lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   W służbie J. M. Kanclerza Justusa von Reichermanna hrabiego de Midern (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/7417-w-sluzbie-j-m-kanclerza-justusa-von-reichermanna-hrabiego-de-midern.html)

Romulus 30-11-2009 02:58

- W Dębowym Liściu czeka na was wygodny pokój. Tu macie jednego kancela - Faethor złapał żeton i przyjrzał mu się, zdziwiony kształtem i oznakowaniem. Odruchowo pomyślał o tkwiącym bezpiecznie w sakiewce guziku, niestety, ten w żaden sposób nie przypominał "kancela". Skinął głową gdy skryba usprawiedliwiał się z późnej pory i braku możliwości wypłaty pieniędzy.
- Trudno, dobry człowieku. Jutro też jest dzień.

Nie zmienił wyrazu twarzy gdy Sebastian zamarudził przy biureczku. Odwrócił się do towarzyszek, i, zasłonięty przed wzrokiem sekretarza, sięgnął do rękojeści noża. Wyciągnął ostrze o pół cala sprawdzając czy gładko wychodzi z pochwy i wsunął je z powrotem, twardo spoglądając na dziewczęta. Wymaszerował przed budynek.

- Najwyższy czas - mruknął oglądając się wstecz. - Pozwólcie że zaprowadzę Was do Dębowego Liścia, byłem tam już wcześniej...

- Nie sądziłem że możliwe jest używanie tak mocnych pachnideł... - zażartował po chwili i nachylił się do ucha Ushi, uśmiechając się nadal, ściszając głos i przechodząc na eltharin - Selli, Krewniaczko, możliwe że ktoś będzie nas śledził. Może nawet i Asrai którego wcześniej widziałem w korytarzu... Piękne są Twe oczy, utonąć w nich można - zająknął się nagle, zmienił temat i przemówił głośniej, z podziwem wyczuwalnym w głosie.

- Dobrze się czujesz, Helgo? - zatroskał się o dziewczynę i podał jej ramię. Jeśli przyjmie je, prowadzi ją dłuższą chwilę, upewniając się że słabość rzeczywiście jej minęła.
- Faktycznie, musimy porozmawiać w odpowiednim miejscu, teraz nie czas na to - mruknął, mimo rozkojarzenia i poddenerwowania po ujrzeniu znaku jednej z Potęg z Północy, przyglądając się w świetle dnia delikatnemu profilowi dziewczyny. Jej bliskość nieco odsunęła uczucie nierzeczywistego chłodu który w Kancelarii podniósł mu włoski na karku...

Nie pakując się w kłopoty Faethor wiódł towarzyszki ulicami Altdorfu. Spodziewając się "towarzystwa" za plecami, siłą woli poskromił nerwy i nie rozglądał się nadmiernie by nie spłoszyć ewentualnych tropiących, choć jego dłoń raz czy dwa zawadziła o rękojeść by poczuć uspokajającą twardość oplecionej rzemieniem rękojeści. Zwykle gadatliwy, teraz zamknął się i cierpliwie przedzierał między zmęczonymi przechodniami. Zbiegowisko zdało mu się stratą czasu, ale Helga nabrawszy wigoru wbiła się w tłum niczym dłuto w drewno i Laure ruszył za nią, bacząc na nią i na jej sakiewkę. Złapał Ushi za dłoń i pociągnął za sobą...

Widok zdumiał go, nie tak jednak jak przymus by kłaniać się bardowi. Zmarszczył brwi i jął opierać się tej potężnej sile, niestety, bezradny.

- Co wygnało władające mocą dziecię lasu? - głos zmroził go do szpiku kości, potężny i przykuwający w miejscu. Zacisnął zęby i sięgnął po rękojeść... Na próżno! Natężył wolę by zerwać niewidzialne kajdany, ledwo słysząc zapowiedź pieśni dyszał z wysiłku.

Czując że trud to daremny zaprzestał oporu i wsłuchał się w słowa...

Cytat:

Na wojnę macie iść;
Lecz do wojny me dzieci czujcie wstręt;
W pewnej sprawie osąd macie dać;
Lecz mimo łatwości pozoru, iskrą wojny może się stać;
Szkodzić ludzką rzeczą jest;
Lecz wy zatrzymajcie swe serca czyste – jako łzy;
Totentanz – ruszają po wsiem Imperium dawne kości;
Totentanz – ostrzą już miecze i kują topory;
Płaczcie wy matki, żony i córy;
Wasz ukochany idzie na wojnę;
Nie dla niego usta kochanej – jeno wilcze kły;
Nie dla ciała jego pieszczoty Twe – jeno dzioby krucze;
Między światem żywych a pomarłych;
Stoi karczma stara, kiej widma starych wojów;
Święcą tryiumfy swych bojów i znojów;
Nie dajcie się zwieść – czerwony sztandar kusi;
Nie dajcie się zwieść – wojna jest łatwa – Żniwiarz mami;
Nie dajcie się zwieść – możnowładca obietnice daje;
Idą w bój: i młodzi i starzy, imperia i kraje;
Nie dajcie się zwieść – to jeno wam ostaje;
Pomnicie w godzinie bitwy gorącej słowa me proste:
Signum tempora – bellum!
Signum bellis – certamen!
Bard zniknął. Kolejna zagadka tego dnia, a odpowiedzi wcale nie więcej!
- Wypytywanie niewiele dało... - Faethor zacisnął zęby i zaprosił niewiasty w dalszą drogę. Gdy w końcu odnaleźli "Dębowy Liść", elf rozejrzał się uważnie i poprowadził panie do stołu przy ruchliwym przejściu.
- Gwarno tu, ale przynajmniej w miarę swobodnie będziemy mogli pomówić - mruknął, ledwo słyszalnie. - Czego sobie panie życzycie?
Zebrawszy zamówienia podszedł do właściciela gospody ... albo do człeka który komenderuje aktualną zmianą, by okazać kancela, zażądać pokojów i potraw...

- Najważniejsze najpierw: Helgo - nie jesteś zbytnio zmęczona? I drugie: co Ci dolega? - zapytał po powrocie, bystro wpatrując się w dziewczynę.

Poczekał na wytłumaczenie, nie dając się zbyć milczeniem czy żartem...

- Pozwólcie że opowiem Wam o kamieniu który i Ushi również widziała. - powiedział półgłosem, rozglądając się czujnie i zakrywając usta. Przez dłuższą chwilę opowiadał o słowach wciskających mu się w umysł po dotknięciu piramidki, o rzekomym meldunku - bo tak zinterpretował posłyszane słowa- i o podejrzeniu co do śledzenia całej trójki. Wyjaśnił Ushi kto zacz pani Anna...
- Mówiłem o jej szukaniu - tłumaczył cicho - bo byłem ciekaw reakcji podkanclerza. Obawiam się że jej przedwczesne wyjście nie było do końca fortunne... Jeśli starczy czasu możemy ją odszukać i ostrzec że gościnne mury Altdorfu mogą stać się dla niej więzieniem ... jak nie gorzej...

- Co myślicie o zadaniu? - zapytał ciekawie, wzruszając ramionami z niejaką rezygnacją, teraz gdy przyjął już żołd Kancelarii. - Obawiam się że to rozgrywka między możnymi Hirschenstein albo i większymi od nich! Nie uśmiecha mi się to...

- Pomysł co do pretekstu pod którym mielibyśmy pojechać do Hirschenstein wydaje mi się całkiem sensowny...
- przyznał, przyglądając się trunkowi który służka podała na stół. - Gdybyś, Ushi, potrzebowała chórku to służę pomocą - uśmiechnął się.

Charlotte 02-12-2009 10:14

Helga ze zdziwieniem zauważyła, że Faethor dyskretnie sprawdza czy ostrze broni wysuwa się łatwo ze swego miejsca. Dyskretnie rzuciła okiem na Sebastiana, czy nie patrzy, na całe szczęście kancelista był zaabsorbowany czymś innym. Helga obróciła się doń bokiem i odsuwając nieco poły ubrania wysunęła ukryte ostrze. Uczyniła to w taki sposób, by jedynie Ushi i Faethor je ujrzeli.


Rzecz jasna dziwny kształt ostrza i jego niemniej dziwne zdobienia nie uszły uwadze obu elfów. Helga nie dbała jednak o ewentualne pytania. Na wieść o przesunięciu wypłaty na dzień jutrzejszy nie zdziwiła się zbytnio – znała bowiem realia pracy urzędów imperialnych. Załatwienie w nich czegokolwiek zawsze graniczyło z cudem.

- No nareszcie nieco słońca i wiatru … mruknęła tuż za progiem Kancelarii Helga
Po wyjściu na zewnątrz Faethor odezwał się:

- Najwyższy czas - mruknął oglądając się wstecz. - Pozwólcie że zaprowadzę Was do Dębowego Liścia, byłem tam już wcześniej...

- Nie sądziłem że możliwe jest używanie tak mocnych pachnideł...
dorzucił żartem elf.
- Częste mycie skraca życie, człowiek się ściera i szybko umiera … odparła znanym przysłowiem Helga … tak przynajmniej sądzą niektórzy. Faethor chyba jednak nie usłyszał jej, ponieważ przeszedł na eltharin i nachylił się w stronę Ushi. Helga poczuła się nieco urażona jak to tak można w towarzystwie na jedno ucho tylko szepnąć? pomyślała ze złością.

Po chwili elf odezwał się i do niej:
- Dobrze się czujesz Helgo? i podał jej troskliwie ramię. Helga popatrzyła na Faethora nieco obrażonym okiem i odparła:
– Teraz jestem nieco zmęczona, ale doskonale dam sobie radę gdy przyjdzie taka potrzeba. Ale dziękuję za troskę … A właśnie! Mam do Ciebie sprawę – jutro będę już w pełni sił – może spróbujemy się na palcu u Gormana Trzy-Paluchy na broń ćwiczebną? Chciałabym zobaczyć jak radzisz sobie z mieczem i tarczą czy inną bronią. W duchu postanowiła sobie dać elfowi przy okazji dobrą lekcję. Musi tylko rano wstać i rozciągnąć obolałe mięśnie.

Helga podobnie jak i Faethor, a może podobnie jak i Ushi?, czuła, że mogą mieć za sobą śledzącego. Kilka razy dyskretnie sprawdzała czy nikt ich nie śledzi. Gdyby szła sama pewność byłaby granitowa, a tak … na razie postanowiła nie odkrywać swych wszystkich talentów. Nigdy nie wiadomo co i jak … strzeżonego Sigmar strzeże. Helga idąc uliczkami Altdorfu oddychała jak najgłębiej tylko mogła. Starała się otrzeźwić ciało i umysł by w razie problemów być gotową. Na całe szczęście droga mijała spokojnie i leniwie … po chwili przeszli bramą solną i znaleźli się na targu rybnym. Helga ze zdziwieniem zauważyła spory tłumek – o tej porze? Tutaj? mruknęła pod nosem. Popatrzyła na Ushi i Faethora – wydawali się równie zdziwieni. Helga spięła się w sobie, ręka spoczęła na sztylecie. Zimny dotyk rzeźbionej stali dawał uczucie pewności i siły. Zmęczenie nieco ustąpiło. Ruszyli dalej, po chwili dobiega do nich muzyka. Tłumek niechętnie chciał podzielić się widokiem grajka. Helga przyzwyczajona do załatwiania sprawunków w najgorszym tłumie i największej ciżbie rzuciła do przyjaciół:
– Za mną! i nie żałując łokci, barków i nóg oraz twardych spojrzeń czy ostrych słów sprawnie poprowadziła Ushi i Faethora za sobą. Na stołku siedział bard, niemłody. Helga poczuła dziwną siłę nakłaniającą ją do złożenia ukłonu – poddała się jej wiedząc, że w razie czego siły należy zachować na ważniejsze próby. Bard odezwał się:
– Witajcie … ja was znam … moment … zacukał się na chwilę, ale moment później bez omyłki wymienił ich imiona. Ki cholera, ni pies, ni bies, a wie? przemknęła jej przez myśl zagadka z dawnych lat.
- Co Cię tu przywiodło … zmienna? spytał bard patrząc na Helgę.

