Rozpalony do czerwoności hobgoblin przejął inicjatywę i z wrzaskiem - powtórzonym mimowolnie przez Iwana – skoczył żołnierzowi do gardła, jeszcze zanim ten zdążył dobyć rapierów. Mężczyzna potykał się w karkołomnym odwrocie, unikając szalonych ciosów przeciwnika. Błyskawiczny styl walki był zbyt wyczerpujący nawet dla kogoś tak mocarnego jak on. Nie zdążył uniknąć jednego z wymierzonych na oślep uderzeń. Strumień czarnej krwi bluznął spod rozdartego rękawu kaftana, a on sam poślizgnął się i uderzył głową w ścianę. Gwiazdy zawirowały mu przed oczami. Mimo to skoczył, dźgając jak dziki kot, uderzając w naramiennik zielonoskórego i raniąc mięsień pod nim. Bestia przeklinała go, rycząc i wyjąc.
Krwiożerca szarżował, by zadać Jochenowi rozrywający cios, ale ten nigdy nie nadszedł – mordercze pchnięcie Moritza przeszyło w mgnieniu oka serce plugawca. W tym samym momencie miecz kupca zatopił się w pachwinie stwora, dopełniając masakry.
Felix pędził ze wzniesienia żeby wspomóc towarzyszy, zanim odwaga ujdzie z nich jak woda. Jedyną oznaką rzuconego zaklęcia ochronnego były błyskające ogniki przebiegające po jego muskularnych kończynach. Zauważył, jak kaskada zielonkawych sfer rozdarła stojącemu na dziedzińcu wartownikowi zbroję z pleców w poszukiwaniu wnętrzności, a drugiemu rozerwała rękę do mięsa, niemal jak zaciskające się, podobne do psich szczęki. Ten drugi przeżył i - wyjąc z żądzy mordu - nacisnął dźwignię spustową, zwalniając bełt, który minął o włos elfkę.
Drzwi zajazdu drgnęły ponownie. Podstęp Moritza zadziałał. W stadzie hobgoblinów zapanował chaos. Małpiszony wydzierały się i potykały o siebie. Kilka bezmyślnie pobiegło na dziedziniec. Reszcie widok największego wroga – nadciągających krasnoludów – w tak bliskiej odległości zagotował w żyłach dziką krew, rozwiewając całą ostrożność i powściągliwość. Pokraki skoczyły w stronę kładki jak spragnione krwi pantery. Roran spudłował, złoszcząc i kląc w myślach. Pod Thurinem zarwała się deska i utknął między mostem a taflą mokradeł. Ujadając jak psy, brzydale spadły na bezradnego Thurina jak grom z jasnego nieba. Usmarowany krwawym brokatem khazad nie dawał za wygraną, przywołując głębokie pokłady witalności.
Piętro: http://pyromancers.com/media/view/ma...round_id=87825 Parter: http://pyromancers.com/media/view/ma...round_id=87827 Ranni:
Iwan - draśnięty
Thurin - na granicy między lekkimi i poważnymi ranami