lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer II edycja] Zło kroczy ulicami. Coś się psuje. (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/6158-warhammer-ii-edycja-zlo-kroczy-ulicami-cos-sie-psuje.html)

Bishop 01-10-2008 20:21

-W porządku odparł Klaus z jednakowym spokojem i ciszą Nie będę uczył cie twojej roboty,jednak pamiętaj że dyscyplina i zdrowy rozsądek mają ze sobą wiele wspólnego

Żołnierz uśmiechnął się i poklepał Gabriela po ramieniu Mam tylko nadzieje że koniec tego zasranego dnia spędzimy we własnych łóżkach

Klaus ponownie odwrócił się w stronę drzwi z którymi razem z Gabrielem wszedł do pokoju... Czas mijał bardzo powoli powiększając zwątpienie w głowie żołnierza...

"Co jeżeli cały oddział będzie wyglądał w ten sposób?"
"Co jeśli rzeczywiście nie będziemy mieli żadnych szans na wykonanie misji?"
"Co jeżeli...."
"Dość..."
"Będę musiał martwić się jeżeli będę miał ku temu powody, na razie jedyne czym muszę się martwić to rozkazy i pewna ręka..."

Klaus zwrócił się do dwójki nowo poznanych towarzyszy Wiecie czym właściwie mamy się zająć jako oddział specjalny?

Mortarel 01-10-2008 20:43

Gabriel wypogodniał i roześmiał się szczerze:

- Haha! Specjalny patrol musi zapewne prowadzić specjalne patrole!- zakrzyknął śmiejąc się sam ze swojego żartu.

- Może korzystając z chwili czasu zagramy małą rundkę w kości? – nie czekając na odpowiedź Gabriel ruszył w stronę Klausa i Fryderyka, przysunął rzed siebie taboret a z sakwy wyciągnął kubek i kości do gry.

- Stawiam jedną złota koronę! Czwórki! – Zakrzyknął, kładąc pieniążek na taborecie i mieszając kości w kubeczku. Następnie postawił kubek odsłaniając pięć kostek:

[1kostka: 3]
[2kostka: 4]
[3kostka: 1]
[4kostka: 5]
[5kostka: 4]

- Ha! Sześć punktów! Wchodzi ktoś do gry?

( Zasady strażniczej gry w kości. Strażnik krzyczy liczbę od jeden do sześć. Następnie rzuca kośćmi i patrzy na ilu z kostek pojawił się numer przez niego krzyknięty. Gabriel krzyknął liczbę cztery, kości wskazały : 3,4,1,5,4. Jako, ze pojawiły się dwie czwórki, za każdą Gabriel otrzymuje 3 punkty. Co daje w sumie 6 punktów. Liczę na uczciwość. Wejście do gry 1zk)

Bishop 01-10-2008 21:13

Klaus bardziej żwawym ruchem chwycił za stołek i już po chwili siedział obok Gabriela.

Wchodzę. Stawiam złotego Karla na trójki-Żołnierz z równą poprzednikowi wprawą włożył kości do kubka i zamieszał. Po chwili kubek uderzył w stół odsłaniając pięć kości:

[1 Kostka: 6]
[2 Kostka: 3]
[3 Kostka: 6]
[4 Kostka: 2]
[5 Kostka: 1]

[Rzut w Kostnicy: 45]

-Niech piekło pochłonie twoje kości, to chyba nie jest mój najszczęśliwszy dzień...

Klaus spojrzał w stronę taboretu, obserwując ręce kolejnego gracza...
"Złoty Karl Franz, moneta za którą wielu ludzi dałoby bardzo wiele... Kto wie gdzie teraz by się znajdował gdyby nie pewna sakiewka która parę naście lat temu powędrowała w ręce jego ojca...Kto wie może zamiast pracować na życie za pomocą miecza szył by buty lub miał rodzinę i co wieczór chędożył żonę w ciepłym łożu... Jak dawno nie miał kobiety...Nie ma lepszego lekarstwa na żołnierskie dolegliwości niż dotyk ciepłych piersi, obecność drugiej osoby przez krótki moment...Zatrzymanie pędzonego życia na upojnej beztroskiej nocy..."

Klaus spojrzał na Gabriela i zastanawiał się czy ktokolwiek przebije wynik gaduły, żołnierz akceptował swoją przegraną jednak widok zdziwionej winy Gabriela byłby dla niego lepszą nagrodą niż jakakolwiek korona...

