lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   W służbie J. M. Kanclerza Justusa von Reichermanna hrabiego de Midern (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/7417-w-sluzbie-j-m-kanclerza-justusa-von-reichermanna-hrabiego-de-midern.html)

Romulus 24-02-2010 14:32

[post powstał przy współdziałaniu Mistrza Gry, Charlotte, Puzzelini i Romulusa]

Helga otworzyła drzwi. Po wizji była nieco zmęczona, rysowało się to nie tyle na jej młodej twarzy co w oczach. Oczach, które zdawały się nie należeć do młodej kobiety, lecz do starki. Widok Faethora nieco ją otrzeźwił. Przechyliła nieco głowę na bok. Popatrzyła na elfa zastanawiając się nadal nad wizjami. Po króciutkiej chwili otrząsnęła się na dobre.
– Witaj Faethorze, cieszę się, że przyszedłeś. Gotowyś na spotkanie na placu u Gormana Trzy Paluchy? Helga uśmiechnęła się lekko.

Elf uśmiechnął się w odpowiedzi i uważnie przypatrzył dziewczynie. Coś w jej sylwetce sugerowało że nie czuje się tak dobrze jak jej wczorajsze zapewnienia sugerowały, ale... Sam też nie był w nastroju by bawić się w dzielenie filozoficznego włosa na czworo.

- Dzień dobry, Helgo. Jestem gotowy. Miło Cię widzieć w dobrym zdrowiu. Wyspałaś się? Byłbym zapomniał - Galimed, mój przyjaciel, właściciel Uroczego Zakątka, serdecznie nas zaprasza w odwiedziny. Nas, ponieważ zaproszenie miałem przekazać również Tobie...

Zerknął na medalion i sztylet, ale od razu odwrócił wzrok, woląc przyglądać się zamiast tego uroczej buzi dziewczyny.


Helga nieco spłonęła rumieńcem pod bacznym wzrokiem elfa. Czuła się jakoś tak nieswojo ...

- Uroczy Zakątek? Ha, nie wiedziałam, że masz przyjaciela w tak zacnym miejscu. Znam nieco ową karczmę, a i samego właściciela nie raz widywałam. Chociaż przyznam się, że nigdy z nim nie rozmawiałam i nie znałam jego miana. Cieszę się, że będę mogła go poznać.

Elf uśmiechnął się lekko.
- Czy jest w tym mieście jeszcze ktoś kogo nie znasz? Chyba od dawna tu mieszkasz, Helgo?
- Od urodzenia. Najpierw w Klatce - Helga zawiesiła na chwilę głos

- A później różnie - z niejednego pieca się chleb jadało - uśmiechnęła się na wspomnienie dawnych czasów i tych nieco mniej dawnych spędzonych przy pewnym czarodzieju.
- Podejrzewam że mimo różnicy wieku widziałaś o wiele więcej świata ode mnie - Faethor starał się nie okazać że ta nieszczęsna "Klatka" intryguje go coraz bardziej. Później...

Przed wyjściem z pokoju Helga machinalnie poprawiła nieco ułożenie broni za paskiem.

- Skoro powiadasz, żeś gotów. To może chodźmy na plac u Gormana póki dzionek młody. Przecież nie możemy tam spędzić całego dnia – w końcu dzisiaj wieczorem jest ten konkurs w Kancelarii. To jak ruszamy? - zapytała na koniec jednocześnie bawiąc się od niechcenia jednym ze swych niesfornych loków.

Faethor podał dziewczynie ramię, drugą dłonią pomagając w zmaganiach z loczkiem.

- Tak, to jeden z nielicznych mych przyjaciół tu, w Altdorfie.
- Nie mogę się doczekać kiedy już go poznam - odparła z uśmiechem Helga. Powstrzymała lekkie drżenie, gdy elf dotknął jej włosów.
- A co z Ushi? Idzie z nami czy będzie przygotowywać się do wieczornego występu? – zapytała Faethora przed tym jak wyszli z karczmy.
- Masz rację, zapytam, co prawda wątpliwe by o tej walce śpiewała pieśni, ale kto wie? Może i zaczerpnie natchnienia? - Asrai zażartował i wyszli z pokoju. W saloniku zaskoczył go widok siedzącej w zrelaksowanej pozie Ushi. Ze wstydem zdał sobie sprawę z tego że dziewczyna mogła przebywać tam już wcześniej, gdy zamyślony szedł do pokoju Helgi.

- Ushi! Witaj! Wstałaś już! Zechcesz wybrać się z nami by zobaczyć walkę? Chodź proszę, może przy okazji śpiewem powitasz słońce? - wyciąga dłoń i uśmiecha się, tym milej że nadal gra mu w duszy wczorajszy występ panny Shivarr w Zakątku.

Ushi podniosła głowę na wychodzących z pokoju Helgi, witając ich uśmiechem.
Uniosła lekko brwi na zaproszenie Faethora, spoglądnęła na Helgę, po czym pokiwała głową na znak zgody.
- Co prawda dopiero co wykazałam się swoją lekką próżnością i zadzwoniłam po służbę, ale myślę że śniadanie może poczekać. -
Wstała z krzesełka.
- Zaczekajcie chwilkę tylko wezmę torbę - weszła szybkim krokiem do pokoiku, wysypała delikatnie zawartość swojej torby i włożyła do niej przybory do pisania, sakiewkę oraz pergamin. Przełożyła torbę przez ramię, spojrzała kontrolnie w lusterko i poprawiła kołnierzyk koszuli.
Wyszła z pokoju.
- Idziemy? No co się tak ociągacie?! - zaśmiała się.

- Szykuję drugie ramię by Ci je zaoferować - Faethor uśmiechnął się i faktycznie nadstawił łokieć.

Ushi uśmiechnęła się, podeszła do Faethora i złapała Jego ramię.
- Jakież to mamy szczęście Helgo, że współpracujemy z takim dżentelmenem, prawda? - zaśmiała się spoglądając na dziewczynę.

- Tylko w przeciwne strony nie ciągnijcie! Dwie połowy dżentelmena niezupełnie składają się na jednego całego! - zachichotał, nadzwyczaj zadowolony z towarzystwa dziewcząt.


Helga mrugnęła pozorumiewawczo okiem do Ushi i pokazała jej dyskretnie by ta ruszyła w prawo, podczas gdy sama ruszyła w lewo.
Elf dłuższą chwilę nie mógł powstrzymać śmiechu, gdy poczuł "rozrywające" go łokcie towarzyszek.
- Przekorne białogłowy... Jak ja przeżyję drogę do Hirschenstein w Waszym towarzystwie?!

Ushi uśmiechnęła się do Helgi, po czym spojrzała na Faethora.
- Myślę że dasz radę. Jesteśmy tylko dwoma niewinnymi kobietkami. Delikatnymi niczym puch na wietrze, Faethorze. Chodźmy, nie mogę doczekać się waszego starcia!

- No nie wiem czy tak zupełnie niewinnymi, skoro Waszą pierwszą reakcją na moją prośbę była próba rozerwania mnie na strzępy... Ale nie żywię urazy, znajcie me dobre serce, zresztą nie ma co zwlekać, w oczach Helgi dostrzegam trawiącą ją niecierpliwość i żądzę czynu - zachichotał i nagle pociągnął obie "niewinne, delikatne kobietki" za sobą...

Helga sprawnie i szybko poprowadziła przez miasto. Początkowo szli w kierunku budynku Kancelarii, by później odbić w ulicę Kotlarską, przejść pasażem Kuśnierskim i trafić tuż obok targu. Na całe szczęście droga nie wiodła przez samo centrum targu, lecz jego obrzeżami. Na targu jak to zwykle - gwar rozmów, pokrzykiwania kupców zachwalających swe towary i oczywiście mnóstwo ludzi.

Faethor wyrzucał sobie że nie odwiedził wczoraj staruszka ze składu Werner und Sohn, choć obiecał. Miał ochotę wypytać go o jeszcze kilka spraw. No nic, trudno, innym razem...
- Lubisz zwierzęta, Helgo? -
spytał od niechcenia.

