13-02-2015, 22:02
|
#78 |
| Erillan wyszarpnął strzałę z kołczanu i spojrzał wzdłuż gładkiego drzewca. Oczy strzelca się zwęziły, koncentrując się na rozpalonym żądzą krwi katem, który niczym sęp sycił się widokiem bezbronnego jeźdźca. Strzała świsnęła nagle i niespodziewanie jak ukąszenie kobry. Oprawca dojrzał ją tylko przelotnie, bo gnany instynktem rozpaczliwie odskoczył w poszukiwaniu schronienia za wierzgającym się rumakiem. Za późno - elf trafił czysto tuż pod sercem. Okrutnik wił się w konwulsjach, ściskając w garści strzałę.
Iwan złościł się i klął w myślach. Bełt minął o włos cel, ściągając na śmiałka uwagę najemnika. Oczy wytwornisia błysnęły jak oczy polującej bestii. Awanturnik obserwował wroga spod przymrużonych powiek, lecz nie dane było mu widzieć, jak żołnierz ściska włócznię z taką siłą, że aż pobielały mu kłykcie dłoni.
Gdy po raz wtóry Jochen odzyskał zmysły - w niejasnym przekonaniu, że czymś przygnieciony niewygodnie leży - zaczął się czołgać, jeszcze zanim mógł poprawnie myśleć i rozumować, co zrobić. Każdy ruch sprawiał mu taki ból, że z sykiem przegryzał wargi aż do krwi. Wygramoliwszy się, zaczął palcami badać swe ciało, szukając ran - nie dość, że prawa ręka była bezużyteczna, był ogromnie poturbowany i posiniaczony, a na głowie znalazł bolesnego guza. Dygotał cały ze strachu. Powoli próbując mięśni i członków, wreszcie stanął na nogi, aczkolwiek z wysiłkiem, i utrzymał się stojąc, mimo że ziemia tańczyła mu pod stopami. Obok rannego konia leżał odpowiedzialny za jego cierpienie sadysta, dysząc i ociekając krwią. Skryte w gęstej brodzie wargi zdawały się bezgłośnie błagać o litość.
- Szczury będą ucztować na twym trupie, parobku!
Zadziorny Tedesco obnażył zęby w morderczym grymasie. Jego oczy płonęły dziwną czerwienią wściekłego kundla, który chciał zawisnąć na olbrzymie niczym na byku. Jednak jego szabla nie imała się górującego nad nim bohatera. Mulnik był niczym taran, smagając kijem na lewo i prawo. Pies wojny unikał ciosów, bardziej przez przypadek niż dzięki swej szybkości.
- Strzeżcie się mojej mocy, padlinożercy!
Czarodziej wystrzelił niczym uwolniona sprężyna między skaczące miecze przeciwników, a jego rytmiczna inwokacja przecięła furkot stali. Okropny, cuchnący odór siarki nasycił powietrze. Nieszczęśnicy rozbłysnęli złotym ogniem piekła, jakby Felix wepchnął im płonące pochodnie w gardła. Świszczący pęd skaczących płomieni mieszał się z nieludzkimi krzykami i szczękiem żelaza. Kondotierów zdawała się opuścić cała siła oporu, nogi trzęsły się im jak galareta. Zaślepieni szaleńczym koszmarem walki nacierali jednak dalej - kiedy pojawia się strach przed magią, znika rozsądek.
Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 14-02-2015 o 00:16.
|
| |