Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2011, 00:15   #120
Kovix
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
- Widzisz, Cerre, skoro już wpadliśmy w jaskinię pełną skorpionów, to nie mamy nic do stracenia, nie? - spytał Dant patrząc przekornie na mniszkę.
Było to w namiocie, który Dant rozbił, nie mogąc patrzeć na wielkie namioty pełne świątobliwych rycerzyków. Zaklinacz był coraz bardziej ciekaw, w jakim stopniu wizja smoczątka… przystawała do rzeczywistości…

- Hmmm, a co możemy mieć do stracenia? - spojrzała na niego z zadziornym uśmieszkiem. Puściła do niego oczko. - Może skorpiony?
Dant uśmiechnął się. Widział, że zrozumiała w lot, o co chodzi.
- Skorpiony obejdą się bez nas, zwłaszcza, że im... nie wolno się podgryzać, rozumiesz...
- Jasne, że nie - zasyczała i spojrzała na Danta z lubieżnością. - A co tam masz? Jednocześnie zaczęła zbliżać się do Danta – niczym wilk do sarenki.

- Z pewnością ci się to spodoba. Ciekaw jestem, jak gryzą istoty z domieszką ciekawszej krwi - Dant przekrzywił figlarnie głowę i przyciągnął pewnym ruchem mniszkę do siebie.
- Ciekawie, Dancie – Cerre ściągnęła koszulę z towarzysza – Aż do krwi – zaśmiała się i zaserwowała mu serię pieszczot ustami…

Zaklinacz przysuwając się do mniszki delikatnie rozpiął odzienie, cały czas patrząc jej w oczy z lekkim uśmiechem. - No no... widzę, że nasze głupiutkie smoczątko wiele się nie pomyliło...

- No, w końcu nie mogło – Dant w szybkim tempie stracił także spodnie - Ale nie wspomniało jeszcze o Tobie – Po serii dość ostrych pieszczot ze strony mniszki ta pozbawiła go jeszcze bielizny.
- Widzę, że jest pani w gorącej wodzie kąpana - Dant delikatnie odepchnął mniszkę, rozpiął stanik i zaczął całować po szyi - Ale to dobrze – rzekł, zabierając się delikatnie, acz stanowczo za dolną część odzienia, pieszcząc jednocześnie towarzyszkę tu i tam… Zwłaszcza tam.

Jako, że widział iż partnerka chwilowo mu się poddała, Dant rozpoczął pieszczoty w dolnych odcinkach ciała mniszki, powoli zsuwając ostatnie pozostałości ubrania, po czym po chwili oporu położył Cerre zdecydowanym ruchem na posłaniu i zaczął całować po całym ciele. Całym, stopniowo schodząc coraz niżej i niżej...

Cerre nie pozostawała mu w związku z tym dłużna, potwierdzając hipotezę zaklinacza o zbawiennym działaniu demonicznej krwi na seksualność ludzką.
Głowa Danta wylądowała po chwili między udami diablątka, po czym, kiedy już wydawała się odpowiednio 'przygotowana', doprowadził do złączenia ich ciał w szaleńczym już tańcu, którego żadne z nich nie kontrolowało, bo i nie chciało kontrolować…

‘Tańczyli’ tak przez dość długi czas, w różnych pozycjach i w różnym tempie. Ona była pod nim, nad nim, obok niego – orbitowała wokół niego niczym księżyc wokół planety. Kiedy skończyli, nasyceni sobą i żądzą, którą z siebie wzajemnie wydobyli, legli na posłaniu w małym namiocie. Milczeli, bo nie było po co gadać. Oboje byli zadowoleni, ale z drugiej strony to był… tylko seks.

Tylko i… aż.

Wyruszyli na następny dzień, dołączyła do nich, dość niespodziewanie dla Danta, nowa towarzyszka, Elona. Zaklinacz, jak zwykle, zdystansował się od nowości, nastrój miał bardzo senny. Coś tam chwilę pogadał z Cerre, ale tak naprawdę nie bardzo chciało mu się myśleć – wsiadł na swoją szkapę i kiwał się przez całą drogę, aż do…

Aż do chwili, kiedy usłyszał za sobą wielkie, głośne BUM! Koń zarżał i prawie stanął dęba, Dantowi udało się go uspokoić, natychmiastowo jednocześnie zawracając, oczywiście w gotowości do walki lub ucieczki. I właściwie okazało się, że nie było to potrzebne. Jednak sekundę później do Danta doszło, co się stało – Turion… wybuchł.