Chciała coś powiedzieć, zaprotestować … Ja Ci dam czytać komu w myślach … spięła się w sobie starając się osłonić myśli i jednocześnie coś powiedzieć. Niestety głos ugrzązł gdzieś w gardle pod wielką bryłą … Helga miała tylko nadzieję, że Faethor i Ushi nie zwrócą uwagi na ową „zmienną”. Nie zdziwiło ją jakoś, że starzec nie oczekując odpowiedzi przeszedł do Faethora i Ushi. Łowiła każde słowa, które padały z ust grajka – być może powie coś na temat jej nowych kompanów. W jej umyśle pozostały słowa „dziecię lasu władające mocą” oraz fakt, że Ushi ma „zręczne palce i piękny głos”. Chwilę później bard zaśpiewał.

Pieśń była dziwna, Helga czuła się nieswojo. W powietrzu poczuła zapach stęchłej wody i spalenizny … swąd palonych ciał. Zrobiło się jej niedobrze, całe szczęście zapachy zelżały i opanowała nudności. Helga wsłuchała się w słowa … Signum tempora – bellum! , Znakiem czasu – wojna! jaka znowu wojna? Cholera by to nadała … Po chwili pieśń umilkła. Bard rzekł na koniec Czas ucieka – wieczność czeka i pożegnał się. Bard wyszedł z placu. Wszyscy stali przez chwilę zamyśleni. Po chwili Hrlga poczuła, że może się swobodnie ruszyć, próbowała zapytać o barda – lecz nikt nic nie wiedział. Każdy szedł zamyślony w swoją stronę. Czyżby hipnotyzer? Heldze przypomniało się spotkanie z jednym takim. Fakt, faktem, potrafił nieźle namieszać w głowie i podporządkować sobie różne osoby – ale o czytaniu w myślach raczej nie było mowy. A może magik? władający magią mieli wiele różnych talentów. Trzeba zapytać kogoś znającego się na rzeczy – może Faethora? W końcu nazwał go „władającym mocą”.
Helga bez przekonania poszukiwała przez chwilę śladów barda – nawet zajrzała za bramę, którą ów przeszedł – żadnych śladów nie znalazła, bard rozpłynął się jak sen złoty.

Helga popatrzyła na Ushi i Faethora. Wydawali się równie zdziwieni co zaskoczeni.
– Chodźmy stąd. Cholera jasna! Ten grajek gotów tu jeszcze z barwnego kręgu jaką bramą wrócić rzekła nieco słabawym głosem.
Niedługo później znaleźli się w karczmie, uczynny karczmarz zobaczywszy kancela, szybko przydzielił im pokój i zebrał zamówienia. Helga zażyczyła sobie mleka, kwasu chlebowego oraz polewki. Po wyjściu oberżysty Faethor zapytał Helgę:
- Najważniejsze najpierw: Helgo - nie jesteś zbytnio zmęczona? I drugie: co Ci dolega?
– Co nas nie zabije to nas wzmocni. Jestem zmęczona, ale jeszcze nieco wytrzymam, mam do tego niezły mętlik w głowie po spotkaniu z tym bardem. Co mi dolega? To wymagałoby dość długiego wyjaśniania – skoncentrowałam się w Kancelarii by móc przewidzieć, zobaczyć nadejście Sebastiana nim ten faktycznie wejdzie przez drzwi. Wymagało to ode mnie wiele sił … Jeśli chcesz rano mogę to wyjaśnić dokładniej. A Ty Ushi? Jak się czujesz? Wszystko w porządku? No i co wy sądzicie o tym grajku?

Później Faethor opowiedział o piramidce, którą znalazł w biurku Sebastiana. Helga przyznała mu rację, ze to co usłyszał było jakimś meldunkiem.
– Ciekawe jak to coś, ta piramidka, działa. powiedziała na koniec Helga [i] Co do pani Anny, to nie wiem. Być może warto jej poszukać, ale gdy się spotkałyśmy miałam dziwne przeczucia co do niej. Trudne do opisania, całkiem jakby skrywała się za zasłoną cienia.
– Muszę wam powiedzieć, że gdy Eickmar powrócił by zapytać nas o decyzję w sprawie zadania, gdy spojrzał na mnie czułam jakby całkiem sięgał w głąb mych myśli i najskrytszych pragnień. Czułam również, że ma to związek nie ze mną ale z kimś kto był w tym pokoju, ale jest już dość daleko. Powiem wam, że to cholernie niemiłe uczucie... niemniej jednak dość szybko zniknęło.

– Zgadzam się z Tobą Faethorze, że zadanie może być niebezpieczne. Wtykanie nosa w rozgrywki możnowładców może się skończyć utratą nie tylko nosa dla wtykającego. Ale bądźmy dobrej myśli. Nie ma co się zamartwiać. odparła na pytanie elfa o zadanie.
– A właśnie pomysł na dotarcie do Hirschenstein wydaje się niezły. A jeżeli obydwaj adwersarze są miłośnikami sztuk wyzwolonych to pomoże to nam dotrzeć do ich domów bez zdradzania naszych powiązań z Kancelarią. dorzuciła Helga do słów Faethora Tyle, że do chórku się nie nadam – fałszuję niemożebnie.

– I jak Faethorze? Zmierzymy się jutro na placu u Gormana? zapytała Helga , tłumiąc jednocześnie ziewnięcie.
– Przepraszam was, jestem nieco zmęczona. Zresztą chyba mamy dość już wrażeń na dzisiaj – skończmy jedzenie i odpocznijmy. powiedziała nieco przepraszającym tonem.

Puzzelini 02-12-2009 18:17

Musimy na spokojnie gdzieś pogadać - rzekła Helga, a Ushi zerkając na nią pokiwała w zamyśleniu głową. Lekko wystraszyła się gdy Elf raptownie wstał, odeszła w tył dwa kroki by zrobić Mu miejsce.

Przysłuchała się rozmowie mężczyzn i odetchnęła lekko z ulgą gdy Faethor zakomenderował.
- Panie, mamy sporo do omówienia, ale wystarczająco długo korzystaliśmy z gościnności Kancelarii. Najwyższy czas dać mości sekretarzowi okazję odpocząć a i samemu zaczerpnąć świeżego powietrza...

Gdy najpierw Elf, a później Helga, sprawdzali kontrolnie czy ostrza są na miejscu Ushi zamyśliła się. Wdawało jej się przez chwilę, iż jest to coś w stylu przechwałek wojowników, aczkolwiek szybko odegnała zabawną myśl przypatrując się niecodziennym zdobieniom i kształtowi broni kobiety. Wyglądał naprawdę interesująco.

Oj tak, tego "świeżego powietrza" Jej właśnie brakowało. Dość szybkimi, długimi krokami opuściła Kancelarię razem z nowymi towarzyszami.

- No nareszcie nieco słońca i wiatru …
- Najwyższy czas. Pozwólcie że zaprowadzę Was do Dębowego Liścia, byłem tam już wcześniej...

Ushi wciągnęła głęboko powietrze mrużąc lekko oczy i mruknęła z zadowoleniem rozkoszując się chwilą.
- mhm...- po czym spojrzała na Elfa - Cieszy mnie ta wiadomość - wyciągnęła rękę wskazując dłonią gdzieś przed siebie - W takim razie prowadź - uśmiechnęła się i spojrzała na stojącą z drugiego boku Elfa Helgę.

- Nie sądziłem że możliwe jest używanie tak mocnych pachnideł... - Elfka spojrzała zdecydowanie zaskoczona, robiąc wielkie oczy na Faethora gdy ten pochylał się do jej ucha - Selli, Krewniaczko, możliwe że ktoś będzie nas śledził. Może nawet i Asrai którego wcześniej widziałem w korytarzu... Piękne są Twe oczy, utonąć w nich można - wsłuchała się w jego słowa gdy zrozumiała, że to "teatrzyk", aczkolwiek ostatnie wyznanie wywołało głupawy uśmieszek na Jej twarzy. Nie bardzo wiedziała jak przyjąć słowa Elfa... Były ciągiem scenki? Czy powinna podziękować?!
Zdecydowanie odczuła ulgę gdy Faethor odwrócił się do Helgi.
- Dobrze się czujesz, Helgo? - gdy ruszyli podreptała za nimi.
- Faktycznie, musimy porozmawiać w odpowiednim miejscu, teraz nie czas na to.
Elfka wpatrywała się przed siebie łapiąc niknące promienie słońca. Nie przejmowała się zbytnio iż ktoś może ich śledzić. Miała dziwne wrażenie iż Faethor sprawował pieczę nad Nią i Helgą. Czuła się nadzwyczaj bezpieczna idąc tak u boku elfa . Dziwne... Zerknęła odruchowo na Niego... po chwili, zmieszana intensywnością spojrzenia, uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do obserwowania otoczenia z nowym zainteresowaniem.
Wtedy dostrzegła spory tłumek, który Elfkę niesamowicie zaciekawił. Czymże to ludzie się tak zainteresowali?
Wyciągała szyję jak mogła by dojrzeć cokolwiek, niestety bezskutecznie. Poczuła za to uścisk dłoni, odruchowo jej wzrok powędrował do właściciela ręki. Bez namysłu pozwoliła się pociągnąć silnej, ciepłej, męskiej dłoni. Jak by ku przestrodze złapała drugą ręką Faethora powyżej łokcia, zmniejszając tym samym dystans, by przypadkiem nie zostać zbytnio w tyle. Dłoń łatwo może się wyślizgnąć... Poza tym spodobał się jej ten uścisk...
Gdy przebijali się przez tłum, najpewniej Ushi zastrzygła by uszami gdyby mogła. Muzyka?! Dobrze słyszę?!
W końcu dotarli do źródła dźwięków... Bard akurat kończył pieśń, elfka wyglądając z za Faethora stanęła jak wryta widząc instrument. Z pasją w oczach lustrowała każdy jego cal. Jakież to cudo... Spojrzała na barda. Gdy ich oczy spotkały się, poczuła dziwny dreszcz i wręcz narastającą potrzebę... z szacunkiem pokłoniła się osobnikowi, nawet nie zastanawiając się nad tym... Jak zaczarowana wpatrywała się w mężczyznę...
- A Ty? Pokrewne mi dziecię lasu? Cóż robi w tym miejscu Twój głos i zręczne palce? - usta Ushi jak by lekko drgnęły, aczkolwiek nic się z nich nie wydobyło.
Ech czasy … posłuchajcie me dzieci … posłuchajcie pieśni nim odejdę w czas i mgłę. Pomnijcie, że czas jest jeno drogą – a pieśń jej bramą. - rzekł bard, a elfka chłonęła każde Jego słowo.
Gdy muzyka zabrzmiała na nowo Elfką wstrząsną dreszcz. Zapach krwi, swąd spalenizny przywołały na nowo, ukryte w zakątku jej umysłu obrazy... Mięśnie spięły się na krótką chwilę, ale puściły gdy zaczęły płynąć słowa...
Wtedy jak by umysł Jej ogarnęła pustka. Nie było w nim nic oprócz słów pieśni, odbijanych jeszcze długo po tym jak bard szybkim ruchem zwinął się i uciekł, zabierając ze sobą całą dziwną "magię" chwili...
Gdy Faethor i Helga rozglądali się w koło i wypytywali ludzi, Ushi przeczesywała umysł w poszukiwaniu informacji na temat utworu... Wyszło jej to mizernie, jak większość rzeczy w dzisiejszym dniu...
- Wypytywanie niewiele dało... - rzekł Faethor.
Chodźmy stąd. Cholera jasna! Ten grajek gotów tu jeszcze z barwnego kręgu jaką bramą wrócić - dodała Helga.
Elfka lekko drgnęła, niepewnie rozejrzała się dookoła. Przysunęła się do Elfa, złapała kurczowo Jego przedramienia i szybko pokiwała głową na znak zgody. Po chwili jak by się opamiętała. Uniosła lekko głowę i wyszła na spotkanie spojrzeniu Faethora.
- Mogę, prawda? - powiedziała głosem który lekko drgał nutą niepewności.

