lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP] Ach, te księżycowe noce... (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/5484-wfrp-ach-te-ksiezycowe-noce.html)

zbik_zbik 25-04-2008 16:24

Kozak miał otwarte oczy ale nic nie widział, a właściwie to widział ale sam nie wiedział co, słyszał też głosy lecz nic mu one nie mówiły. Gdzieś wyłowił imię "Dymitr". Zamkną oczy i skupił się żeby przypomnieć co się właściwie wydarzyło. Ostatnie co pamiętał to mały pokurcz z wielkim młotem.

Otworzył oczy, teraz widział wyraźnie ale już nic nie rozumiał. Na sali stali jacyś zbrojni, przy nim dwie osoby coś robiły, reszta grupy też przewinęła się mu przed oczyma.

Zamkną jeszcze raz oczy. Strzał... w pustkę... krasnal... młot... młot... sufit. - przypominał sobie Dymitr - Nic nie pamiętam...

Otworzył oczy i zobaczył drugiego z krasnoludów.
- Dajże wódki, bo nic nie pamiętam. - tu przypomniał sobie że przecież za pazuchą ma swoją, prawdziwą i mocną wódkę. - Albo czekaj tu mam... - spróbował wyciągnąć ale z jakiegoś powodu jedna ręka odmówiła mu posłuszeństwa. - Za pazuchą wyciągnij.

Gwena 25-04-2008 16:29

Usmiechneła sie do Dwaina - dziekuję, pomoc tak mocarnej osoby się napewno przyda
Po czym zwróciła się do kapłana.
Ten człek kłamie we wszystkim oprócz tego, że faktycznie na moje nieszczęście jest moim kuzynem i, że uczy się w kolegium magów. Opiekunem prawnym nie jest bom dorosła zarówno według kislevskiego jak imperialnego prawa. A jeśli już to mam rodziców, a ci in loco parentis dokumentów mu nie dali. Wysłali mnie tu do dziadka - czyli tutejszego barona, a ten prosił swego kuzyna by zaopiekował się mną w czasie mojej wizyty w Altdorfie. Zaopiekowanie się przybyłą to nie to samo co rządzenie nią. Zresztą nie jesteśmy w Altdorfie.
Areszt domowy nie w jego też gestii leży tylko mego dziadka, bo ten pan nie ma żadnych specjalnych praw tutaj.
A co do użycia magii - faktycznie garłacz na plecach nieprzytomnego człeka wielce jest niebezpieczny, zwłaszcza jak krasnolud nad nim z młotem stoi. Po prostu on chciał dziś kogoś zabić korzystając z magii. Najlepiej bezbronnego - przede mną stchórzył, a i kozaka dopiero jak powalony został zaatakował podstępnie.
A teraz by uniknąć kary za swój czyn, zapewne i kolegium magii i prawo imperialne któe Wy Panie reprezentujecie srogo każe takie stosowanie magii bzdury o banicie wygaduje. Jakoś słowa o tym nie rzekł zanim nie przyszliście, tylko chciał batożyć go za to, że słucha mnie a nie jego.
Ale jesteśmy w szczęśliwej sytuacji - ten tu oto mnich Otto jest wyznawcą Vereny. Można więc wierzyć jego słowu co widział - choć oczywiście nie opiniom, bo te jako człeka nie światowego i nie wojskowego mylne być mogą.

Thanthien Deadwhite 25-04-2008 16:37

- Za pazuchą wyciągnij - powiedział słabym głosem Dymitr. Krasnolud najdelikatniej jak tylko mógł wyciągnął jego flaszkę, odkorkował i podał Dymitrowi. Pomógł mu się napić. Nie ma to jak mocna wódka na ból - pomyślał i rzekł do człowieka:
Widzę, że rany nie aż takie mocne. Mój pobratymiec nie dał rady Cię zabić, ba, zranił Cię tylko lekko. - uśmiechnął się - Skoro masz siłę by pić, będziesz też chodził. Może będzie to dla Ciebie problemem, ale w razie czego wołaj to pomogę!

