Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2011, 22:41   #181
Kovix
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Ona! Po tylu latach, znowu razem. Czy ta podróż była jednak środkiem do celu, do spotkania dawno ponoć zmarłej żony, czy jednak celem samym w sobie, postawionym mu…

No właśnie, po co? Żeby zrozumiał, że nie mogą być już razem? W takim razie dlaczego to jego, właśnie Roberta Voighta, wysłali do Samaris? Musiał być w tym cel, musieli wiedzieć. Tylko czy ta Jade naprawdę była jego żoną? Nie mógł być tego pewien. Wtedy jednak pewne elementy układanki pasowałyby do siebie, choć w dziwny sposób…




Zamówiłem herbatę. Potem drugą. I, zdaje się, też trzecią. W głowie miałem totalny chaos. Nie do opisania, co działo się ze mną. A jednak, myślałem, że będzie inaczej, że padniemy w sobie w ramiona. Zamiast tego, byliśmy umówieni na kolejny dzień. Ja i kobieta, która najprawdopodobniej była moją żoną, po prostu umówieni. Jak para znajomych. W ogóle tego nie rozumiałem, a jednak poddałem się temu. Dlaczego?

Prawdopodobnie dlatego, że niczego jeszcze nie byłem pewny. Emocji i niepewności było tak wiele, że wycofałem się. Musiałem to przemyśleć, musiałem zastanowić się, czy to nie była pułapka. Mogła być. Ktoś podstawia identyczną kobietę, wiedząc o mojej sytuacji, by mnie… zneutralizować? Tylko kto, prócz Rady, wiedział, że to ja akurat będę w delegacji. A musiał wiedzieć wcześniej, skoro udało mu się podstawić taką kobietę.

A jeśli to naprawdę była Jenna? W takim razie gdzie jest moja córka. Teraz chciałem pobiec za kobietą, błagać ją, żeby dała mi zobaczyć Hailey. Zacisnąłem pięści – trzeba było od razu działać, a nie teraz płakać nad rozlanym mlekiem. Musiałem w takim razie czekać do jutra. Ale to było daleko, a ja nie chciałem czekać. Wypiłem duszkiem czwartą już chyba herbatę i wyszedłem na powietrze. Emocje, herbata, chłodny powiew wiatru orzeźwiły mnie na tyle, że ostatnie myśli o śnie przeszły od razu. Poszedłem na miejsce, w którym spotkałem Jade.

Teraz jednak, oprócz Jade, moje myśli lawirowały wokół Samaris. W mieście było coś niepokojącego. Czułem, że tajemnica mojego spotkania z Jade nie tkwi tylko we mnie i w niej. Że jest w samym mieście. Przede mną pojawiła się jakaś postać. Zobaczywszy mnie, przyspieszyła kroku.Biegłem za nią, w końcu szarpnąłem za ramię.

Jade!

Cofnąłem się, miała całą twarz we krwi. Patrzył na mnie, jakby chciał coś powiedzieć, wytłumaczyć się, przeprosić, ale nie mogła otworzyć ust. Krzyknąłem najgłośniej jak mogłem, ile sił w płucach; wiedziałem, że muszę jej pomóc. Zakręciło mi się w głowie i chyba upadłem, czując jak lecę.




- Proszę pana?! Rety, już się niepokoiłem, zaczął pan krzyczeć i trząść się, tutejsi mieszkańcy wiedzą, że po zbyt dużej ilości tej herbaty miewa się złe sny. Nie wszyscy, oczywiście, ale część reaguje alergicznie. Powinien pan położyć się spać. I zdaje się, że pan się skaleczył, ma pan krew na palcu.
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...
Kovix jest offline