Dotarli do karczmy "Dębowy Liść". Ushi rozglądała się ciekawie po budynku na zewnątrz, jak i w środku. Miejsce wydawało się być całkiem miłe.
- Gwarno tu, ale przynajmniej w miarę swobodnie będziemy mogli pomówić. Czego sobie panie życzycie? - rzekł Faethor, gdy znaleźli się już przy stoliku.
Helga złożyła zamówienie, a Ushi wzruszyła ramionami.
- Może jakiś karczemny specjał...? Byle coś na ciepło proszę.

Gdy sprawy z karczmarzem zostały załatwione rozpoczęły się rozmowy...
- Najważniejsze najpierw: Helgo - nie jesteś zbytnio zmęczona? I drugie: co Ci dolega? - dobre pytanie, pomyślała Ushi, zerknęła na Helgę oczekując odpowiedzi.
Co nas nie zabije to nas wzmocni. Jestem zmęczona, ale jeszcze nieco wytrzymam, mam do tego niezły mętlik w głowie po spotkaniu z tym bardem. Co mi dolega? To wymagałoby dość długiego wyjaśniania – skoncentrowałam się w Kancelarii by móc przewidzieć, zobaczyć nadejście Sebastiana nim ten faktycznie wejdzie przez drzwi. Wymagało to ode mnie wiele sił … Jeśli chcesz rano mogę to wyjaśnić dokładniej. A Ty Ushi? Jak się czujesz? Wszystko w porządku? No i co wy sądzicie o tym grajku?
Elfka uśmiechnęła się.
- Ja tam nie mam co narzekać. Czuję się co prawda trochę przytłoczona tym wszystkim, zarówno zadaniem które nas czeka jak i jutrzejszym konkursem. Nie powiem to ostatnie będzie przyjemnością, aczkolwiek nie lubię czuć na sobie nacisku... Jeśli już jedziemy tak w kółeczko. Faethorze, jak zatem twoje zdrowie? - zdecydowanie w lepszym humorze, elfka zwróciła się do towarzysza.

Uważnie słuchała opowieści o piramidce. Zaiste, było to bardzo zadziwiające, dające sporo do myślenia. Później temat prześlizgnął się na Annę.
- Mówiłem o jej szukaniu - tłumaczył cicho - bo byłem ciekaw reakcji podkanclerza. Obawiam się że jej przedwczesne wyjście nie było do końca fortunne... Jeśli starczy czasu możemy ją odszukać i ostrzec że gościnne mury Altdorfu mogą stać się dla niej więzieniem ... jak nie gorzej...
– Ciekawe jak to coś, ta piramidka, działa.
- rzuciła Helga - Co do pani Anny, to nie wiem. Być może warto jej poszukać, ale gdy się spotkałyśmy miałam dziwne przeczucia co do niej. Trudne do opisania, całkiem jakby skrywała się za zasłoną cienia.
Ushi poprawiła się na krześle. Przekrzywiła lekko głowę, położyła łokieć na stole i oparła skroń na dłoni.
- Skoro ją dotknąłeś i wtedy usłyszałeś przesłanie... Może w bibliotece byśmy znaleźli jakąś księgę o kamieniach magicznych?
Muszę wam powiedzieć, że gdy Eickmar powrócił by zapytać nas o decyzję w sprawie zadania, gdy spojrzał na mnie czułam jakby całkiem sięgał w głąb mych myśli i najskrytszych pragnień. Czułam również, że ma to związek nie ze mną ale z kimś kto był w tym pokoju, ale jest już dość daleko. Powiem wam, że to cholernie niemiłe uczucie... niemniej jednak dość szybko zniknęło.
- Chcesz powiedzieć, że On może mieć, jakieś...ekhm, że tak to ujmę - zdolności? Czy to bardziej było takie... no nie wiem, bardziej normalne, no po prostu uczucie...
- Ushi uśmiechnęła się do Helgi, zastanawiając czy zrozumiała, o co jej chodziło...- Zadziwiasz mnie Helgo. Twój sposób działania i opisy spostrzeżeń... Są niecodzienne, bym powiedziała. Mam nadzieję, że lepiej się poznamy i może kiedyś opadnie zasłona tajemnicy. Wszystko stanie się wtedy dla mnie bardziej jasne, zmienna... - W oczach elfki widoczny był przebłysk ciekawości.

- Co myślicie o zadaniu? - zapytał Faethor - Obawiam się że to rozgrywka między możnymi Hirschenstein albo i większymi od nich! Nie uśmiecha mi się to...
Zgadzam się z Tobą Faethorze, że zadanie może być niebezpieczne. Wtykanie nosa w rozgrywki możnowładców może się skończyć utratą nie tylko nosa dla wtykającego. Ale bądźmy dobrej myśli. Nie ma co się zamartwiać.
Ushi w zamyśleniu pokiwała głową, zgadzając się niemo z towarzyszami. Rozglądała się po lokalu szukając sama nie wiedząc czego... Może kogoś podsłuchującego, bądź spoglądającego na ich stolik zbyt często...

- Pomysł co do pretekstu pod którym mielibyśmy pojechać do Hirschenstein wydaje mi się całkiem sensowny... Gdybyś, Ushi, potrzebowała chórku to służę pomocą - rzekł Faethor i uśmiechnął się.
Elfka zmrużyła lekko oczy a na jej usta znów wpłynął uśmiech.
- Jeśli znaleźli byśmy czas, i faktycznie miał byś chęci... Musielibyśmy przygotować wspólnie repertuar. Potrenować. Myślę, że mogło by być ciekawie...
A właśnie pomysł na dotarcie do Hirschenstein wydaje się niezły. A jeżeli obydwaj adwersarze są miłośnikami sztuk wyzwolonych to pomoże to nam dotrzeć do ich domów bez zdradzania naszych powiązań z Kancelarią.Tyle, że do chórku się nie nadam – fałszuję niemożebnie.
- Co do pomysłu, to faktycznie, trafili dobrze. Czemu ma coś pójść nie tak? - Ushi wzruszyła ramionami - Wierzę w was i w siebie. - odchyliła się i oparła plecami o krzesło.

Przepraszam was, jestem nieco zmęczona. Zresztą chyba mamy dość już wrażeń na dzisiaj – skończmy jedzenie i odpocznijmy - powiedziała Helga.
Ushi otworzyła szeroko oczy, jak by zdumiona jakimś odkryciem.
- Moje rzeczy są w karczmie "Królewski Zajazd". - spojrzała na Helgę - Po takim dniu nie wątpię, żeś wyczerpana, więc nie będę Cię namawiać. Faethorze, jeśli czujesz się na siłach, zechciał byś mi towarzyszyć? Nie uśmiecha mi się samej spacerowanie po zmierzchu...- przeniosła wzrok na elfa - Wolałabym mieć swoje rzeczy przy sobie. - uniosła brwi w oczekiwaniu...

Romulus 03-12-2009 15:19

Helga najwidoczniej zrozumiała intencje Faethora, skinął głową gdy wysunęła swoje ostrze, ewidentnie przeznaczone do przebijania zbroi. Przyjrzał mu się z ciekawością. Jego własne było nieozdobne, wykonane przez elfiego mistrza który wiele lat szlifował swoje umiejętności w różnych krainach, nie mniej groźne od klingi dziewczyny.

Postanowił później zapytać Helgę o pochodzenie jej broni. Przez chwilę, roztargniony, przyglądał się medalionowi na jej szyi.

Przez chwilę miał wrażenie że dziewczyna jest w złym humorze, ale propozycja pojedynku rozwiała je.
- Oczywiście, z miłą chęcią! O co powalczymy? - uśmiechnął się pamiętając swoje wcześniejsze słowa o całusie - Tarczy nie posiadam, niestety, łuku również, przynajmniej na razie. Hmmm, w zasadzie - odkaszlnął z zażenowaniem - to chciałem Was prosić byście pomogły mi w pewnym zakupie. Wspominałem w Kancelarii o tym że nasza praca jest więcej warta niż koszt dobrego łuku. Znalazłem piękną broń, niestety musiałbym wydać na nią praktycznie cały zadatek z Kancelarii, a przecież potrzebne są też strzały. Nie wspominając o tym że te pieniądze powinienem zaoszczędzić na potrzeby pobytu w Hirschenstein. Jednak po tym co ujrzeliśmy w liście ... i na tym nieszczęsnym skrawku materiału - mówił z wysiłkiem, wstrząsany odrazą do symbolu Rujnującej Potęgi - sądzę że nie ma co się wstrzymywać z zakupem dobrego łuku. Niestety moje zdolności negocjacyjne są dość marne i właściciel niespecjalnie chciał zejść z ceny. Może mogłybyście pomóc mi w targach? - spytał z nadzieją w głosie.

* * *

Widząc jak Helga sprawnie toruje sobie drogę przez tłum wokół grajka Faethor po raz kolejny zaczął się zastanawiać czy aby nie pała zbytnim entuzjazmem na myśl o walce z nią... Z drugiej strony, tak długo jak nie rozkwasi mu twarzy (na potrzeby wieczornego występu) czy, hmmm, nie sponiewiera za bardzo, nie powinno być problemu. Przecież siniaki po pewnym czasie znikają. Wszelkie jednak myśli o bólu i cierpieniu jakie wojowniczka ewentualnie mogłaby mu zadać zniknęły gdy poczuł silny uścisk na ramieniu. Odwrócił się do Ushi i mrugnął, zadowolony z dotyku. Potem jego uwagę niepodzielnie przyciągnął niecodzienny grajek...

* * *

– Chodźmy stąd. Cholera jasna! Ten grajek gotów tu jeszcze z barwnego kręgu jaką bramą wrócić - rzuciła Helga.
- Chodźmy - zgodził się z nią, zastanawiając o czym dziewczyna mówi. Uznał że to poetycka przenośnia. Z radością stwierdził że dziewczyna coraz bardziej go intryguje.
Uśmiechnął się uspokajająco do Ushi która z jakiegoś powodu zdawała się przestraszona i trzymała się go.
- Oczywiście, Ushi - odpowiedział na jej pytanie, zadowolony. Który mężczyzna nie lubi gdy kobieta szuka w nim oparcia? Na pewno nie Faethor.