Krasnolud odetchnął w duchu. Rana nie była chyba tak groźna jak wyglądała. Wyjdzie z tego, o ile zajmie się nim jakiś porządny medyk. Podejrzewał, że w takim mieście na pewno znają się na medycynie. To dobrze, bardzo dobrze.

Dwain aż rozpromienił się słysząc jak nazywa go Klara. "Mocarny". Podobał mu się ten przydomek. Nigdy o sobie w ten sposób nie myślał. Ciekawe. Mimo to powiedział, gdy Klara skończyła przemawiać:
- Pani Szlachetna, ja fachem kowala się trudził to też krzepy nabrałem, ale mocarny to jest ten oto człowiek - wskazał na Dymitra - że wytrzymał taki cios i jeszcze atak magiczny.

Dhagar 25-04-2008 17:07

- Może waćpanna raczy mówić wszystko jak było - rzekł stojąc gdzie stał po zadaniu ciosu i opuściwszy młot w dół.
- Ów kozak miał ze mną stoczyć pojedynek wedle zasad. Na ubitej ziemi przy użyciu broni białej. Lecz pierw wymigiwał się od tego proponując pojedynek w piciu a potem bez ostrzeżenia wypalił z pistoletu. Tym samym złamał zasady niczym tchórz chcąc wbić nóż w plecy. Ja w odpowiedzi zaatakowałem i skutek ciosu wszyscy widzą. Również ta szlachcianka złamała zasady strzelając z łuku w kierunku szlachcica chcąc go zabić co jak dla mnie jest karane przez prawo jako zamach na życie. - i dodał po chwili wskazując leżącego kawałek dalej - I nie stoję na pokonanym z młotem jak widać.


Cedryk 25-04-2008 17:24

Adrenowi prawie fajka wypadła z wrażenia.

- Nie mi będziesz smarkulo łży zarzucała. Wiedz, że podszywanie się pod szlachcica karne jest śmiercią w mękach. Swymi wyssanymi z palca dyrdymałami uświadczysz mnie tylko w przekonaniu, iż jesteś bandytka, która zabiła Klarę wraz z tym kozakiem. List od mojego krewnego, podobnie dziadka twojego nie może być dowodem gdyż jest na okaziciela. Więc mogłaś się podszyć pod moją kuzynkę. Wszelkie twoje słowa mnie o tym przekonują. Oraz twoje czyn. Dobrze wychowana panna nie strzela do krewnych z zasadzki. Oczywiście wyślę list i do twojego dziadka, aby potwierdził twoje słowa, z zapytaniem czy aby na pewno jesteś tym, za kogo się podajesz. I twój portret przez umyślnego do twych rodziców w Kislevu aby go potwierdzili. Spędzisz czas oczekiwania na odpowiedź z Kisleva u mego krewnego pod strażą, abyś więcej takich ucieczek nie uskuteczniała jak to miało miejsce w Altdorfie. Za pobłażliwy byłem dla dziecięcej fantazji.

Potem spokojnie się uśmiechnął pyknął po raz kolejny z fajeczki zanim odpowiedział.

- I tu się mylisz mości panno jurysdykcje ma tylko sąd senioralny w Altdorfie, jak i nad każdym innym szlachcicem imperialnym oraz kolegia, które bronią swoich członków przed właśnie takimi atakami. Oraz najważniejsze imperialny Edykty o magii, który jeden z przepisów zacytowałem. – znowu pyknął sobie spokojnie.

- Potwierdzić moje personalia mogą towarzysze podróży, z którym znam się od lat, oraz sam hrabia. O twoim pochodzeniu, zaś świadczą tylko, niepotwierdzone papiery, które dopiero teraz potwierdzę. Wcześniej byłem zbyt ufny, powinienem cię od razu odesłać do twojego dziadka z powrotem, aby nie mieć z tobą ambarasu.

Po tych słowach usiadł w ławie i zaprosił kapłana gestem, aby również usiadł.