Podbijamy stawkę w następnej turze?-powiedział żołnierz do otaczającego go towarzystwa-Mam zamiar poczuć dreszcz emocji a to co tu widzę to zaledwie mżawka

Gob1in 01-10-2008 23:24

Drzwi pchniętę mocnym ramieniem krasnoluda walnęły głośno o ścianę pokoju. Hałas jeszcze nie przebrzmiał, jak do środka wmaszerowała niewysoka brodata postać, a zaraz za nią kolejna, tym razem słuszniejszego wzrostu.

- Jaka sprawa sprowadza was do komendanta? - zapytał pryszczaty osobnik, najwyraźniej oderwany nagłym wtargnięciem od lektury leżących przed nim dokumentów. Drewniane olchowe biurko było mocno podniszczone. Tu i tam widać było małe dziurki - widoczne ślady obecności korników a z blatu w kilku miejscach odłupane zostały całkiem pokaźne kawałki drewna. "Widać, że Straż nie grzeszy forsą. Ha, jeżeli stan kasy strażników przypomina powab twarzy tego delikwenta, to nie jest dobrze!" - ocenił. Przestał też nerwowo reagować na obecność tego dziwnego elfa. Detlef taki już był. Kiedy nie mógł na coś poradzić, po prostu to ignorował. A ten długonogi najwyraźniej postanowił leźć za nim wszędzie.

- Więc? - komendant najwyraźniej zaczynał się niecierpliwić.
- Pi... - "Piwa" miał palnąć, jednak w porę ugryzł się w język. Zamiast tego dokończył elokwentnie - Pi...pięknie się kłaniamy, jaśnie panie komendancie. - Tu wskazał na elfa stojącego dwa kroki za nim. - My... ten, tego... - zaczął się drapać po skołtunionych włosach na głowie, aż mu się hełm przekrzywił. Zawsze się denerwował w obecności władzy. Temu bezlitosnemu wojownikowi, zawodowemu żołnierzowi po prostu brakowało czasami języka w gębie. Na szczęście blokada zwykle mijała szybko. Teraz też.
- My słyszeli, że komendant szuka zuchów do wytropienia bestyji jakowejś. No to jestem...hmm. On chyba też, bo wszędzie za mną lezie - wskazał na swojego nietypowego towarzysza. - I zara, jak tylko zjemy co nieco i odpoczniemy kapkę, możem ruszyć na gada.

Detlef wsparł się na krawędzi biurka i łypnął okiem na dowódcę garnizonu.

- A ile to płacicie za łeb paskudy? No powiedzcie, jeśli łaska. Trochem ostatnio nadwyrężył moje dziedzictwo rodowe, jeśli mam być szczery. A nie przystoi, żeby taki fachowiec, jak ja...ekhm...jak my - skinął na elfa - nie zarobił paru złociszy na pokrycie wydatków, co nie? Wystarczy spojrzeć na niego - istny łowca paskud wszelakich, natomiast ja, nie chwaląc się, w paru bitwach udział brałem, oj brałem. Słowem takich dwóch, jak nas trzech, to nie ma ani jeden - zapodał słynny gobliński dowcip.

- No to gdzie mamy podpisać? - znienacka przerwał słowotok i przeszedł do interesów. Korzystając z okazji, gdy komendant przekładał jakieś papiery na biurku, zwrócił się do stojącego obok elfa.

- Jak ty się właściwie zwiesz? Hmm... Detlef mi mów. I pamiętaj, żebyś... - zamilkł zdawszy sobie sprawę, że dowódca straży się im przygląda. Wolno obrócił głowę w stronę komendanta i przybrał szeroki wyszczerz na twarz. Przełknął głośno i rzucił przez zaciśnięte zęby.
- Żebyś mi żadnych leśnych SZTUCZEK nie wyczyniał, bo wiesz... - niesamowite, ale tę kwestię wypowiedział nie przestając się uśmiechać i prezentując przerzedzony tu i ówdzie garnitur zębów.

- Tak, komendancie, słucham?

