Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2011, 14:12   #201
Kovix
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Wola życia.

Od początku, poprzez chorobę, rozstanie, list, wezwanie, podróż. W pociągu, na pokładzie, w Urbicandzie, Thramerze, w aeroplanie, w Samaris wreszcie. Towarzyszyła zawsze, nigdy choćby na moment nie opuszczała, jak wierny strażnik. Wola życia była początkiem i końcem tej podróży. Nie pozwoliła chorować, poddawać się ranom, spadać w przepaść, odrywać się od stalowych konstrukcji. Nie pozwoliła tonąć. Zawsze obecna, jak toczące się koło, jak wąż, który połykał własny ogon.

Teraz nie pozwoli mi zginąć.

Dlatego właśnie Was zawiodłem. Ciekawość Samaris to jedno, ale egoistyczna chęć przeżycia – nie byłem godzien Was znowu zobaczyć. Teraz już chyba nawet nie chciałem. Naraziłbym się na cierpienie, na wyrzuty sumienia. W końcu nie odnalazłem Was.

Na początku rzeczywiście chodziło mi o Was. Potem – o odkrycie Samaris.
Teraz – była już pierwotna chęć przetrwania.

To ciekawe, jak bardzo staczałem się podczas podróży. Szlachetne pobudki miłości i tęsknoty, potem ciekawość, a teraz już – wola życia, to najprymitywniejsze ze wszystkich uczucie. Zwierzęce wręcz. Uczucia przeplatające się ze sobą, wymieniające się, zwyciężające jedno drugie. Ale przecież w ostatecznym rozrachunku zawsze wygrywa to, które jest najsilniejsze, najbardziej pierwotne, woła z najgłośniejszych głębin duszy.

Jak jeszcze zmieni się cel podróży. Jeżeli stąd wyjdę, które uczucie zwycięży? Znowu usłyszę wołanie rodziny, zew odkrywcy? Od teraz już będę wiedział, co tak naprawdę mną kierowało i kieruje.

I już na zawsze będzie mi wstyd.

Rozejrzałem się raz jeszcze po Sali. Nie pamiętam, kiedy wyszedłem, a nawet kiedy wszedłem do owej budki. Czym ona była? Sercem Samaris? Jeżeli miałem w niej poznać prawdę o sobie, to chyba się udało. Wola życia. Wąż, który zjadł własny ogon. Jeśli miałem w niej poznać tajemnicę działania Samaris, to nic się nie dowiedziałem. Moja ciekawość pozostała niezaspokojona. Ale przecież ona była teraz na drugim miejscu.

Spojrzałem na Vincenta. Znajdował się w jakimś specyficznym stanie, coś na kształt załamania psychicznego połączonego z transem. Tak by przynajmniej to nazwali w Wydziale. Zaraz jak wyszedł z budki, wbił wzrok w jakiś punkt przestrzeni. Nie widziałem dokładnie, co się z nim dzieje. Jednak najwyraźniej uroił sobie, że musi tam wejść drugi raz. Co takiego zobaczył? Coś przeznaczonego tylko dla niego? Coś ciekawszego niż ja, skoro chciał przejść jeszcze raz? Może nie uwierzył w to, co zobaczył i musiał doświadczyć tego po raz drugi? W każdym razie, nierozsądne w jego obecnym stanie było włażenie kolejny raz. Ja chciałem żyć, on, gdyby mógł myśleć racjonalnie, też by chciał.

Kątem oka dostrzegłem, że woda w kanałach podnosi się coraz bardziej. Były tylko dwie drogi wyjścia z Sali – tymi właśnie kanałami lub jednym z tuneli, podobnych do tego, którymi przyszliśmy. Zrobiło mi się zimno – zaraz jedna z tych dróg się zamknie, kiedy woda podniesie się na tyle, że dalsza droga będzie niemożliwa. Sam mógłbym się przecisnąć, gdybym popędził do kanału. Ale gdybym zaczął przekonywać Vincenta, żeby ze mną poszedł, ta droga ucieczki byłaby odcięta.

Cholera!

Ogarnęła mnie złość – po co on się tam znowu pcha, o co mu chodzi? Trzeba się teraz ratować, uciekać. Nie ma czasu na to, co on właśnie próbował zrobić.

Biję się z myślami – mogę przeciskać się sam przez kanały, wtedy on tu zostanie i najpewniej umrze. Ale to będzie jego wybór, być może zobaczył tam coś, co kazało mu wracać. Może wpadł w jakiś trans, może nawet jest szczęśliwszy, może coś mu się śni. Wtedy być może będę ostatnim członkiem ekspedycji do Samaris.

Ale przecież uratował mi życie. Zostawienie go tutaj będzie sprzeciwieniem się wszelkim zasadom, nie tylko przyjaźni. Przeżyliśmy razem dużo, za dużo, bym nie wiedział, co teraz będzie dla niego dobre. On też na pewno gdzieś ma swoją Wolę Życia. Tylko w tym momencie to nie ona wydaje mu rozkazy.
Ale przecież nawet, jeżeli zaciągnę go gdzieś na siłę, nie przepłynę z nim kanału. Będzie się opierał albo zemdleje i stanie się dla mnie ciężarem, pogrążając nas obu. Zatem pozostawały tunele.

Cholera, Vincencie, dlaczego tak bardzo utrudniasz to wszystko!

Podbiegam do niego, potrząsam go za ramię. Odwraca się, ale nie bardzo kontaktuje. Jak pozbawić go przytomności, nie raniąc jednocześnie? Biję w kark. Podniosę go potem i razem przeciśniemy się tunelami. Dwójka przyjaciół, ostatni odkrywcy Samaris. Raz jeszcze podążymy za swoją Wolą Życia.
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...
Kovix jest offline