* * *

W karczmie zamówił co miał do zamówienia ale przede wszystkim zorientował się co do możliwości noclegu w tym zajeździe. Na szczęście okazało się że kancelista pomylił się i zamiast jednego pokoju - dysponować będą znacznie ich większą liczbą. A Laure powoli już gryzło że zajmuje Galimedowi pokój w Uroczym Zakątku. Jeśli miałby poćwiczyć z Ushi, to nawet nie mógłby odwdzięczyć się Galimedowi bawiąc jego gości śpiewem... Chyba że ... uda się zaprosić Ushi na gościnny występ do Zakątka!

– Co nas nie zabije to nas wzmocni. Jestem zmęczona, ale jeszcze nieco wytrzymam, mam do tego niezły mętlik w głowie po spotkaniu z tym bardem. Co mi dolega? To wymagałoby dość długiego wyjaśniania – skoncentrowałam się w Kancelarii by móc przewidzieć, zobaczyć nadejście Sebastiana nim ten faktycznie wejdzie przez drzwi. Wymagało to ode mnie wiele sił … Jeśli chcesz rano mogę to wyjaśnić dokładniej. A Ty Ushi? Jak się czujesz? Wszystko w porządku? No i co wy sądzicie o tym grajku?
Elfka uśmiechnęła się.
- Ja tam nie mam co narzekać. Czuję się co prawda trochę przytłoczona tym wszystkim, zarówno zadaniem które nas czeka jak i jutrzejszym konkursem. Nie powiem to ostatnie będzie przyjemnością, aczkolwiek nie lubię czuć na sobie nacisku... Jeśli już jedziemy tak w kółeczko. Faethorze, jak zatem twoje zdrowie? - zdecydowanie w lepszym humorze, elfka zwróciła się do niego.
- Na razie dobrze, dziękuję - a widząc zdziwione spojrzenie Ushi wyjaśnił - Pytanie co jutro powiem po walce z Helgą... - uśmiechnął się do dziewczyny. - A swoją drogą chętnie wysłucham Twojej opowieści o tej ... zdolności ... której użyłaś w Kancelarii. To fascynujące.

- Jak działa piramidka? Nie wiem, jeszcze tego nie potrafię zrozumieć -
przyznał, wiedząc że przynajmniej część sekretu co do jego profesji już została zdmuchnięta. Spojrzał na Ushi proponującą przejrzenie ksiąg magicznych.
- Pomysł dobry, możemy, hmmm, odszukać bibliotekę która byłaby skłonna podzielić się z nami zbiorami. Czy Eickmar dysponuje jakimiś zdolnościami? Możliwe, choć jemu podobni - i tu nie hamuje się pokazując swą niechęć do arystokracji Imperium - nie są znani z cierpliwości w nauce sztuk magicznych, jeśli tak właśnie interpretujesz to co poczułaś, Helgo.
Skinął głową i spojrzał na nią z ciekawością gdy i Ushi skomentowała jej zachowanie. Cóż, Helga ma teraz przed sobą dwie niezwykle zaciekawione osoby o błyszczących, zafascynowanych oczach i pewnie już wie że nie wywinie się od dobrej opowieści...

- Jeśli znaleźli byśmy czas, i faktycznie miał byś chęci... Musielibyśmy przygotować wspólnie repertuar. Potrenować. Myślę, że mogło by być ciekawie...
Ushi zdawała się całkiem zadowolona z pomysłu akompaniowania jej w trakcie jutrzejszego występu, perspektywa tego niemal odegnała ponure myśli Faethora. Gdy Helga zgłosiła chęć udania się na spoczynek, a Ushi - przyniesienia rzeczy - elf pokiwał głową.
- Ushi, poczekaj proszę chwilę, odprowadzę Helgę do pokoju - dotknął przepraszająco jej dłoni - jeśli chcesz, oczywiście - odwrócił się do wojowniczki. Ta faktycznie nie wyglądała najlepiej i wsparła się ciężko na jego ramieniu. Faethor na wszelki wypadek wypytał osobę z którą rozmawiał wcześniej, o drogę do ich miejsca spoczynku.

- Jeśli będziesz się jutro źle czuła, możemy sobie darować tą walkę, mam nadzieję że jeszcze będziemy mieli okazję się zmierzyć - uśmiechnął się spokojnie - nie ma wewnętrzej potrzeby udowadniać swej męskości w pojedynku.

- Spodobało mi się to co powiedziałaś wtedy na placyku - zmarszczył brwi i zacytował:
- "Ten grajek gotów tu jeszcze z barwnego kręgu jaką bramą wrócić". Może i fałszujesz przy śpiewaniu, ale za to chętnie posłuchałbym jak posługujesz się szlachetną sztuką składania rymów. Dasz się na to namówić? W miarę możności, oczywiście.

Przypomniał sobie o czymś:
- Czemu ten grajek tak Cię określił, Helgo? "Zmienna"? Czyżbyś była niczym chorągiewka na wietrze...? - powiedział z drobną kpiną w głosie, licząc na ciętą ripostę. - Martwi mnie jego pieśń. Hmm, w zasadzie wszystko w tym spotkaniu było ... niesamowite.

Gdy weszli do obiecanego przez kancelistę "pokoju" Faethor omal nie gwizdnął z wrażenia. Co jak co ale dziś nie musi zajmować Galimedowi miejsca w Uroczym Zakątku.
- Gdzie chcesz się rozlokować? Głupio byłoby wybić Cię z sennych marzeń, zwłaszcza po takich przeżyciach jak dzisiaj.

Po wyborze przez Helgę pokoju elf ukłonił się i uśmiechnął.
- Dobranoc, do jutra. Czeka nas wiele wysiłku, ale cieszę się że Cię poznałem i że razem zmierzymy się z zadaniem. - założył Heldze jakiś niesforny kosmyk za uszko, ciesząc się miękkością jej włosów.

Odszukał Ushi i uśmiechnął miło. Przeszedł na fan-eltharin.
- Idziemy? - wyciągnął do niej dłoń, chętny do poczucia jej uścisku.

Po wyjściu z karczmy rozejrzał się uważnie. Potarł rękojeści noża i miecza, upewniając się że broń łatwo wychodzi z pochwy. Altdorf to może i stolica, ale za dużo tu jak na jego gust zagrożeń... Dzisiejszy dzień też wcale nie wpłynął pozytywnie na jego zaufanie do ludzkiego miasta...

- Zdajesz się być pewna siebie, Ushi: "Czemu ma coś pójść nie tak? Wierzę w was i w siebie." - spojrzał na nią z ciekawością. - Zakładam że mówisz o występie?

- Królewski Zajazd? W jakich to kręgach się obracasz, chyba Ci się nieźle powodzi jako artystce? Może zatrudnisz mnie na stałe jako chórek... - uśmiechnął się i przytulił ją żartobliwie.

- Skąd pochodzisz? Z którego lasu? Cóż, ja z niesławnego Lasu Cieni... - potarł bliznę na policzku, przypominając sobie dlaczego ta puszcza jest tak nazywana przez ludzi...

- Wspominałem Heldze o tym że spotkanie z bardem czy też grajkiem zrobiło na mnie wrażenie. Może słyszałaś kiedyś podobną pieśń? Albo którzy grajkowie posługują się takim instrumentem? Skąd ten człowiek wiedział kim jesteśmy?

- Mam prośbę. Czy po zabraniu Twoich rzeczy możemy odwiedzić zajazd Uroczy Zakątek? Mam tam lokum u Galimeda, mojego przyjaciela i chciałbym zwolnić mu pokój... - wpatrzył się w majaczący w ciemności kontur twarzy dziewczyny.

Puzzelini 07-12-2009 15:52

- ... Hmmm, w zasadzie to chciałem Was prosić byście pomogły mi w pewnym zakupie. Wspominałem w Kancelarii o tym że nasza praca jest więcej warta niż koszt dobrego łuku. Znalazłem piękną broń, niestety musiałbym wydać na nią praktycznie cały zadatek z Kancelarii, a przecież potrzebne są też strzały. Nie wspominając o tym że te pieniądze powinienem zaoszczędzić na potrzeby pobytu w Hirschenstein. Jednak po tym co ujrzeliśmy w liście ... i na tym nieszczęsnym skrawku materiału sądzę że nie ma co się wstrzymywać z zakupem dobrego łuku. Niestety moje zdolności negocjacyjne są dość marne i właściciel niespecjalnie chciał zejść z ceny. Może mogłybyście pomóc mi w targach?
Ushi wpatrywała się w elfa i słuchała jego "wypocin" z uśmiechem na ustach.
Spojrzała na kobietę.
- Helgo jeśli i ty nie czujesz się w tym mocna, mogę spróbować, w końcu nie pierwszy raz będę to robiła, tyle że kompletnie nie znam się na broni, i nie mogłabym stwierdzić, ile mogę spróbować opuścić...

* * *

- Ushi, poczekaj proszę chwilę, odprowadzę Helgę do pokoju - powiedział Faethor, po czym odszedł z dziewczyną.
Elfka podparła podbródek na stoliku i leniwie rozejrzała się po karczmie czekając cierpliwie... Nachodziły Ją dziwne myśli na temat barda, utworu, jutrzejszego konkursu, jak i całego zadania...

- Idziemy? - głos Faethora wybił Ją z zamyślenia. Spojrzała na dłoń wyciągniętą w Jej kierunku, po czym włożyła w nią swoją, uśmiechnęła się do elfa i wstała.
Gdy wyszli Ushi rozejrzała się niepewnie dookoła, nie czuła szczególnego strachu, bardziej wolała dmuchać na zimne.
- Zdajesz się być pewna siebie, Ushi: "Czemu ma coś pójść nie tak? Wierzę w was i w siebie." Zakładam że mówisz o występie?
Elfka przez dłuższą chwilę wpatrywała się w ciszy przed siebie, po czym rzekła:
- Po prostu podchodzę do tego trochę inaczej...Miałeś tak kiedyś, że w jednej sekundzie straciłeś wszystko co kochałeś i o co dbałeś? Ja tak miałam. - spojrzała na elfa i uśmiechnęła się lekko - Od tamtej pory staram się żyć chwilą, gdyż w następnej może mnie już nie być... Nie przejmuję się tym co będzie, jak to będzie, bo jest szansa że mogę nie dożyć do tej chwili, w której miało to coś się zdarzyć. Z stąd moje śmiałe słowa...

- Królewski Zajazd? W jakich to kręgach się obracasz, chyba Ci się nieźle powodzi jako artystce? Może zatrudnisz mnie na stałe jako chórek...
Gdy przytulił Ją żartobliwie, udzielił się elfce dobry nastrój. Zaśmiała się i popchnęła go przekornie biodrem.
- A no nie narzekam... - wpatrzyła się w twarz towarzysza - Zatrudnić, to Cię nie zatrudnię. Ale jeśli chciał byś faktycznie występować ze mną, zawsze możemy się zyskami dzielić.- podreptała kilka kroków przed elfa, ukłoniła się z wdziękiem i rzekła :
- Panie i Panowie! Oto Ushi Ysabel Shivarr - stanęła krok obok ukłoniła się poważnie, po czym wróciła na miejsce osoby zapowiadającej i wskazała dłonią elfa - I Faethor.... - zmrużyła oczy, złączyła brwi w chwili zadumy, po czym zaśmiała się i wróciła na miejsce przy boku elfa.
Gdy ruszyli lekko nachyliła się i szepnęła z łezkami od śmiechu w oczach...
- Nie pamiętam twojego nazwiska... -.

