Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2012, 11:04   #35
Kovix
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Laruyia, wciąż ciężko dysząc, rozejrzałą się po pobojowisku, przez chwilę uśmiechając się do jednego elfa, który najprawdopodobniej był jej mężem. Potem przeniosła wzrok na Arhimana, a potem Devlina i odezwała się po chwili:

- Dziękuję wam za pomoc. Być może nie poradzilibyśmy sobie bez was. Jednak nie powiedzieliście nam, że ten tam - wskazała na Cassiva - jest magiem. Ale teraz to nieważne. Zobaczmy, co ten ptaszek nam wyśpiewa - przybrała groźną minę, wskazując mieczem na leżącego żołnierza.
Arhiman nie skomentował. Nie lubił babrać się w przesłuchaniach, choć nikt nie mówi, że nie umiał tego robić.
- Kto się zajmie tym nieszczęśnikiem?
- Ja - odpowiedział elf, do którego wcześniej uśmiechnęła się Laruyia. - Miał dość niski, stanowczy głos. - Zabierzemy go do obozu i tam podejmiemy decyzję.
Arhiman rozejrzał się dookoła
- Więc na co czekamy? - zapytał z lekką pretensją

Przez krótką chwilę Devlin błądził wzrokiem po szkarłatnej trawie. „Ileż to w życiu człowieka może zmienić jedna chwila… Jeszcze wczoraj cieszyłeś się życiem i snułeś ambitne plany na przyszłość, a tu nagle trach! Przed oczami przelatuje ci strzała, a z twojego brzucha wypływają wnętrzności. Patrzysz tylko jak czas przesypuje się przez twoje ręce…”
Jakaś część jego jaźni szczerze żałowała poległych tu żołnierzy. Dobrze wiedział, że to nie dorzeczne. „Albo oni, albo ja”. Jednak wkrótce jego głowę zaczęła drążyć niepokojąca myśl. Czy aby na pewno był wart ich śmierci? Czyż wobec nich nie był tylko zaszczutym nieudacznikiem? Ruchem reki odegnał swe troski. Skupił się na polu „bitwy”. Podszedł do jednego z zabitych. Przyjrzał mu się uważnie. Szukał znajomych rys twarzy… Chciał się upewnić. „Trzeba będzie jeszcze przeszukać zwłoki… i zadać parę pytań rannemu, którego jak widzę dopadł już Arhiman i cała ta zgraja… Cóż… Zajmę się nim kiedy opadną emocje, póki co czeka brudna robota”.
Jak pomyślał, tak zrobił. Choć przyszło mu to z trudem...

Podejrzenia Devlina nie były bezpodstawne. Przy poległych znalazł kilkanaście Nilfgaardzkich monet oraz jeden czarny sztylet, dokładnie taki, jak wcześniej znaleźli przy moście.

Największą jednak uwagę zwrócił na herb Temerii, który nosili żołnierze. Coś w nim było nie tak, ale dokładnie nie wiedzial co. Może ktoś, kto lepiej znał się na heraldyce, stwierdziłby z całą pewnością, co z nim było źle...

***

Cassivellaunus żachnął się na uwagę brzydkiej elfki. Odłożył jeden z oglądanych mieczy żołdaków. Początkowo miał zamiar zaoferować się do przesłuchania jeńca, jednak zrezygnował, gdy okazało się, że nie-wiewiórki mają już wobec pojmanego plany. Nie przystało kłócić się o kolejność torturowania biedaka. Elfy słynęły z wymyślnych form przesłuchań. Właściwie czarodziej był bliski współczucia wobec nieszczęśnika.
- Nasza nagroda - przypomniał chłodno, zbliżając się do grupy i mierząc wzrokiem Laruyię.
Cassivovi wydawało się, że kilku elfów zmierzyło go wzrokiem. Nikt pewnie nie miał pojęcia, co też Laruyia obiecała drużynie, ale ona sama wydawała się spokojnie traktować niecierpliwość maga.
- Dostaniecie ją. Jest w obozie. Wolałabym ruszać teraz, jeżeli nie macie nic przeciwko...

Nikt nie zgłosił pretensji, więc drużyna ruszyła z powrotem do obozu. Elfy trzymały się razem, omawiając bitwę i ciesząc się swoim towarzystwem, choć widać było lekkie napięcie - wciąż nie byli bezpieczni w tych lasach. Drużyna przyjaciół Osipa szła z tyłu w ciszy. Ostatni maszerował Devlin, którego strzała w stopie czyniła wędrówkę wolniejszą niż wcześniej.

Mimo tej niedogodności, wieczorem bez przeszkód dotarli do obozu elfów. Na spotkanie wybiegł powracającym Sentil, kłaniając się Laruyi i jej partnerowi. Krótka wymiana spojrzeń między nimi wystarczyła, by porozumieć się w sprawie więźnia. Półprzytomnego jeńca zawleczono pod jakiś pniak i niespecjalnie delikatnie położono na ziemię.

Do zmęczonej i wyczekującej drużyny, przy której stał już Raul, podszedł Sentil, również wykonując krótki, żołnierski ukłon.
- Dziękujemy wam za pomoc - rzekł zdawkowo - tak jak obiecaliśmy, oto przesyłka od Osipa. - po tych słowach wręczył wam małe pudełeczko...
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...
Kovix jest offline