- Zapraszam, co tak będziecie, stali mości kapłanie nie dosłyszałem jeszcze waszego nazwiska, więc nie wiem jak się do was zwracać. Gospodarzu podajcie jakiegoś piwa wszak cały czas je zachwalaliście. Alriku przypilnujcie, aby panna ta znowu jakiś breweri nie zaczęła odprawiać. Mam jej już dość i jej nieznośnego zachowania, nieprzystojnego pannie z szlacheckiego rodu. Kwestionować polecenia starszych, a w dodatku opiekunów, do których została przysłana.

Po tych słowach z zakłopotaniem pokiwał głową.

- Mościa panno opiekunem twym będzie dziadek, gdy u niego będziesz. Dopóki nie masz osiemnastu lat jest nim zawsze ten krewny, do którego zostałaś odesłana. Naucz się w końcu trochę prawa imperialnego, bo ono tu obowiązuje i różni się od waszych Kislevskich praw regulujących te kwestie. Cóż za pomysł, aby szesnastoletnia pannica była uznawana za dorosłą, tak może być tylko w dzikim Kislevie.

Poczym ponownie pyknął z fajki wygodniej się rozsiadając.

Aveane 25-04-2008 19:03

Obserwował całą sytuację z góry schodów, niedostrzeżony przez nowoprzybyłych. Dopiero teraz postanowił zareagować.
- No i lepiej, że tak się skończyło - pomyślał. Na schodach rozległ się odgłos pojedynczego kroku. To elf zaczął powoli schodzić. Nasunął na głowę kaptur. Nie chciał, żeby kapłan poznał w nim elfa, póki ie wyrazi swojej opinii. Uśmiechnął się do Dwaina. Tylko on mógł wiedzieć, że w tym uśmiechu kryła się chęć wsadzenia kogoś do więzienia.

[Rzut w Kostnicy: 3]
Starał się naśladować akcent imperialny i pozbyć się swojego śpiewnego głosu.
- Vereno, daj mi siłę, by zatriumfowała sprawiedliwość - rozległ się na schodach głos i na dole po chwili pojawiła się postać skryta pod płaszczem i kapturem. Wszyscy mogliby pomyśleć, że to elf, przecież nikogo innego tu nie było, ale głos nie pasował. Brzmiał, jakby mówił to rodowity mieszkaniec Imperium. Elf uśmiechnął się mimowolnie - wiedział, że udało mu się to, co zamierzał. - Szlachetny kapłanie, szlachetni rycerze. Pozwólcie, iż zabiorę swój głos w tej dyskusji. Mam kilka krótkich informacji. Po pierwsze, mości Alrik, krasnolud, zgodził się - położył nacisk na te 2 słowa - na pojedynek w piciu. Powiedział również, że może się bić tutaj. Zgodzę się, iż czyn mości Dymitra nie był chwalebny, jednakże złamaniem odwiecznych zasad pojedynku nie było. Nie było mowy o ograniczeniach wobec broni, typ walki został ustalony, miejsce też. Tak więc pojedynek czas było zacząć. Druga sprawa: mości Adrenie, jesteś uczniem w Kolegium Płomienia. Jesteś marnym uczniem, który powinien siedzieć dalej w Altdorfie. Nie wiem, dlaczego Twój zwierzchnik Cię wypuścił w świat, jednakże gdyby wiedział, że masz zamiar łamać prawa ustanowione przez Magnusa Pobożnego, któremu chwała za to, że Teclisowi zaufał, nie wypuściłby Cię z kuchni, póki nie nabrałbyś ogłady. Nie masz nawet prawa czarować bez licencji, gdy jesteś poza Kolegium, nawet gdyby goniła Cię armia pomiotów Chaosu. Co do oskarżeń wobec pochodzenia imć kozaka: są bezpodstawnym wysnuciem myśli, które za zadanie mają pogrążyć go, gdyż nie potrafisz tego zrobić w inny sposób - umilkł na chwilę, lecz po chwili znów się odezwał. - Proszę mi wybaczyć, mości kapłanie, sposób, w jaki postąpiłem, jednakże Verena nie zważa na sposób, lecz na sprawiedliwość. I chcę, by stało jej się zadość. Adren bezpodstawnie chciał upokorzyć Dymitra uderzeniami lagą. To się nie godzi nawet szlachcicowi. Choć ten człowiek prócz krwi nie ma w sobie nic ze szlachty.