- Skąd pochodzisz? Z którego lasu? Cóż, ja z niesławnego Lasu Cieni...
- Hmm... Urodziłam się w małej wiosce, z pewnością nie będziesz wiedział gdzie to jest...
- odpowiedziała i wzruszyła ramionami.

- Wspominałem Heldze o tym że spotkanie z bardem czy też grajkiem zrobiło na mnie wrażenie. Może słyszałaś kiedyś podobną pieśń? Albo którzy grajkowie posługują się takim instrumentem? Skąd ten człowiek wiedział kim jesteśmy?
- Skąd On wiedział, tego nie wiem, ale taki instrument może mieć każdy bard, nie ma co do tego reguły. Lira korbowa popularna jest najbardziej w Estalii, często grajkowie z Kislevu ją posiadają. Na żywo widziałam ją dwa razy, dzisiaj trzeci. - Elfka wydawała się być pochłonięta w swojej odpowiedzi, teraz w nocy, gdy światło odbijało się od szarych, lśniących oczu drobinki srebra którymi była obsypana tęczówka, mieniły się niesamowicie - Pieśń, mój drogi, owszem jest mi znana. No co prawda tylko początek się lekko zgadza. W oryginale idzie on tak... - Ushi zanuciła kawałek wstępu muzyki po czym z Jej ust wypłynęły słowa :

"Na wojnę macie iść;
Lecz do wojny me dzieci czujcie wstręt;
Nie idźcie pod sztandar barona de Molay;
Nie podnieście wici pana z Sonney."


Ushi spojrzała na zdziwionego elfa po czym wyjaśniła.
- Nie nie ukrywałam tego wcześniej, natchnęło mnie dopiero gdy czekałam na ciebie. Jest to fragment pieśni antywojennej śpiewanej w czasie walk Bretońsko-Estalijskich, ale nie mam pojęcia czy ma to coś do rzeczy....

- Mam prośbę. Czy po zabraniu Twoich rzeczy możemy odwiedzić zajazd Uroczy Zakątek? Mam tam lokum u Galimeda, mojego przyjaciela i chciałbym zwolnić mu pokój...
Elfka zamyśliła się na chwilę po czym wzruszyła ramionami i pokiwała głową.
- W porządku. Ty ze mną, ja z Tobą, czemu by nie? - zwróciła twarz do wpatrującego się w nią Faethora, chwilkę badała wzrokiem jego twarz - będziemy kwita - po raz kolejny tego wieczora na Jej twarzy zagościł uśmiech...

Toho 09-12-2009 08:38

Altdorf

Esvill Sitilen

Tego wieczora Estvill siedział w karczmie „Miedziany Kocioł” w południowej dzielnicy Altdorfu, całkiem blisko składów handlowych i domów kupieckich. To tu zawiodły go informacje uzyskane od jednej z Wron. Wrona została upolowana całkiem przypadkiem przy okazji innego zlecenia. Esvill złapał młodego, bardzo chudego mężczyznę – który prawdę mówiąc bardziej przypomniał chłopca niż męża – przy którym odnalazł ukryte wronie pióro. Chłopak do czasu znalezienia pióra kłamał jak najęty i szło mu to całkiem nieźle, być może za sprawą Esvilla, który nie pytał go zbyt natarczywie. Osoba przysłuchująca się z boku rzekłaby, że przyjaciel rozmawia z przyjacielem i pomaga mu przypomnieć sobie pewne kłopotliwe i dawne sprawki.

Odkryte przez Esvilla niby pozorne wronie pióro – ewidentnie jedna z lotek młodej wrony – zmieniła rozmowę diametralnie. Albiem bo tak nazywał się złapany łapserdak został poddany ostrzejszym metodom przesłuchiwania. Nie to żeby Esvilla bawiło jego cierpienie i by czerpał z niego przyjemność. W końcu nie był sadystą, Kasimirem Bachmannem znanym jako „Żółty”. W ogniu celnych krzyżowych pytań Albeim załamał się i ze łzami w oczach wyznał, że jest w okresie inicjacji do Wron. Jego pierwszym zadaniem było zdobycie wroniego pióra – tak zwanego cohúlp . To zadanie jak się domyślił elf – Albeim wykonał bez większych problmemów. Drugie zadanie dostał dzisiaj rano – miał okraść trzy przypadkowe osoby. Pech chciał, że napatoczył się na Esvilla. Niestety ku rozgoryczeniu elfa, młodzik niewiele ciekawego wiedział o samych Wronach, ich przywódcy czy siedzibie. Na koniec Albeim przyznał się, że wieczorem, kole północy, miał spotkać się z Muamarem niziołkiem o szaro-ziemistej karnacji, który podobno przybył aż z Arabii w „Miedzianym Kotle”. Hasło rozpoznawcze brzmiało Neferendi , zaś odzew Ad Honorem Ranaldi . Z tego co Albeim mówił nie znali się z Muamarem, zaś dwa poprzednie zadania otrzymał przez gońców – być może były to Wrony, a może i nie, tego Albeim nie wie...
Muamar miał sprawdzić wykonanie jego drugiego zadania i zaprowadzić go do przywódcy po trzecie i ostatnie zadanie. Esvill jeszcze kilka razy sprawdził prawdomówność niedoszłej Wrony. Wydawało się mu, że mówi całą znaną sobie prawdę.

Pewnym problemem zdawało się co zrobić z młodzikiem? Wypuścić wolno raczej nie – mógłby zepsuć zasadzkę. Zabić? – też raczej nie – zbyt trywialne i prostackie. Koniec końców Esvill zaprowadził młodzika do klasztoru klasztor sigmariańskich braci frederykan i oddał go pod opiekę przeora – ojca Pieona . W trakcie rozmowy nakreślił sprawę jak trzeba. Przeor obiecał przetrzymać go trzy dni, a jeżeli wykaże żar wiary i chęć nawrócenia – może zostać mnichem, oblatem czy nawet szkolarzem. Później Esvill udał się do „Miedzianego kotła”, po drodze kupił cztery puste mieszki na gotowiznę, dwa sztylety średniej jakości wraz z pochwami. Mieszki napełnił niezbyt dużą ilością gotówki – głównie miedziakami z niewielką domieszką srebrników. Do jednego wrzucił złotego karla. Całość zakupów wyglądała jakby została skradziona kilku osobom.

Esvill czekał w karczmie siedząc z dala od światła, w jednym z ciemniejszych miejsc. Uzbrojony oprócz swojego krótkiego miecza i sztyletu (co wydawało mu się stosowne na warunki karczmy) we wronie pióro zabrane Albeimowi. Nudził się niemożebnie – zamówił dwa piwa, nieco lekkiej strawy. Twarz osłonił kapeluszem – siedział popijał piwo, jadł powoli zamówioną potrawę. O ile piwo było zwykłym cienkuszem, który miał wiele chrztów za sobą, o tyle strawa była całkiem smaczna i pożywna – a do tego świeża. Esvill pomyślał sobie, że karczmarze mogliby w końcu nie rozcieńczać trunków wodą i zacząć dbać o świeżość podawanych potraw – życie niestety dowodziło, że obydwa pragnienia wielu bywalców karczm były zwykle daremne.
Esvill przed wejściem do karczmy dość dokładnie obejrzał całą jej okolicę starając się uczynić to dyskretnie – wynik oględzin był … nijaki. W okolicy nie było nic nadzwyczajnego – kilku pijanych, paru żebraków, nieco zdziczałych kotów oraz patrol straży miejskiej – jak zwykle głuchej oraz ślepej wobec miejscowego elementu.

W karczmie przewijało się całkiem sporo gości – całkiem jak po wypłacie u dokerów czy przybyciu statku z dalekich krain. Wskazanego przez Albeima niziołka o ziemistej cerze nijak nie było widać. Esvill zastanawiał się powoli co też mogło się stać – w najgorszym przypadku młodzik zwiał spod opieki ojczulków frederykan i spalił zasadzkę … w jeszcze gorszym razie Wrony czekają na zewnątrz... przemknęło przez myśl elfowi. Ta ostatnia nie była zbytnio pocieszająca.

Wreszcie do środka wszedł halfling.


Esvill bez pudła zgadł, że może on być właśnie tym, z którym miał się spotkać Albeim. Chwilę za Halflingiem weszło trzech lekko pijanych miejscowych. Esvill zauważył ich ledwie kątem oka – cały czas obserwował halflinga. Ten zamówił piwo i niespiesznie obejrzał salę … wzruszył ramionami. Po chwili ruszył do jednego z wolnych stolików, siadł i kontynuował powolne sączenie piwa. Ktoś z boku rzekłby – ot kolejny nieszczęśliwie zakochany, albo zdradzony przez ukochaną topi smutki. Halfling rzeczywiście zdawał się być kimś, kto stracił coś ważnego – piwo pił powoli, małymi łykami, wznosił oczy ku niebu, wzdychał i mamrotał coś pod nosem. Esvill dokończył jeść. Wstał, zamówił dwa piwa i odebrał je od karczmarza wręczając kilka miedziaków. Chwilę później podszedł do Halflinga, ten zdawał się nie zwracać na niego uwagi.
– Napijesz się piwa? zapytał niepozornie elf. Halfling w odpowiedzi podniósł oczy na niego, obejrzał niby od niechcenia, jednakże elf odniósł wrażenie, że został otaksowany dość dokładnie. Halfling bez słowa, ruchem podbródka,wskazał miejsce naprzeciw. Elf postawił piwo, siadł. Jednocześnie pilnował by broń była pod ręką.
– Neferendi przyjacielu. Co tam u Ciebie? Esvill wplótł hasło w niepozorne i swobodnie wypowiedziane zdanie.
– AHOR, Ad Honorem Ranaldi, przyjacielu. odparł równie lekko i swobodnie halfling.
– Porozmawiajmy na zewnątrz, tu jest zbyt wielki tłum … Ale wpierw pozwól, że się przedstawię, jestem Muamar. A Ty przyjacielu? Jakie jest Twoje miano? dodał po chwili halfling.
– Zwą mnie Albiem. rzucił lekko elf. Halfling skinął głową. Uczynił ruch by wstać zza stołu, lecz zaczepił paskiem na brzuchu o stół. Stół podskoczył z lekkim łoskotem. Niektórzy z gości „Miedzianego kotła” popatrzyli przez chwilę, chyba oczekiwali burdy, kilka osób siedzących koło drzwi wyszło szybko – widocznie bali się rozwoju sytuacji. Ponieważ halfing wymamrotał coś przepraszająco pod nosem, a karczmarzowi rzucił kilka miedziaków obyło się bez awantur. Goście wrócili do jedzenia, tu i ówdzie śmiano się z niezdarnego gościa. Esvill był całą sytuacją nieco zdziwiony, ale postanowił nie pytać, przynajmniej na razie. Na zewnątrz … pomyślał ochoczo elf.

