Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2015, 20:36   #103
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
12 Kaldezeita 2514 KI, chłodne i szare popołudnie

Gdzieś nieopodal Nonnweiler

Walczących ubywało, a furkot stali załamywał się niczym niknąca mgła. Jochen poczuł wstrząsającą falę zawrotów głowy tak, że wiedział, iż to, co ma zamiar zrobić, uczynić musi szybko bądź wcale. Wziął długi, głęboki wdech niczym mocny pływak przed skokiem w morze i otrząsnął się z napierającego oszołomienia. Miecz, którym posługiwał się od dziesiątek lat, błysnął zimno zespolony z każdą cząstką ciała, z każdym nerwem i wyszedł między łopatkami przeciwnika. Nie minęło jednak bicie serca, gdy opuszczone na niego ostrze śmiałek w desperacji sparował w taki sposób, że jego klinga opadła płasko na jego głowie - zobaczył gwiazdy przed oczami i padł bez zmysłów.

Najemnik nie nacieszył się swym zwycięstwem na długo. Topór Rorana rozszczepił zbira po mostek.

Krasnolud stanął wraz z nadbiegającymi awanturnikami nad rozrzuconą masą szkarłatnych postaci, jakie zaległy nieruchomo na ziemi. Bohaterowie odetchnęli głęboko zapachem budzącego się wiatru, jaki wkradł się na równinę ze Steigerwaldu. Nie było to lekkie powietrze, jakie znali i jakim upajali się mieszkańcy dolin, lecz podmuch niczym szept z przeszłości, nasycony piżmem, wonią rzeczy zapomnianych, tchnący sekretami, które były wiekowe już wówczas, kiedy świat był młody. Podróżnicy zabijali i najemnicy zabijali, zaspokajając pragnienie mieczów i toporów, lecz kiedy gromy walki ucichły, tylko ich czterech - Iwan, Roran, Mały Wulf i Erillan - stało na nogach. Zjednoczeni przeciw podstępnym i pazernym łotrom, odczuli ciepłe poczucie rodzącego się braterstwa…

Pierwszy odezwał się Erillan:

- Kogo to widzę na szlaku Iwan i Roran jak żywi. Czyżby praca na własny rachunek? Mamy jakieś bandaże, ktoś potrafi leczyć? - dodał, rozglądając się po pobojowisku.

Dysząc ciężko, Iwan stanął jak wryty, gapiąc się na elfa. Przetarł oczy ze zdumienia, a po chwili rzekł:

- Albo za mocno oberwałem w głowę, albo stoi przede mną nie kto inny jak stary poczciwy Erillan! - żołnierz podszedł do dawnego towarzysza i uścisnął mu prawę przedramię na powitanie. - Spadłeś nam jak z nieba! Przez chwilę myślałem, że rzeczywiście ci pieprzeni najemnicy wybiją nas co do nogi. Wszyscy z naszych chyba żyją, ale zapewne nie prędko zachce się im ponownie walczyć.

W tym czasie Roran podbiegł do leżących towarzyszy i sprawdził czy żyją. Nie było z nimi aż tak źle jak sądził. To dobrze, miał dość żegnania towarzyszy…

- Co za bezmózgi wywołały tą krwawą sieczkę… - rzucił nie wiadomo do kogo.

Zebrawszy się w sobie zauwazył, że oprócz niego przeżył Ivan, który uciekł z pola walki i jeszcze dwóch nieznajomych. Nie walczyli między sobą, ale nie był pewien, czy aby ci nieznajomi nie mają złych zamiarów. Dopiero po chwili, gdy usłyszał jeszcze raz ten delikatny elfi głos, coś zaczęło mu świtać. Przetarł ręką zmęczone oczy i wytarł krew z twarzy. Gdy zbliżyli się, poznał jednego z nieznajomych. To był Ellian czy jakoś tak się zwał… Już dokładnie nie pamiętał, ale sam fakt, że służył w górskiej straży wiele zmieniał w odczuciach krasnoluda.

Uśmiechnał się i rzucił - Hej, trochę daleko od domu, co? Na opowiadanie jeszcze przyjdzie czas. Póki co pomóż nam zająć się towarzyszami, bo jak widzisz krucho z nimi.

Następnie zwrócił uwagę na wielkiego towarzysza i zapytał Iwana:

- A ten to kto?

Dopiero ostatnie słowa Rorana przypomniały Iwanowi o stojącym obok człowieku. Spojrzał na niego z początku niepewnie - ostatnie dni nauczyły go zachowywać ostrożność w stosunku do nieznajomych - jednak po krótkiej chwili i jemu posłał przyjazny uśmiech.

