lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP] Ach, te księżycowe noce... (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/5484-wfrp-ach-te-ksiezycowe-noce.html)

Thanthien Deadwhite 26-04-2008 11:49

Dwain spojrzał z na Alrika, po czym się zamyślił. Zastanawiał się, czy faktycznie było tak, jak mówi jego pobratymiec. Próbował sobie przypomnieć całą to sytuację, co nie było proste, gdyż wiele się już zdarzyło a jeszcze więcej zostało powiedziane. W końcu krasnolud z klanu Knuddsen przypomniał sobie jak było, co zaskutkowało tylko lekkim bólem głowy. Wyciągnął więc flaszkę bibmru, napił się i podał elfowi by też sobie gulnął. Westchnął ciężko, po czym przemówił, uważając na swe słowa.

- Mości Alriku, wybacz mi, iż nazwałem Cię szampierzem. Nie było mym zamiarem obrażać Ciebie. Jednak to co mówisz nie do końca jest zgodne z prawdą. Gdyby temu, którego chronisz zależało na tym, by nie przelewać krwi, to zgodziłby się na pojedynek w piciu. Niestety on konieczie chciał walki. I nie zgodził się na rozwiązanie sprawy przy kuflu. Dopiero wtedy Dymitr wystrzelił ze swej broni. Fakt, może zareagował zbyt... - spojrzał na elfa jakby zabrakło mu słowa i prosił o ratunek, po czym uśmiechnął się gdy ten mu podpowiedział i dokończył przemowę - impulsywnie, ale to nie on zaczął. Mam nadzieję, że ta kłótnia i przemowy skończą się jak najszybciej. Nie jestem zwolennikiem przemocy. Nie chce z nikim zwady, chyba że ktoś się o to prosi - ostatnie słowa wypowiedział patrząc na Ardena.

Głowa rozbolała krasnoluda na dobre. Nie lubił takich stresowych sytuacji. Miał nadzieję, że kapłan Sigmara rozwiąże ten problem w dobry i sprawiedliwy sposób. Nie miał ochoty trwać w tej beznadziejnej sytuacji w jakiej obecnie się znajdowali. - Jeśli tak ma wyglądać dalej, ta nasza wspaniala podróż i przygoda, to ja wolę wracać z Kyfandysem do domu i wędrować wraz z Larną - pomyślał, po czym usiadł na stole obok Czarnego Drzewa.

Mortarel 26-04-2008 17:02

Ojciec Otto wysłuchał słów Henryk Shultza oraz pozostałych, wstał i rzekł:

- Tak, jestem kapłanem Vereny,jednak początkującym i nadal nań się kształcę. J Verena jest mą boginią, której z całym oddaniem służę.- Na dowód swych słów pokazał medalion z symbolem Sprawiedliwej, natomiast z sakwy dobył księgę. Księga ta nosiła tytuł „Mądrości Vereny”. – Z tej oto księgi nakazał mi czerpać nauki mój kapłan zwierzchni.

- Nie zabiorę żadnej strony w dyskusji. Jeśli natomiast chcecie znać moje zdanie na ten temat, to uważam, że każdy z nas ponosi winę za to co tu się stało. Być może to słynne piwo uderzyło nam wszystkim do głowy. Zarówno Klara jak i Adren zachowali się nie tak jak przystało na szlachetnie urodzonych ludzi. Natomiast impulsywność Dymirta i Arlika doprowadziła do tego- wskazał na rannego Kozaka