Chwilę później Esvill i ów zwący się Muamarem halfling wyszli na zewnątrz. Elf zdołał tylko kątem oka ujrzeć trzech zbrojnych w barwach Kancelarii i wysokiego maga. W powietrzu trzasnęło zaklęcie. Mimo wszelakich prób obrony Esvill został sparaliżowany na miejscu. Nie mógł się ruszyć, ale zachował świadomość i zdolność mówienia, chociaż pierwsze słowa jakie się wydobyły z jego gardła brzmiały jak skrzypienie starego okrętu.
– Co jest do … zaczął elf. Chciał popatrzeć na halflinga, ale ze zdziwieniem zanotował, że w tym miejscu, gdzie stał ów halfling obecnie stoi niewysoki człowieczek ze złośliwym grymasem na twarzy.
– Mamy tu chyba Wronę, co nie Albeim? odezwał się człowieczek.
– Moment, moment … zaczął Esvill próbując wytłumaczyć co i jak.
– Silencio! huknął mag czyniąc gest w powietrzu. Głos elfa uwiązł w gardle.
– Ad lex cancelaris … zaczął człowieczek stojący w miejscu halflinga. Do elfa dotarło, że całe te spotkanie było pułapką. Zastawioną na Albeima? Przecież on jest zwykłym opryszkiem bez pozycji wśród wron … chyba, że … że go oszukał i był kimś znaczniejszym. Postanowił w duchu, że odszuka tego Albeima i „porozmawiają” sobie. Człowieczek odchrząknął i zaczął mówić.
– … Ech cholerna Wrona. Na mocy prawa, w imieniu Kancelarii aresztuję Cię za przynależność do organizacji przestępczej o nazwie Wrony. Zostaniesz przetransportowany do lochów Kancelarii, gdzie zostaniesz poddany przesłuchaniom. Myślę, że wpierw sprawdzimy czy nie popełniamy pomyłki jakowej – przeszukam Cię w obecności tych tu strażników Kancelarii i czarodzieja Tobiasa. człowieczek sprawnie przeszukiwał kieszenie, i nie tylko. Elf zauważył, że wszyscy miejscowi żebracy, pijacy i nawet straż miejska zniknęła z tego miejsca. Ba zniknęły nawet wszędobylskie koty i psy. Przeszukujący go zakrzyknął głośno Ha! Wiedziałem, bez pudła. Mamy tu Wronkę... – człowieczek rzecz jasna pokazywał wronie pióro i przygotowane przez Esvilla sakiewki i oraz całe jego uzbrojenie wraz z dwoma sztyletami.
– Tobias wezwij transport. Nie będziemy łazić z nim po mieście.
– Tak jest panie. czarodziej wyjął coś zza pazuchy mruknął dwa szybkie słowa. Po chwili przed karczmą zjawił się wóz.


Strażnicy bez pardonu wrzucili Esvilla, niczym wór kartofli do środka, strażnicy wraz z magiem i tym małym człowieczkiem zapakowali się na wóz i po krótkiej przerwie wóz ruszył. Po drodze eskorta nie rozmawiała zbyt wiele, ot czy dostaną jakąś premię do żołdu, a że słyszeli, że Kancelaria ponosi żołd o całe pięć złotych monet, itp.
– Tylko pamiętajcie. Wrona ma dotrzeć żywa i zdolna do mówienia! Rozkaz samego Eickmara! dotarły do elfa słowa małego człowieczka.
Po dobrej godzinie jazdy wóz stanął. Esvill nadal nie mógł się ruszyć ni mówić. Strażnicy nieco ostrożniej wyciągnęli go ze środka. Wzięty pod ręce został zaprowadzony do lochu i przykuty do jednej ze ścian. Naprzeciw niego, przy drugim końcu, stały liczne narzędzia przeznaczone do wyciągania zeznań.


Elf przypomniał sobie zdanie wypowiedziane przez jednego z katów:
Nie jest ważne co wiesz i czemuś winien. Ważne do czego się przyznasz. Wytrawny mistrz sprawi, że przyznasz się, żeś jest zielonym osłem w czerwone malowane ciapki. ta myśl nie była zbyt pocieszająca.

Chwilę po wyjściu strażników do sali zajrzał magik Tobias. Popatrzył na niego i powiedział Somnus! wykonując przy tym lekki gest. Elf odpłynął w sferę marzeń sennych. Gdzieś z granic świadomości dopłynęły jeszcze słowa magika.
– Sonorus. Motus creativus., a po chwili może Ci się jutro przydać.

Wczesnym rankiem, po nocy pełnej różnorakich koszmarów, Esvill z ulgą stwierdził, że po pierwsze może się ruszać, a po drugie może mówić. Niestety wszelakie próby uwolnienia się z kajdan zeszły na niczym. Ktoś przykuwając go do ściany wykonał niezłą robotę. Elf miał nieco czasu na przemyślenie tego co powie nim wezmą go na „przesłuchanie” z wykorzystaniem narzędzi.

Toho 09-12-2009 09:56

Dębowy Liść

Zaraz po tym jak karczmarz złapał w powietrzu kancela, niczym kot łowiący sprawnym ruchem mysz, szybkim ruchem palców zbadał monetę. O dziwo nie sprawdzał jej prawdziwości, jak czynią to zazwyczaj karczmarze wszystkich pokoleń ze wszelakich przybytków. Karczmarz otaksował trójkę bohaterów – jego wzrok przenosił się z Faethora na Helgę by zawisnąć na chwilę nad Ushi.

Karczmarz truchcikiem wybiegł zza kontuaru i całkowicie ignorując Helgę i Faethora ukłonił się Ushi. Ukłon był godzien wizyty co najmniej samego cesarza – aż coś chrupnęło w jego kręgosłupie. Karczmarz maskując ból uśmiechem wyprostował się i rzekł:
– Ależ mnie niegodnego szczęście dzisiaj nawiedziło, oczy i uszy me niegodne widzieć Cię rade. oczy karczmarza pełne były wesołych ogników.
Panie i panowie oto pani Ushi Ysabel Shivarr – bard, któren tuszę zaszyci nas jedną lubo dwiema pieśniami w czasie swego pobytu. wypowiedział głośno w stronę gości w karczmie. Wielu spojrzało z ciekawością w stronę elfki. Tu i ówdzie odezwało się kilka ochoczych głosów. Ktoś z głębi sali zamarudził coś o cholernym elfie , karczmarz spojrzał bystro w tamtą stronę i skinął na jednego z wykidajłów – marudny gość wzięty za fraki został „ładnie wyproszony” za drzwi.
– Proszę za mną – pokój już czeka na waszmości. A kim są Twoi towarzysze? zapytał karczmarz przyjacielsko
– Ach! Gdzież moje maniery. Mnie nazywają Karlem Złotoustym, ale me prawdziwe miano to Ulryk Fierell. karczmarz aż klepnął się z pacnięciem w czoło na swoje maniery.

– Kancelaria sowicie opłaciła wasz pobyt w mych skromnych progach. Przygotowałem dla was pokój z trzema izbami, dużą izbą wspólną, którą z Tileańska nazywamy tu salonem... karczmarz uśmiechnął się dumnie, po czym kontynuował … w razie potrzeb proszę mnie wołać, jestem do waszej dyspozycji o każdej porze dnia i nocy. A właśnie na stole w salonie stoi mały posrebrzany dzwonek. Jest to magiczny dzwonek, który pozwala wam wezwać kogoś ze służby do siebie. karczmarz sprawnie poprowadził ich do końca korytarza.

Karczmarz stanął przez masywnymi drzwiami, wyjął jeden klucz o skomplikowanym kształcie – jego podrobienie nie byłoby zbyt łatwe. Klucz gładko otworzył zamek – oczom bohaterów ukazał się spory pokój, nazwany przez Karla salonem. W pokoju naprzeciw wejścia znajduje się okno, tuż obok niego duży stół (na oko na siedem osób), pięć ładnych krzeseł, trzy kufry. Niedaleko wejścia znajduje się niebyt duża wnęka bez drzwi – mogła pełnić rolę pokoju, ale obecnie stoi tam nieduża szafa, wieszak na ubrania, zapasowe świeczki, miotła, wiadro, cztery (za przeproszeniem) nocniki, i tym podobne sprzęty. Tuż obok tej wnęki są drzwi do jednego z pokoi, a naprzeciw dwoje pozostałych drzwi. Pokoje są niezbyt duże, mieści się w nich łoże dwuosobowe, nieduża szafka nocna ze świecznikiem, przyborami do pisania i inkaustem, mały kufer, wieszak na ścianie oraz nieduże okno. Okna w pokojach zaprojektowano na wzór zamkowych wykuszy – są na tyle duże, że dają sporo światła, mają ładny duży parapet, ale wejść przez nie z zewnątrz zdołałby tylko kot.

Przed wyjściem karczmarz zapytał uprzejmie o zamówienia. Helga zaordynowała polewkę, mleko i kwas chlebowy. A Ushi zapytała o specjalność zakładu.
- Spécialité de la maison naszej karczmy jest wiele potraw, rzeknij jeno Pani czy ma być miesna lubo bez mięsa... a przygotuję osobiście specjał godzien samego Cesarza. gdy zamówienia zostały już złożone, karczmarz ponownie upewnił się czy jego goście nic nie potrzebują. Ukłonił się przed wyjściem.

Cała trójka bohaterów zeszła na dół. Zamówione wiktuały dotarły na stół nadspodziewanie szybko, mało że gorące to do tego świeże i bardzo smaczne. Ushi otrzymała dziwny spory pieróg.


Nadziewany był dokładnie tym czego oczekiwała, a do tego przyprawiony na pół ostro – palce lizać. Helga zwęszyła zapach dobywający się z potrawy Ushi i rzekła:
– Czuję tu orzechy, jadalne kasztany, pietruszkę, ogórecznika, grzyby leśne oraz lekką nutę lubczyka... po chwili uśmiechnęła się szeroko … niech mnie dał nawet migdały. Kim Ty jesteś Ushi? Dał potrawę faktycznie godną cesarza. Polewka Helgi była równie smaczna, ale znajdowało się w niej mniej aromatycznych ziół i przypraw, a z pewnością nie było w niej egzotycznych dodatków.

Karczmarz więcej nie zaglądał do bohaterów wychodząc z założenia, że jeśli będą czegoś potrzebować wówczas zadzwonią magicznym dzwonkiem lub zejdą na dół do karczmy.

Dużo później, gdy wszystko zostało zjedzone, a Helga udała się do swego pokoju, Ushi i Faethor postanowili ruszyć do Królewskiego Zakątka po rzeczy elfki, a po drodze odwiedzić Uroczy Zakątek. Przed wyjściem zatrzymał ich na moment barman mówiąc Czy to rozsądnie o tej porze biegać po Altdorfie? Wiem, że to stolica, ale czasem niewiele różni się o dzikich ostępów Sylwanii. Może przydzielę wam z jednego z mych wykidajłów? Chciałbym mieć pewność że moi goście wrócą cali i zdrowi.

Ushi i Faethor zapewnili barmana, że dadzą sobie radę sami i że wrócą najszybciej jak się da i do tego bezpiecznie. Barman czuł, ze chcą być sami – więc nie naciskał. Po wyjściu z karczmy Faethor sprawdził ostrze noża i miecza. Po drodze Faethor i Ushi rozmawiali. Rozmowa toczyła się na różne tematy. Między innymi na temat spotkania z dziwnym bardem i jego pieśni. Miasto z powodu późnej pory było raczej opustoszałe. Gdzieniegdzie trafiali na spóźnionych wędrowców, kilku pijaków i patrole straży miejskiej. Raz zostali nawet zatrzymani i przepytani na okoliczność gdzie to się w nocy wybierają. Jednakże zarówno Ushi jak i Faethor odnieśli wrażenie, że zatrzymanie było dokonane z obowiązku, a pytania zadane z przymusu i bez przekonania.

Pogoda była całkiem ładna, niebo prawie czyste, a księżyc miał kształt litery C oznaczało to, że jest już po pełni. W wielu miejscach imperium mawiało się na ten stan, że księżyc chudnie, cienieje, ciemnieje lub cofa się. Uczeni natomiast mówili Luna decerescit. Luna mendax. co oznaczało księżyc maleje, księżyc kłamca.