- Nie mam pojęcia, ale zasłużył sobie na baryłkę porządnego piwa od nas - rzekł do Rorana, po czym zbliżył się do nieznajomego i uścisnął mu dłoń. - Iwan Bramin. Nie wiem kim jesteś, ale jestem ci niezmiernie wdzięczny za pomoc.

Po tych słowach cofnął się o krok i przeleciał wzrokiem po obojgu wybawców.

- Dobra, jak reszta się obudzi, liczę, że opowiecie nam, skąd się tu wzięliście - następnie odwrócił się w stronę krzaków, z których wcześniej prowadził ostrzał i zawołał - Burkhard! Już po wszystkim, chodź tu!

- Jak ci pomógł w walce, to napić się z nim mogę. Zwłaszcza że tyle tu umierających, że we trzech z długouchym ich nie dźwigniemy. Bierzcie kto tam żyw na koń i ruszajmy do jakiegoś medyka czy uzdrowiciela. Gdzie jest najblizsza osada? Wie ktoś? - zwrócił się do dwóch nowych towarzyszy.

- Poza tym jak umiecie to opatrzcie ich jakos, prowizorycznie czy coś. Co by się nam nie wykrwawili jak świnie...

Roran podszedł do Thurina, a następnie do Johena i obandażował ich najlepiej jak potrafił. Miał nadzieję, żę jeszcze pamięta, jak to się robi. Sam sobie od dłuższego czasu nie musiał udzielać pierwszej pomocy. Krasnolud starał się zatamować krew tak, by przeżyli do spotkania z kimś bardziej kumatym w tych sprawach. Po tych wszystkich czynnościach, zarzucił rannych na konie i był gotów do dalszej drogi.

- Przyjaciele porozmawiamy potem - uśmiechnął się elf. - Pomogę z rannymi - staranie zajął się Felixem dokładnie bandażując jego rany, następnie to samo zrobił z Wolfgangiem. Udzielił każdemu pomocy medycznej jak umiał najlepiej. Co zasadzniczo ograniczało się do zatamowania krwawienia i owinięcia prowizorycznymi bandażami. Następnie sprawdził wszystkich najemników, przeszukał każdego z nich, a łupy zniósł na stertę.

Iwan oczywiście również nie zamierzał próżnować i ruszył pomóc reszcie towarzyszy. A gdy z nimi się już uporali, jeszcze raz spojrzał na pobojowisko. Wzdrygnął się nieco na widok sterty trupów, którą wyprodukowali. Nigdy nie przejmował się zabiciem kilku gnoblarów, hobgoblinów czy nieumarłych, jednak widok rzezi, jakiej dokonali na zwykłych ludziach - nieważne jak bardo nikczemnych i skorumpowanych - przyprawił go o mdłości...

12 Kaldezeita 2514 KI, wieczór

Południowa brama wioski Nonnweiler

Bohaterowie tej opowieści wkrótce dotarli do ostatniego bastionu cywilizowanego świata, do granicznej osady doliny, do Nonnweiler... Kryte strzechą nędzne budy dla strudzonych wędrowców były niczym przytulne białe domy którejś z bogatszych wiosek. Brama była zamknięta, lecz choć noc była zimna, podniecone rozmowy i okrzyki oznajmiały, że mieszkańcom nie spieszyło się do ciepłych pomieszczeń. A przecież wielkie uroczystości, oznaczające zakończenie letnich prac polowych, miały swe miejsce już dawno temu - co więc mogło wprawić ludzi w takie rozradowanie?


- A wy kto...? Hej, przecież ja was znam! Przejeżdżaliście z karawaną, nie dawniej niż dwa tygodnie temu! Mam pamięć do twarzy. Nocowaliście w stodole u starego Jana Erika, pamiętam. Wchodźcie...

Potężne zawiasy jęknęły i brama się uchyliła. Wędrowni awanturnicy ujrzeli niewyraźnie rysujące się w żywym świetle pochodni sylwetki świętujących wieśniaków. Przed domy wyniesiono stoły, ławy i beczki piwa, a tłum kłębił się i jazgotał, skupiony wokół prowizorycznej szubienicy, uginającej się pod ciężarem wisielca. Zanim zdążyli się przyjrzeć bliżej przyczynie spontanicznego festynu, Heiner - odźwierny bramy - powiedział coś, co sprawiło, że herosi w jednej chwili stali się niedowiarkami, którzy zwątpili w siłę stalowej klingi przystającej do ręki:

- Przecież karawana zdążyła już wrócić. I to niemal nienaruszona! Wasz przywódca, Eugen chyba się nazywał, mówił jak tu był przejazdem, że stracił tylko kilku ludzi. Co się stało? Gdzie się podziewaliście tyle czasu?


 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 22-02-2015 o 21:15.
Lord Cluttermonkey jest offline