Pozornie proste pytanie elfa nieco spłoszyło Helgę. Popatrzyła badawczo na elfa, ten zdawał się pytać jedynie z czystej ciekawości.
- Lubię, a i one mnie lubią. Nie lubię tych co męczą biedne stworzenia dla swej nędznej zachcianki. A dlaczego pytasz? - oczy Helgi przy słowach o męczeniu zwierząt skrzesały kilka złych iskierek.

Elf, zdetonowany, przez chwilę zaglądał w oczy Helgi.
- A masz jakieś ... przykre doświadczenia ... z takimi ludźmi? My, elfowie, staramy się żyć w zgodzie z naturą. Zresztą, na pewno wiesz o tym. Zapytałem, hmmm, z ciekawości - uciekł wzrokiem.
- Ushi, może kupimy Ci po drodze coś do jedzenia? Lepiej żebyś nie uświerkła nam z głodu - kto wie, może pojedynek się ... przedłuży... - z uśmiechem spojrzał na Helgę, z wyzwaniem w oczach.

Ushi skwapliwie pokiwała głową rozglądając się za straganikami ze świeżymi wypiekami.

- A i owszem miewałam wątpliwą przyjemność mieć do czynienia z takimi osobnikami. Zawsze zastanawiało mnie jaką trzeba mieć naturę by dręczyć słabszych od siebie? Zawsze mawiałam: Masz ochotę kogoś pognębić? Znajdź kogoś we właściwym rozmiarze! Miast gnębić psa czy kota złap się za orka lub ogra! Helga zaśmiała się na koniec.

Gdy elfka w końcu wypatrzyła interesujący ją kramik pociągnęła rozmawiającą dwójkę za sobą, do starej babulinki która tutaj sprzedawała.
- Dobrze powiedziane Helgo - powiedziała głośniej przekrzykując gwar - Szkoda tylko że tak niewielu ludzi tą sprawę tak postrzega.-
Ushi kupiła kilka słodkich bułeczek, poczęstowała z uśmiechem przyjaciół, a resztę ostrożnie umieściła w torbie.

- Tak, dobrze powiedziane - elf z szacunkiem przytaknął ludzkiej dziewczynie. - A jeśli o zwyczaje ludzi chodzi, bardzo dziwi mnie że Wasi "szlachetnie urodzeni" taką pogardą pałają wobec chłopów czy mieszczan - będących przecież źródłem nawet nie tyle dobrobytu ale wręcz podstawy ich egzystencji. Wszak taki arystokrata własnymi rękami zboża nie sieje czy go nie zbiera, nie mieli ani w bochny nie wypieka, a jeść musi, zaś ludzi którzy tym się zajmują ma czasami za stwory niższe niźli psy łowcze ze swej psiarni... Dziękuję, Ushi - ukłonił się elfce i wgryzł się w bułeczkę.

- Bułeczki? Świeże, gorące i pachnące? Hmmm.... Uuuuwielbiam takie
. Helga z uśmiechem patrzy na Ushi i bierze dwie bułeczki. Jedną zjada od razu, a drugą delektuje się przez chwilkę. Później rozgląda się po straganach i po chwili wraca z trzema spienionymi, zimnymi kufelkami świeżego marcowego prosto z piwnicy.
- To za ten pojedynek... i rzecz jasna konkurs wieczorny. Tuszę, że długą będą wspominać Twe występy Ushi - dodała z uśmiechem Helga.

Ushi wzięła kufelek od Helgi skłaniając przy tym głowę. Nic nie odpowiedziała, a przyczyną była bułeczka której ostatni kawałek przegryzała.
- Życzmy sobie szczęścia - powiedziała gdy przełknęła, lekko uniosła naczynko i upiła piwa.

Tuż po przejściu przez Targ przeszli jeszcze paręnaście kroków. Po chwili z dala dobiegł ich szczęk broni i głośne komentarze.




- Szeroko, szeroko mówię Ci cepie. Patrzaj no jak to się robi!
- A teraz z lewej. Z lewej! To nie jest lewa cepie, jeno prawa!



Po chwili dotarli do placu treningowego na którym ćwiczyło kilka różnych osób.



Tym który najwięcej gadał i ciągle poprawiał postawę czy ciosy ćwiczących był rzecz jasna Groman Trzy Paluchy - sękaty krasnolud, pełen godności. Ubrany jak zwykle w pełną płytę. Uzbrojony w swój topór oraz nieodzowną fajkę w zębach. Przydomek Gormana wziął się z faktu, że w lewej ręce miał jeno trzy paluchy. Pozostałe stracił, lecz nikt nie wie jak.



Gorman przyglądał się krytycznie ćwiczącym i co rusz podpowiadał jak to należy zrobić, żeby było dobrze.

- Helga! Rad jestem Cię widzieć – odezwał się mocnym barytonem Gorman. Po chwili jego wzrok padł na Faethora.
- To mój przyjaciej - Faethor Laure.
- A to słynna Ushi Ysabel Shivarr. Bardka i poetka jakowych mało.

- I Ciebie rad jestem widzieć, nieznajomy. Przyjaciele Helgi są tu mile widziani - dodał z zawodowym uśmiechem krasnoludzkiego bankiera
Elf skłonił się uprzejmie, ciesząc się w duchu że nie jest skłonny do przeklinania. Kolejny krasnolud?!
- Witaj, panie. Helga nie mogła się wprost doczekać by mnie tu przyprowadzić.

Ushi lekko jakby dygnęła, uśmiechnęła się i powitała krasnoluda.
- Miło mi Cię poznać panie.

- Wpadliście popatrzeć jak te cepy ćwiczą? - Gorman machnął od niechcenia fajką w stronę ćwiczących - Czy chcecie sami się spróbować? A może ze mną? - Groman ponownie uśmiechnął się.
- Z Tobą Gormanie? Może nieco później - wpierw wolelibyśmy spróbować się sami - Helga odpowiedziała uśmiechem na uśmiech krasnoluda

Faethor pokiwał głową, może nawet trochę zbyt entuzjastycznie - "próbowanie się" z krasnoludem wyglądało mu na zadanie porównywalne z zatrzymywaniem lodowca. Gorman "Trzy Paluchy" czy "Pięć Palców", w starciu z krasnoludem najchętniej użyłby łuku ... albo jeszcze lepiej miotacza bełtów...

Rozejrzał się za bronią ćwiczebną.
- Jaką bronią chcesz walczyć? - zapytał Helgę.


Helga popatrzyła na elfa.
- Skorom ja propozycję walki wysunęła, a Tyś ją przyjął, tedy to Tobie jest przywilej wybrania broni – Odparła Helga dobrze jej znanym cytatem z "Pojedynków stulecia" - epickiego poematu na temat największych w historii szampierzy, pojedynków i potyczek.
- Może na początek miecz i tarcza? rzuciła niewinnie.

Ushi uniosła wysoko brwi spoglądając na Helgę po rzuconym przez Nią cytacie, po czym cicho zaklaskała w dłonie.
- Nie będę przeszkadzać - uśmiechnęła się i odeszła poszukać miejsca dla siebie w tym całym zgiełku i szczęku broni.

Faethor uniósł brwi, widząc uznanie Ushi dla Helgi. Solennie obiecał sobie wypytać później dziewczęta co zacz (nie jest zapewne dziwne że nie zna dzieła które Helga ma na myśli).
- Jak najbardziej, więc miecz i tarcza - uśmiechnął się, zachodząc w głowę co wojowniczka miała na myśli w słowach "na początek".
- Ushi, Ushi! - dogonił pannę Shivarr - życz mi szczęścia. Może ... hmmm, może dostanę małego całusa na dobry początek? - uśmiechnął się nie mogąc oderwać spojrzenia od urocznych oczu pobratymczyni.

Ushi zatrzymała się i obróciła gdy usłyszała swoje imię. Uniosła lekko brwi gdy Faethor zatrzymał się przy niej. Gdy wyjawił swą prośbę, na Jej twarzy wymalowało się zdziwienie, szybko zastąpione lekkim uśmiechem.
- Quel marth Faethorze - powiedziała i ucałowała Jego policzek. Spojrzała ponownie w oczy elfa po czym odwróciła się i odeszła w stronę niezbyt oddalonej ławeczki.

- Nie dziękuję, Selli - uśmiechnął się i
samemu ukradł Ushi całusa. Wrócił do Helgi i podszedł do stojaków by wybrać odpowiedni do długości ręki i siły miecz oraz zgrabną tarczę.