Dotarcie do Królewskiego Zajazdu zajęło obojgu około czterdziestu minut. Księżyc w tym czasie zdołał wspiąć się na kawałek nieba. W samej karczmie powitanie było podobne do tego w Dębowym Liściu . Karczmarz wylewnie przywitał Ushi, ale nie przedstawiał jej wszystkim wokół, na wieść, że chce przenieść się do innej karczmy ewidentnie spochmurniał. Po chwili odrzekł Mówi się trudno. Rzecz jasna nie będziesz Pani sama taszczyć całego ekwipażu. Weź co uznasz za niezbędne – a resztę zaraz wyślę przez umyślnego do Dębowego Liścia. po chwili wahania dodał Czy … czy mogę liczyć, że kiedyś znów zaszczycisz mnie swą obecnością?. Na koniec Ushi uregulowała swe rachunki w gospodzie, wzięła to co uznała za najbardziej potrzebne godząc się by resztę przewiózł umyślny.

Obydwoje ruszyli w stronę Uroczego zakątka. Oczywiście nadal nie było końca rozmowom i żartom.

Charlotte 10-12-2009 09:41

Helga ucieszyła się, że Faethor zgodził się na jej wyzwanie na placu u Gormana Trzy Paluchy.
– Tarczę możesz wyfasonować sobie u Gormana na czas pojedynku. Jeżeli któraś z jego tarcz przypadnie Ci do gustu to pogadam z nim – będzie Twoja obiecuję. Broń różnorodną też znajdziesz u niego, co prawda są to głównie egzemplarze ćwiczebne. Ale wiem, że Gorman ma liczne kontakty wśród kupców – jeżeli czegoś Ci potrzeba porozmawiamy z nim, może coś nam doradzi.
– To o co powalczymy zleży li tylko od Ciebie... ktoś mi kiedyś powiedział, że nie ma to jak całus skradziony w walce … A i zawsze można powalczyć li tylko dla wprawy. Helga uśmiechnęła się i puściła oko do elfa.

Po chwili Faethor przeszedł do sprawy zakupów. Helga wysłuchała go dokładnie, by po chwili odezwać się:
– Jasne, że chętnie Ci pomogę. Wpierw rozpytamy Gormana o Twoje potrzeby – być może wie kto ma coś odpowiedniego dla Ciebie, później obejrzymy sobie różne składy i sam targ.
Heldze przypomniały się czasy, gdy chodziła po mieście załatwiać różne sprawy dla swojego Martina Früche. Przez myśl przemknęła jej obawa o przyszły los Martina – na Thay mogło go spotkać albo coś dobrego albo coś złego.

***

W karczmie przyniesiona przez karczmarza potrawa Ushi pachniała tysiącem woni. Heldze przypominały one wonie tysiąca ziół, przypraw i dodatków które poznała pracując w składzie handlowym. Wciągnęła zapach z lubością, lekko przymknęła oczy i powiedziała:
– Czuję tu orzechy, jadalne kasztany, pietruszkę, ogórecznika, grzyby leśne oraz lekką nutę lubczyka... po chwili uśmiechnęła się szeroko … niech mnie dał nawet migdały. Kim Ty jesteś Ushi? Dał potrawę faktycznie godną cesarza. uśmiechnęła się na koniec. Do momentu przyniesienia potrawy była pewna, że zapewnienia o cesarskim charakterze dania są tylko czczymi przechwałkami lub tylko sposobem na omamienie klienta.

Zamówiona polewka przy daniu dostarczonym Ushi, zaczęła smakować jakby nieco mniej. Nie to żeby była niesmaczna – było w niej sporo mięsa, warzyw i nieco przypraw. Niestety całość nijak się nie umywała do dania otrzymanego przez Ushi. Helga obiecała sobie, że wypyta karczmarza o ów specjał, była ciekawa jak ten pieróg się nazywa i co tam jeszcze zostało dane oprócz zapachów wychwyconych przez Helgę.

Helga jak na razie nie czuła się na siłach wyjaśniać swojej zdolności, jednakże po tym jak Faethor stwierdził:
– A swoją drogą chętnie wysłucham Twojej opowieści o tej ... zdolności ... której użyłaś w Kancelarii. To fascynujące. do tego czuła, że również Ushi chciałaby dowiedzieć się conieco.
– Dobrze, postaram się wyjaśnić to jak najlepiej potrafię. Jeżeli Faethorze jesteś dziecięciem lasu władającym mocą, jak Cię nazwał bard, to myślę, że wiesz iż każda istota władająca mocą lub zrodzona z mocy ma pewną aurę, którą można wyczuć. popatrzyła na Faethora i Ushi, wydawali się rozumieć Od razu ubiegnę wasze wątpliwości – nie wiem czy Sebastian włada mocą magiczną lub czy jest z niej zrodzony. Moja zdolność jest pokrewna wyczuwaniu mocy magicznej. Nie wiem jak to się stało, ale od zawsze, nawet gdy mieszkałam w Klatce, odczuwałam obecność innych osób. Czasem mocniej, a czasem słabiej. Na początku nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Dopiero wiele lat później pewien czarodziej … tu głos Helgi lekko zadrżał … wyjaśnił mi, że każda żywa istota niezależnie czy władająca mocą magiczną czy też nie roztacza wokół siebie pewną aurę. Powiedział mi również, że w dawnych czasach żyli potężni magowie zdolni do wykrywania tej aury, ba mówił mi nawet, że potrafili z jej pomocą odczytywać prawdomówność i ukryte intencje rozmówcy. Próbował mnie nawet nauczyć władania mocą – niestety okazało się, że nie mam ku temu zdolności … Nazwał mnie naturalem … co oznacza, że moje zdolności są naturalne, być może pochodzą od rodziców lub są efektem „pocałunku ducha”. Popatrzyła na Faethora i Ushi – byli nieco zdziwieni tym „pocałunkiem ducha”, więc szybko dodała:

– Powiem wam, że wielu z Klatki wierzy, że potężny czarodziej po swej śmierci, już jako duch, może próbować przejąć władzę nad nowo narodzonym dzieckiem. Stąd matki przenoszą przed nocą dzieci w inne niż nocy poprzedniej miejsca, a w stare miejsce kładą kurze jajo. Mówią, że taki duch czując woń i nieostygłe jeszcze ciepło dziecięcego łoża wchodzi w owe kurze jajo. Rankiem matki zakopują jajo za progiem razem z duchem maga … groźba przejęcia dziecka mija z czwartym dniem po narodzinach. Nie wiem czy to prawda czy nie – dla mnie brzmi to jak bajka o żelaznym wilku.

– W sumie to nie ma znaczenia skąd pochodzą owe zdolności, ale potrafię wyczuć obecność innej osoby. Sprawa będzie tym łatwiejsza im dłużej znam taką osobę. Umiejętność ta wymaga niestety bardzo mocnego skoncentrowania się na danej osobie … zużywa wiele sił. Niestety nie mogę za pomocą moich zdolności odnaleźć takiej osoby, ponieważ nigdy dokładnie nie wiem, jak naprawdę daleko się znajduje. W Kancelarii wydawało mi się, że Sebastian jest już za drzwiami, a faktycznie przyszedł za chwilę. ostatnie zdanie o tym, że nie może nikogo dokładnie znaleźć dodała, by nieco ostudzić zapał, który ujrzała w oczach współrozmówców. Być może mogłaby wyczuć czy pani Anna jest w pobliżu, ale niestety nie umiałaby powiedzieć, gdzie dokładnie się znajduje.
– Mam nadzieję, że rozumiecie. Jeśli coś mam jeszcze wyjaśnić to zrobię to jutro … lecę z nóg. dodała na koniec.

***

Przy odprowadzaniu Helgi Faethor dodał współczująco:
– Jeśli będziesz się jutro źle czuła, możemy sobie darować tą walkę, mam nadzieję że jeszcze będziemy mieli okazję się zmierzyć. Helga spojrzała na niego badawczo szukając przyczyny takiego zdania, być może rzeczywiście obawia się o moje zdrowie i myśli, że będzie miał zbytnią przewagę – przemknęło przez myśl Heldze.
– Jutro będę się już czuła dobrze, strawa plus sen zawsze mnie stawiają na nogi. uśmiechnęła się do elfa … kurczę pocałowałabym go … przemknęła niesforna myśl w głowie. Niestety Helga nie miała zbytniego doświadczeniach w kontaktach z elfami płci męskiej i nie wiedziała jak to może zostać odczytane. Udając nieco większą słabość powiedziała do Faethora zmęczonym głosem:
– Użyczysz mi swego ramienia na czas drogi do pokoju? oczywiście elf z chęcią ofiarował dziewczynie ramię. Helga wsparła się na nim i poszli dalej.
Przed wejściem do pokoju Faethor zadziwił po raz kolejny Helgę mówiąc, że jej słowa Ten grajek gotów tu jeszcze z barwnego kręgu jaką bramą wrócić to proza i twierdząc, że chętnie by posłuchał jak posługuje się szlachetną sztuką składania wierszy. Helga była już od jakiegoś czasu pewna, że zarówno Faethor, jak i Ushi nigdy nie byli w Klatce. Słowa elfa utwierdziły ją w tym przekonaniu.
– Dobrze, że mi o tym przypomniałeś. Pamiętasz jak mówiąc o wypłacie zaliczki Sebastian użył słowa „smęt”? Powiedział, że nie wypłacą nam ni smęta. elf przytaknął Heldze patrząc nieco zdziwiony.
– Otóż „smęt” to określenie dość nieczęste w Altdorfie. Oznacza ono tyle co brzęk, blaszaki, groszaki lub miedziaki – czyli drobne miedziane monety. Ważniejsze jest, że słowa „smęt” używa się tylko w obrębie Klatki i do tego czynią tak tylko jej obecni lub byli mieszkańcy. Nie wiem czy Sebastian pochodzi z Klatki, postaram się dowiedzieć, ale bardziej przemawia do mnie, że Kancelaria może mieć swoich ludzi nawet tam ... głos Helgi brzmiał nieco dziwnie, była przerażona wizją kontaktów Kancelarii z Klatką.
Po chwili Faethor zapytał Helgę o to, o co się obawiała, że może ją zapytać – dlaczego bard nazwą ją „zmienną”. Wysunął przy tym zdanie, czy chodzi tu o zmienianie zdania. Helgę prawdę mówiąc przeraziło to pytanie, nie bardzo wiedziała, jak ma odpowiedzieć. Wyczuwała w słowach elfa lekką kpinę … Helga popatrzyła mocno w głąb oczu elfa i odparła:

Cytat:

Kobieta zmienną jest, niczym piórko na wietrze – rzecze filozof;
Kobieta osiem dusz w sobie ma – dopowiada bard;
Odkrywszy jedną z nich w kobiecie – mądry i uczony zdajesz się;
Zrozumiałeś jej istotę, pojąłeś ciało – recepturę jej myśli znasz;
Odkrywając drugą – dziwisz się, niemożliwym się zdaje;
By w jednym ciele tak różnych istot leżały skraje;
Zaniepokojon bądź duszą trzecią i czwartą;
Nie szukaj już dalej – kobieta nieodgadnioną jest kartą.
– Dobranoc mój miły … odrzekła na koniec patrząc na zdziwionego Faethora. Przed wejściem do pokoju pogłaskała go lekko po policzku. Szybkim ruchem odwróciła się by nie dopatrzył się łzy i weszła do pokoju.

