Oswobodzone elfy poruszały się niezdarnie, jakby powracające krążenie krwi nasiliło ból w rękach i nogach. Wyczuwając wszędobylską śmierć, tak jak wyczuwają ją dzikie bestie, jedynie skinęły głową, mrucząc jakieś podziękowanie pod nosem, i pobiegły korytarzem, ogałacając martwych przeciwników z lichej broni.
Moritz, obrotny i szybki jak kot, biegł po dachu w stronę odgłosów krwawej i szalonej rzezi, lecz w pewnym momencie wszystkie hałasy urwały się nagle, jakby na skinienie dyrygenta. Do jego nozdrzy dobiegał za to zapach swądu mocnego niczym stopiona smoła piekielna. Ujrzał z góry swych towarzyszy, stojących przed kupą leżących jak marionetki hobgoblinów – z czego dwa jeszcze przed chwilą musiały tlić się niczym żywe pochodnie, a reszta zwyczajnie spała, chrapiąc donośnie.
- A niech cię szlag trafi! – krzyknął Iwan, pudłując. Okaleczony kusznik rzucił się w stronę klapy do piwnicy z desperacką prędkością, jak gdyby strach użyczył mu nadludzkiej energii i po chwili był już pod ziemią.
Piętro:
http://pyromancers.com/media/view/ma...round_id=88157
Parter:
http://pyromancers.com/media/view/ma...round_id=88159
Ranni: bez zmian