Helga szybko wybrała miecz ćwiczebny oraz tarczę. Później zaproponowała mając na względzie wieczorny udział w konkursie
- Może na wszelki wypadek ubierzemy zbroję skórzaną ćwiekowaną oraz hełmy skórzane? Pozwoli to nam oszczędzić sobie siniaków? Po chwili Faethor oraz Helga stali naprzeciw siebie na placu. Helga rozciągnęła mięśnie, Faethor usłyszał trzask przeskakujących stawów. Po chwili uśmiechnęła się i wykonała ukłon w stronę elfa.
- Niech wygra lepszy i zwinniejszy - na koniec posłała uśmiech.
Początkowo Helga zrobiła kilka kroków w lewo, później w prawo, nieco asymetrycznie i ze zmiennym tempem. Chciała wybadać nieznanego sobie wojownika. Uczyniła też kilka ruchów mieczem, jakby szykując się do ataku ale wkrótce z nich rezygnowała. Nagle jej kroki nabrały szybszego tempa, ruchy stóp i miecza stały się asymetryczne i niezgodne - mylące, cholernie trudne do przewidzenia. Jednakże Faethor pierwszy jej cios przeczuł, chyba jeno instynktem, bo przysiągł by że nie widział by poruszała się w tym kierunku. Elf gładko sparował jej cios i uśmiechnął się - cholera! Chyba za mocno popatrzył w jej oczy bo chwilę później drewniane ostrze tylko furknęło koło jego ramienia.

Helga odskoczyła w tył robiąc przy tym elegancki szpagacik. Szybko podskoczyła i popatrzyła na elfa. Chyba nie doceniała jego szybkości i wprawy w boju. Tym razem postanowiła nie dać drugiej szansy.
- Uważaj, pójdzie w lewo - Faethor usłyszał komentarz Gormana nim jeszcze Helga obróciła stopę.
- Ej i Ty Gormanie przeciw mnie? - Oburzyła się ze śmiechem, ale krok w lewo zrobiła. Po chwili z tego samego kierunku uczyniła nieco nieporadny atak. Może to z winy Gormana? Cholera wie. Elf był już w innym miejscu niż miecz Helgi. Teraz to on spróbował zaatakować z jej prawego boku - celując w widocznie odsłonięte plecy. Jednakże ta nieporadność była li jeno udawana i celowa - Helga sprawnie i z dużą szybkością przerzuciła miecz w lewą rękę i wykonała całkiem składną paradę. Na jej końcu klęczała z tarczą nad głową. Wyjściem z parady była niezła finta, która mimo zasłonięcia się tarczą przez Faethora stuknęła go w ramię. Elf nie poczuł zbytniego bólu, cały impet trafienia stracił swą moc na osłonie.
Przez chwilę Helga i Faethor próbowali wzajemnie oszukać się mylnymi krokami i udawanymi wypadami. Jednakże żadne z nich nie dało się nabrać na takowe plewy. Faethor ciął wysoko z prawej, Helga uniknęła zwinnym obrotem ataku i sama cięła nieco za wysoko - ponad hełmem przeciwnika. Później chyba się pośliznęła bo ledwo łapiąc równowagę uczyniła kilka kroków w tył. W sumie to niewiele zastanawiając się Faethor uczynił wypad niczym żuraw łapiący rybę sprawnym ciosem, ale okazało się że Helga sprawnie zasłania się tarczą.

Walka trwała dobrą chwilę. Wiele ciosów padło na tarcze, wielu uniknięto a jeszcze więcej sparowano bronią. Helga w pewnym momencie uśmiechnęła się i zaatakowała. Jej pierwszy cios kierowany na hełm elf łacno wziął tarczą, później ledwo udało mu się uchybić przed ciosem w bok. Niestety cała jego obrona spełzła wkrótce na niczym - spadł na niego taki grad ciosów, że ledwo nadążał za nimi. Nagle poczuł że leci w tył - padając kątem oka zobaczył Helgę w pełnym szpagacie, która podcięła jego równowagę. Po chwili poczuł ciężar na sobie. Przygniotła go Helga. Mimo zbroi czuł dobrze jej mocne mięśnie.
- Poddajesz się? szepnęła mu miękko nad uchem i pocałowała lekko w policzek.

- A mam inne wyjście? - odpowiedział z uśmiechem, zdyszany i zaskoczony.
Chwilę później cała trójka siedziała nad chłodnym piwem przyniesionym przez Gormana. Gorman patrzył nieco ze zdziwieniem na Helgę, ale nie odrzekł ani słowa.

Faethor dłuższą chwilę nie mógł dojść do siebie. Nie żeby uważał się za znakomitego wojownika - wręcz przeciwnie, był zdziwiony tym że tak długo dotrzymał pola Heldze. Uniósł kufel w salucie dla Helgi i skłonił głowę z uznaniem.

- Dziękuję za podpowiedź, mości Gormanie - odwrócił się do krasnoluda. - Przyznam że chętnie zobaczyłbym Cię w pojedynku, oczywiście nie ze mną, ale z mym kuzynem. To fechmistrz Aesdil Goldencloud, wiesz zapewne że ma w Altdorfie szkołę nauki walki... Ushi, to dopiero byłoby wydarzenie - spojrzał roziskrzonymi oczami na elfią dziewczynę - o tym warto byłoby śpiewać! Nie odwiedziłem jeszcze kuzyna, może po powrocie nawiedzimy go i spróbujemy namówić na walkę z Gormanem?!
Zamyślił się, przypominając sobie wizerunek potężnie zbudowanego Tancerza Wojny. Parę razy widział go gdy ten odwiedził jego osadę i do tej pory nie mógł się nadziwić sylwetce wojownika, wydającej się być wyciętej z bloku mlecznobiałego granitu, poznaczonej straszliwymi bliznami będącymi testamentem wielu rozpaczliwych walk, których żaden elf czy człowiek nie miał prawa przeżyć. Ot, jak chociażby starcia ze sługami Slaanesha-Menelotha, gdy jego drużynę wojowników i magów zatakowało dwóch Smakoszy Bólu wraz ze swymi niewolnikami, relację o czym udało się kiedyś wyciągnąć z wojownika. Żadna żywa istota nie jest w stanie dotrzymać w pojedynkę pola Wielkiemu Demonowi, jednak Aesdil powstrzymał wtedy hordę oszalałych kultystów gdy reszta drużyny zagłębiała się w istną studnię zepsucia w którą przekształcił się Zamek Diehl, potem zaś, korzystając z ciasnoty pomieszczeń w pojedynkę powalił Demona, przyszedł na odsiecz drużynie i gołymi rękami skręcił kark drugiego demonicznego sługi Slaanesha... Do tej pory pamiętał relację zdawaną suchym, oszczędnym tonem, odzierającym ją z dramatyzmu, a jednocześnie w jakiś sposób unaoczniającym rozpaczliwy bój, nieludzki wysiłek i szaleńczy wyścig z czasem by zapobiec wypełnieniu planów wyznawców Rujnującej Potęgi...
- A znam, znam - Gorman pokiwał z uznaniem głową - Nie te lata młodzieńcze, nie te lata. Nie jestem już młodzieniaszkiem, chociaż chętnie bym sprawdził Twe poczynania Helgo - Gorman popatrzył badawczo w stronę Helgi.
- Gormanie? Tu i teraz? - zapytała Helga.

[post powstał przy współdziałaniu Mistrza Gry, Charlotte, Puzzelini i Romulusa]

Charlotte 09-03-2010 10:06

cd do postu umieszczonego przez Romulusa


- A gdzie i kiedy? Na Wielki Dzwon Wieży Północnej! Stawiam kwaterkę najlepszej starki jaką mam na składzie - dodał nieco wojowniczo Gorman.
- Przyjaciele? Co wy na to? - Helga skierowała swój wzrok wpierw na Ushi, do której puściła oczko - chcąc powiedzieć "nic mi nie będzie", a później przeniosła swój wzrok na Feathora.
- Miecz i tarcza Gormanie? Czy wybierasz inną broń?
- Miecz, bez tarczy i bez zbroi. Kto pierwszy piachu powącha - ten przegrany. Ja stawiam kwaterkę najlepszej starki, pod warunkiem, że wypijemy ją razem. A Ty co postawisz? -
Groman bez słowa wstał. Jednym gestem, bez słowa, zdjął cały pancerz.
Bez niego wcale to a wcale nie wyglądał na słabowitego i starego jakim się mienił mówiąc o spotkaniu z Aesdilem.

