Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2015, 22:36   #29
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
praca zbiorowa

Daniel chwilę wpatrywał się w zabawiającą się parkę. Zwykle bardzo dobrze panował nad twarzą. Zwykle… Teraz wyrażała ona najpierw zdziwienie a potem zniesmaczenie. W końcu bez słowa odwrócił się do drzwi z zamiarem wyjścia. Wnet okazało się, że są zamknięte na klucz. Nie zdziwiło go to. Każdy normalny człowiek zamknąłby za sobą drzwi do kajuty, gdyby planował romantyczne zbliżenie.
Zgrzytnięcie, jakiemu towarzyszyło ciągnięcie klamki, jakby przełamało czar rzucony na młodą kobietę. Zepchnęła swojego partnera, który widząc gości najpierw poczerwieniał (trudno rzec, czy bardziej ze wstydu, czy czy ze złości), po czym wrzasnął w swoim języku:
- Bierzcie co, chcecie, tylko nie krzywdźcie nas! - wziął portfel z kieszeni w spodniach, które leżały pod łóżkiem, po czym rzucił nim w Imogen, która go odruchowo złapała.
Daniel w tym czasie, korzystając z zamieszania, wziął klucz do drzwi i otworzył zamek. Mogli już bez przeszkód opuścić pomieszczenie.
Nie wiadomo czym Cobham była zdziwiona bardziej: widokiem baraszkującej pary mało urokliwej pary czy tym, że rzucono w nią portfelem. Z ciekawości otworzyła to co jej wpadło w ręce i wyciągnęła dokument tożsamości. Alonso Abano, lat 62. Obywatel Meksyku. Zapamięta go sobie.Spojrzała na niego gniewnie i z niechęcią jako, że po ostatnich wydarzeniach przed przejściem przez portal nie była w najlepszym humorze.
- Nikogo tu nie widzieliście - zaczęła w tajemniczym tonie w ich języku - Jak tylko komuś piśniecie słówko to was znajdziemy, a tego nie chcecie, prawda? - zapytała retorycznie - Bądźcie grzeczni, a może nie będziemy chcieli robić złośliwości. Zrozumiano? - zapytała rzucając z odrazą portfelem o podłogę. Danielowi i Lotte ręką dała znać by zaczęli wychodzić z pokoju.
Blondyn bez słowa wyszedł z pokoju i odszedł kawałek korytarzem, przystanął oparty o ścianę czekając na resztę. Wokoło nie było ludzi, co uzasadniała dość wczesna, poranna godzina. Elektryczne światło lamp wbudowanych w sufit wynagradzało brak okien, równomiernie rozświetlając otoczenie.
Lotte wcale nie była zaskoczona widokiem pary kotłującej się na łóżku. Przecież to był statek, na którym każdy miał podróż marzeń. Wszyscy robili co chcieli, w pomieszaniu z tym czego może normalnie nie zrobiliby. Pełna swoboda i dowolność. Uśmiechnęła się tylko, gdy spoglądała na parę, która była bardzo zażenowana całą wynikłą sytuacją.
- Have a pleasant day. – Rzuciła do pary wychodząc jako ostatnia z pokoju i zamykając za sobą drzwi. Zdołała jeszcze ujrzeć, jak Alonso niepewnie spogląda to na portfel, to na kochankę, jakby nie wiedząc, którą sprawą zająć się najpierw.
Imogen wypadła na korytarz zła jak osa. Rozejrzała się po nim robiąc kilka kroków wgłąb oświetlonego korytarza, aż zatrzymała się i odwróciła do Visserów.
- No to ten... Trzeba iść z tą kopertą do kapitana statku, żeby do nas ochrona się nie przyczepiła czy inne takie - odparła z lekkim rozkojarzeniem.
Daniel spojrzał na nią przelotnie i zaczął iść korytarzem. I po jednej i po drugiej stronie musiały być schody. Rzucił jeszcze do brytyjki przez ramię:
- Co im powiedziałaś?
Pytanie nieco zbiło ją z tropu.
- Eee... Przeprosiłam za przeszkodzenie i wyraziłam nadzieję, że nie chcą z nikim dzielić się tym co zobaczyli oni tak, jak my nie chcemy dzielić się tym co widzieliśmy my... - odparła odruchowo drapiąc się po lewym boku na wysokości ostatnich żeber. - Parka jest tu bez wiedzy swoich właściwych drugich połówek - wyjaśniła na koniec. - Proponuję udać się do kapitana, przedstawić i kazać nam przydzielić kajuty. Nie ma przecież sensu wszystkiego ze sobą targać.