Faktem jest, że Adren bronił się magią przed Dymitrem, ale sądzę, że Kozak ten był uprzednio mocno zdenerwowany presją kłótni wywołanej przez Adrena i Klarę. Dymitrze nie wolno ci także zapominać o prawach jakim podlegasz. To że Klara pozwala sobie na zuchwałość wobec Adrena, nie znaczy, że tobie też wolno. Klara tak jak Adren jest szlacheckiego stanu, jeśli zaś nie podoba ci się to prawo, to nie trzeba było przyjeżdżać do Imperium tylko zostać w Kislevie. Jeśli spojrzeć na wszystkie za i przeciw uważam, że każdy jest niemal tak samo winny. Nawet Ci, którzy nie brali czynnego udziału w walce, bowiem dopuścili by taka sytuacja miała miejsce, a niektórzy nawet zaogniali kłótnię. Uważam, że sprawę powinniśmy załatwić polubownie, nie ma sensu mieszania w niej tutejszych egzekutorów praw. Nie szukajmy osoby, która powinna pierwsza przeprosić. Po prostu niech każdy według swojego sumienia rozstrzygnie swe zachowanie, a wnioski zachowa dla siebie. Teraz natomiast powinniśmy się zając najważniejszą sprawą, czyli pomocy rannym, należałoby też przeprosić gospodarza karczmy za całe zajście, oraz Henryka Shulza, za zbędną fatygę. Każdy z was zapewne chce, aby sprawa ujrzała finał. Schowajcie swoją dumę, bo faktem jest, że każdy z nas dziś powinien się wstydzić. Zakończmy to rozsądnie, jak przystało na szlachciców, mnichów, wojowników, magów. Nie wracajmy do tego co było, lecz skupmy się na tym co będzie. Nie chowajcie w sobie urazy, lecz postarajcie się sobie wybaczyć. Przecież nie na tym to polega, żebyście się pozabijali. Trzeba nam zgody. ZGODY!- zakrzyknął w porywach swoich słów, ostatnie słowo akcentując najbardziej, wznosząc przy tym ręce w górę, niemalże podskakując.

zbik_zbik 26-04-2008 17:27

Dymitr słuchał słów akolity ze skupieniem i choć nie wszystko rozumiał dotarły mu one do serca. Wiedział że nie potrzebie wystrzelił, wypadało za to przeprosić. Zaczął mówić najgłośniej jak mógł, a nie było to w tej sytuacji zbyt głośno.

- Otto ma rację. Przepraszam Cię krasnoludzie że wystrzeliłem w twym kierunku, przepraszam Cię karczmarzu że sprowokowałem do takiej sytuacji, od razu wziąłbym się za naprawę blatu, ale mam problem lekki z ręką... No i Cię panie Adrenie przepraszam... - właściwie nie wiedział za co przeprasza szlachcica, ale słowa akolity tak go poniosły na duchu że wszystkich obecnych chętnie by przeprosił i zrobił to co najważniejsze.

- Polejcie więc piwa i pogódźmy się wszyscy. - tak, to było najważniejsze, piwo.

- Pomóżcie mi wstać i gdzieś usiąść, na leżąco źle się pije.

Gwena 26-04-2008 17:53

Klara słuchała perory ojca Otta z rosnącym zdumieniem. Gdy skończył mruknęła pod nosem:
Że nie jest on człekiem światowym i wojennym to dawno wiedziałam, ale przeca kłamać nie powinien. Może ze strachu mu się wszystko pomieszało i wierzy, ze prawdę mówi?
Wzruszyła ramionami. Ten Shulz wyglądał jej na fachowca i pewnie się połapie w tym wszystkim.

Kokesz 26-04-2008 18:52

Alfred po trwających parę chwil poszukiwaniach, w reszcie znalazł jakiś kawałek materiału nadający się na opatrunek. Podszedł z nim do Adrena i zaczął opatrywać jego ranę. Nie była groźna, było to raczej draśnięcie, ale nie można było pozwolić by wdało się zakażenie.