- Helgo, o co chodzi? - rzucił Faethor, zdezorientowany.
- Gorman, był i jest jednym z moich nauczycieli. Nieraz ćwiczyliśmy razem, wszystko co wiem zawdzięczam jego lekcjom. Jak sam powiedział - chce sprawdzić me poczynania w walce, być może da mi ostatnią lekcję przed naszym wyjazdem do Hirschenstien - Helga odpowiedziała spokojnie i klarownie - A zakład? Zapewne Gorman nie lubi tej starki którą postawił przeciw mnie. Poza tym Gorman twierdzi, że jedynie walka o coś, walka w której drugiej stronie zależy na wygranej jest dobrą walką, czystą, walką w starym dobrym stylu. Ja stawiam wobec tego kwaterkę najlepszego spirytu prosto z Zufbaru w Sylwanii prosto z destylarni Ferdsonów - myślę, że w Klatce Matuszka nadal handluje takim towarem. Co Ty Gormanie na taki zakład?
- "Uczeń nigdy nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dobrze wyuczony będzie jak jego nauczyciel" - dodała na koniec Hegla cytatem pochodzącym ponownie z "Pojedynków stulecia".
Gorman popatrzył na Helgę badawczym wzrokiem by po chwili odpowiedzieć - Jeśli Twoi przyjaciele są gotowi poczekać, to przyjmuję taki zakład. A może wpierw Twój przyjaciel ma ochotę do rewanżu? Jako przegrany w poprzednim pojedynku masz prawo żądać rewanżu - Gorman zwrócił się do Faethora.

Asrai nie chciał przedłużać pobytu w szkole walki, ale z drugiej strony - zawsze był chętny do rywalizacji...
- Helgo, jeśli wolisz zmierzyć się z Gormanem - proszę bardzo, poczekam na lepszą okazję w trakcie podróży, ale chętnie spróbowałbym się z Tobą w walce na włócznie...

Gorman popatrzył na elfa nieco dziwnym wzrokiem, całkiem jakby coś chciał powiedzieć, ale koniec końców zamilkł.
Helga uśmiechnęła się na propozycję Faethora, elf mógłby przysiąc że jej oczy posłały mu kilka mrugnięć. Helga poczekała na wybór broni dokonany przez elfa - wybrał długą włócznię, bez tarczy.
Przez chwilę Helga stała niezdecydowana. Uwadze Ushi nie umknęło, że Helga wyjęła coś z kieszeni - coś niedużego i lekkiego.
Helga zamyślona odwróciła się nieco - obecnie stała bokiem do Faethora, który cierpliwie czekał na nią. Również i on ujrzał coś niewielkiego w jej dłoniach.
Faethor przez chwilę zastanawiał się co też ta dziewczyna tam ma - po chwili doznał niejakiego olśnienia. Kłaczek, kłębek futra! Helga zamyślona patrzyła na niego zauroczona, potarła go lekko i sprawnym ruchem schowała do kieszeni.
Kłaczek futra zdobyty w zaułku Altdorfu nadal pachniał mocno dzikim kotem, miał w sobie jego ciepło, siłę i zwinność. Medalion na szyi parzył niemiłosiernie, inkluz rozgrzał się chyba do białości. Ból oczyszcza - mawiali nauczyciele walki. Helga szepnęła kilka słów, z których żadne nie zostało usłyszane przez czujne uszy obojga elfów. Całkiem bezwiednie podniosła oczy i spojrzała na Faethora - ten miast bystrych oczu Helgi ujrzał zmatowiałe i zmęczone oczy starej kobiety, pełne smutku i goryczy. Po chwili wrażenie zmieniło się diametralnie oczy starej kobiety zwęziły się, zmieniły kolor na zielony i stały się prawie pionowymi źrenicami kota. Uszy elfa wręcz podświadomie przesłały dźwięk głębokiego warkotu, jaki mógł się wydobyć tylko z wielkiego zwierzęcia.
- Faethorze? Nic Ci nie jest? zapytała z troską Helga widząc dziwny wyraz twarzy przyjaciela.
Faethor usłyszał jakiś dźwięk i wrażenia odpłynęły w nieznane, znów patrzył w młode i bystre oczy dziewczyny. Niemniej jakieś dziwne wrażenie pozostało ... trudne do określenia i wyrażenia. Elf zauważył, że Helga wybrała podobną włócznię jak jego i wyszła na plac.

Przez krótką chwilę oboje obserwowali swoje wzajemne ruchy i kroki. Helga tym razem stąpała lekko, po kociemu stawiała lekko i ostrożnie stopy - w pewnym momencie nastąpiła na małą słomkę. Gdy jej kształtna nóżka zmieniła pozycję, elf zauważył, że słomka jest cała. Helga zamarkowała kilka ciosów włócznią. Ciosów, które w zamierzeniu nie miały sięgnąć celu, a jedynie wybadać przeciwnika. Faethor starał się albo przyjąć je na drzewce, kilka razy jego przewaga szybkości i wzrostu pomogły mu uniknąć kłopotów. O dziwo Helga nie dążyła póki co do zwarcia. Sprawnie unikała i parowała uderzenia Faethora kierowane w korpus czy nogi. Elf zauważył, że dziwnym sposobem Helga nie jest wcale dużo wolniejsza od niego czy słabsza w zadawaniu ciosów. W pewnym momencie postanowił przejść do zwarcia by korzystając z przewagi siły i wzrostu powalić ją na ziemię. Niestety kilka celnych uderzeń nieco powstrzymało jego tempo. Po chwili Helga odskoczyła do tyłu jednocześnie kierując włócznię w nogi przeciwnika. Faethor próbował ją zablokować - to nogami to swoją bronią, jednakże nie udało się.
Kolejne zamarkowane uderzenie wyprowadzone przez elfa, które miało "wykończyć" Helgę i odwrócić jej uwagę trafiło i owszem ale powietrze. Helga zwiększyła odległość między nimi - cofała się, krok za krokiem. Jednocześnie nie szła całkiem prosto jej stopy poruszały się asymetrycznie i niezgodnie z ruchem ciała i broni. Helga przystanęła - poprawiła ustawienie stóp na podłożu i uśmiechnęła się do Faethora.
Elf mógłby przysiąc, że nie widział ruchu Helgi, że nie dostrzegł by ta odrywała stopy od ziemi - gdzieś podświadomie i bezwiednie ujrzał jak Helga pędzi na niego w pełnej szarży, wywijając młyńca bronią. Faethor będąc nie w ciemię bitym przygotował się do obrony, szybko zmienił ułożenie broni i zaczął poruszać się by uniemożliwić trafienie. Starał się przy tym by jego kroki były mylące i trudne do odczytu. Helga była coraz bliżej, elf czekał, skupiony, cichy i zwarty - starał się jednocześnie utrudnić trafienie Heldze i samemu wymierzyć celny cios, który by albo powalił ją na ziemię, albo rozbroił.
Ich włócznie stuknęły o siebie, włócznia Helgi z ostrzem ku ziemi, Fathora z ostrzem ku niej. Elf mocno zaparł się na ziemi, by utrzymać przewagę, jednocześnie chciał drzewcem utrafić Helgę. Ku jego zdumieniu świat nieco zwolnił, ujrzał jak Helga mocniej wbija ostrze w ziemię i korzystając z włóczni niczym z tyczki leci prosto nad nim. Nim zdołał obrócić długie drzewce było za późno znów leżał na ziemi, a Helga na nim.
W ferworze walki koszula przeciwniczki nieco ucierpiała - elf dokładniej zobaczył medalion Helgi i nie tylko to. Nie uszło jego uwadze również, że Helga jakoś mało się zmęczyła walką, podczas gdy on sapał niczym miech kowala.
- Ponownie? Poddajesz się? zaszeptała Helga nad uchem przyjaciela, na jego policzku wylądował całkiem przyjemy pocałunek.
- Wygrałaś... - stęknął elf, z trudem łapiąc oddech.
Chwilę później ciężar Helgi zniknął z piersi Faethora - Helga wykonała całkiem zgrabny i składny skok w tył i wylądowała w figurze rodem z menueta. Helga spojrzała na swoją koszulę, która jej zdaniem odkrywała obecnie nieco za wiele. Poprawiła co mogła i schowała medalion.

