Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2015, 14:42   #43
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Laurienn była wyraźnie zaskoczona widząc, że na kanapie siedzi istota, która miała zaledwie półtorej nogi. To że ten gość podał bez większego wahania swoje kredyty młodej jeszcze bardziej ją zdumiało. Gdy w końcu odzyskała zdolność mowy uniosła ręce w geście „co to ma być” i spojrzała pytająco na siostrę
- Co… co to za… ktoś?! – zapytała, nie była zła, bo na to nie miała już dzisiejszego dnia sił. Leki też robiły swoje.
- Ano... tego... On jest ranny i potrzebuje pomocy... – Emily zrobiła niby skruszoną minę, ale kredyty zabrała. A co. Mogła to zrobiła.
- Gdzie MedKit? – rozejrzała się za nim. - Znaczy... on poprosił... i ... no teraz to go nie zostawię. - zacisnęła usta znajdując poszukiwany obiekt. - On uciekł z ...stamtąd... no... Za słodki to nie jest, ale i tak mu pomogę - dodała z zaciętym wyrazem twarzy i wzięła się za obejrzenie rany gościa.
Laurienn wyraźnie nie wiedziała co zrobić z tym problemem.

Zhar-kan westchnął cichutko słysząc “kłótnię” kobiet. Na szczęście zdawały się być raczej niegroźne, choć biorąc pod uwagę jego marny stan nawet niegroźne istoty były dla niego zagrożeniem.
- Spokojnie, umówiłem się z Twoją…. - tutaj zaczął szukać właściwego słowa, córką? Siostrą? Kuzynką? - Spokrewnioną, że wynajmie mi w waszym transportowcu pokój i zapewni stosowną opiekę medyczną. Za co oczywiście została stosownie opłacona. Choć prawdę mówiąc zdajesz się być w gorszej kondycji psychicznej niż ja. - słowa przychodziły najemnikowi z coraz większą trudnością, wolał proste rozmowy. Emily krzątała się wokół jego nogi, ale najemnik wiedział że potrzebuje opieki specjalisty, albo świetnie wyposażonego med-kitu, pierwszą pomoc zdążył już sobie zapewnić.
- Nazywam się Zhar-kan. - powiedział w końcu, licząc na to że kobiety mu się przedstawią. Wolał jakieś imię od “hej, ty”, albo “ej młodsza, ej starsza”

- Nazywam się Emily i chyba jestem chwilowo najpoważniejszym medykiem w tym pokoju... a także pilotem... yhh... – starsza z dziewczyn na jej słowa tylko pokiwała twierdząco głową. - Tylko nie umieraj na sama myśl - uśmiechnęła się z urokiem malej dziewczynki.
- Pamiętam cię, z areny. Miałeś zacząć walkę z tamtym najemnikiem w niebieskiej zbroi. – po tym odkryciu Laurie jakby odrobinę przestała być spięta. Spojrzała na siostrę, podeszła do niej i wzięła swój blaster. – Em biegnij na mostek, nie mamy czasu, musimy stąd spadać – odparła poważnym tonem.
Młoda kiwnęła głową i szybkim krokiem poszła do kabiny pilotów.
Laurien odruchowo chciała schować blaster do kabury, ale… była w samej bieliźnie. Zaczerwieniła się, ale udając, że wcale ją to nie onieśmiela poszła do łazienki. Wróciła z płaszczem narzuconym na siebie. Usiadła na blacie stołu stojącego naprzeciw kanapy, na której leżał beznogi.
- Przepraszam, że się nie przedstawiłam, nazywam się Laurienn. Emily to moja siostra. – dodała ostatnie w celu wyjaśnienia. Nie podała mu ręki, bo nie chciała się rozkryć ze szczelnego okrycia jakim był płaszcz.

- Miło poznać. - odpowiedział ściągając maskę. Jego twarz była… Nieprzyjemna. Nie tyle brzydka, co niepokojąca. Skóra o kolorze chmur Bespinu poprzecinana była ciemnymi, praktycznie czarnymi żyłami. Laurienn nie była wstanie nic powiedzieć o jego oczach, gdyż trzymał je mocno zaciśnięte. Szybko przetarł twarz rękawem swego stroju i ponownie nałożył maskę. - Możesz sprawdzić jak dużo płynu kolto zostało w medkicie? Muszę zanurzyć w nim kikut, albo go przypalić. Nie mam pewności czy nie zacznę znowu krwawić.
Skrzywiła się nieznacznie na wygląd twarzy Zharkana. Skinęła głową i pokuśtykała do łazienki, gdzie zebrała swoje ubranie i wrzuciła do prania. Wyszła stamtąd z butelką płynu kolto i podała Zharkanowi.
