Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2010, 16:59   #27
Kovix
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Zatem rozmowa skończyła się… Nie pamiętam, kto ostatni wyszedł, a obiecałem sobie, jak zwykle, być uważnym i baczyć na wszystko. Teraz to już chyba bez znaczenia… A może nie? Może takie rzeczy mają znaczenie? Pozornie nic nie znaczą, ale decydują o przyszłości?

Zimna woda na twarzy, spłukuję z siebie całe to spotkanie. Dziwni ludzie, każdy na swój sposób specyficzny. Najbardziej Vincent i Armand. Armand chyba nie polubił tam nikogo, a Vincent jakby nieobecny, przez większą część jakby go nie było.

No i kobieta. Powiedziała cokolwiek? Nie jestem pewien. Może bała się, podobnie jak ja, że byliśmy stale obserwowani, każdy nasz ruch i słowo rejestrowane. Co do tego jestem pewien, a jeszcze wspomnienie Armanda o szpiegach.

Za dużo tego, znowu ból głowy, znowu bezsenność. Jeżeli zasnę jutro w pociągu, to pewnie poczytają sobie to jak o obrazę. A poza tym to niebezpieczne…

Przewracam się na drugi bok…

Czego właściwie oczekuję po Samaris? Spotkania Jenny? Ciekawe jakie będą miny współtowarzyszy, kiedy Samaris okaże się zupełnie czym innym, niż sobie wyobrażali… Przemawiała przez nich pycha, to pewne.
Może każdy ma swoje Samaris? Może każdy zupełnie inaczej będzie widzieć to miasto, każdy co innego w nim ujrzy?
Sam nie jestem pewien co ujrzę.

Myśli telepały się po głowie do późnej nocy; kiedy wstałem, byłem zmęczony i niewyspany. Chyba nie będę najlepszym kompanem w podróży. Myślałem, że w ostatni dzień w mieście najdą mnie jakieś wielkie refleksje, ale nie, nic z tych rzeczy. Byłem spokojny, aż nazbyt spokojny, no i miałem pustkę w głowie. Cholernie wielką pustkę.

Owen i Steve uparli się, żeby pojechać ze mną, Owen musiał nawet wziąć sobie wolne. Oczekiwali ode mnie czegoś, chyba żebym się do nich odezwał, ale nie miałem siły ani ochoty. Czułem suchość i pustkę.

W połowie drogi Steve chciał koniecznie nawiązać jakąś rozmowę, ale Owen zrozumiał już, w jakim nastroju jestem i upomniał go jednym krótkim spojrzeniem. I tak jechaliśmy przez całe miasto, milcząc, ale czując więź ze sobą.

W gruncie rzeczy cieszyłem się, że ich miałem, nawet, jeśli czasem mnie nie rozumieli. Byli moimi jedynymi przyjaciółmi, a kolacje z rodziną Owena, na które zapraszany byłem kilka razy w tygodniu, moim całym życiem towarzyskim. Czasami żona Owena śmiała się, że gdyby nie te spotkania, zapomniałbym jak się mówi. Nie wiem czemu, ale Owen się nie śmiał.

Zabrałem ze sobą wszystkie ciuchy, wszystkie pamiątki związane z Wami, różne cenniejsze rzeczy i połowę oszczędności. Nie miałem złudzeń, że po moim powrocie coś jeszcze w domu zostanie.

Dworzec był stary i bardzo piękny, ale nie czułem się za dobrze w towarzystwie tylu ludzi. Co chwila ktoś mnie trącał, dotykał; każdy coś mówił, krzyczał, biegł. Nie lubiłem takich tłumów. Chociaż z moimi towarzyszami czułem się trochę lepiej. Odprowadzili mnie do samego pociągu.

- Wiecie, że wrócę, prawda? – spytałem.
- Oczywiście, ze wrócisz, musisz wrócić, na pewno wrócisz szybciej niż ci się wydaje – padła odpowiedź

Na pewno.

Wiedziałem, że będą za mną tęsknić. Cieszyło mnie to i podnosiło na duchu. Suchość zniknęła. Nigdy nie czułem się z nimi zżyty tak, jak teraz.
Ostatnie pożegnania były dość standardowe, choć miłe. Wsiadłem z całą ogromną ilością bagaży do wagonu ‘S’ i zorientowałem się, że… zapomniałem sprawdzić, jaki to przedział.

5… Zrzucę tylko bagaże i pójdę coś zjeść, słaniam się na nogach.

Ostatni rzut oka na Xhystos, na przyjaciół. Ciekaw byłem teraz, czy jadę ku swojej przyszłości, przeszłości, czy może zupełnie czemuś innemu…
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...
Kovix jest offline