Zaklinacza zamurowało. Wjechał na pułapkę? Niemożliwe, jechał tuż za Dantem, któremu nic się nie stało. Jedynym możliwym rozwiązaniem był tatuaż. Może były na nim zapisane jakieś zaklęcia, które w razie złamania, lub próby złamania umowy z demonami, uaktywniały się. Ale żeby od razu rozrywać ciało? Co musiał zrobić Turion? A może to było tylko ostrzeżenie od demonów, że mają się pospieszyć. Dant był przygnębiony i jednocześnie się bał – miał ochotę odruchowo pomacać plecy, ale wielkim wysiłkiem woli powstrzymał się od tego.

Drużyna chyba nie przejęła się zdarzeniem, jednak Cerre postanowiła podzielić się z nim spostrzeżeniami dotyczącymi ewentualnej przyczyny tego okropnego zdarzenia:
- Jeżeli tak wygląda śmierć, to raczej tylko z rąk naszych pracodawców.
- Może zrobił coś, o czym nie wiedzieliśmy? - Dant zasępił się - Może działał na własną rękę, a to była forma ostrzeżenia...
- Ale co mógł zrobić? - Cerre wytężyła pamięć i zaczęła analizować po kolei wspomnienia. - Jedyne, co mi przychodzi na myśl to to, że mógł kogoś prosić o pomoc w tamtym obozie. Albo w wiosce. Albo...
- Albo co?
- Czy mógł szukać innych druidów? Wspomniał, że zamiast nich znalazł worgi.
- Może to nie były worgi... Może znalazł coś innego? Szkoda, że wtedy go nie dopytaliśmy... Tak czy inaczej, to chyba rzeczywiście ten tatuaż go rozsadził - Dant mimowolnie wzdrygnął się - a to oznacza, że jesteśmy kontrolowani i powinniśmy uważać...
- Jasna cholera... - nie ukrywała zdenerwowania. - Teraz nic już z tym nie zrobimy. Znowu przepadło! Zaczyna mnie to wszystko zwyczajnie wkurwiać. To, że zamiast się udawać, misja sama rzuca nam kłody pod nogi. Miejmy nadzieję, że ci nowi nie zastawią nam jakieś kolejne niespodzianki, bo chyba wtedy mnie szlag trafi.
- Było spieprzać już na początku, ta sprawa śmierdziała bardziej niż łajno demonów z ostatnich kręgów Otchłani... I płacili, kurwa za dobrze... Ale - otaksował mniszkę spojrzeniem, które mówiło aż za dużo - przynajmniej można się zabawić.
- Było za dobrze, żeby było jeszcze lepiej. Ale... ponoć bez ryzyka nie ma też zabawy... - mrugnęła porozumiewawczo do zaklinacza.

Mimo prób żartów i wspominania minionej nocy, Dant nadal czuł się źle, przez całą drogę do Gistrzyc.

Gdzie to wyniknął kolejny problem. Nie mogli wejść do miasta, miasta, które mogło być kluczowym momentem w ich całej wędrówce. Jak się bowiem okazało, miejscowość ta była trapiona przez podobny problem, co wioska – wilkołaka. Albo wielokłaka, zwał jak zwał, Dant był pewien, że chodziło o to samo. Nie miał nic przeciwko przyjęciu kolejnej misji, choć nieco obawiał się, że demony poczytają to jako odwlekanie celu i ch wyprawy. Chociaż przecież musieli wejść.

Najwyżej wmówią Elorze, że ten specyficzny gatunek stwora może zostać zgromiony tylko przez nagie kobiety o imieniu Elora, stojące na głowie między 16 a 17 po południu. Hłe hłe hłe. Chciał się żartem podzielić z Cerre, ale tak gdzieś zniknęła.

- No już zgódźmy się, bo co mamy cholera zrobić – mruknął zniecierpliwiony Dant, kiedy drużynka urządzała kolejne głosowanie.
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...
Kovix jest offline