- Nie wiem na co naciągnęła cie moja siostra, ale zostaw te kredyty na zakup nowej nogi. – powiedziała wracając do stołu. Wolała trzymać go na dystans. – Gonią nas terminy a i przyda nam się pomoc. Zatrzymamy się na chwilę w jakiejś klinice po drodze, bo i ja potrzebuję. – odruchowo spojrzała na swoją obandażowaną łydkę - Podejrzewam, że zrobienie nogi na zamówienie trochę potrwa to proponuję, że na razie załatwimy tobie zwykłą prostą protezę. Jak skończymy robotę to odstawimy cie razem z twoimi kredytami, żeby zamontowali ci nową nogę. Za naszą pomoc po prostu ty pomożesz nam. – przedstawiła mu warunki współpracy.
- Musicie jeszcze załatwić mi stosowne uzbrojenie. Wszystko co miałem zostało na arenie, wliczając w to mój egzoszkielet. Zdobądź dla mnie dwa, albo trzy wibro-noże i klasyczny republikański blaster i będę mógł dla was pracować. -
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Ok, zobaczymy co da się znaleźć - powiedziała. Jak tylko Zharkan zalał swoją ranę płynem kolto Laurienn wstała z postanowieniem, że rozejrzy się po statku. Nie miała jeszcze na to okazji. Najpierw w łazience wyjęła swoje wyprane ubranie. Założyła na siebie, a wszystko wyglądałoby normalnie, gdyby nie wycięta jedna nogawka. Następnie idąc w kierunku kabiny pilotów zaglądała do wszystkich kajut po drodze. Było 5 sypialni i dwa pomieszczenia biurowe. Tylko jedna sypialnia była w użyciu.
Weszła do kabiny pilotów i stanęła obok siedzącej na fotelu Emily. Czując wyrzuty sumienia za to do czego zmusiła dziś siostrę postanowiła nie ganić jej za to, że zabrała dodatkowego pasażera.
- Zrobimy przystanek w klinice – powiedziała.
- …Dobrze – odparła młodsza, która nadal była pod wrażeniem dzisiejszego dnia, toteż odpowiedź mogła wydawać się sucha.
- Jak się czujesz? – zapytała z troską Laurie.
- Jestem ale nie sądzę żebym zdołała zasnąć… - powiedziała szczerze.
- A może jesteś głodna? – pytała dalej – Zamierzam rozejrzeć się po statku. Twój nowy kolega ma całkiem spore potrzeby jeśli chodzi o ekwipunek – skomentowała – Może w ładowni tego statku znajdę coś ciekawego
- Ok... – Emily pokiwała głową jako tako koncentrując się na pilotowaniu. - Jak tylko wylecimy odpowiednio daleko to załączę autopilota i pójdę się umyć i wyprać ubrania, tak jak ty. Ale ja nie będę wychodzić w samej bieliźnie… – spojrzała na siostrę z zadziornym uśmieszkiem.
Laurienn uśmiechnęła się tylko zadowolona, że Emi wraca humor. Przytuliła ją lekko.
- Nie mam pojęcia co myśleć o tym Zharkanie. – odparła szczerze – Sądzę, że dla bezpieczeństwa trzeba go na czas lotu do kliniki… uśpić i zamknąć w jednej z kajut – chwilę się wahała – Możesz mi przygotować dawkę środka usypiającego? Sama mam takie o tym pojęcie, że albo dam za słabą albo uśpię go na wieczność – zrobiła nieporadną minę
- Mhm… Dobrze, chociaż… - Em patrzyła chwilę w gwiazdy [i]– A, nie ważne. Zaraz to zrobię – dokończyła coś ustawiać, może autopilot, ale Laurienn nie miała pojęcia o pilotowaniu statku, więc nie wnikała w to.
- Powiem mu, że to zastrzyk na wzmocnienie – dodała jeszcze by ich wersje były spójne, gdyby arkanianin chciał być podejrzliwym. Młodsza zgodziła się.
Laurienn wyszła i wróciła do towarzyszenia półtoranogiemu. Emily pojawiła się po chwili i od razu udała się do łazienki. Wróciła z niej z przygotowanymi lekarstwami i bandażami dla gościa. Leki postawiła na blacie stołu obok siostry. Opatrzenie zwykłej rany, nawet z wbitym w nią ciałem obcym było niczym w porównaniu z opatrywaniem rany po odstrzeleniu części kończyny, dlatego Laurienn mimo, że chciałaby to nie proponowała swojej pomocy przy tym. Em bez słowa oczyściła kikut zalała na nowo płynami odkażającymi i kolto. Zharkan z ulgą stwierdził, że dziewczynka znała się na tym. Bardzo starannie zabandażowała go i wstała. Teraz kanapa zdecydowanie nadawała się na śmietnik.
