A więc Wuju, przyznaję głos masz donośny. Ale o ile rzeczywiście masz chęć mnie gościć, to krzykiem nic nie zdziałasz. Przerwała w oczekiwaniu tyrady. Hrabia uspokajał się dłuższą chwilę, w trakcie której Klara mierzyła go spokojnym spojrzeniem.

Hrabia zdobył się na lekki uśmiech - A więc proszę Cię misiaczku, byś udała się do swojego pokoiku, i przemyślała to, czy cała wasza sprzeczka ma sens. Poza tym niebezpiecznie po nocach włóczyć się po lesie, a nie darowałbym sobie, gdyby takie śliczne dziewcze coś sobie zrobiło.

- To śliczne dziewcze - odparła z ironią Klara - lepiej sobie radzi samo w lesie niż Twoi łowczy zapewne... więc możesz sobie troski darować. Ponadto nie wątpię, że okolice pod Twym nadzorem są bezpieczne. Jeśli - podkreślam jeśli - mam pomyśleć o tym by przyjąć Twoją gościnę, to masz przestać straszyć moich przyjaciół batami i strzelcami. Chcą to zostaną - i to nie w barakach dla gości a w pałacu, byś sam się mógł o ich wartości przekonać. Nie będą chcieli to pojadą gdzie i kiedy chcą.

- Wielce możliwe kwiatuszku, ale rodzicom w oczy spojrzeć bym nie mógł, poza tym chwila odpoczynku przyda Ci się, by umysł rozjaśnić i odszukać błąd w całej zwadzie. Masz więc wybór, albo zostaniesz dobrowolnie albo pod kluczem. Wyjścia innego nie ma. I bez nonszalancji dziewcze, bez nonszalancji. Pokoje w pałacu są dla wyżej urodzonych i zasłużonych. Tak jak cały orszak kuzyna twego i oni spędzą noc w baraku.

Klara roześmiała się cicho - A jak mnie zatrzymasz - kusznikom każesz do mnie strzelać? Wybacz, ale nie podejrzewam Cię o taką krwiożerczość. Jeśli moich przyjaciół nie zamierzasz uwolnić i odpowiednio do ich wartości ugościć nic tu po mnie... mówiąc to lekko zebrała wodze

Hrabia się obruszył - Gdzieżbym do rodziny strzelać miał. Moi ludzie jednak jeśli będą musieli drogę zatarasują, a Ciebie kochanie osobiście odprowadzą do pokoju.

- Co dla nich dobre to i dla mnie
- odparła Klara - więc ja tez w baraku zamieszkam. A co do Adrena - nikim on dla mnie, ale, że krewniak chciałam go uratować przed kompletną zgubą. Skoro go nie chcesz odstawić do kolegium to sam podpaliłeś stos na jakim spłonie.

- Niechaj będzie i barak dziecinko. -
Odpowiedział polubownie hrabia - Pokój jednak Twój gotowy będzie gdybyś zdanie zmieniła.

- Pamiętaj Wuju, ze jeszcze możesz i Ty zmienić zdanie i uratować swego krewnego. A więc dobrze
.
To rzekłszy podjechała pod stajnie i zaczęła rządzić stajennymi jak mają się Węgielkiem opiekować.

Cedryk 18-05-2008 20:58

Adren przyjrzał się uważnie szlachcicowi.
„Wielce zabawne swój herb na tarczy nosić jak za dawnych czasów. Pewnie przyjął modę z Bretonii, jak niektórzy Imperialni szlachcice, zamiast pozostać przy wojskowej tradycji imperium, noszenia herbów na ryngrafach.”

- Adren von Volfgrim. Mnie też miło poznać pana. - odpowiedział na grzeczne powitanie rycerza.

Poczym, gdy Klara skończyła rozmawiać z hrabią, sam podszedł lekko kulejąc do Krewniaka.

- O to mi chodziło drogi stryju. Pozostając u ciebie w gościnie, będzie dość czasu, aby sporządzić nowy portret Klary, gdy już zostanie on potwierdzony w Kislevie, zdobędziemy całkowitą pewność, co do jej tożsamości. W ten sposób wszystko zostanie rozwiązane zgodnie z Prawem Szlacheckim. Mam nadzieje, iż zostanie zadbane o to abyśmy nie musieli przebywać w pobliżu siebie.

Potem rozejrzał się po dziedzińcu i widząc, iż słudzy chcą odprowadzić krasnoluda.

- Stryju jeszcze nie zostałem przeproszony przez tych osobników, ani nie zostali oni poddani karze zgodnie z Prawem Szlacheckim. Dodatkowo ich ostatnie słowa jeszcze bardziej obrażały moją osobę. Chociaż twoja gościna jest mi miła, zmuszony będę wyjechać, jeśli nie zostanie ta sprawa załtwiona definitywnie, ponieważ nie mogę przebywać tam gdzie nieludzie depczą prawa szlachty.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:31.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172