Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2011, 22:31   #209
Kovix
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Będzie… zabijał… ponownie.

Po chwili zdałem sobie sprawę, że powiedziałem te słowa na głos. Vincent… chyba nie usłyszał.

Mój umysł pracuje zaskakująco spokojnie, jak na osobę, która właśnie dowiedziała się, że jest mordercą. I to chyba podwójnym.

Zatem zabiłem. Zabiłem Sophie. No tak, przecież inaczej na pewno znalazłbym mordercę. Nie wpadłem na to, że to mogłem zrobić ja sam. Tego nie przewidziałem. Nie szukałem tropów w tym kierunku.

I ten człowiek… cukiernik. Głośna sprawa. Pamiętam, zastanawiałem się nad nią, analizowałem pare motywów.

A jednak… nie czułem się mordercą. Nie zrobiłem tego świadomie. Nie wiedziałem, że zabijam, nie zdawałem sobie sprawy.

Uklęknąłem na ziemi, wziąłem do ręki garść piasku. Drobinki ziemi przeleciały mi przez palce, część została na skórze. Nie byłem świadomy, więc nie byłem winny. Jednak to oznaczało, że mój umysł nie funkcjonował jak umysł normalnego człowieka.

Że dotykała go choroba… psychiczna.

Potrząsnąłem głową zdecydowanie. Tyle osób próbowało mi ją wmówić, próbowało mnie leczyć na siłę. Czułem, że się pocę. Może to kolejna wizja, zesłana przez to koszmarne miejsce? Może nie było to prawdą, a jedynie Samaris pchało mnie do samobójstwa? Żebym nie odnalazł mojej Hailey?

Nie mogłem tego wykluczyć. Jednak jeżeli naprawdę… coś ze mną się działo, to zagrożony był Vincent. Spojrzałem na niego – na jego zniszczoną podróżą skórę, zmierzwione, brudne włosy, ufające oczy…

Miałem jego zaufanie. On o niczym nie wiedział. Dla niego byłem przyjacielem, wspólnie ratowaliśmy sobie życie. Przeżywaliśmy razem przygody, dzieliliśmy podobne doświadczenia. Gdyby zdawał sobie sprawę z tego, co zrobiłem… wpadłby w panikę. Nie zrozumiałby. Nie sprawiałem przy nim wrażenie osoby chorej psychicznie.

Robert – wybawca sterowca. Robert – tropiciel wywrotowców. Robert – śledczy. Robert – morde…

Nie! Nie umiałem o sobie tak myśleć. Nie byłem winny. Nikt nic nie widział. Na pewno szybko by mnie wytropili, przecież nie zatarłbym śladów, działając bez świadomości, nie posłaliby mnie do Samaris, nie…

Zrobiłem się trochę spokojniejszy. Szum fal i panująca dookoła cisza sprzyjała wyciszeniu i spowolnieniu myśli. Wszystko to, całe te rozmyślania, trwały jakąś chwilę, zdałem sobie sprawę, że siedzę na ziemi. Nogi cierpły mi od niewygodnej pozycji. Zdawało mi się przez chwilę, że Vincent się zaśmiał, ale nie wiedziałem z czego. Może oszalał. Nie zdziwiłbym się.

Wciąż miałem cel, to się nie zmieniło. Teraz był wyraźniejszy niż kiedykolwiek, nawet, jeśli dowiedziałem się o sobie rzeczy, których wolałbym nie wiedzieć. To było bez znaczenia. Chciałem odnaleźć swoją córkę, jedyne, co mi teraz pozostało. Jedyne, po co pchałem się przez ten cholerny tunel.

Vincent ciągnął mnie uporczywie za ramię. Uśmiechnąłem się z trudem, po czym wstałem.
- Już, już wstaję – powiedziałem, zaciągając się świeżym powietrzem. – Idziemy do Xhystos. Jakoś dotrzemy.

To, że okazałem się… inny, pomyślałem, niczego nie zmieni. Jeżeli będę musiał zabić, by osiągnąć cel…
Zrobię to.
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...
Kovix jest offline