Zwiad Moritza
Taki oto symbol wymalowany był niewprawioną ręką na zdobycznej tarczy, ludzkiej roboty, walającej się w kącie razem z przedmiotami codziennego użytku. Na oko kogoś, kto mógł się nazwać specjalistą od zielonoskórych (bo kto na tym zadupiu mógł się pochwalić takimi bliznami jak on?), nie wyglądało to znajomo. Ołtarz? Naczynie? Portal? Trudno było odgadnąć znaczenie stojące za znakiem. Ochłonąwszy, Moritz stwierdził ponadto, że karykaturalny stwór w rzeczywistości zielonoskóry nie był, a raczej szary, co mu umknęło podczas starcia. To wszystko sprawiało, że obraz znanego od lat wroga powoli ulegał rozmyciu, a na jego miejsce wkraczało coś nowego, obcego.
Nie dość, że ząb po kilku próbach podważenia łomem ustąpił, to zwiadowca znalazł jeszcze sakiewkę, z czternastoma imperialnymi pensami - wisienka na torcie, jakim był kawał srebra. Kto wie, jakiej wartości? Jeśli za byle bransoletkę szlachetki potrafią rzucać na stół całą sakwę franzów, to zwiadowca dorobił się nie lada fortuny. Co prawda znalezisko nie świeciło jak jubilerskie cacka, ale nie ma co narzekać. Dobry pieniądz gwarantowany, byleby go donieść do potencjalnego kupca - ważył swoje.
Jastrząb powrócił do Moritza, przynosząc ulgę i uśmiech. Ciekawe, co paczka porabia w dolinie... Oczami wyobraźni zwiadowca widział już gotującego się na samą myśl o zielonoskórych Rorana i (całe szczęście) rozważnych towarzyszy, którzy wybiorą pewnie drogę przez wzgórza okalające torfowiska. Może chociaż ta będzie bezpieczna. Coraz bardziej uświadamiał sobie przykry fakt, że w Steigerwaldzie słowo "bezpieczeństwo" jest zupełnie nie na miejscu. Bardziej pasuje określenie "mniejsze zło". Tylko czy wycieczka północnym skrajem lasu, sąsiadującym ze skalistymi górami i rozciągającym się pasem jałowych Rubieży, będzie chociaż trochę mniej ryzykowna?
Wracając na ziemię, Moritz zabrał się za badanie terenu wokół czaszki. Naliczył dwadzieścia osobników podobnego gatunku co pokonany. Musiały być tu niedawno. Ślady prowadziły na południowy wschód, blisko rzeki - ku wodospadowi. Tyle dobrego, że nie przez góry - może istniała szansa na ominięcie bandy, jeśli była tylko jedna.
Mathias - Wiedźmi wzrok
Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 28-08-2014 o 20:59.