Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2015, 23:04   #73
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Ostatniej rzeczy, której Alfonso Tedesco spodziewał się na nudnym patrolu, była strzała w plecy - do diabła! Wpadli w zasadzkę, jakby zupełnie zapomnieli o sztuczkach leśnych ludzi, do jakich ci uciekają się w czasach rozbojów. Krew trysnęła na trawę. Najemnik rzucił się w stronę Małego Wulfa z przekleństwem na ustach. Na moment w jego oczach pojawił się strach - między drzewami czaił się prawdziwy olbrzym! - ale szybko przybrały one z powrotem wyraz nieustępliwości. Pewnie poprowadzone cięcie szablą napotkało opór w postaci kija, który wkrótce miał wychłostać twardego zbója jak niegrzecznego chłopczyka.

Z chwilą, gdy kula Wolfganga boleśnie rozerwała ramię fircyka, śmiałkom nie pozostało nic innego, jak walczyć. Było to po myśli najemników, którzy uśmiechali się niczym wilki na widok swych przyszłych ofiar - szczerzyli zęby z takim samym zadowoleniem. W szarym świetle dnia błysnęła broń przygotowana do rzezi grupki, a w oczach żołnierzy pojawił się niemy wyraz zaciętej desperacji. Sierżant, zanim jeszcze jego kolana dosięgnęła elfia strzała, warknął coś w swym języku; coś, co brzmiało jak rozkaz nieszczędzenia sił, energii i pomysłowości w celu złamania oporu ludzi, którzy odważyli się mu przeciwstawić.

- A więc było to ukartowane, żeby mnie zwabić... - zamruczał cynicznie Marco, gdy strumień czarnej krwi bluznął z jego kolana. - Sprawmy im kaźnię, na jaką zasłużyli!

Obrona nie leżała w naturze Thurina, nawet wobec przygniatającej przewagi przeciwników zawsze wolał atakować. Każdy człowiek na jego miejscu musiałby zginąć, ale nie krasnolud, który nie dość, że żywił nadzieję, iż wyjdzie z walki cało, to jeszcze pragnął zabić jak najwięcej łotrów. Jego duszę ogarnęła euforia, a w uszach dźwięczały mu pieśni o dawnych herosach. Ruszył na sierżanta niczym szarżujący byk; z tak silną wolą zniszczenia, że aż powietrze wokół nabrzmiało od zbliżającej się zagłady.

Włócznia zadziornie ciśnięta w odpowiedzi na strzały z pistoletów dosięgnęła celu, godząc w bok Landsknechta. Awanturnik legł na ziemi, dysząc spazmatycznie i wybałuszając zasnuwające się mgłą oczy. Źle oszacował odległość do drzewa. Szybko tracił siły, lecz kometa, którą ujrzał jak we śnie, uświadomiła mu, że cudownym sposobem uda mu się przeżyć, więc nawet w tych zdaje się ostatnich chwilach przytomności nie opuszczał go filozoficzny spokój.

- Wymieciemy te psy z księstwa!

Jochena w pewnej chwili coś ostrzegło przed niebezpieczeństwem - ogarnęło go tak przemożne poczucie zagrożenia, że nie tracąc czasu na celowanie z kuszy, pochylił się w przód, aż poczuł na policzku i podbródku szorstką grzywę nowego rumaka. O ramię kupca otarł się grot krótkiej włóczni, rozrywając ramię i tak lichego już kaftanu.

Bicie serca później kusznik wyprostował się w siodle. Oczy zwęziły się w szparki. Zabrzmiał suchy trzask wystrzału, lecz bełt wbił się w grunt między nogami oprawcy Wolfganga, który pędził w kierunku pokonanego bohatera, by wyjąć z jego ciała włócznię i dalej zbierać nią śmiertelne żniwo. Jeździec zawrócił i skierował się na skrzydło pola walki.

- Ja się nim zajmę - w stronę poklepanego po plecach włócznika padła ponura deklaracja prawie dwumetrowej statui z brązu, która co prawda nosiła imię wybitnych tileańskich malarzy, lecz znana była głównie z siejącego postrach i śmierć wielkiego młota.

