| Był przede wszystkim cholernie zmęczony. Cholernie wykończony. Pamiętał jeszcze, jak wyłożył si ę na glebę na dziedzińcu; potem już tylko jak przez mgłę: ktoś go gdzieś przewlókł, ktoś inny chyba obmył twarz. Gdzieś. Potem Sala główna, tak przynajmniej mówił sufit.
Rysiowa Morda zjawił się znienacka, jak cień, albo upierdliwy kolec, który wbił się w dupę i powodował zły nastrój.
-Gdzie i po coś żeś się szwendał poza zamkiem? - nachylił się nad Roddardem ze wstrętną miną.
- Tak bohatera witasz?! - kwaśno uśmiechnął się Roddard. Robił dobrą minę do złej gry – wolał powiedzieć o wszystkim Marbranowi i to w jakiś lepszych okolicznościach. Kiedy patrzył na Ulmera, chciało mu się rzygać.
- Bohatera? Znaczy co? Czaszka przez Mur przelazł i żeś go skubnął w słabiznę, jak zrywać kwiatki w świetle gwiazd żeś się wybrał? Znaczy, nie muszę już jechać szukać dziada w śniegu? Dzięki! Mój ty bohaterze!
- Nie będę tu gadał.- żachnął się Roddard, wkurzony kpinami Ulmera z rzeczy, które go przerastały. - Dziwne rzeczy się działy i nie chcę wścibskich uszu. Rozumiesz? - popatrzył Ulmerowi w oczy. Ulmer zaś oczami wymownie wywrócił.
- A jakże, rozumiem. No, chodźże już. Pogadamy na osobności.
- Niechże cię - westchnął Roddard, podnosząc się ciężko z posłania. Wciąż czuł się słabo. Oglądał się przez chwilę i gdy stwierdził, że może chodzić, wstał i klepnął Ulmera po ramieniu, wskazując mu kąt Sali. Powlókł się tam i oparł ciężko. o ścianę, patrząc badawczo na rozmówcę.
Nie wyjechałem bez powodu samemu konno za mur, nie mówiąc nic nikomu. - odezwał się po chwili poważnie Kruk. - Dostałem niepokojącą wiadomość, właściwie pewien ślad, który zrobił na zwiadowcach duże wrażenie. Był naprawdę ogromny, żadne znane nam zwierzę nie mogłoby zostawić takiego. Lubię mieć tropy na ciepło, więc wziąłem i pojechałem. I nie uwierzysz kurwa, co zastałem...
Ulmer wysłuchał całej fascynującej historii Roddarda z zainteresowaniem. Wyglądało na to, że nawet w nią uwierzył – Kruk obawiał się sytuacji, w której zostałby wzięty za wariata. Historia jednak miała w sobie za dużo szczegółów, niepokojących detali, które Roddard dokładnie przekazywał,a które zrobiły chyba na Mordzie spore wrażenie.
-Gdyby nie pożar, wziąłbym Półrękiego, paru ludzi i byśmy ich ścigali. Ale teraz to oni kurwa mogą być już nawet w Dorne. Będzie ciężko ich złapać, zwłaszcza że tutaj też jest robota... Co o tym myślisz?
- Myślę, żeś dobrze zrobił, żeś tyły podał. Choć teraz to faktycznie szukaj wiatru w polu. Ale coś tak wielkiego zostawia za sobą szeroki ślad. Może by posłać kilku chłopaków, z tych sprytniejszych, ha? O tych potworach to już wiemy. Erland Szepczący, Skag z poselstwa, przyznał się staremu, że słyszał tego zwierza po drodze do nas. Nazywają je na Skagos, wystaw sobie, jednorożcami. Alysa wyciągnęła nawet dziś z jakiegoś loszku czaszkę tego czegoś... no myślę, że żywego zwierza to bym nie chciał oglądać. Zwłaszcza w szarży... ale ten szybki jak wiatr łucznik mnie niepokoi. Roddard, wiesz, różne rzeczy gadają... weź mi tak powiedz - człek to był, czy nie człek? I co oni tam w ogóle z tym zwierzem robili?
- Kurwa, no może i byli. - mruknął Roddard. -Może byli ludźmi, było ich dużo i wszyscy wyglądali podobnie. Może strach mi zaćmił oczy. Byli cholernie zdyscyplinowani i nieźle strzelali, może nawet lepiej niż większość naszych dobrych zwiadowców.
Wiem, że czegoś bronili. Przywiązali coś do tych zwierząt, chyba coś, co zabrali z Dębowej Tarczy. Kawał muru tam był rozwalony... Masz zasrane pojęcie, po co targali by jakieś kamienie z ruin? Przecież tam nie było nic szczególnego...
Pierwszy Zwiadowca cmoknął z niesmakiem.
- Ogarnij się, braciaszku. Jeden dziki do drugiego podobny, i jeden Skag do drugiego - dla każdych oczu, ale dla naszych tak być nie może. Zwiadowcą jesteś, masz patrzeć i rozsądzać, czasem w jednej chwili. Głupio by było w taki czas wroga z druhem pomylić... Ciągle żeśmy z Moruad w pokoju, pamiętaj. A wśród Skagów mamy takich, co nam są przychylni. Dość o tem. Wystrachałeś się niewąsko i nie dziwota, sam bym gacie pełne miał. Joran już posłał tam kilku sprytnych chłopaków do ruin, może czego więcej dowiemy się. A lada dzień Stout ruszy, Skagów na kurhanie pilnować.
Ulmer milczał chwilę, międląc szczęką powietrze.
Zawszem jednym uchem te bujdy dzikich wpuszczał, a drugim wypuszczał, ale... ale weź mi tak powiedz, Roddard, nikomu nie powtórzę. Ci łucznicy... powiedziałbyś, że to byli Inni?
-Nawet mi to do łba by nie przyszło. Jakbym miał choćby cień podejrzenia, że to Inni, w życiu bym tam nie pojechał, na pewno nie sam i na pewno nie tak uzbrojony. Myślę... myślę, że to jednak musieli być ludzie.
-Skoro tak mówisz... Chodź, pójdziemy jeszcze do komnat Lorda Dowódcy. To jedyne miejsce w Zamku gdzie wisi czaszka tego zwierza. Pójdziemy tam, potwierdzisz Marbranowi, że widziałeś właśnie to; może być, że będziesz musiał napisać jakiś raport.
-Umiesz pisać, prawda?
__________________ Incepcja - przekraczamy granice snu... Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy... Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie... |