Van der Vill 03-10-2008 08:12

"Oddziału? Bestia, straż miejska i specjalny oddział?" Piękne powiązania! Ostatnim, o czym marzył Jorge Schade, było przymusowe wstąpienie do straży miejskiej. Już miał lekceważąco odpowiedzieć, gdy nagle toboły elfa zawisły na jego ramieniu.
- Co? Co, do kroćset?!
- Ty... będziesz moim pomocnikiem.
Jorge wybałuszył oczy. Pomocnikiem? Sługą? Bawił się w różne przebieranki, ale jeszcze nigdy nikt nie zrobił z niego tragarza. Przełknął ślinę i zdusił przekleństwa w myślach. "Carramba!"
- Powoli się przyzwyczajaj i zmień nieco charakteryzację, musisz wyglądać jak mój pomocnik a nie ochroniarz.
Jorge podrapał się po łysiejącej czaszce (na ile pozwalały mu tobołki), po czym zastanowił głęboko. Podstarzały estalijczyk, szczupły w pasie, z eleganckim wąsikiem i grzywą siwych włosów - ochroniarz?
"Ten paskudny nieludź mnie obraża!" - zdał sobie sprawę. - "Tak ci to, mości elfie, tak? Niech będzie, ale srogo jeszcze za to zapłacisz."
Uznał, że jego ciuchy - ni to elegancja, ni biedota - nadają się na ciuchy pokornego sługusa jakiegoś maga. Dla roli zgarbił się, jakby ciężar pakunków zgiął go w pół i postarał się zrobić najbardziej starą twarz, jaka kiedykolwiek mu wyszła.
- Rzeknij tylko... - mruknął łamiącym się głosem. - ...panie... gdzie co leży, a nie będę potrafił zapomnieć. Służę uprzejmie.

Eliasz 03-10-2008 11:59

Lilawander nie był zadowolony ze sposobu w jaki Jorge wybałuszył oczy. Jego zdziwienie, z takim trudem zduszone, wskazywało na to, że Jorg nie był nauczony do służby czy posłuszeństwa…Choć nie, posłuszeństwo miał we krwi, skoro otwarcie nie protestował przeciw byciu czymś, czym nie chciał być. Tak… to miasto zmienia każdego i z musza do kompromisów…

- Słuchaj widzę , że nie w smak jest Ci służenie mi, ale wierz mi ja żadnego sługi nie szukam, bo nie potrzebuje. Wchodzimy w to razem bo tak chce Eryk, gdyby to ode mnie zależało nie brałbym…a może i wziąłbym dodatkową parę rąk do pomocy…Chmmm W każdym razie Eryk nie mówił, że to ja mam Cię wciągnąć do grupy. Więc jak masz jakiś lepszy plan to dawaj…

Elf czekał chwilę, ale opracowanie lepszego pomysłu na wkręcenie Jorga do specjalnego oddziału było raczej mało prawdopodobne. Elf szczerze wątpił by oddział specjalny mógł powstać z rekrutów.

- Nie , nie garb się. Musisz wyglądać na bardziej sprawnego niż ja. Uśmiechnął się pod nosem. - Wystarczy, że będziesz nosił mojego Chowańca na ramieniu a już raczej nikt nie będzie Cię chciał zastąpić.

- Rzeknij tylko... - mruknął łamiącym się głosem. - ...panie... gdzie co leży, a nie będę potrafił zapomnieć. Służę uprzejmie.

„Tak przynajmniej wie co robić”

– Gdy będę wołał o „Indengrencje” podasz mi tą torbę, „Instrumentarium” tą, w tym jest księga inwokacji… a tu siedzi mały demon.

Na widok wytrzeszczonych oczu Jorga i niepewnego wyrazu twarzy elf szybko otworzył torbę w której to miał siedzieć mały demon, powodując przy tym niemałą dawkę emocji u człowieka. Minęły gdy zobaczył, że torba jest pusta.

- Che, che, żartowałem. – Uśmiechnął się przy tym przyjacielsko.

Lilawander zastanawiał się czy nie przesadził, wiedział, że ten człowiek nie zna jego poczucia humoru, oraz wiedział też jakie reakcje u zwykłych ludzi przebiegając na sam dźwięk słowa magia, a co dopiero demony…Miał jednak nadzieję, że ta chwila podwyższonych emocji, pozwoli nieco rozładować całe napięcie. Zresztą i tak jeśli mieli współpracować, musieli się nieco poznać.

- Ta torba dopiero będzie zapełniana przy okazji patrolu… Dobra ruszamy do komendanta, nie ma czasu do stracenia.

Gdy obaj byli już gotowi – wyszli do strażnicy. Po drodze tłum nadal sprawiał problem w przemieszczaniu się, ale już nie taki jak w porze obiadowej. Elfowi śpieszyło się z powodu Felixsa. Skoro był uprowadzony to mógł żyć. Lilawander nie życzył mu jednak takiego życia w niewoli u skavenów o jakim słyszał. Liczyły się nawet godziny, gdyż po poddaniu go eksperymentom, może już być z późno na ratunek, nawet jeśli będzie jeszcze żył.
Teraz musiał udać się do strażnicy, zebrać wszelkie informację, zapoznać oddział…miał tak wiele rzeczy do zrobienia a tak mało czasu. Gdy już weszli do strażnicy.