Dowódca wyprostował się i wykonał unik przed świszczącym w szalonym wirze toporem Thurina, który szarżował z dzikim górskim okrzykiem bitewnym na ustach, wcale się nie osłaniając. Urzhad, zamiast pogruchotać kości i rozerwać mięśnie swej ofiary, wbił się głęboko w ziemię. Kiedy brodacz usiłował wydobyć ostrze i obrócić się twarzą do przeciwnika, ten chwycił ogromny miecz za podkrzyże i pchnął wprost w plecy tamtego z tak mściwą furią, że połowa falistego ostrza wyszła przez bok, przebijając łuski pancerza, skórę kubraka oraz wnętrzności.

Splunąwszy ze wstrętem, kierowany niesłychaną desperacją Panepinto rzucił się wprost na wygrywającego dudniący rytm konia. Rumak parsknął i stanął na tylnich nogach, z rozszerzonymi chrapami i wywróconymi oczami. Wierzchowiec, szkolony do boju, celował kopytami, lecz zbrojny zdezorientował zwierzę błyskawicznymi ruchami. Młot opadł na dół, miażdząc nogę konia ze straszliwą siłą. Ogier zawył niekońsko jak zarzynany wół i zwalił się na piach, przygniatając jeźdźca.

Kowal run znieruchomiał z bijącym mocno sercem. Oblizał wargi, czując na nich przykry smak własnej krwi. Oczy płonęły szaleństwem, a na jego twarzy zastygł dziwny śmiertelny grymas, będący mieszaniną furii i desperacji. Dla zwykłego człowieka takie mordercze dźgnięcie oznaczałoby nagłą agonię i śmiertelny ból, lecz niespożyta żywotność khazadów dała o sobie znać. Śmiałek zagryzł wargi i zacisnął mocno słabnące dłonie na trzonku topora, oślepiony żądzą krwi, walką i hałasem. Wściekłość zapędzonego w kozi róg jakby na wpół oślepionego drapieżnika zdawała się wymazać z jego umysłu świadomość, że nie przeżyje następnego ataku.

Ciemność. Ciemność i ból, który nadpływał i odpływał przy każdym oddechu. Upadek był wyjątkowo nieszczęśliwy. Jochen nie mógł myśleć, świadom był jedynie bólu. Kość prawej ręki była złamana - wiedział tylko to jedno. Ogłuszony nie mógł składnie rozumować, a próba szamotaniny skończyła się ponownym zsunięciem się w ciemność.

Na herszta bandytów - bo kim innym byli napotkani najemnicy - rzucił się otoczony magiczną energią Felix i spragniony krwi Roran, tworząc razem z Thurinem trio rodem z mitologii. Do szaleńczego krzesania iskier dołączył pryszczaty włócznik - teraz z długim szpikulcem w ręku - oraz dwóch mieczników, którzy wyglądali jak swe przeciwieństwa - jeden brudny i śmierdzący, a drugi modnie ubrany i zadbany. Strojniś obnażonym mieczem próbował ciąć Rorana, lecz doświadczony krasnoludzki weteran z zimnym spokojem sparował pierwszy cios napastnika.

Metal uderzał o metal to tu, to tam - brudas próbował niezdarnymi pchnięciami wypatroszyć Felixa, a ten znaleźć lukę we wzorowej obronie sierżanta. Starcie zdawało się tracić na intensywności, gdy niespodziewanie Uthasson, wykrzykując stare zawołanie bitewne swoich przodków, złapał Marco w gęstwinę swych toporów, które, nie do zatrzymania w swych uderzeniach, rozdarły mu głęboko bok, tak że z ciała wypłynęły wnętrzności. Tileańczyk leżał na ziemi, tonąc we własnej krwi.


Kolejność deklaracji:
1. Erillan
2. Najemnicy
3. Roran Utha
4. Iwan Bramin
5. Mały Wulf
6. (Jochen Leonhardt - traci kolejkę)
7. Wolfgang Eisenhauer
8. Burkhard
9. Thurin Thurinnson
10. Felix von Welf

Kolejność rozstrzygania ataków:
1. Mały Wulf
2. Alfonso Tedesco

1. Thurin Thurinsson
2. Calogero Pumilia
3. Vincenzo Inga, Alfonso Frisco, Felix von Welf
4. Rorangrim Uthasson

Stan postaci:
Jochen - ciężko ranny i ogłuszony
Thurin - ciężko ranny, ruch ograniczony do dwóch kratek
Wolfgang - nieprzytomny


 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor, Pliman

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 12-02-2015 o 08:18.
Lord Cluttermonkey jest offline