***

Helga była pewna, że Ushi i Faethor będą jeszcze rozmawiać, ale nie miała już sił, była zbyt wyczerpana. Sprawdziła przed snem okno – kot by wszedł, uśmiechnęła się. Powyjmowała całe uzbrojenie, włożyła sztylet pod poduszkę, rozebrała się … kąpiel … jutro mruknęła pod nosem i walnęła się spać. Resztkami świadomości myślała o Faethorze ...

Romulus 12-12-2009 03:22

Faethora wielce ucieszyła chęć dziewcząt do pomocy przy zakupie łuku i innego ekwipunku. W zasadzie był trochę zażenowany - miał prawo spodziewać się pomocy od osób ze swej rodzinnej osady, bowiem bez wzajemnej współpracy nie rozwijałaby się tak prężnie, a wręcz wiele razy zostałaby ona zmieciona z powierzchni ziemi, jednak takiej życzliwości ze strony niewiast które poznał chwilę wcześniej nie powinien przecież oczekiwać. Uśmiechem podziękował za nią - zaś do wojowniczki, nader chętnej do porachowania mu kości, odezwał się tonem rozsądnym i układnym:
- Cieszy mnie bardzo, Helgo, że taką chęcią pałasz do całowania... Powalczyć możemy dla wprawy, nie mam również nic przeciwko Twym pocałunkom, oczywiście, w razie gdybyśmy na taką stawkę się zgodzili... - Laure pozwolił sobie na najlżejszy cień uśmiechu by nieco przekręcić w ranie ostrze żartu. Ryzykuje zapewne w ten sposób całość kości, ale trudno! Nie wymagajmy wiecznie rozsądku od młodzika.

Zresztą Helga zdaje się być w dobrym humorze...

* * *

Z rozbawieniem obserwował poczynania karczmarza wokół Ushi, wymieniając z Helgą pełne uznania spojrzenia. Dopiero wyznanie wojowniczki przykuło jego uwagę. Ku swemu zdziwieniu wsłuchał się bardziej w intonację słow i zawarte w nich uczucia, niż w faktyczną treść, bezpiecznie przechowywaną w umyśle do późniejszego roztrząsania. Słowa "Klatka", "czarodziej", "natural" - wymawiała z takim ładunkiem emocji że cokolwiek by one nie oznaczały czy kogokolwiek dotyczyły - należy mieć na nie czy przed nimi baczenie... Przy "pewnym czarodzieju" nieco zmarszczył brwi i opuścił na sekundę wzrok, jednak już po chwili zreflektował się i przysłuchiwał znowu z zainteresowaniem, wdzięczny że Helga spoglądała wtedy na Ushi. Sam nie wypowiadał się na temat zdolności dziewczyny ... bo jak tu się przyznać że jest na tyle początkującym adeptem że nie jest w stanie dokonać tego co dziewczyna, najwidoczniej bez magicznego treningu, jest władna zrobić?!

Legendy o "pocałunku diabła" nie znał wcześniej, niestety. Ciekawa i straszna, to trzeba przyznać, i chętnie zrewanżowałby się jakąś własnego ludu, jednak Helga nie wydawała się być w stanie i w nastroju do wysłuchiwania opowieści. Cóż, jutro (i pojutrze, i popojutrze, jak się pocieszył) też jest dzień. Nie mógł się powstrzymać przed drobnym drgnięciem ramion - Las Cieni obfitował w różne bestie, nie mniej groźne od starożytnych magów czy duchów... Pokiwał głową - przez te tysiące lat elfowie zetknęli się ze złem w wielu postaciach i formach. Łącznie z najbardziej plugawymi czy podstępnymi...

* * *

– Jutro będę się już czuła dobrze, strawa plus sen zawsze mnie stawiają na nogi. - Helga uśmiechnęła się do Faethora, co, oczywiście, skrzętnie wykorzystał by samemu odpowiedzieć uśmiechem. Przestał się nadmiernie przejmować - dziewczyna wygląda tylko na osłabioną, a i wystarczająco śmiałą by w razie gdyby nadal źle się czuła dać znać że nie życzy sobie niepotrzebnego wysiłku. Nieco zdziwiony przyjął na siebie część ciężaru Helgi, twardość jej mięśni zapowiadała nielichą przeprawę następnego dnia.

Czym jest ta nieszczęsna Klatka? - po raz wtóry zaczął się zastanawiać gdy Helga tłumaczyła mu potoczną nazwę imperialnych monet. - I w co my się wpakowaliśmy? - pytał sam siebie, trzymając jednak język za zębami, bowiem nie chciał przedłużać męczarni dziewczyny. Solennie obiecał sobie jednak że jutro wypyta wojowniczkę, zapewne po walce ... oczywiście jeśli będzie w stanie o cokolwiek zapytać, uśmiechnął się w duchu. Zdumiało go to że twarda dziewczyna boi się ewentualnego współdziałania tej nieszczęsnej Klatki z Kancelarią... Cóż to za dziwne zwierzę ta Klatka?!

Cytat:

Kobieta zmienną jest, niczym piórko na wietrze – rzecze filozof;
Kobieta osiem dusz w sobie ma – dopowiada bard;
Odkrywszy jedną z nich w kobiecie – mądry i uczony zdajesz się;
Zrozumiałeś jej istotę, pojąłeś ciało – recepturę jej myśli znasz;
Odkrywając drugą – dziwisz się, niemożliwym się zdaje;
By w jednym ciele tak różnych istot leżały skraje;
Zaniepokojon bądź duszą trzecią i czwartą;
Nie szukaj już dalej – kobieta nieodgadnioną jest kartą.
Drobny żart przerodził się w coś czego Laure w pierwszej chwili kompletnie nie zrozumiał: Helga odpowiedziała przeciągłym spojrzeniem i wierszem, również żartobliwym, jak mu się zdawało, jednak zakończyła go całkowicie go zaskakując miłym każdemu męskiemu sercu wyznaniem i pieszczotą! Faethor cofnął się o krok, zdumiony, gdy drzwi oddzieliły go od dziewczyny. Dotknął policzka i na dłuższą chwilę zamarł, niezdecydowany i przez to zły na siebie. Podniósł dłoń by zapukać i porozmawiać.

- Wkraczasz w uczucia, głupcze - mruknął jednak do siebie i wstrzymał rękę - bacz byś ich nie podeptał... - potrząsnął głową i wsparł kostki palców o drzwi. Słowa o czarodzieju, najwidoczniej darzonym przez Helgę estymą, dopełniły dzieła i Asrai wyprostował się i ułożył twarz w spokojną maskę.

- Dobranoc, Helgo - powiedział w stronę zamkniętych drzwi, odwrócił się i odszedł...

Romulus 13-12-2009 01:39

[w drodze do Królewskiego Zajazdu i Uroczego Zakątka...]

- Czy kiedykolwiek straciłem wszystko co kochałem? - Laure rzucił dziewczynie szybkie, ukradkowe spojrzenie. - Nie, Ushi, miałem to szczęście że nasze osady w Fuin Loren prosperują i radzą sobie z zagrożeniami. Nie mamy czasu na melancholię, to fakt, i na to by go tracić. Moi krewniacy i przyjaciele pewnie nie mieliby wiele zrozumienia dla Twoich słów... - uśmiechnął się i zamilkł.

Na propozycję wspólnych występów aż przystanął i spojrzał na dziewczynę z powagą.
- Miałabyś ochotę? Zdaje się, sądząc po tym jak karczmarz Cię gości a i podkanclerz chwali, że to dochodowe zajęcie, a i mnie miło przebywać w Twoim towarzystwie. Co do mojego nazwiska... - zakłopotał się, bowiem jest to pytanie którego bardziej spodziewałby się ze strony ludzkiej niewiasty - widzisz, chętniej posługujemy się imionami rodziców lub przydomkami, ot, taki zwyczaj w Fuin Loren. Tak więc ja, Faethor, jestem synem Filamira i Arlanny, zwą mnie również Laure - Złocisty - wskazał miedziane włosy i skórę barwy miodu. Zakarbował sobie w pamięci by mimo wszystko w sprzyjającym momencie wypytać Ysabel o jej rodzinną osadę...

Przez chwilę zastanawiał się czy nie poradzić się Ushi w sprawie Helgi, zwłaszcza co do zdarzenia z ostatnich minut, jednak po namyśle zrezygnował z pomysłu. Nie wiedział czy wojowniczka byłaby zadowolona z rozmów o niej za jej plecami, a i sam sprawy osobiste woli roztrząsać w swoim sercu...

Z uwagą wysłuchał wykładu o lirze, zapatrzył w dziewczynę gdy ta nuciła melodię budząc w nim miłe uczucia. Dopiero po chwili ocknął się i zastanowił nad słowami pieśni. Niemal zapomniał o ostrożności, o tym jak nerwowo bębnił palcami po rękojeści obu broni, zaniepokojony słowami barmana z Dębowego Liścia. Faktycznie, wolałby maszerować sam jeden, za bardzo ryzykują we dwoje - sam nie miałby takich obaw, ale będąc z Ushi... Zgodziła się wybrać z nim do Uroczego Zakątka, miał tylko niepłonną nadzieję że zajazd nie jest bardzo oddalony od jej karczmy. Ciągle miał wrażenie że dziewczyna sobie z niego żartuje, albo że ma ochotę na flirt, co spacerowi znakomicie dodawało atrakcyjności.
- Będziemy kwita, powiadasz? - obniżył nieco brzmienie głosu, chętny by sprawdzić które przypuszczenie jest prawdziwe. - To zależy od tego czy dasz się namówić i zaszczycisz gości Uroczego Zakątka pieśnią czy dwiema... Galimed, mój przyjaciel, będzie wielce rad Twojej obecności i twórczości, hmm... - odchrząknął nagle ale dzielnie kontynuował - a i ja sam nie mogę się doczekać by usłyszeć Twój głos w trakcie śpiewu... Uczyń mi ten zaszczyt, proszę - tym razem to on zastąpił jej drogę, przytrzymał dłonie i zajrzał w srebrne oczy z uśmiechem błąkającym się na wargach...

Z podziwem przyglądał się atencji karczmarza z Królewskiego Zajazdu.
- Powinnaś być znana pod mianem Cesarzówny, Ushi, nie wiem czy nie nazbyt śmiały jestem trzymając Twoją dłoń. Aż dziw bierze że ktoś przed Tobą drogi nie omiata, sądząc po reakcjach właścicieli a i samego podkanclerza... - powiedział po wyjściu z zajazdu, ledwo powstrzymując śmiech. - Ode mnie tego nie wymagaj, ale jeśli najdzie Cię ochota przeprawiać się przez bród, śmiało możesz żądać przeniesienia Ciebie i Twoich tytułów nad nurtem...

Odetchnął z ulgą gdy dotarli pod gościnne drzwi Uroczego Zakątka. Wprowadził dziewczynę, umieścił ją w wygodnym miejscu, powitał Danyę i poprosił by ta sprowadziła Galimeda. Ciekaw jest jego reakcji gdy przedstawi mu ją, a co więcej, gdy poprosi Ushi by ta zechciała roztoczyć czar swego głosu...

Po wizycie w Uroczym Zakątku i zabraniu rzeczy, Faethor ma zamiar powrócić z elfią minstrelką do Dębowego Liścia, tym razem jednak z przydanym do ochrony człowiekiem o co poprosi Galimeda - nie ma powodu kusić licha, jest zbyt późno na spacery po stolicy Imperium...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:15.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172