- Prowadź do komendanta Wermenta. Powiedział bez ogródek strażnikowi pilnującemu wejścia. Ten tylko uśmiechnął się ironicznie i już miał zbyć elfa gdy ten okazał pierścień. Strażnik dostrzegł też po chwili Chowańca na ramieniu sługi elfiego maga. Gdy dostrzegł czające się ogniki gniewu i złości w oczach maga nie zamierzał czekać na powtórzenie polecenia.

Elf był zły i było to po nim widać. Śpieszył się by uratować Felixsa a każdy zdawał się go specjalnie spowalniać. Może po prostu miał pierwszą okazję od lat by choć na chwilę zamienić się rolami. Dotychczas to elf był gnębiony przez strażników… Nim jednak wszedł do pokoju komendanta uspokoił nerwy. Zaawansowany przez strażnika wszedł po czym przedstawił się komendantowi.

- Nazywam się Lilawander, mistrz Wilgefortz przysłał mnie tu do pomocy w walce z …

Komendant przerwał mu gwałtownym spojrzeniem na Jorgea , chyba przepisy o poufności przeszkadzały mu znieść obecność „postronnej” osoby.

- Ach tak, wybacz moje roztargnienie, tak się do niego przyzwyczaiłem jak do ręki. Czasami zapominam , że ze mną jest. To mój sługa Jorge i tak go będę potrzebował na akcji, więc ukrywanie przed nim informacji wydaje się bezcelowe.

Jakby na potwierdzenie tych słów sokół na ramieniu Jorgea zatrzepotał skrzydłami i poprawił się na jego ramieniu…oczywiście z myślowego polecenia elfa.

Revan 03-10-2008 21:27

Raniła jednego zbira, dość mocno. Gdy tamci jednak wykrzyknęli, kim jest i zerwali się do ucieczki, Erica wzdrygnęła się. Skąd niby… Chwyciła za ryngraf. Musiał przypadkiem wysmyknąć się spod kurty, niech to szlag. Trudno. Czasami lepiej nie wiedzieć, z kim ma się do czynienia, a tak to wyłożyła wszystkie karty na stół.

Uratowała chłopaka przed zbirami. Nazwali go maską, i wspomnieli coś o polowaniu. Ech, w końcu uratowała kogoś, po fachu. Też zaczynała tak jak ten młodzian przed nią, jednak nikt jej nigdy nie wyciągnął z podobnej opresji. Postanowiła się jednak na razie zbytnio nie spoufalać.

Wytarła ostrze o jakąś szmatę, i włożyła broń powrotem do pochwy. Spojrzała na chłopca surowym wzrokiem, potem na jego ręce. Złodzieja można było rozpoznać po rękach, a przynajmniej Erica mogła.. A potem schowała medalion, i wtedy jej twarz się rozpogodziła.

- Nie obchodzi mnie, do kogo należysz „Masko”. – nazwała go, kierując się tym, co powiedzieli tamci dwaj.
- Ani to, czego chcieli od ciebie tamci dwaj. – Mały mógł blefować, ale ona i wiedziała, ze kłamie. Zbierała się na pożegnanie. Mimo to, chciała za jego pomocą zaznaczyć jakiś ślad, że mimo wszystko chciałaby jakoś się wkręcić w ciemne sprawy tego miasta. Młody mógł to zauważyć, że nie była typową strażniczką.
- A teraz zmykaj stąd, lepiej dla ciebie, abym nie musiała cię po raz drugi wyciągać z opresji. – zdobyła się na lekki uśmiech, po czym schowała ryngraf pod kurtę, i poprawiła kapelusz, i ruszyła do Kordegardy na zbiórkę.

Van der Vill 05-10-2008 12:19

- Demon?

Jorge prawie upuścił wszystkie toboły. Jak bezczelny wobec własnych potęg musiał być ten mag, by w tai sposób igrać z imionami takich stworzeń? Widocznie jak sama cholera.
Schade zmiął w ustach przekleństwo i zrobił niezadowoloną minę, ale od tamtej pory nabrał szacunku do elfiego maga.

Ruszyli w stronę komendy. Elf musiał nieźle się ustawić, skoro miał wstęp do jakiegoś prestiżowego oddziału. Kolejny plus. Przez umysł Jorga zaczęły przemykać różne myśli. Może korzystniej było trzymać z samym magiem, niż ze "Srebrnymi..."? Potrząsnął głową. To byłby zbyt nieprzewidywalny sojusznik. Poza tym, wątpił, by po tym zadaniu czarodziej chciał z nim jeszcze współpracować.