- Idę sprawdzić czy nie schodzimy z kursu – powiedziała odwracając się do siostry – Daj mu ten zastrzyk na wzmocnienie – wskazała konkretną fiolkę. Laurienn skinęła głową i gdy młoda ruszyła w kierunku mostka wzięła do ręki strzykawkę i zamontowała w niej fiolkę.
- Postaram się, żeby mocno nie zabolało – uśmiechnęła się do niego przyjacielsko. Była młoda, wyglądała, że ledwo co mogła osiągnąć pełnoletność. W jej spojrzeniu było coś, że chciało się jej zaufać.
Najemnik wyciągnął w stronę dziewczyny swoje ramię, podciągając przy tym rękaw podartego ubrania. Żyły miał nieco zapadnięte, ze względu na to jak wiele krwi stracił, ale wciąż były łatwym celem.
- Spokojnie, mam bardzo wysoki próg bólu.- po zaaplikowaniu kuracji Zhar-kan podciągnął swoją kończynę i przybrał klasyczną pozycję medytacyjną Jedi. Widział ją dziesiątki razy w trakcie wojen Mandaloriańskich, a Jedi pod którym służył z chęcią dzielił się swoją wiedzą. Co prawda najemnik nie miał połączenia z Mocą, ale medytacja pozwalała mu się uspokoić, zmniejszyć jego tętno i oszczędzać siły.
- Wybacz Laurienn, muszę odpocząć. - powiedział jeszcze zanim zamknął oczy. I wtedy odpłynął. Środek usypiający w końcu zadziałał i to bardzo dobrze. Akanianin padł nieprzytomny na kanapę.
- Uff – odetchnęła z ulgą Laurie, która ukrywając swoje zniecierpliwienie w napięciu czekała na ten efekt. – Właściwy zastrzyk dostaniesz później – powiedziała do nieprzytomnego. – Em, choć pomożesz go zaciągnąć do kajuty
Ta wyszła z mostka i popatrzyła z lekkim żalem. Tak bardzo na samym początku oszukać... No cóż, to dla ich dobra. W końcu, wciąż trochę straszny był. Kiwnęła głową i pomaga siostrze. Zaciągnęły go do najbliższej pojedynczej kajuty i z trudem ułożyły na łóżku. Laurie na wszelki wypadek przeszukała go i dopiero teraz zaaplikowała mu obiecany zastrzyk na wzmocnienie. Wyszły zostawiając oświetlenie w kajucie w półmroku. Emily na panelu sterowania zablokowała drzwi od zewnątrz.
- To ja idę przejrzeć ładownię – odezwała się Lori przerywając milczenie.
- A ja pod prysznic… – odparła druga kończąc sprawdzanie zamka w kajucie Zhar-kana.
- Jak chcesz odpocząć to kajuta naprzeciw ma największe łóżko – dodała Laurie. Liczyła, że po kąpieli młodą w końcu opuszczą emocje.
Dziewczyny rozeszły się w różne strony.
Laurienn weszła do ładowni, włączyła oświetleni i pobieżnie rozejrzała się po niej. Była spora i pusta nie licząc kilku skrzyń leżących pod ścianą przeciwległą do wrót ładowni. Podeszła tam i usiadła na podłodze. Oparła się plecami o skrzynie. Nie siedziała w pozycji do medytacji, przede wszystkim ze względu na ranną nogę. Przyjrzała się uważnie opatrunkowi. Z wysiłku od ciągania przez pokład Zhar-kana na opatrunku pojawiła się czerwona smuga.
- Gość zamknięty to mogę chwilę odpocząć - oparła się wygodnie i przymknęła oczy. Skupiła się by wzmocnić swoje moce.
Leczenie było trudną sztuką do opanowania, która wymagała wiele sił, a efekty zwykle były znikome tym bardziej kiedy robiło się to na sobie samy. No, ale bez trenowania nie było szans na rozwój. Przyłożyła dłonie do swojej łydki. Kilka chwil wystarczyło by poczuła się jakby przebiegła sprintem wokół Akademii na Corusant. W takich momentach najbardziej tęskniła za tamtym miejscem. "Oj narozrabiałam"
Gdy zmęczenie od użycia mocy leczenia zaczęło przyprawiać ją o zawroty głowy zaprzestała tego. Odetchnęła i skupiła się teraz na regeneracji.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline