Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2011, 20:26   #191
Kovix
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
- Jestem - Dant krzyknął, bo nie był pewien, jak bardzo jest słyszalny - ale coś mi się stało... to jakaś klątwa, albo coś. Wejdź i uważaj gdzie leziesz - na wszelki wypadek zaklinacz odsunął się od drzwi. Wybitnie nie chciał być teraz zmiażdżony nimi bądź Baredem, który mógł na niego łatwo wpaść.
- Zaraza jakaś na klątwy... - Bared zatrzymał się w progu. Skoro miał uważać... - Napadła na mnie Cristin. Chyba rzuciła jakieś zaklęcie, bo nic nie widzę. Ledwo uszedłem z życiem... Możesz coś na to poradzić? - spytał.
- Ja... skurczyłem się... - Mówiąc to, zaklinacz zdał sobie sprawę, że Bared nie widzi. - Cholera, ale cię urządziła... Co ją napadło? - westchnął - Niestety, nie mogę Ci pomóc. Nie umiem rozpraszać magii. Może Aranon? Może mi też by pomógł?
To mówiąc, rzucił jakieś mało skomplikowane zaklęcie, którego celem, jak się zdawało, był on sam. Następnie to samo zaklęcie skierował na kompana.
- W takim razie - powiedział Bared - poprosimy Aranona. Jest za ścianą. A w razie czego ruszymy dalej, pomagając sobie wzajemnie i poszukamy pomocy gdzie indziej..A możliwe, że twoje nieszczęście to też jej sprawka. Porozumiała się z Cyric’iem i znów czaruje. Tyle tylko, że same paskudne czary.

Do komnaty Aranona było parę kroków. W dodatku o tyle łatwiejszych, że Dant mógł być przewodnikiem.
Bared zastukał do drzwi.
- Aranonie? Możemy wejść? - spytał.
Z pokoju wydobył się głos Aranona. Był jednak nieco inny, niż zwykle.
- Tak, aczkolwiek możecie być... zdziwieni pewną zmianą, która zaszła. - Mówiąc to odryglował drzwi ukazując się pozostałym. Wydał się nieco mniejszy, ale różnica nie była istotna. Dodatkowo, jego włosy zmieniły barwę na białą, a twarz przybrała bardziej szlachetny wyraz. Nie postarzał się jednak. Po prostu się... zmienił. Na jego piersi wisiał srebrzysty naszyjnik z symbolem Corellona Larethiana, Stwórcy elfów. Elf manował też lekką aurą.
- Możesz nam pomóc? - spytał Bared nie puszczając framugi. - Cristin mnie zaatakowała i rzuciła jakieś paskudne zaklęcie. Nic nie widzę. No a Dant... Sam zobacz...
- Widzę... niestety nie jestem w stanie usunąć teraz przypadłości Danta, ale mogę spróbować poradzić coś na twoją. - Aranon zaczął wypowiadać słowa modlitwy do Corellona, trzymając w dłoni jego symbol.
Bared nie zamierzał mu przeszkadzać. Przynajmniej w tej chwili. Ale później miał zamiar zapytać, co, według Aranona, mogą zrobić, by pomóc Dantowi. Znaleźć innego maga? Kapłana? Kupić jakieś zwoje?
Magia wystrzeliła z palców Aranona oplatając łotrzyka, niczym oczyszczająca kąpiel po wyjątkowo ciężkim dniu. Bared już niemalże widział kształty a nawet kolory, co było efektem rozproszenia magii. Jednak, niestety, okazało się to tylko złudzeniem - łotrzyk nadal był ślepy, zaklęcie okazało się nieskuteczne.
-Niestety, obawiam się, że jestem jeszcze zbyt słaby. Nie będę mógł spróbować ponownie, dopóki nie odprawię swych codziennych powinności wobec Stwórcy. Być może będę wtedy w stanie pomóc również Dantowi. Postawię wam jednak pytanie: Jak to się stało, że znaleźliście się pod wpływem tak... niefortunnych efektów?
