Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2012, 23:29   #93
Kovix
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Jakiś czas przed spotkaniem Christopher zapukał do pokoju Antonii. Odczekał nieco dłużej, niż w przypadku Cryera, po czym wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi.

- Mam parę pytań - wypalił prosto z mostu. - Jeśli możemy teraz, chciałbym pogadać.
- Też sobie porę znalazłeś - sarknęła Antonia. - No właź. I zamknij na klucz. Może się do czegoś przydasz.

Coś się zmieniło lub być może po prostu przyszedł nie w porę. Antonia zawsze zawisała spojrzeniem na jego ustach, jakby zamierzała spijać z nich każde słowo, i każdym słowem się cieszyła... Teraz była poirytowana.

Brazylijka przebrała się po raz chyba setny tego dnia. Już podczas krótkiego epizodu wspólnego mieszkania Ruhl zauważył, że Antonia przebiera się czasami co godzinę, a kod ubraniowy w jakiś tajemniczy sposób współgra z jej nastrojem. Teraz miała na sobie czarne, satynowe kimono w czerwone kwiaty. Makijaż zmyła do zera, tylko na policzkach pod oczami ciągnęły się wymalowane kredką do powiek dziwne znaki. To jednak nie było najdziwniejsze. Najdziwniejsza była instalacja, którą Antonia zorganizowała pośrodku salonu.

Wszystkie meble odsunęła pod ściany. Pod balkonem leżał zwinięty byle jak dywan. Obok wyrwana z korzeniami dracena. Na podłodze czymś, co niepokojąco przypominało krew, wymalowała okrąg. W czterech miejscach na okręgu stały jakieś plastikowe figurki, w jednej z nich przy dużej dozie tolerancji można było rozpoznać Jezusa. W piątym miejscu leżało coś okrągłego, obciągniętego skórą... ludzka czaszka. W centrum okręgu stała donica z ziemią, z której wystawała zielona szczoteczka do zębów...

- Co tak stoisz? - zawołała Antonia z wejścia do sypialni - Chodź, pomóż mi z toaletką. Musimy ją tu przepchać.

Na toaletce przed lustrem stały kolejne bóstwa, plastykowa kiczowata menażeria oświetlona choinkowymi lampkami. Zanim Antonia wyrwała wtyczkę z prądu, w kolorowym świetle Christopher zdążył zobaczyć, że obok zdjęć Dominica i nieznanego mu brodatego mężczyzny o wyglądzie bosmana Antonia uznała za stosowne umieścić w towarzystwie swoich bóstw także i jego zdjęcia.
Co tam robiło? Ruhlowi zrobiło się zimno. Zawsze miał świadomość, że Antonia była dziwna, ale żeby miała jakiegoś chorego fioła na jego punkcie? Po chuj tam to zdjęcie, miało coś wspólnego z jej praktykami? Błyskawicznie prześledził myślami historię ich znajomości. Czy było coś, co mogło skupić szczególną uwagę tej kobiety na nim właśnie?
- Chciałbym się dowiedzieć... tak, toaletka, oczywiście - Rulh postanowił pomóc Antonii - Chciałbym się dowiedzieć, kim, lub czym byłaś w tym koszmarze. Przeżyłem lekki szok, szczerze mówiąc, a potem jeszcze drugi, jak krzyczałaś na naszego szefa. Czemu wydawałaś mu rozkazy, przecież to on tu rządzi. A może czegoś nie zauważyłem?- spytał na końcu z przekorą.

- Zaraz ci wszystko opowiem... tylko przepchajmy to szybko, dobrze? - Antonia ze stęknięciem naparła na ciężki mebel. - Tam, żeby światło mogło paść na krąg.

Nóżki toaletki ryły głębokie ślady w podłodze. W salonie Antonia najpierw odwróciła wszystkie zdjęcia tyłem, a potem zapaliła lampki. Światło tworzyło dziwne powidoki, kłamało oczom. Christopherowi zdawało się, że środek okręgu zapada się w dół, w jakąś przepaść bez dna, z której wystaje tylko włosie szczoteczki. Antonia rzuciła okiem na krąg i rozluźniła się.

- Idealnie - wyszeptała ucieszona. - Chodź, usiądziemy w sypialni, niech duchy się uspokoją. Chcesz coś do picia? Dam ci soku z pigwy, dobrze robi na refleks.

Zamiast do barku, podeszła do swoich toreb, po chwili podała Ruhlowi butelkę po coli wypełnioną gęstą cieczą, zatkaną zalakowanym korkiem jak wino.

- Tam na szafce masz korkociąg. - Antonia usiadła na łóżku, podwinęła i skrzyżowała nogi. - Tytułem wstępu: przepraszam cię, Chris. Wiedziałam, jak będzie, że Ekstraktor umyślił sobie zapakować was do ciupy. I wiedziałam, że twój Cold to człowiek, którego ja znałam jako Malcolma. Nie powiedziałam ci, bo uznałam, że... musisz poradzić sobie sam. Wiedziałam, że będzie się bał, nie wiedziałam tylko, co zrobisz z tym strachem. Teraz wiem. Było dobrze, Chris. Dałeś radę. Nie powiem ci, że teraz będzie już łatwiej, bo nie będzie. Czternaście lat temu weszłam w sen po raz pierwszy i czułam strach. I czuję go za każdym razem, pomimo doświadczenia. Nie boją się tylko aroganccy głupcy, Chris. To dobrze, że się boisz.

