Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2014, 19:46   #6
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Leżący na pryczy otulony peleryną trzydziestoletni Averlandczyk wspominał, jak poznał niektóre z towarzyszących mu osób. Trzeba przyznać, że była to historia nader ciekawa i niecodzienna.

- Słuchaj. Umiem to robić. Nie mam świadectwa, ale mam doświadczenie - nie chcesz wiedzieć, ilu żołnierzy zszywałem. Tak, tych Landsknechtów, którzy dźwigają miecze dwa razy większe od twojego. W ogóle, to w czym pomoże ci kawałek papieru, jeśli masz dziurę, którą trzeba zatkać, co? Do tego krwawisz jak Scheidhammer. Chodziłem na wszystkie wykłady i - do cholery - prawie wszystkie też skończyłem. Mów sobie co chcesz, ale pewnego dnia będziesz się cieszyć, że jestem w pobliżu - tymi słowami zaczęła się znajomość Zszywacza z Nathanielem, osobą, którą równie dobrze mógłby spotkać w averlandzkim wojsku, w przeciwieństwie do reszty towarzyszy, sprawiających wrażenie niezbyt zainteresowanych obiciem komuś pyska, a co dopiero walką na śmierć i życie.

Urgrima wcześniej nie znał, lecz krasnolud podawał się za brata Dwalgroma z Klanu Kruszących Kamieni, "ojca" wszystkich felczerów averlandzkiej armii, który - mimo że pracował z żywą tkanką - to traktował ciała żołnierzy jak mniej lub bardziej sprawne mechanizmy, działając zawsze z precyzją i jasnością umysłu godną khazadzkiego zegarmistrza, co oczywiście nie sprawdzało się we wszystkich przypadkach - niektóre chronometry nadawały się wyłącznie do śmieci.


Hans był daleką rodziną. Ortwin był dla młodzieńca chyba synem córki szwagra brata dziadka od strony matki, a może było inaczej, może coś pokręcił. Czy to było ważne? Rodzina Eickholtów, rodzina "dębowego lasu" była liczna i rozproszona po całym świecie. Ba! Przecież ten dwudziestoletni smark Fritz zawędrował aż do Luccini! Felczer musiał przyznać, że nawet najlichsze więzy krwi dawały większe poczucie komfortu niż towarzystwo nieznajomych. Z Ulrichem łączyło go najmniej, co rzutowało na relacje w całej grupie - Ortwin nie czuł się nigdy w pełni swobodnie, gdy chociaż jedna osoba nie sprawiała wrażenia "swego".


- Acqua to moje najgorętsze marzenie, cibo to drugie, a sonno trzecie - powiedział do siebie stosunkowo niski lecz postawny mężczyzna, którego pocerowany wams i znoszone pludry były szare od pokrywającego go grubą warstwą pyłu. Upodobniało go to do ożywionego posągu. Jedynie ogromny tasak za pasem - ni to broń, ni narzędzie - lśnił jak nowy. Mimo że kompani wiedzieli, do czego służy, woleli o tym nawet nie myśleć. Żaden z nich nie brał pod uwagę konieczności amputacji którejś części ciała w bliższej czy dalszej przyszłości. Wydawało się to co najwyżej odległym, nietrafionym i okrutnym żartem.

Zagłębiając się między pozieleniałe ze starości ruiny, połyskujące od pomarańczowego, ochrowego i purpurowego kwiecia, rozglądał się ciekawie, opukując ostrożnie ziemię długim drągiem.

- Mech w sam raz na plomby... Grunt Panowie to się nie rozdzielać. Jak będziemy działać jak zwarty szereg, nic nam się nie stanie - powiedział, zajmując dogodną pozycję, z łukiem i kołczanem pełnym strzał pod ręką. Wolny czas spędził na cerowaniu poplamionego krwią fartucha i innych nudnych czynnościach - zamierzał poczekać, aż Nathaniel i Hans wrócą z polowania.

- Co na froncie słychać? - zwrócił się do wykazujących się największą aktywnością kompanów.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 25-11-2014 o 20:40.
Lord Cluttermonkey jest offline