Od zera do bohatera Część I Bitwa miała się ku końcowi. Generał Hans Voghestadt siekł kolejnych wrogów swym półtorakiem. Na polu pozostało nie więcej niż dwudziestu jego wojowników, a ponad pięćdziesięciu przeciwników. Mimo tego dzielni mieczownicy szóstego regimentu Ostermarku dzielnie stawiali opór. Nie minęła chwila, jak wrogi czarownik lewitował pięciu przyjaciół Ostermarskiego generała. Przerażeni wojowie kwiczeli jak zarzynane świnie, a po chwili do tej kakofonii dołączyli się Kurganie swymi wojennymi wrzaskami. Kilkanaście metrów w prawo od nich stali niezadowoleni członkowie plemienia Hungów, schowawszy swoje wielkie jak najstarsze drzewa halabardy.
Generał Voghestadt zarządził odwrót, ale było już za późno. Poczuł mocne uderzenie, i nagle zobaczył dwóch Hungów zmierzających w jego stronę. Dwóch kolejnych stało za nim. Mieczownicy Ostermarku zostali wybici w trymiga, a Kurganie skierowali swe topory w stronę Hungów. Hans poczuł kolejne uderzenie młota, które zwaliło go z nóg. Otaczający go Hungowie postawili go na nogach, a Kurganie zaczęli wykrzykiwać.
[i]Oddajcie nam niewiernego. To nasza bitwa. Jeżeli odważycie się nam go ukraść, poczujecie na sobie gniew Khorna. - powiedział największy z nich, olbrzymi mężczyzna w czerwonej zbroi poznaczonej przerażającymi znamionami Chaosu. Z jego hełmu wystawały rogi, które wyglądały bardziej jak prawdziwe, niż jak ozdoba hełmu Kurganina. Wielki Slaanesh będzie zadowolony, gdy złożymy mu go w ofierze. Dlaczegóż to mielibyśmy wam go oddawać? - odpowiedział dowódca Hungów. Było to jego ostatnie słowo, gdyż rozwścieczeni Kurganie hordą ruszyli na złodziejów ich niewolnika. Głowa wybrańca Slaanesha pofrunęła kilkanaście metrów w lewo, i z trzaskiem upadła na ziemię. Przerażeni Hungowie rzucili się do ucieczki, a kilku Kurgan ruszyło za nimi. Masz kłopoty, niewierny... - powiedział cicho.
Dwóch Kurgan zapakowało generała do niewielkiego wozu. Trzeci uderzył go płazem topora w twarz, i Hans stracił przytomność.
Obudził się na niewielkiej pryczy w maleńkim pokoju. Obok niego zobaczył obfity posiłek złożony z kilku kawałków mięsa oraz bochenka chleba. Coś tu jest nie tak - pomyślał. Zdawało mu się, że niewolników traktuje się gorzej. A tu obok wielkiego posiłku dostrzegł jeszcze zakurzoną butelkę piwa.
Generał skończył posiłek, i popił piwem. Było bardzo smaczne, dobry wyrób, ale w niczym nie przypominał Imperialnego ani Khazadzkiego. Było inne, ale na pewno nie gorsze. Po chwili usłyszał trzask otwieranych krat, i weszła kobieta w towarzystwie dwóch wojowników. Najadłeś się? - spytała. - Marsz do zbrojowni. Tam czeka na ciebie nasz wielki artysta. - powiedziała złowieszczo. Wojownicy wyprowadzili Voghestadta z celi, i poprowadzili rozświetlonymi pochodniami korytarzami do zbrojowni.
Zbrojownię stanowiło obszerne pomieszczenie. Tu i ówdzie stał stojak z najróżniejszymi broniami, od krótkich mieczy do długich halabard. Nie było jednak broni strzeleckiej. W samym środku stał chudy, niski, brodaty facet. W rękach trzymał kilka igieł, obok niego znajdował się fotel i stojak, na którym ktoś położył miskę z dziwnym płynem. Już czas, niewierny. - powiedział cicho. - Jestem wielki artysta, nie dane ci będzie wiedzieć, co to znaczy. Ale to ma związek z tym, co ci zaraz zrobię. Siadaj! - rozkazał, a Hans usiadł. Natychmiast został ciasno przytwierdzony do fotela, a artysta zabrał się do roboty. Wytatuował na jego polikach dziwny znak, jakby trójkątna głowa z odstającymi rogami. Substancja parzyła go, a generał poczuł dziwne pulsowanie tam, którędy przeszła igła artysty. Po kilkunastu minutach cierpienia został odwiązany. Wojownicy wcisnęli mu w rękę miecz, a w drugą tarczę. Marsz na arenę. - powiedziała kobieta, popychając niewolnika. Uderzyła go dwa razy batem, na co ciało generała zareagowało konwulsjami.
Został wyprowadzony na powietrze. Było ono jednak otoczone metalowymi sztachetami uniemożliwiającymi mu ucieczkę. Za ogrodzeniem zobaczył liczne, drewniane i kamienne ławki, a na podeście położonym dokładnie naprzeciwko niego rozsiadł się wielki Zar plemienia Kurgan. Na środku areny stał inny niewolnik, z innym, pokrętnym piętnem na twarzy. Rozpoznał w nim Hunga, który niedawno go ogłuszył. On także trzymał w rękach miecz i tarczę.
Rozpoczęła się walka. Wielki Hung zaatakował go pierwszy, ale Hans sparował cios tarczą, po czym ruszył z kontratakiem. Dwa potężne ciosy rozdarły skórę na twarzy wroga, ale on się tym nie przejął. Pchnął Voghestadta końcem swojego miecza, ale chybił. Generał zamachnął się swoją bronią, ale otrzymał cios tarczą, po czym kopniak w brzuch. Wściekły odwinął się, tnąc mieczem w kierunku Hunga. Kilka celnych ciosów odrąbało prawą rękę wroga, a ostatni przejechał mu po szyi. Wróg był martwy. Widownia zaryczała z zadowolenia, a przynajmniej jedna z jej części. Druga nadal siedziała cicho a Hans zrozumiał, że jest to część Hungów. Nagle poczuł nieodpartą chęć ryknięcia z zadowolenia, i ulżył sobie. Wydał z siebie nieludzki wrzask, i uniósł miecz wysoko w powietrze. Po chwili zniżył się do ciała martwego Hunga, i zatopił twarz w jego krwi. Piętno Khorna odciśnięte na jego twarzy wypełniło się krwią, a Hans nagle poczuł, że jego pragnienie wrzasków i picia minęło...
To koniec krótkiej części pierwszej. Drugiej spodziewajcie się dziś lub jutro. | Autor artykułu | | Zarejestrowany: Jan 2007 Miasto: Warszawa/Janki
Posty: 909
Reputacja: 1 | |
Oceny użytkowników | Język | | 1 | Spójność | | 2 | Kreatywność | | 2 | Przekaz | | 0 | Wrażenie Ogólne | | 0 |
Głosów: 2, średnia: 20%
| | | |
Narzędzia artykułu | | | | |