W drodze postanowił trochę porozmawiać z towarzyszem.

- Więc, Lilu... - zaczął niepewnie. - Co sprowadza elfiego pana w sam środek Imperium?

Eliasz 05-10-2008 14:28

- Więc, Lilu... - zaczął niepewnie. - Co sprowadza elfiego pana w sam środek Imperium?

„Hmmm czyżby próba inwigilacji? Można się tego było spodziewać, ale tak szybko? A może znów przesadzam z podejrzliwością? " Przyjrzał się uważnie estalijczykowi nim udzielił mu odpowiedzi.

- Przybyłem tu aby zgłębiać tajniki ludzkiej magii, ich osiągnięć kierunków badań, poznać nowe rytuały... Gdy wrócę w rodzinne strony wniosę dzięki temu świeży wkład w nasze własne badania. Co prawda ludzki poziom magii nie dorównuje naszej, jednak nie jestem głupi by nie dostrzegać potencjału tkwiącego u ludzkich magów...

- A Ty ? - widząc dekonsternacje na twarzy Jorgea dodał - Nie musimy zwracać się do siebie oficjalnie, pozostawmy to na odpowiedni czas.
Skąd się tu wziąłeś? Estalijczyków zwyczaj w Imperium widziałem w roli kupców, ochroniarzy bądź szlachciców zawadiaków, bo Ci spokojni pozostają chyba u siebie. Więc jaki był twój powód i cel podróży?


- Mój cel, przyjacielu... - mruknął Jorge, krzywiąc się na myśl, że nie może gestykulowac, mając obciążone ręce. - ... dawno legł pod gruzami Gór Szarych. Nie opłaca się go przytaczac. Od tamtej pory coś powstrzymuje mnie od powrotu w rodzinne strony. Aktualnie więc jestem tu tylko z najniewinniejszej ciekawości.

- Długo tu jesteś? Spytał elf

- Zaledwie parę tygodni. Mówiąc szczerze, całe lata nie widziałem miasta tak wielkiego. A ty, Lilu?

- Będzie chyba z tydzień...Tak , ogromne miasto... i bardzo niebezpieczne. Gdzie się zatrzymałeś na noclegi?

- Póki co, znajoma nam obu karczma będzie idealnym miejscem. Poprzednich nie warto nawet wspominać. - zrobił skwaszoną minę. - Wybacz, że zadam pytanie ni z gruszki ni pietruszki. Szczerze mówiąc, zawsze ta kwestia budziła moje zainteresowanie. Ile właściwie masz lat, mości elfie? I ilu jeszcze możesz się spodziewać?

Elfie siwe włosy kontrastowały nieco z młodo wyglądającą twarzą i posturą. Elf zbył to pytanie machnięciem ręki.

- Tajemnica zawodowa...Jeśli karczma jest twoją noclegownią, pozwól że zaproponuję CI inne miejsce. Mieszkam u znajomej medyczki, która sam została poważnie ranna. Wygląda na to, że moi towarzysze zaginęli lub zostali zabici podczas ostatniej nocy, więc przyda się dodatkowa osoba pilnująca jej bezpieczeństwa, kiedy mnie nie będzie. Nie wiem w sumie czy się zgodzi, ale myślę, że nie miałaby nic przeciwko.

- O ile będę miał czas, z chęcią się nią zaopiekuję. - mruknął Jorge, podkręcajac wąsa.

- Nie chodzi o jakąś dodatkową opiekę. Możesz tam spać co zaoszczędzi Ci kosztów w karczmie, a każda obecność zaprzyjaźnionej osoby zwiększy bezpieczeństwo Chloe. Nie wiem jeszcze kto jej to zrobił, ale zamierzam się tego dowiedzieć... - powiedział zaciskając mimowolnie pięści

Van der Vill 06-10-2008 09:38

Jorge'owi spodobała się zaciętość na twarzy elfa. Drań miał jednak jakieś ludzkie cechy.

- Nie martw się, amigo. -rzucił, szczerząc do niego zęby. - Pokażemy jeszcze tym gówniarzom, co mogli to zrobić, że nie wolno zaczepiać starszych.

Zignorował zdziwione spojrzenie Lila, a sam był diablo dumny z racji tego, że wciąż potrafi nawiązać do zjednoczenia broni. Jakkolwiek dziecinne i nawine nie wydawałoby się to w oczach kogokolwiek innego, Jorge był z siebie naprawdę zadowolony.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:03.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172