Asrai wsparł się na włóczni i powoli wstał, rozkojarzony dziwacznym zachowaniem Helgi, wyrazem jej oczu wcześniej, znajomym kłębkiem sierści. Poruszył ramionami, odetchnął głębiej, ignorując ból żeber i spojrzał na dziewczynę.
- Wiele się od Ciebie nauczę, świetnie władasz dwiema ulubionymi przeze mnie broniami... - starannie omijał wzrokiem naruszoną koszulę i ten piekielny amulet...
- Dziękuję, Gormanie - powiedział, odebrał broń od Helgi i zaniósł obie włócznie na stojak, zyskując trochę czasu na przemyślenia.

Ushi rozsiadła się na ławeczce i obserwowała walczących. Pierwsza walka wyglądała dość ciekawie, druga zaś zrobiła wrażenie na elfce, zwłaszcza skok Helgi nad Faethorem...
Całus który ponownie Helga złożyła na policzku elfa zastanowił ją. Czy miłość można porównać z walką? Tak słodka, a jednocześnie mordercza... Nie, raczej miła dla oka, bo przyjemnie się patrzy i na taką walkę i na osoby zakochane...
Resztkami sił walczę... o wszystko - o Ciebie. Hmmm... Mam!
Elfka szybkim ruchem otworzyła torbę, wyjęła z niej pergamin i drobnym, a jednak ładnym pismem zaczęła coś pisać. Przypatrzyła się kilku słowom, po czym marszcząc brwi coś pomazała, coś poprawiła...
Gdy walka się zakończyła, Ushi leniwie wstała z ławeczki i podeszła do towarzyszy.
- Gratuluję Helgo! - powiedziała i uśmiechnęła się do dziewczyny - Jesteś niesamowita w tym tańcu, cieszę się że mogłam to oglądać -.
Odwróciła głowę w stronę Faethora.
- Dziękuję Ushi - Helga uśmiechnęła się serdecznie do przyjaciółki.
- Spokojnie elfie. Plany snujesz na powrót, a nawet jeszcze nie wyjechaliśmy - uśmiechnęła się miło - Jesteś nadpobudliwy i jak to dzisiaj zaobserwować się dało, sadomasochistyczne zapędy posiadasz. - zaśmiała się i usiadła koło przyjaciół - Może potrzebujesz jakiegoś innego rozładowania nadmiernej energii? Albo wręcz przeciwnie - spokoju i relaksu?

Asrai dłuższą chwilę zdumiony wpatrywał się w Ushi. Dopiero gdy był pewien że głosem nie zdradzi uczuć odpowiedział spokojnie i powoli, przywołując na twarz uśmiech.
- Ushi, mam nadzieję że mimo wszystko powrócimy kiedyś do Altdorfu, nie mówię przecież że już-teraz zamierzam namawiać obu wojowników na pojedynek... Zmierzyłem się z Helgą z tego powodu by nie wyjść z wprawy i czegoś się nauczyć - tu groziły mi jedynie siniaki, nie rany. Helgo - odwrócił się do dziewczyny - jeśli zechcesz, chętnie stanę do walki z Tobą raz jeszcze, co prawda na dziś wystarczy, ale w czasie podróży - jak najbardziej.

- Kiedykolwiek zechcesz przyjacielu. Ja również stanęłam z Tobą na tym placu by nie wyjść z wprawy, nauczyć się czegoś - być może nadejdzie okazja by jeszcze razem poćwiczyć po drodze - Helga uśmiechnęła się do elfa, chciała coś dodać o tym, że miecz trzyma ciut za wysoko, ale postanowiła powiedzieć mu to na osobności nie chcąc urazić jego uczuć.
- Tuszę, że teraz powinniśmy już powrócić do "Dębowego Liścia" i nieco odpocząć. Wieczorem czeka nas przecież konkurs w Kancelarii. Ciekawa jestem kto tam jeszcze będzie.

Ushi widząc nieodgadniony, zawieszony na sobie wzrok Faethora zmarszczyła lekko brwi. Gdy On mówił, w myślach powtórzyła swoje słowa, nie wychwytując niczego dla niej złego, aczkolwiek zaniepokoiła się brakiem tej wesołości w Jego oczach gdy się do Niej zwracał...
Uśmiechnęła się przepraszająco do Helgi, złapała Faethora za ramię i pociągnęła kawałek dalej.
- Nie chciałam Cię niczym urazić Faethorze. Jeśli to zrobiłam - przepraszam. - powiedziała w eltharinie lekko zmieszana. Nie patrzyła Mu w oczy. Zdecydowanie dziwnie się czuła...

Elf potrząsnął głową i przytulił dziewczynę.
- Ushi, Ushi, zbyt nisko mnie cenisz, nie masz za co przepraszać. Po prostu, pochodzę z Fuin Loren, to niebezpieczne miejsce, nawet taki gryzipiórek jak ja musiał nauczyć się walczyć a i ciągle ćwiczę, bo ... to po prostu konieczność. Pełno tam zwierzoludzi i jeszcze gorszych stworów... Przeczytasz później co naskrobałaś? - z uśmiechem wskazał pergamin.
Pocałował pannę Shivarr w policzek i pociągnął ją z powrotem do Helgi i Gormana. Nie będąc specjalnie doświadczonym w subtelnej grze uczuć (było nie było jest elfim nastolatkiem...) nie zauważył reakcji Ushi...

Gdy elf przytulił Ushi, Ta poczuła głównie ulgę, ale i ciepło Jego ciała przejawiło się u Niej lekką gęsią skórką. Było miło, ale jak to mawiają szybko się skończyło. Elfka uśmiechnęła się i pokiwała głową.
- Jeśli zechcecie - nie będę mogła odmówić - zaśmiała się. Gdy kolejny całus dosięgną Jej policzka zarumieniła się lekko... Cieszyła się skrycie, że Faethor pociągnął Ją za sobą - mógł tego nie zauważyć. Niby taka bliskość i czułość leży w zwyczaju elfów, a jednak ta była inna niż zazwyczaj. Ushi przez chwilę wpatrywała się zamyślona w plecy idącego przed nią mężczyzny, jednak gdy przeniosła wzrok na Helgę, do której właśnie podchodzili, szybko odrzuciła rozpatrywanie czegokolwiek... Uśmiechnęła się.
- To co idziemy?

Rozmowa Ushi i Faethora w elfickim pozostała zagadką dla Helgi. Język brzmiał piękniej niż mogłaby go opisać - na myśl przyszedł jej szum trawy, śpiew ptaków i szum strumienia w ciepły letni poranek. Pomyślała, że poprosi przyjaciół o naukę przynajmniej jego podstaw. Szkoda, że nie jest człowiekiem ... pomyślała patrząc nieco maślanym okiem na elfa. Gdyby był człowiekiem wiedziałaby co i jak w sztuce uwodzenia i oczarowywania, ale elf ... Helga niestety nie znała zbyt dobrze elfich zwyczajów, a do tego była pewna, że wiele z nich jest bardzo różne od tych znanych jej.


- Pewnie. Tempus fugit... jak to mawiają. A wieczór coraz bliżej. Ciekawa jestem co też Kancelaria wymyśli na wieczór ... dodała Helga

Toho 20-03-2010 16:27

Esvill Sitilen

Pokój w budynku Kancelarii

Oczy Daeothara błyszczały czernią. Nić wzroku była trwała i mocna niczym lina okrętu Kompanii Wschodnioindyjskiej. W oczach Daeothara czaiło się szaleństwo, chaos, bezmiar bólu i cierpienia. Samo patrzenie w ich czarną toń sprawiało niemożebne cierpienia. Esvill czuł się jakby jego ciało płonęło, każda jego cząstka pragnęła znaleźć się jak najdalej od tych oczu. Elf mimowolnie chciał oderwać wzrok od nich, ale nie mógł się przemóc.

