Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2015, 09:02   #46
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
- Dergurth - przedstawił się jeden z mieszkańców lasu. - Błędne przekonania zdarzają się zawsze i wszędzie. Na pewno wy, jako osoby obyte w świecie, również uznacie, że wiele z naszych opinii jest dziwacznych i archaicznych.

Najdziwniejsza banda, jaką tego dnia widziała szkarłatna kula słońca, maszerowała przez leśne ostępy, gdzie słychać było tylko pokrzykiwania ptaków. Szlak był tak niewyraźny, że awanturnicy nie byli w stanie odróżnić go od podszycia, ale wielkoludy niezmordowanie parły do przodu. Poszukiwacze przygód mieli wrażenie, że kluczą na prawo i lewo bez ładu i składu. Słońce wisiało nisko pośród listowia i czasem było widoczne, a czasem nie i nikt z awanturników nie wiedział, w którym kierunku idzie.

- Oczywiście, że nie znamy każdego zakątka Wielkiego Erm. Wędrujemy tylko wytyczonymi przez magię szlakami. W lesie można napotkać różnego rodzaju pokusy, ale jeśli ceni się swoje życie, nie można oddalać się ani o piędź od ścieżki - objaśniał jeden z olbrzymów.

Słońce było już nisko. Las trochę zrzedł, szkarłatne promienie przedzierały się przez listowie, nadając połysk poskręcanym korzeniom, złocąc liście. Zmierzch barwy śliwek dopiero zaczął zakrywać ziemię, gdy oczom tułaczy ukazały się położone nad brzegiem jeziora wielkie chaty, zbudowane w prymitywny sposób z ciemnego drewna.

Gigantyczne, zgarbione sylwetki przemieszczały się między domkami, zajęte swoimi sprawami, czasem zatrzymując się, by porozmawiać w niewielkich grupach. Las, pachnący wilgotną korą i mokrą pleśnią, wypełnił się jeszcze ostrą wonią ciał tubylców. Z ust zarówno samic, jak i samców, sterczały kły.

Nagle, na widok podróżników, wszystkie rozmowy ucichły, długie nosy zesztywniały, oczy zaczęły się przyglądać, uszy nadstawiano z ciekawością. Towarzyszące awanturnikom pseudoogry wymieniły kilka wykrzyczanych zdań z mieszkańcami osady. Wkrótce pojawił się krępy olbrzym o szerokich barkach, w podbitych futrem szatach - starszy plemienia.

- Witajcie! Podróżnicy to u nas rzadkość, z przyjemnością was ugościmy!

Poszukiwacze przygód zostali zaprowadzeni do jednej z chat, prymitywnie acz bogato wyposażonej; umyli się i odświeżyli. Gdy dołączyli do reszty, postawiono przed nimi kolację: potrawkę z krabów udekorowanych czarnymi jagodami.

Najwyraźniej odbywało się jakieś święto. Tańczono dziwaczny taniec z unoszeniem wysoko nóg, grano na bębnach i piszczałkach. Olbrzymy zgromadziły się, by odpocząć, wdychać ziołowe kadzidła, jeść i pić. Włóczędzy słuchali opowiadań i sami opowiadali niezwykłe historie.

- Tym pływakiem, o którego pytacie, jest stary Wollbrink. Nadpływa zawsze z południowego zachodu. Gdzieś w tym jeziorze ojciec jego pradziadka zgubił amulet, czarną bransoletkę wysadzaną czerwonymi kamieniami i pokrytą tajemniczymi znakami. Przodek przez całe życie przesiewał piasek w nadziei na odszukanie tego, co zgubił. Potem robił to jego syn, a potem pradziadek starego Wollbrinka, potem jego dziadek, a wreszcie on sam, ostatni z rodu, czyni to samo. Podobno po odnalezieniu bransoletki Wollbrink ma odzyskać swe dziedzictwo: ziemie na południu Wielkiego Erm, które jeden z jego przodków przegrał na rzecz rodu Schröter. Włości z czasem się skurczyły, z ich świetności wiele nie zostało, jest tam stary zamek i wioska czy dwie, co nie zniechęciło Wollbrinka do karkołomnych poszukiwań. Zjedzmy za tego nieszczęśnika...

Po posiłku wódz zaprosił awanturników na zwiedzanie wioski, z której rozpościerał się piękny widok na jezioro. Wszędzie rozstawiono wielkie misy, w których płonął ogień. O tajemniczych odgłosach czy ruinach w środku lasu starszy plemienia nie wiedział nic - szlaki, którymi wielkoludy wędrowały, omijały te miejsca.

Wróciwszy ze spaceru, tułacze poczęli przeżuwać mięsne paszteciki i twarde ryby, podczas gdy na trójnogu zawieszono wielki kocioł i przygotowano pniak rzeźnicki i tasak. Każdy z waligórów podchodził do pniaka, odrąbywał sobie palec i wrzucał go do kotła.

- Poprzez ten prosty rytuał - wyjaśnił starszy - do którego oczywiście powinniście się przyłączyć, wyrażamy wspólne dziedzictwo i wzajemną zależność. Chodźcie, stańcie w kolejce...

 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 25-08-2015 o 09:35.
Lord Cluttermonkey jest offline