Usiadł na stole i wpatrywał się w kapłana.
- Rozważ me słowa, a dopiero później Ci się okażę - przemknęło mu przez myśl.

Thanthien Deadwhite 25-04-2008 19:15

Dwain roześmiał się w duchu na słowa Kyfandysa i na jego udawany akcent. Ileż to razy, Czarne Drzewo zabawiał go zmieniając głos na głos brata, ojca czy nawet swej siostry Larny. Poza tym słowa elfa były mądre i prawdziwe. Krasnolud nigdy nie był dobry w przemawianiu, toteż zawsze zostawiał to przyjacielowi. Teraz gdy tylko usłyszał, przemowę elfa stwierdził, iż Arden nie będzie z tego zadowolony. Dwain nie wiedział, czy to dobrze. W końcu to on nas zabrał ze sobą. Poza tym na krasnoludzie ciążyła też przysięga. Trochę się w tym wszystkim pogubił, ale przede wszystkim ufał Kyfandysowi.

- Co ma być, to będzie, niech Verena będzie sprawiedliwa. - pomyślał. Ileż to już zwyczajów przejął od swego długouszego przyjaciela. Nawet zdarzało mu się modlić do Vereny.

Szkoda tylko, że nie da się tej całej kłótni rozwiązać bardziej dyplomatycznie. Dwain nie cierpiał bowiem przemocy a uciekał się do niej tylko w ostateczności.

Dhagar 25-04-2008 19:30

- Wedle życzenia - rzekł do Adrena i zmienił miejsce by stanąć znów między nim a problemem w postaci dziewczyny. Było tu aż nadto zbrojnych dla rozwiązania wszelkich problemów.

Słysząc głos nowego przybysza ze schodów spojrzał w tamtym kierunku uważnym wzrokiem. "No tak, kolejna osoba interesująca się tutejszym konfliktem. Cholera targ dzisiaj czy jak ?" zastanawiał sie przez chwile. Widać było jednak że jest nieźle poinformowany. Alrik skrzywił się tylko słysząc jego słowa na temat pojedynku. Nic jednak nie rzekł na razie. Nie było póki co sensu, skoro wiadome było jaka jest prawda. Kozak nie miał w sobie za grosz honoru.

Cedryk 25-04-2008 20:17

Adren dalej pykał z fajeczki, lecz w duchu był oburzony zdradą przyjaciela.
„Co kierowało mną kiedy ofiarowałem swą przyjaźń, zbyt ufny byłem. Nigdy nie znałem celów Czarnego Drzewa, czemuż jego przydomek mnie nie ostrzegł.”

- Zamilcz elfie, miałem cię za przyjaciela ty tylko oczekiwałeś, aby mi w sekrecie wbić nóż w plecy. Dlaczego nie uprzedził mnie twój przydomek „Czarne Drzewo”. Ty jako jedyny masz się, co obawiać inkwizycji, bo jaku obcokrajowcowi nie wolno ci praktykować magii. A praktykujesz, kapłani Sigamara znają sposoby na poznanie czy i kiedy zostały użyte czary. Dekret nawet nie wspomina o osobach z poza kolegiów, bo dla nich magia na teranie imperium jest zakazana.

Potem spojrzał spokojnie na kapłana pyknął z fajeczki i dalej kontynuował.