Antonia wsuneła dłoń między dredy za swoim uchem. Po chwili ją wyciągnęła, trzymając w palcach turkusowy koralik oplątany włosami. Kręciła nim w palcach, w końcu schowała do kieszeni kimona.

- Nie planowałam tego koszmaru, chcę, żebyś wiedział, że jest mi przykro. Że ty i Dominic musieliście przez to przejść. Nie chciałam, żebyś mnie taką widział i jest mi z tym źle. Jestem bruja. W twoim języku to oznacza: czarownica. Demon, którego widziałeś, jest częścią mojej duszy. Każdy ma takiego, ale tylko niektórzy potrafią z nim rozmawiać, skłonić, by wyszedł i pokazał twarz. Dzięki temu... można robić wiele rzeczy niedostępnych dla przeciętnych ludzi. Leczyć samą swoją obecnością. Rozmawiać z duchami. Odnajdywać to, co zaginęło bez śladu. Wchodzić w sen i przemierzać dziwne krainy, czerpać z nich mądrość. Także... rzucać klątwy na ludzi lub miejsca. Zabijać i niszczyć. Niektórzy myślą, że ten wewnętrzny demon jest zły, jest esencją zła, które jest w każdym człowieku. To nieprawda. Nie jest zły, jest tylko straszny. Nóż jest straszny przez to, co można z nim zrobić, przez możliwości, jakie w nim drzemią, ale nie jest zły. To człowiek trzyma nóż, to umysł czarownika pęta demona. Chcę, żebyś to wiedział. Nigdy bym cię nie skrzywdziła.

Skrzywdziła? Nie był w stanie powiedzieć, nawet biorąc pod uwagę jakieś magiczne sztuczki, nawet w rzeczywistości sennej, jak Antonia mogłaby go skrzywdzić… Była TYLKO kobietą, on trenował prawie wszystkie sztuki walki, doskonale walczył bronią palną… chyba, że chodziło jej o emocje.
Tych już chyba dawno się wyzbył.
- Nie przez krąg! - rzuciła jeszcze Antonia, wstała chybotliwie i ruszyła za nim, by zamknąć drzwi. Idąc przytrzymywała się ściany, jakby miała kłopoty z utrzymaniem równowagi.




Christopher niewątpliwie miał kryzys. Siedział na wykładzie gapiąc się w sufit i słuchając dziwnego profesora jednym uchem. Sens jego wypowiedzi nie do końca do niego docierał.

Czuł, że ta robota może nie do końca wyglądać tak, jak to sobie wyobrażał. Na razie siedzieli bezczynnie, słuchając jakiś głupot, czegoś o Hitlerze i wiedźmach, podczas gdy Mart nadal gdzieś gnił w ciemnej piwnicy, a on nawet nie miał możliwości wypełniać poleceń. Nawet nie mógł wykorzystać swoich umiejętności, bo wszystko działo się powoli. Powoli się zbierali, powoli snuły się plany i rozmowy. Całe towarzycho lubiło sobie pogawędzić i się posprzeczać, ale o spinaniu dupy jednak nikt nie myślał. Teraz przypomniał sobie, dlaczego w 99 na 100 przypadkach pracował sam. Bo nie miał cierpliwości do takich jak oni właśnie.

Okej, zadanie było bardzo trudne, trudniejsze niż wszystko, czego kiedyś powąchał. Ale bez jaj, on był od roboty, a nie od siedzenia na dupie parę godzin i słuchania jakiś bzdur. Nikt nie wpadł na to, że może akurat on nadawałby się do czegoś innego. I nie miałby wtedy poczucia marnowania czasu. Chyba porozmawia następnym razem z Malcolmem.

No i jeszcze Antonia. Ona najwyraźniej uwzięła się na niego, skoro już nawet pozostali wiedzieli coś o jej tajemniczych planach względem niego. Czego oczekiwała? Że się kurwa dla niej zmieni, że powie: „Okej, byłem złym twardym zabójcą, ale teraz będę ci przynosił kwiaty i już na zawsze będziemy razem”? No bez jaj, przecież ledwo się znali.

Potrząsnął głową, co chyba zwróciło uwagę tego pociesznego doktorka, bo przerwał na chwilę i popatrzył na Christophera. Rozśmieszyło to tego ostatniego, bo był przekonany, że gdyby krzyknął głośno „BUUU!!” w jego stronę, to profesor by wykitował na zawał. Przez chwilę rozważał taką możliwość, ale jednak przyniosłoby to chyba więcej problemów niż radochy.

Jakoś przebolał te nudy, chociaż po wszystkim strasznie piekła go dupa. Był mega sfrustrowany, miał ochotę pierdolić to wszystko. Jak zwykle w takich sytuacjach, zacisnął zęby i zaczął myśleć o celu. Uwolnieniu przyjaciela. Po chwili namysłu postanowił zadzwonić do Leny. Chciał ją wysondować już od dawna, czy i ile wie o tym planie, no i czy ma jakieś wiadomości od Marta, choć oczywiście na to za bardzo nie liczył.
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...

Ostatnio edytowane przez Kovix : 14-02-2012 o 06:11.
Kovix jest offline