Kolejne osoby przemawiały, przedstawiały swoje racje. Szlachcic mówił coś o wydarzeniu w Nuhl, o którym niziołek słyszał kiedy jeszcze pracował na dworze von Vlfgromów. Każdy miał inne zdanie i wszystko zaczęło się Merrickowi mieszać. Postanowił nie mieszać się w spór i zaczekać na werdykt kapłana. Słowa mnicha wydały mu sie logiczne i musiał przyznać, że rozwiązanie przedstawione przez niego odpowiadało. Miał jedynie zastrzeżenie do tego fragmentu jego wypowiedzi, w której mówił o winie wszystkich zgromadzonych w gospodzie. Alfred nie uważał, żeby był winny w jakikolwiek sposób. Jednakże uznał, że braciszek się zagalopował i nie wliczył go do tych "wszystkich". Już się przyzwyczaił do pomijania jego osoby w ważnych sprawach.

- Otto ma rację panie Adrenie - szepnął do maga. - Puśćmy to w nie pamięć. Jak to mówią: "Niezgoda burzy, a zgoda buduje", czy jakoś tak.

Aveane 27-04-2008 11:21

Spojrzał na poirytowanego już mocno krasnoluda siedzącego obok niego. Do tego brodacza bolała głowa. Nie zapowiada się dobrze.
- No i widzisz, mamy to swoje mieszanie się w podróże w ludźmi - szepnął do przyjaciela. - Gdyby tu była Larna, od razu by się uspokoiło.

- Może i bym się z Tobą zgodził, ojcze, gdybyś nie służył Verenie. To, że Adren się bronił nie jest faktem, lecz przekłamaniem. Czyżby Verena pozwalała na kłamstwo, które prowadzi do uniknięcia sprawiedliwości? Nie sądzę. Poza tym wydaje mi się, że szanowny kapłan nie prosił o opinię, tylko o fakty. Dobra, przypuśćmy, że nic nie mówiłem, bo jeszcze będzie, że wcale nie chcę zgody i podburzam do dalszej kłótni.

Położył się na stole, podparł głowę splecionymi palcami. Nogi zwisały mu niewiele nad podłogą przybytku.
- Bądźcie łaskawi obudzić mnie, jak to się skończy i znajdziecie rozwiązanie. Sprawiedliwe rozwiązanie - obrócił głowę, by spojrzeć wymownie na akolitę. - Swoje powiedziałem - rzekł głośno, po czym szepnął cichutko do krasnoluda. - A tak naprawdę to nie chce mi się patrzyć na niektóre gęby.

Thanthien Deadwhite 27-04-2008 11:49

- Gdyby tu była Larna, od razu by się uspokoiło. - szeptał Kyfandys.

- O tak, Twoja starsza siostrzyczka -powiedział i zamyślił się Dwain przez chwilę - by mi włosy na łepetynie przy okazji poprawiła - uśmiechnął się szeroko.

Wysłuchał dokładnie tego, co miał do powiedzenia Kyfandys. Zmarszczył czoło, po czym zaczął rozmasowywać sobie skronie. Ból głowy zaczynał mu dokuczać coraz dotkliwiej. W końcu stwierdził, że musi się napić co też uczynił. Wypił kilka większych łyków, zakorkował swój bimber i schował butelkę do plecaka. Następnie wyciągnął z niego dodatkową koszulę i podał elfowi, mówiąc:
- Masz Drzewko, podłóż sobie to pod uszy, co by Ci wygodniej było. Ja Cię obudzę, jeśli będzie trza, choć z tego co wiem, zarazo, to masz sen bardziej lekki od chodu. - popatrzył jak Czarne Drzewo układa się wygodnie na ławie, po czym sam usiadł. Zrzucił z siebie tarczę, która cały czas wisiała mu na plecach, a także to, co czyniło jego fach prostszym i w ogóle możliwym, czyli swe narzędzia. Dwain przeciągnął się, usiadł na ławie i popatrzył w stronę Sigmaryty, co też on zrobi z tym całym burdelem na kółkach. Do bólu głowy doszło jeszcze uczucie głodu. Krasnolud był w coraz gorszym nastroju.