– Mówicie, kim jesteście. Nie lękajcie się brata Daeothara. Jeśli mówicie prawdę on ją potwierdzi, jeśliście jednak w swych słowach kłam zadali wówczas …wówczas nie chciałbym być na waszym miejscu głos podkanclerza dobiegł cichy, niczym pozagrobowe wołanie dusz zagubionych. Niemniej jednak wyrwały one elfa z otępienia. Esvill przed rozpoczęciem swej opowieści w duchu przyrzekł sobie powiedzieć całą prawdę.

– Jak już wspomniałem Panie w kazamatach, nie jestem żadną chol….. słowo „cholerna” jakoś uwięzło elfowi w gardle, zamieniło się w charkot, chrypliwie zakończony dyszkantem … żadną z Wron! Nazywam się Esvill Sitilen i może to potwierdzić wiele osób z Altdorfu: Heinrich Kislevski, detektyw czy Albert z Altdorfu, prawnik. No i oczywiście Zelin Ormani. Chociaż nie mam pojęcia gdzie jest ów ostatni i czy przebywa w mieście…
– Ad rem elfie! Ad rem! Tempus fugit, aeternitas Manet! A ja nie mam zamiaru osiwieć tu nim skończycie podkanclerz przerwał Esvillowi nieco obcesowo. Przy okazji gestami pokazywał by Esvill się pośpieszył.
– Ależ mości Podkanclerzu, kiedy ja już przy rzeczy i łacno ją objaśnię, z wolą waszą rzecz jasna … odparł spokojnie i spolegliwie elf … cała sprawa wygląda ni mniej ni więcej tak: Nie należę również do Wron. Powiem więcej, nie zamierzam się o to starać.
Mój znajomy łowca nagród poszukuje ich od dłuższego czasu i gdybym chociażby wykazał chęć do wejścia w szeregi organizacji, on pierwszy by wiedział. Pierwszy też dostarczyłby mnie pod drzwi straży.To dla niego usiłuję wydobyć tyle informacji ile tylko zdołam, ponieważ zawsze dostaję część nagrody. Mniejszą niż on, ale zawsze. Nie jest tajemnicą, iż w sprawie Wron ściśle z nim współpracuję. Jakby tego było mało, mam w ich sprawie informacje, które może mieć jedynie osoba mocno związana bądź prześladująca od dłuższego czasu.
Pierwsza opcja odpada, ponieważ wtedy nie stawiałbym się na fałszywą rekrutację.
Z zamkniętymi oczami mogę wyrecytować charakterystykę każdej z postaci. To może wiedzieć jedynie osoba polująca na nich-odchrząknął cicho, by móc podjąć dalej. Mało tego – prawdziwy Albiem jest chłopcem. Tego zaprowadziłem do klasztoru sigmarińskich braci fryderykan. Konkretnie do ojca Pieona, któremu złożyłem wyjaśnienia. Jeśli młody nie uciekł, powinien być pod opieką ojca przez trzy dni od wczoraj …
elf odsapnął przez chwilę, napił się nieco i miał zamiar podjąć swój wywód.
– To wystarczy. Bracie, bracie? Bracie Daeotharze! podkanclerz popatrzył zaniepokojony na kancelistę, ten zdawał się nieżyw, gdyby nie płytki miarowy oddech i lekko unosząca się pierś łatwo by go pomylić z umarlakiem. Podkanclerz zamierzył się otwartą ręką lekko stuknąć Daeothara w głowę, czy też walnąć w policzek liściem – jednakże ręka zawisła w pół drogi do celu, gdyż nieobecny Daeothar odezwał się słabym głosem:
– Nie jam Ci bratem, ni jam Ci swatem. Jam jest bramą, sklepieniem i kluczem. Śmierć jest jeno drogą, czas jest jeno bramą … Malleux Thorak Thoraks powróci … głos Daeothara był w tej chwili mocno chrapliwy, a jego oczy wciąż były nieprzytomne. Po chwili otworzył oczy, a ich widok był gorszy niż uprzedni widok ich bezkresnej pustki. Oczy Daeothara były lekko zamglone i wyglądały prawie jak oczy ślepca nabiegłe bielmem niźli oczy młodzieńca. Daeothar zaczął się trząść niczym w febrze czy malignie. Mocno wspomagając się dwoma rękoma wziął nieco wina i upił ledwie kilka łyków – a każdy szedł mu z trudem. Podkanclerz widocznie przyzwyczajony do takiego stanu rzeczy nie odzywał się ni słowem. Esvill czując, że nie należy nic mówić – milczał. W duchu zapamiętywał dziwne miano Malleux Thorak Thoraks .

Po chwili trwającej nie wiele dłużej niż modlitwa do Shallyi Spolegliwej i Miłosiernej, Daeothrar otrząsnął się na tyle z odrętwienia by odpowiedzieć słabym głosem:
– Nigdy więcej Panie. Prawie mnie dotknęła Nie-Sława … na samo wspomnienie owej Nie-Sławy Daothar zadygotał niczym w najgorszej malignie. Twarz przypominała biały ser. Na jego czole pojawiły się spore krople potu, a zęby nieco zadzwoniły … Wybacz mi mości Panie. Mam nadzieję, że znów jakowych przepowiedni nie uczyniłem? Daeothar popatrzył na podkanclerza, później na Esvilla. Widocznie oczekiwał odpowiedzi, lecz podkanclerz przez chwilę milczał, by nieco później odpowiedzieć:
– Nic specjalnego. Coś o wiecznym panowaniu następców Sigmara na tronie Imperium, nieprawdaż Panie Esvill? podkanclerz popatrzył mocnym wzrokiem na elfa. Wzrok przywoływał niemiłe ciarki i wspomnienia z celi.
Po chwili Daeothar odetchnął i popatrzył smutno na podkanclerza, westchnął i powiedział słowa, które wielce uradowały Esvilla, ale sam podkanclerz nie wydawał się z nich kontent:
– Mój Panie, ów elf rzeczywiście nazywa się Esvill Sitilen i mówił całą czystą prawdę. Bielała ona w Nie-Świecie jako śnieg i mocno bodła w oczy, wiele cieni i kształtów ją oglądało, w tym … ona … ona! Nie-Sława! Spojrzała przez prawdę na Niego! Daeothar wysunął wskazujący paluch w nieco oskarżycielskim geście na Esvilla. [/i] Daeothar sapnął i napił się wina.

W głowie elfa huczało. Huk przypominał grzmot setki arkebuzów godzien doborowego pułku rodem z Bretonii czy Estalii jeśli nie huk Szalonej Grety rodem z manufaktur Imperium. Nie-Sława, Nie-Świat, cienie … kiego cholernika. Podkanclerz popatrzył badawczo wpierw na Daeothara, a później na Esvilla.
– Kurewsko udane śledztwo. Kurewsko! Na dziewięć kręgów dusz cierpiących w piekle! Któren to przygotowywał akcję?! Któren dowodził ?! z gardła podkanclerza posypało się wiele inwektyw i epitetów nie nadających się do żadnego druku i nie nadających się powtórzenia, nawet w żołnierskim towarzystwie. Na koniec tyrady podkanclerz huknął z całej siły buzdyganem w stół. Stół niczemu nie winien pękł na pół. Esvill zauważył, że mimo niepozornej budowy ręka podkanclerza była silna, cholernie silna…
Daeothar, widocznie zaznajomiony z temperamentem pryncypała, czekał spokojnie na przerwę w tyradzie. Gdy tylko podkanclerz się nieco uspokoił Daeothar odpowiedział spokojnie:
– Akcją dowodził Matheus Döbbe, on także przygotował całą akcję na podstawie anonimowego donosu złożonego w sekretariacie. Z tego co wiem sprawę zbadał dokładnie i sumiennie … Daeothar pragnął zapewne udobruchać przełożonego, ale ten chyba nie był w zbyt dobrym nastroju bo tylko warknął Silencium! po chwili nieco spokojniej dodał – Zorganizować śledztwo! Sprawę wyjaśnić dokładnie … rozumiesz mnie synku? owo synku zabrzmiało całkiem nie-ojcowsko, lecz wręcz groźnie.
– Panie? zaczął nieśmiało Daeothar i po kiwnięciu głową przez Eickmara kontynuował … ojciec Pieon. Dzisiaj znalezion. W bramie. Dziewięć noży – wprost w serce, pod żebra. Precyzyjnie. Śmiertelnie dokładnie ze znawstwem anatomii … Exitus, Conquiescat in pace
– Nieźle udało się nam śledztwo. Czyż nie, panie Esvill? w głosie i oczach podkanclerza zawisło wiele złych nutek. Wyglądał jakby miał zejść z powodu nadmiaru humorów i fluidów. Esvill odpowiedział na tyle grzecznie i ugodowo, że aż sam Daeothar spojrzał na niego z niejakim podziwem.
Podkanclerz popatrzył na Deaothara i Esvilla beznamiętnie, całkiem jakby patrzył na mebel. Po chwili odezwał się nieco spokojniej:
– Jak powiedziałem. Zorganizować śledztwo. Wypytać o wszystko Matheusa. Sprawdzić ponownie ciało ojca Pieona – niech mu Morr uchyli bramę. Akta akcji … sam wiesz podkanclerz uśmiechnął się paskudnie. Daeothar pokiwał ze zrozumieniem głową i dodał Czy coś jeszcze Panie? Podkanclerz kiwnął głową, że nie i nakazał gestem wyjść. Deothar ukłonił się i wyszedł.