- Tak to jest jak używa się teleportacji, nigdy nie wiesz gdzie się znajdziesz i jak to wytłumaczyć. W każdym bądź razie wychodzi na to, że to na ciebie Immy spada obowiązek przedstawienia się kapitanowi. Chodzi o twój policyjny dryg, będziesz wiarygodniejsza. Tylko jaką w końcu wersję podajemy, co do przybycia tutaj? – Odparła Lotte, nie wiedząc zbytnio czy ma się zatrzymać czy iść. Imogen zatrzymała się, a Daniel szedł dalej, więc zatrzymała się pomiędzy nimi.
Jej brat również się zatrzymał i spojrzał lekko podirytowany na obie kobiety.
- Chodźmy. Unikajmy tematu, zasłońmy się tajemnicą.
Przeszli wystarczająco, by zauważyć, że pokój 8088, z którego wyszli, znajduje się dokładnie naprzeciwko obudowanych schodów. Plakietka nad prowadzącym do nich łukiem głosiła, że są na ósmym piętrze. Mogli z nich skorzystać lub przejść nieco dalej, gdzie stała winda.
Cobham spojrzała sceptycznie po Visserach. Westchnęła i wzruszyła ramionami.
- OK, niech będzie. - odparła - Mogę gadać z kapitanem. I zgadzam się z Danielem. Jesteśmy z Interpolu, nie musimy się z niczego tłumaczyć. - stwierdziła - Porozmawiać to najlepiej będzie na zewnątrz jeśli nie chcemy, żeby nas ktoś podsłuchał. Ewentualnie w waszym ojczystym języku, bo dla mnie to nie problem.
- Albo w barze czy klubie. - po chwili rzucił do Imogen po polsku. - Pamiętaj o broni.
- Jest ranek, bar może być zamknięty - powiedziała Immy kręcąc głową - Chodźmy od razu do kapitana, a później ustalimy od czego zaczniemy. Może w międzyczasie jeszcze się czegoś dowiemy? - zasugerowała.
- Jeśli czujesz się na siłach z marszu rozmawiać z kapitanem, to nie widzę problemu. Mam nadzieję, że dobrze umiesz improwizować. - Rzuciła Lotte również po polsku. - Nie ma co zwlekać. Później pójdziemy omówić wszystko, ale ja przy okazji zjadłabym coś, nie zdążyłam w siedzibie. Na kawie i soku długo nie wytrzymam.
Cobham na wspomnienie przez Lotte o improwizacji uśmiechnęła się. Wyciągnęła plan statku i rozejrzała się gdzie jest ich cel.
- No to idziemy do kapitana. - odparła, schowała papiery z powrotem do torby i ruszyła w kierunku wind. Kilka kroków dalej była u celu.
I wtedy trzeba było zadecydować czy jechać w górę czy w dół. I jak bardzo w jeden z tych kierunków. Imogen znów sięgnęła po plany statku. Zaczęła od poziomu 8, na którym byli i sprawdzała “w górę”.
- Mam mostek - powiedziała po polsku cały czas patrząc w plany statku - Jest na 12 poziomie w tamtym kierunku - i wskazała ręką w stronę pokoju, z którego wyszli. Podchodząc do windy nieco oddalili się. Immy wdusiła guzik by przywołać windę. Schowała papiery do torby podróżnej i spojrzała do mniejszej torebki. W środku, pomiędzy glockami siedziała jej legitymacja interpolowska. Upewniwszy się, że tak siedzi spojrzała po Visserach - Jak wy się nazywacie? - zapytała.
Daniel skrzywił się na te pytanie.
- Geoffrey William Bush. Pieprzone śmieszki.
Cobham prawie parsknęła śmiechem. W ostatniej chwili się powstrzymała. Spojrzała więc na Lotte pytająco i z rozbawieniem.
Visser widząc jej minę skrzywił się i zapatrzył gdzieś w bok.