Cedryk 27-04-2008 12:07

Adren spokojnie siedział opatrywany przez Alfreda, pykając z fajeczki i popijając piwo.
Usłyszawszy, słowa elf i Dimitra tylko wzruszył ramionami.

- Tak, gotowym jestem przyjąć przeprosiny tego człowieka, jeśli potwierdzi, iż będzie lepiej zajmował się moją krewniaczką, niż do tej pory, o co też cały czas chodziło. Pozostaje kwestia stwierdzenia czy Dymitr nie był uczestnikiem buntu, o co go podejrzewałem, ale tu mogą się wypowiedzieć kapłani Sigmara, wiem, bowiem, iż niektórzy z nich potrafią dostrzec prawdę w słowach człowieka. Do tej pory swoją postawą łamał on wszystkie prawa szlacheckie jak buntownik. Wiem też, iż postąpisz zgodnie z wszelkimi prawami szlacheckimi. Wyjęcie broni, gdy stałem niedaleko jest uznawane za zamach na szlachcica, niezależnie od intencji, dlatego też broniłem się, oraz innych osób przebywających w karczmie, bowiem gdyby ten kozak zdołał strzelić z garłacza, krwi polałoby się znacznie więcej.


Potem rozejrzał się po sali, zobaczył niedaleko stojącego karczmarza

- Gospodarzu na przyszłość proszę abyś objaśniał gościom swoim status swojej karczmy, aby nieświadomie prawa nie łamali, same wniesienie broni palnej i strzeleckiej do miejsca kultu jest według prawa przestępstwem.

Bulny 30-04-2008 14:47

Kapłan wysłuchał wszystkich bez wyjątku. Przy okazji zebrał również godności świadków i uczestników zdarzenia, skrzętnie zapisując je w dużym notatniku. Na jego twarzy wciąż było widać lekką irytację, pomieszaną nieco zarówno z rozbawieniem, jak i zdenerwowaniem całą wynikłą sytuacją. Żadna uwaga, ani opis nie minęły jego uszu. Wszystkiemu pieczołowicie się przysłuchiwał, by móc potem zaprotokołować zeznania. Widać było, że zna się na swoim fachu. Po jakimś czasie i wysłuchaniu zgromadzonych, oraz krótkim przesłuchaniu właściciela przybytku, przedstawiciel prawa rzekł:

- Zgodnie z mocą nadaną mi przez prawo imperialne orzekam następująco:
Po pierwsze. Z racji wątpliwych okoliczności i podejrzenia o nieuzasadnione użycie mocy magicznej, sprawa zbadania tej sytuacji zostanie skierowana do Kolegium Płomienia.
Po drugie. Z uwagi na również niepewne okoliczności burdy w karczmie na mocy prawa nakładam kary grzywny:
- Na Dymitra "Grubą Nogę" - równowartość stu złotych koron imperialnych.
- Na Alrika Stormhammera - równowartość osiemdziesięciu złotych koron imperialnych.
Kary te pozostają do spłacenia w ciągu najbliższego miesiąca. Jeżeli ukarani do tego czasu nie doręczą wymienionej kwoty, będą ukarani banicją, a za nimi zostaną rozwieszone imperialne listy gończe.
Po trzecie. Na pannę Klarę Iwanowę Czudowską, oraz pana Adrena von Volfgrima, nakładam obowiązek datku w dowolnym przybytku Sigmara, na kwotę dwudziestu złotych koron.
Po czwarte. Na wszystkich uczestników walki, czyli: Klarę Iwanowę Czudowską, Dymitra "Grubą Nogę", Alrika Stormhammera, oraz Adrena von Volfgrima, nakładam obowiązek zapieczętowania wszelakiej broni, podczas poruszania się po terenie naszego miasteczka.
Każdemu ukaranemu przysługuje oczywiście prawo do sądu i odwołania się od wyżej wymienionych kar.