- Odwiedziła mnie niedawno Cristin i zaczęła się zabawiać demostrowaniem swej odrodzonej mocy - powiedział Bared, starannie ukrywając rozczarowanie. - Zaczęła od zadawania ran dotykiem, całkiem jak Sharuka, a gdy kazałem jej się wynosić... no, innymi słowami to powiedziałem... doszło między nami do małego starcia. Ja ją ciut podziurawiłem, a ona mnie oślepiła. Ale uciekła, zanim ostatecznie rozstrzygnęliśmy nasz spór.
- Ja natomiast zobaczyłem w nocy na łóżku to smoczątko, które gadało do mnie w wiosce... Potem chyba dostałem w głowę i obudziłem się... mniejszy... To pewnie jakiś głupi żart tej jaszczurki, jak go dorwę, to mu skrzydła poodrywam - Dant skrzywił się, zaciskając pięści.
- Jednak bardziej mnie interesuje, co strzeliło Cristin. Nagle zmieniła front?
- Doszła do wniosku, tak ją zrozumiałem - wyjaśnił Bared - że ścisła współpraca z Ciric’iem jest bardziej opłacalna. Może zrobiło jej się żal dawnych umiejętności i postanowiła odzyskać je za wszelką cenę?
- Rozumiem. W takim razie nie mamy chwili do stracenia. Musimy ją powstrzymać przed zrobieniem innych głupich rzeczy. Nawet, jeśli będziemy musieli ją zabić. - Aranon aktywował aurę, która oplotła ich wszystkich chroniąc przed złem.
- Ja wam niewiele mogę pomóc - oznajmił Bared. - Wolałbym nie zrobić krzywdy żadnemu z was. Gdy z Cristin byliśmy sam na sam to wiedziałem, do kogo strzelam.
-Powinieneś w takim razie pilnować drzwi, aby nie mogła uciec. Myślę, że możemy ruszać. Gdzie mogła się ukryć?
- Zdawało mi się, że wchodziła do swego pokoju. Może szukała mikstur? W końcu była ranna - powiedział Bared.
-Dancie, jesteś gotowy? Jeśli tak, to proponuję ruszać. Nie możemy zwlekać.
- Nie wiem, czy pójście w naszym... stanie na konfrontację z nią to najlepszy pomysł. Ale jeżeli teraz jej nie powstrzymamy, to może znowu coś wymyślić. Idziemy.

Bared, mimo iż ślepy, dał radę z otwarciem czegoś tak trywialnego jak zamek w karczemnych drzwiach. Mimo iż nie hałasował za bardzo wytrychem, wszyscy wiedzieli że Cristin musiała to usłyszeć.
Mimo to, kiedy weszli, czarnowłosa kobieta wyglądała na mocno zaszokowaną wizytą Danta i Aranona, gdyż łotrzyk pozostał skryty na korytarzu.
- Ależ panowie, jak to tak nachodzić damę w środku nocy? Jeśli macie ochotę na nieco igraszek, wystarczyło poprosić... - uśmiechnęła się do nich uwodzicielsko. W ręku trzymała drewniany patyk. Ponieważ jednak dwójka przybyłych wiedziała, że osoby takie jak Cristin nie zwykły mieć takich rzeczy, musieli założyć że to różdżka. Czarnowłosa bynajmniej nie wyglądała na ranną w jakikolwiek sposób.
Aranon przesunął się na bok wyciągając łuk z magicznego kołczana, naciągając cięciwę i celując w Cristin.
-Nie miałaś mocy, więc zaprzedałaś się Cyricowi? Czy to prawda, Cristin? - Popatrzył zimno na kobietę.
W czasie kiedy elf był zajęty spinaniem łuku, czarnowłosa zwyczajnie wycelowała w niego różdżkę.
- Jesteś tak beznadziejnie głupi, czy po prostu chcesz zginąć? - na końcu różdżki pojawiły się pewne zawirowania, świadczące o jej ponadprzeciętnych możliwościach. - A jeśli tak to co? Macie z tym jakiś problem? Czy może we dwójkę przyszliście mnie zabić, bo pojedyńczo brakuje wam jaj do zabicia jednej, niewinnej kobiety? - powiedziała kpiąco. Po chwili parsknęła śmiechem i dodała wskazując na Danta:
- A temu co się stało? Wygląda, jakby ktoś cię wreszcie zmniejszył do należnych ci rozmiarów, Danciku.
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...
Kovix jest offline