Podkanclerz popatrzył badawczo na elfa i zapytał:
– Pozwól Panie Esvill, że zapytam Cię wprost. Czy nie zechciał byś udać się do miasteczka Hirschenstein celem wyjaśnienia dla Kancelarii pewnej sprawy? Być może słyszałeś ogłoszenia naszych heroldów w tym względzie. Kancelaria powołała czwórkę śledczych polowych. Jeśliś ciekaw wyjawię na czym sprawa się zasadza i na czym Twa rola podkanclerz czekał na reakcję Esvilla. Należało coś odpowiedzieć, coś odrzec ... ale co?

Toho 24-03-2010 10:17

Helga, Ushi i Faethor

Plac ćwiczebny Gormana Trzy-Paluchy -> karczma „Dębowy Liść”

Droga na plac u Gormana wiodła przez miasto tętniące życiem. Przyjaciele zjedli i wypili małe co nieco. Faethor ku niejakiemu zdziwieniu i nawet przerażeniu Helgi wypytał ją o jej stosunek do ludzi gnębiących zwierzęta – bezbronnych braci mniejszych. Ta dość dosadnie stwierdziła, że jej zdaniem takie zachowanie jest bardzo naganne i wbrew prawom natury.

Helga van Förster oraz Faethor Laure zwarli się praz pierwszy w śmiertelnym tańcu dwóch ostrzy na placu ćwiczebnym Gormana Trzy-Paluchy. Niemało zdziwiłby się ten, który by postawił na szybką przegraną którejkolwiek ze stron. Dla Ushi, dokładnie obserwującej zmagania dwóch szermierzy, czas zdawał się zwolnić – jej oczy chłonęły najdrobniejsze kroki Helgi, asymetrię jej kroków, drganie mięśni wytężonych wysiłkiem, dokładnie widziała czujne, niczym u kota oczy Faethora, wręcz hipnotyczne ruchy jego ostrza. Jej oczom nie umknęło, że prawie wszyscy ćwiczący dokładnie, i z podobną do jej, fascynacją, patrzą na zmagania na placu. W umyśle poetki trwała nieprzerwana burza myśli i uczuć

Helga, mimo iż niższa i teoretycznie słabsza na placu boju nie zdawała się niczym nie ustępować elfowi. Gorman patrzył na nich początkowo bez słowa. Mimo, że jak mówiła Helga był on jej nauczycielem i przyjacielem, w pewnym momencie pojedynku podpowiedział Faethorowi co uczyni jego podopieczna. Helga z udawanym oburzeniem uczyniła tak jak to zasugerował jej nauczyciel. Niewiele później Faethor leżał na ziemi powalony pocięciem i przygnieciony do ziemi ciężarem wojowniczki. Mimo zbroi dobrze czuł jej mocne mięśnie. Po krótkiej przekomarzance między Helgą i Gormanem Faethor zaproponował rewanż na włócznie – był prawie pewien, że tym razem zdoła wykorzystać w walce swą szybkość i przewagę jaką daje broń długa.

Tuż przed walką zarówno Ushi jak i Faethor zauważyli, że Helga wyjęła coś z kieszeni. Było to coś niewielkiego i raczej lekkiego. Kształt owego czegoś pozostał zagadką dla poetki, natomiast, gdy Faethor był prawie pewien, że Helga trzyma kłębek sierści. Usta Helgi poruszyły się, ale do nikogo postronnego nie dotarły żadne słowa. W pewnym momencie oczy Helgi i Faethora spotkały się na moment, tan ujrzał zmatowiałe i zmęczone oczy starej kobiety, pełne smutku i goryczy. Po chwili wrażenie zmieniło się diametralnie oczy starej kobiety zwęziły się, zmieniły kolor na zielony i stały się prawie pionowymi źrenicami kota. W tym samym momencie, gdzieś nie wiedzieć skąd, dobiegł go dźwięk głębokiego warkotu, jaki mógł się wydobyć tylko z wielkiego zwierzęcia. Wrażenie jednak szybko minęło.

Walka na włócznie trwała równie długo, co poprzednia walka na miecze. Okazało się, że włócznią Helga włada równie dobrze co i mieczem czy tarczą. Również i ta walka okazała się bardzo ciekawa. Ushi zastanawiała się czy miłość można porównać z walką? Tak słodka, a jednocześnie mordercza... Nie, raczej miła dla oka, bo przyjemnie się patrzy i na taką walkę i na osoby zakochane... w jej umyśle kiełkował i pączkował pomysł na wieczorny występ w Kancelarii. Tymczasem walka i ta walka zakończyła się podobnie jak poprzednia. Faethor został pokonany, a Helga znów przygniotła go swoim ciężarem – nie żeby elfowi akurat to przeszkadzało. Zastanawiający mógł być fakt, że Helga nie zmęczyła się zbytnio walką. W pewnym momencie dość nerwowo rozglądała się po okolicy. Zarówno Faethor jak i Ushi zauważyli jej dziwną nerwowość, ale niczego póki co nie mówili.

Koniec, końców, przyjaciele pożegnali się z Gromanem. Przed wyruszeniem do „Dębowego Liścia” Faethor zwrócił się z prośbą o pomoc w zakupie łuku, który widział w pewnym składzie. Oczywiście był też otwarty na propozycje zakupów w innym miejscu.

Charlotte 24-03-2010 10:32

- Łuk? Nie ma sprawy. Czy masz coś już upatrzonego? Bo jeżeli nie to zaraz zapytam się Gormana o najlepsze miejsca. Być może on sam ma coś ciekawego do zaoferowania. Helga przygryzła wargę i przekrzywiła nieco głowę patrząc nieobecnym wzrokiem w dal ... inkluz medalionu nadal grzał niemiłosiernie. Gdzieś niedaleko czaiła się Czerwona Śmierć.

Helga zaniepokojona i wyrwana z zamyślenia nieco nerwowo obrzuciła okolicę. Wszystko zdawało się być w najlepszym porządku. Byle nie dać się wpisać do księgi ... przemknęło jej przez myśl.

Helga poraz kolejny rozejrzała się nieco nerwowo wokół. Czuła Czerwoną Śmierć i nie zamierzała dać się wpisać do księgi bez walki ... co to, to nie! powiedziała sobie w myślach. Rozejrzała się jeszcze raz, ale nikogo podejrzanego ani niczego niezwykłego nie dojrzała. Nieco uspokojona skupiła się na prośbie Faethora.

- W sumie to nie ma co kłopotać w tej sprawie Gormana. Mam pomysł - pójdźmy wpierw do domu handlowym van der Jesse, obejrzymy ten egzemplarz o którym mówiłeś. Zobaczymy co i jak - potargujemy się ... z pewnością nieco spuszczą z tonu. 100 koron za łuk - rozbój w biały dzień ...

- Tylko jeżeli mamy zdążyć na konkurs Kancelarii, to musimy się zbierać... To jak idziemy? Ushi? Co Ty na to? Helga na koniec popatrzyła w stronę elfki.