- Jak wiesz panie jest wiele rodzin elfów również ta najbardziej obmierzła zwana przez inne elfy Druchi, ponieważ oddają cześć bogom chaosu. Niezwykle trudno jest ich rozpoznać, a pojawiają się tylko w Imperium by siać chaos. Jeśli by dobrze poszukać może się okazać nim. Dwainie wybrałeś tego elfa zobaczymy, kto na tym lepiej wyjdzie i kiedy on i tobie wbije nóż w plecy, wiedz jednak, iż w moich oczach już się zhańbiłeś możesz się oszukiwać, ale nie dotrzymałeś przysięgi, Zostaje ci jedynie jedna droga. Bardzo dobrze wiesz, jaka. Alric również widział twoją hańbę i zapamięta, aby donieść o niej twoim pobratymcom. Kapłanie widzisz tu, że zostaję oskarżony przez elfa, który chce obalić odwieczny schemat władzy, na którym opiera się Imperium. Chce wbić klin pomiędzy te układy, aby zapanował całkowity chaos i anarchia. Imperator, kościół Sigmara i szlachtę, oraz osłabić nas oczerniając kolegia magii, aby nie mogły skutenie opierać wrogom, których zsyła na nas chaos. Chociaż nie podlegam waszej jurysdykcji jako prawy obywatel imperium, podaję się w części twojemu osądowi czekając, jakie wybierzesz wyjście. Czy pozwolisz zniszczyć wielowiekowe tradycje i prawa nadane przez Sigmara, ustanawiające hierarchię Sigmar, imperator, kościół Sigmara, szlachta dla jednego kozak będącego bandytą i dla jednego zdradzieckiego elfa.
Na podróż otrzymałem zezwolenie mistrza, więc w trakcie niej jestem uprawniony do używania czarów we własnej obronie. Na co ma stosowne dokumenty oraz glejty wydane przez moje kolegium.

Aveane 25-04-2008 20:54

Zaśmiał się głośno. Śmiech ten nigdy nie był słyszany nawet przez Dwaina. Zrzucił kaptur.
- Racja, jestem elfem. Jednakże to o niczym nie świadczy. Masz rację, Imperialny Dekret o Magii o takich jak ja nie wspomina. Bo nie dotyczy cudzoziemców. Tak więc nie zarzucisz mi łamania go, bo złamać go nawet nie mogę. Tak więc inkwizycji obawiać się nie muszę bardziej niż Ty, który ów Dekret złamałeś. Nawet nie wiesz, kogo dotyczy to, co powinieneś znać na pamięć. Wbijam Ci nóż w plecy? - ponownie się zaśmiał, naprawdę sucho. - Dbam o dobre imię Sprawiedliwej! - z tonu jego głosu można było wywnioskować tylko jedno: nie sposób go było zastraszyć. - Każdego próbujesz oskarżyć o działanie dla Mrocznych Potęg. Do tego uciekają się tchórze - zamilkł na chwilę, po czym uśmiechnął się wrednie - lub kultyści. Uznajmy, że jesteś parszywym tchórzem. Gdybym był jednym z Mrocznych, nie ograniczyłbym się do Magii dającej życie. Krążyłby wokół mnie Dhar - wzdrygnął się mimowolnie. - A Ty powiedz mi, gdzie podczas splatania Aqshy była Twoja obrona? Zaatakowałeś kozaka, gdy pojedynkował się z Twoim szampierzem. Gdzie tu obrona własna? - przeciągnął się, ziewnął, po czym skłonił się kapłanowi. - Przepraszam, nudzą mnie te nędzne oskarżenia wypowiadane przeciw wszystkim. Nie wiedziałem, że wśród błękitnej krwi są tacy tchórze. A, co do mojego przydomku - zdjął płaszcz, rzucił go na stół, na którym nadal siedział. Rozpiął prawy rękaw swojej koszuli, podwinął ją aż do ramienia. Widniał tam tatuaż. Przedstawiał drzewo czarnej barwy - wziął się stąd, że włócznia mego ojca, którą noszę, ma trzon z hebanu. Heban nazywany jest czarnym drzewem. A to wytatuowała mi Larna, moja siostra. Jako podkreślenie hołdu, który daję mojemu ojcu walcząc jego orężem. Jeszcze jakieś oskarżenia?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:16.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172