Gdy kapłan skończył wyczytywać wyrok wzniósł wzrok, obejmując wszystkich przybyszy znajdujących się w karczmie i dodał jeszcze:

[i] - Kara ta mogła być dużo surowsza, lecz z uwagi na zaistniałe okoliczności, oraz ogólną niewiedzę i wzajemne przebaczenie, postanowiłem nałożyć na państwa jedynie grzywnę. Nie mogę pozwolić, aby tutaj, w tak potężnym miejscu kultu, w którym pojawił się jeden z pierwszych Sigmaryckich zakonów rycerskich, dochodziło do takich scen. Mam nadzieję, że wszyscy tu zgromadzeni przemyślicie dogłębnie tę sytuację i wyciągniecie z tego wniosek, iż przemoc prowadzi jedynie do zguby, chyba że użyta zostaje przeciwko złym siłom.

Przedstawiciel prawa zdążył akurat skończyć przemowę, kiedy drzwi do gospody otworzyły się. Stanął w nich młody człowiek, wyglądający na dwadzieścia lat. Nieco zaskoczony obecnością rycerzy i kapłana, rzekł:
- Przepraszam herr Shultz, czy można wejść?
- A po coś tu woźnico przybył? Czyżby po pana von Volfgrima? - Zapytał ze szczerym uśmiechem Henryk.
- Tak panie. Kareta, oraz wozy czekają na niego i jego orszak. - Odpowiedział młodzieniec.
- My już chyba skończyliśmy naszą rozmowę, więc wejdź i przekaż zaproszenie. - kapłan usunął się z drogi woźnicy, który wszedł, i wyciągnął jakiś papier. Po chwili podszedł w stronę Adrena, ukłonił się i rzekł:
- Witaj panie. Na polecenie waszego krewnego, mam zawieść was, oraz wasz orszak, do dworu von Volfgrimów. Powiedz panie, kiedy będziemy mogli ruszyć...

Gwena 30-04-2008 16:48

Klara wysłuchała wyroku spokojnie. Drgnęła tylko gdy usłyszała wysokość grzywny nałożonej na kozaka. Uśmiechem skwitowała 20 koron za postrzelenie Adrena - chyba uznała to opłacalną transakcję. Spojrzenie jakim zmierzyła Adrena sugerowało odrobinę litości, nie wiedziała wprawdzie jakie kary nakłada kolegium, ale plotki jakie słyszała na ten temat sugerowały, że lepsza byłaby śmierć. Może to tylko plotki, nikt nigdy nie powiedział niczego konkretnego o tych studentach którzy znikali bez śladu w kolegiach, jednak nie chciałaby by być w jego skórze. W najlepszym dla niego razie zostanie magiem bojowym spuszczanym ze smyczy tylko do bitwy.
Wyjęła wstążkę i zaczęła wiązać wokół rękojeści szabli misterny węzeł pokoju.
Gdy wszedł służący i przekazał zaproszenie szybko spakowała rzeczy, poszła do stajni i okulbaczyła konia. Nie zamierzała - nawet gdyby ten panek ją zaprosił - jechać z nim razem w karecie.
Wróciła do karczmy i podeszła do Dymitra.
Nie sądzę byś dziś nam mógł towarzyszyć, chyba najlepiej by było jakbyś spędził dzień czy dwa w przybytku Shallyi, poproszę gospodarza by załatwił Ci jakiś transport. Tam znacznie szybciej wrócisz do zdrowia, niż trzęsąc się na koniu. Co do grzywny - mamy miesiąc na zebranie sumy, mam nadzieję, że się uda bez sprzedawania czy zastawiania jednego z pistoletów.
Odwróciła sie do gospodarza
- Gaudenty Pilochowiczu, czy zadbasz o potrzeby Dymitra i o najlepszą możliwą opiekę? Na pewno wiesz kto z przybytku Shally najszybciej na nogi go postawi. - mówiąc to sięgnęła do mieszka wyjmując 5 karli, mocno tym samym uszczuplając jego zawartość.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:51.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172