„ * * * " Łuski czasu już toczą niebem pełnym węży Syczący horyzont posiniały w splotach Stoję - kłos na wąsach liczy niemych świadków zbrodni Waha się - wątpi w słuszność praw natury Jak więc pójść śladem całopalnych ofiar Wbrew wierze że nie muśnie cię rozdwojony język Patrz nieubłaganie pełznie szumu pokos Lecz odejść nie sposób bo w nabrzmiałej chwili Palce korzeni tkają dywan łaski Wyrwa w szeregu pożre magię wzorca Jak czarna dziura kapryśną nadzieję Jej jasne odbicie z góry tchnie ułudą Ustom za wąskim pod stopy spowiedzi Podaj dłoń błękitną na promieniu By sięgnął ciała wiolin do wysokich palców A ogrom ku mnie trzewia pomruków przewala I stawia pod jęków szaroskórą ścianę Połową rosnę już po tamtej stronie Skąd widać jak płodzi się ciemniejsza fala Czekając z garścią prochów ciepła na zastygłej piersi Stoję - słomka świadoma trąb heroldów burzy |
„Punkt widzenia" Wznoszenie się to przejaw pędu poznawania Duch nienazwanego rozpuszcza się w cieple Spraw przyziemnych i wzroku ogniskowania Chłodnym okiem prawdy uwodzi mnie przestrzeń Gdzie krzepnie idea świadomości myśli (Dystansu twórca-tworzywo nie sposób tam dostrzec) W trwałych konwencjach nikt ich nie uściślił Nie uczesał na wietrze nie przybił do potrzeb Co mnie zespala z ławicami pyłków płynącymi Z powietrzem co w wir mnie obraca oplatając złotą Smugą blasku (jak linia życia giętką cienkimi Lecz zbyt mocną ostrymi splotami) - życia garotą |
[Publikacja Ocenzurowana Przez Autorkę] Nami. |
„Życie" Życie Uwieńczone okruszyną chleba Życie Z namiętnością ogryzana kość Utopia raju daleko Za echa konaniem Idę a ślady miłości są z trocin Jej głos zawisa na chwili i pyta "W imię czego cierpienie uczłowiecza zbrodnię" Toteż kieruję nań wzrok tak bezradny Jak rybie głowy ciśnięte pod stół A ona wciska wiór swego serca W obwisłą niemoc moich sztywnych rąk Z ulgą zostawia na dnie sita palców Ołowiany zielnik już przekwitłych godzin Twoja woń jest inna zwykle gdy odchodzisz ( Dusze kobiet mają piołunowy zapach ) Jej głos zawisa na chwili i znika |
[Publikacja Ocenzurowana Przez Autorkę] Nami. |
„Upadek” Dzisiaj nawet ciało moje ze mnie szydzi Niemoc odczłowiecza popycha ku ciszy Każdy dzień witam i żegnam goryczą Moje drugie oko nie widzi Moje drugie ucho nie słyszy Moje drugie usta krzyczą |
„ * * * " Rozniećcie dni wątłe niech płoną Nim stoczą się pogód nawały Rozpalcie ich wonność zieloną Do barw jak mięso dojrzałych W miarowym dżdżystych szeptów tempie Kruszy się los kryształów ścian Już duchy w ciasnym mgieł zastępie Chylą skrzypiący nieba dzban Zaś wieczorami trupi księżyc Odstrasza chmury rozpasane Co wrócą gdy się świt wypręży Bladej wilgoci karawanem Jak urny świetlistą nadzieję Wysypać z dusznego obłoku Gdy miesiąc robaczywieje A drzewa spalone na popiół |
„W poczekalni” Mówi mi zawsze – jestem w poczekalni Nie spiesz się jeszcze poczekam Położę się tylko na trochę Nim zliczy się saldo oddechów Aż pęknie ten zegar na bramie I zwróci mi ciszę i światło – Twarz jej wiecznie ukryta Wtopiona w ponętny dogmat Za jego tarczą obmyśla Roszady podszeptów i złudzeń Bym błądził pośród domysłów Sczerstwiałych po nocach jak azbest Mam więc tak cierpliwie czekać Aż znajdę ostatnią podpowiedź Jak Ci co ujrzeli i milczą... Tyle obawy w drżących dłoniach zmieszczę Ile subtelnych znaków zapisze mi w spadku Wychodząc Zostawi Nie domknięte usta |
„Menu" Dni w oku czułym tętniące Miłość wybielona słońcem Werbli okrwawionych koncert - Serca menu nieustające Wolność okupiona ścierwem Pamięć wyciszona drewnem Narządy gruczoły dokrewne - Menu w swej materii niepewne |
„Poszukiwania” Wierząc w gór siłę tajemną Przedarłem się do wnętrza skały Palce są jeszcze ze mną Paznokcie w jej sercu zostały |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:08. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0