Puzzelini 31-03-2010 12:18

Ushi "potaknęła" głową na słowa Helgi.
- Chyba masz rację. Do wieczora czas, a ja muszę się jeszcze wykąpać, przygotować instrument, zjeść coś porządnego, pomyśleć o pieśni...ehh, a słońce przesuwa się nieubłaganie na niebie. - pokręciła z lekkim niesmakiem głową i dodała z udawanym wyrzutem - Artyści nie lubią być poganiani.... Chodźmy zatem. - zwróciła się w stronę elfa - Nie ma co stać i myśleć, skoro lepiej to sprawdzić. Zobaczymy co da się zrobić.
Odwróciła się, po czym ze zmarszczonymi brwiami wróciła spojrzeniem do Faethora, wyciągnęła przed siebie palec wskazujący i "tknęła" elfa w tors.
- Poza tym chciałeś być chórkiem, więc musimy Cię przetestować - rzekła z uśmiechem.

Romulus 28-04-2010 22:27

Faethor poważnie skinął głową.
- Oczywiście, test, byłbym zapomniał, a i nastrojenie instrumentu to poważna sprawa, zwłaszcza w przypadku organów... - ciągnął iście grobowym głosem. - Mam nadzieję że na konkurs nie zabierasz organów, Ushi? Mogłabyś strasznie się zmęczyć dźwigając je na scenę... - ledwo powstrzymywał się od śmiechu, ale teraz roześmiał się wniebogłosy gdy usta panny Shivarr ułożyły się w idealne, wielkie "O".

- Wybacz Ushi, nie mogłem się powstrzymać. Chodźcie, moje panny, moze uda Wam się zbić cenę do rozsądniejszej - złapał Helgę za dłoń ignorując wrażenie że ta rozgląda się bacznie. - Ushi, zaryzykuję poganianie Cię a raczej ciągnięcie za sobą, piękna artystko - sięgnął po jej palce i pociągnął dziewczyny za sobą czym prędzej zmierzając do Domu Handlowego van der Jesse. - Mam wejść z Wami czy poczekać na zewnątrz? Kupiec widział że zależało mi na tym łuku...

Puzzelini 29-04-2010 11:32

Gdy Faethor swoim grobowym głosem powiedział o organach Ushi uniosła wysoko brwi i faktycznie "O" było widoczne. Wciąż w lekkim szoku dała się pociągnąć elfowi. Po chwili na jej usta wpłynął głupi uśmieszek.
Spojrzała na Helgę. Według Ushi wyglądały jak dwie ciągnięte krowy.
- Zabiję Go kiedyś - wyszeptała za plecami Faethora i puściła towarzyszce oko.

Zrównała się z elfem i z pod przymrużonych powiek spojrzała na Niego.
- Zostań przed. Już my się wszystkim zajmiemy... Tylko opisz go dokładnie byśmy nie kupiły jakiegoś innego. - powiedziała, próbując ukryć głupawy uśmieszek.

Romulus 29-04-2010 12:32

Elf zmarszczył czoło - szepty za plecami nie brzmiały przyjaźnie. A sama panna Shivarr miała w oczętach demony. Postanowił je na razie zignorować choć nie wyzbył się podejrzliwości...
- A tak, łuk. Jest wykonany z czerwonego drewna, kupiec twierdził że to mahoń z Arabii, łęczysko było dobrze ociosane oraz wyważone, sama cięciwa zaś była czarna. Naciąga się go lekko, ale ma on sporą siłę. Podobno jest on magiczny... - spojrzał nieco bezradnie na obie panny. Zmienił chwyt, objął dziewczęta i poprowadził je już nieco wolniej i stateczniej.

Toho 20-09-2010 07:19

Ushi, Helga i imć Faethor

Plac Ćwiczebny Gormana Trzy Paluchy -> Plac Kuglarzy


Na każdą czynność przychodzi czas końca. Nie inaczej było z walką na placu u Gormana Trzy Paluchy. Pod koniec Faethor i Ushi dostrzegli, że Helga zrobiła się cokolwiek niespokojna. Ale, że trwało to jedynie tyle co dwa mrugnięcia okiem, żadne z nich nie zapytało Helgi o co może chodzić.
Tuż przed opuszczeniem placu cała trójka ustaliła, że udadzą się do Domu Handlowego van der Jesse, gdzie Faethor upatrzył sobie łuk. Co prawda jego cena w wysokości 100 złotych karli mogła powalić nawet kransoludzkiego bankiera, ale dziewczyny obiecały potargować się i zakupić go za cokolwiek rozsądniejszą cenę.
– Zabiję go kiedyś szepnęła na dowcipy elfa do Helgi Ushi
– Rozberlić, rozkoronować, rozpłaszczyć … odparła fragmentem starego dowcipu o królu Helga i puściła oko do Ushi. Ushi uśmiechnęła się, bowiem dowcip o królu miał brodę większą niż czas świata.
Przed wyruszeniem w drogę pożegnał ich Gorman Bene vale! Uważajcie na siebie … nie słuchać o śmierci przyjaciół. Jak wrócicie to siądziemy przy flaszeczce najlepszej zufbarskiej złocianki jaką mam w piwniczce. Groman machnął zamaszyście ręką na pożegnanie. Faethor i Ushi dojrzeli w jego oku łzę? Helga natomiast odpowiedziała przyjacielowi:
– Bene vale Gormanie! Oby w lepszych czasach nadeszło nasze następne spotkanie. A co do złocianki to schowaj ją dobrze i schłodź porządnie ... do zobaczenia przyjacielu. Również w oku Helgi zakręciła się łza. Jednakże Helga szybko ją wytarła.

Altdorf powoli szykował się do snu. Przynajmniej jego część – ta niezaproszona do Kancelarii. Ta zaproszona do Kanclerza – szykowała się … panowie i panie szlachetnych rodów wybierali, co lepsze stroje, niektórzy wzięli pierwszą o wielu dni, tygodni czy nawet miesięcy kąpiel, większość poprzestawała na litrach pachnących perfum.

W trakcie spaceru w stronę składu Ushi przytomnie zapytała Faethora o opis łuku, by czasem pomyłki nie zrobić
- A tak, łuk. Jest wykonany z czerwonego drewna, kupiec twierdził, że to mahoń z Arabii, łęczysko było dobrze ociosane oraz wyważone, sama cięciwa zaś była czarna. Naciąga się go lekko, ale ma on sporą siłę. Podobno jest on magiczny... – Elf spojrzał cokolwiek bezradnie na obydwie kobiety. Zmienił chwyt, objął dziewczęta i poprowadził je już nieco wolniej i stateczniej.
Droga do składu handlowego wiodła licznymi uliczkami i placami wielkiego Altdorfu. W wielu miejscach widać było tłumy przyjezdnych gości. Jak zwykle przy byle okazji pojawili się kolorowo upstrzeni Cyganie, którzy ze swych wozów zachwalali swoje wyroby, maści i wywary na wszelakie choroby oraz możliwość wywróżenia przyszłości – czy to z ręki, kart, fusów czy nawet szklanej kuli.

Cała trójka wędrowała właśnie w poprzek Placu Kuglarzy. Placu, na którym, na co dzień łatwo było znaleźć różnych żonglerów czy trefnisiów. A w tygodniu wielkiego konkursu Kanclerza było ich jeszcze więcej.

W pewnym momencie Helga ujrzała wielkiej urody plakat. Pociągnęła nieco Faethora za łokieć wskazując brodą kierunek swego zainteresowania. Rzecz jasna wkrótce i Ushi dojrzała ów plakat i zapragnęła go obejrzeć. Biedny elf niejako wbrew swej woli musiał iść za nimi. W duchu pomyślał sobie, że każda dziewczyna to sroczka, co ładne, co błyszczące to zaraz przyleci obejrzeć. Plakat przedstawiał ubranego na czarno jegomościa, którego miano wypisano wersalikami na plakacie:


Tuż obok plakatu reklamującego występ niejakiego Zombozo, który mienił się znanym w całym Imperium sztukmistrzem, a o którym jedynie Helga miała jakieś mgliste pojęcie, znajdował się inny plakat dotyczący mechanicznego gracza, Araba-szachisty:


O ile pierwszy anons sztukmistrza przykleił jedynie wzrok obydwu dziewcząt, o tyle informacja o tajemniczym mechanicznym graczu zaciekawiła całą trójkę.
– Ktoś z was ma doświadczenie w tych szachach? zapytała Helga patrząc na obydwoje przyjaciół.
- Chętnie bym spróbowała ... dodała po chwili.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:24.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172