- Hm… - Lotte zajrzała do swojej podręcznej torebki, wzięła portfel i spojrzała na dokument. - Catherine Bell. Przynajmniej mało skomplikowane i łatwe do zapamiętania. – Powiedziała zadowolona, trochę z ulgą. - Zawsze miałeś talent Mr. President. – Spojrzała na brata z wymownym, szyderczym uśmiechem, chowając w między czasie portfel.
Daniel spojrzał na siostrę i lekko pokręcił głową. Dla odmiany jednak uśmiechnął się z szyderstwa, chociaż ciężko było to zauważyć bo tylko lekko uniosły mu się kąciki warg.

Wkrótce stanęli na piętrze Leopardi - dwunastym z kolei. Ruszyli korytarzem w kierunku mostka. Po drodze spotkali już pierwsze pary kierujące się ku restauracjom, by zjeść śniadanie. Byli to głównie ludzie starsi, którzy woleli szybko zasypiać, by szybko się budzić. Stanowili mniejszość pasażerów MSC Poesii.
Gdy dotarli do mostka, korytarzem przechadzała się kobieta ubrana w schludny, błękitny uniform z wyszytą nazwą statku. Zwróciła uwagę na detektywów zapewne dlatego, gdyż jako jedyni szli w kierunku przeciwnym od obranego przez większość.
- W czym mogę pomóc? - zapytała z uśmiechem. - Nazywam się Manuela Arrigos z pomocy kapitańskiej. Miło mi państwa poznać.
Imogen sięgnęła do swojej torebki i wyciągnęła z niej legitymację. Otworzyła ją i pokazała kobiecie.
- Detektyw Carlsson, Interpol. - przedstawiła się, a w jej głosie była wyczuwalna pewność siebie - Proszę zaprowadzić nas do kapitana MSC Poesii. - dodała uprzejmie.
- Ojejciu - westchnęła kobieta. - Czy mogę zobaczyć z bliska pani legitymację? Żeby upewnić się, że jest aktualna i niepodrobiona. Procedury antyterrorystyczne są bardzo ostre od wprowadzenia w 2004 roku nowych zasad dotyczących bezpieczeństwa i zarządzania antykryzysowego. Przepraszam za formalności, ale jestem zobowiązana - zrobiła smutną minkę.
Cobham podsunęła kobiecie legitymację pod nos by dokładnie mogła się przyjrzeć. Drugą ręką wyciągnęła swój operacyjny dowód tożsamości i przystawiła go przy legitymacji dla potwierdzenia. Manuela sprawdziła pod światłem każdą rzecz z osobna, zwracając uwagę na tylko sobie znane szczegóły.
- Ojejciu, prawdziwe! - rzekła po chwili. - Byłam pewna, że Interpol nie prowadzi śledztw. Zapewne musiało dopiero niedawno otworzyć jednostkę operacyjną, prawda? Nic dziwnego, patrząc na to, co tu się ostatnio dzieje - dopowiedziała tajemniczo.
Oddała dokumenty Cobham, po czym obróciła się i załomotała do drzwi. Immy schowała dokumenty zadowolona, że mogą iść dalej.
- Andreas! - krzyknęła. - Tutaj panie z Interpolu do ciebie! - krzyknęła, jakby ignorując obecność Daniela. Następnie obróciła się do detektywów i powiedziała:
- Andreas Dircks to kapitan.
Po chwili z mostku wyszedł blondyn o jasnej karnacji. Przystojny, mógłby z powodzeniem pozować do ulotek reklamujących MSC Poesię.
- Neuken… - zaklął po holendersku. - Tak, spodziewałem się państwa - kontynuował po angielsku. - Rozmawiałem z państwa przełożoną, to cud, że dotarliście. Mam nie pytać o szczegóły.
Manuela spoglądała na Andreasa przez dłuższą chwilę. Po chwili mężczyzna się opamiętał i rzekł:
- To nie jest najlepsze miejsce na tego rodzaju rozmowę. Przejdźmy do palarni.
Otworzył pobliskie drzwi, które prowadziły do pokoju służbowego, w którym znajdował się zwykły stół, kilka krzeseł, ekspres do kawy. Szybko schował kilka magazynów dla dorosłych do jednej z białych, plastikowych szafek. Manuela nie weszła do pokoju, zapewne wracając do obowiązków.
- Proszę usiąść - wskazał krzesła. - Mam nadzieję, że państwo nie obrażą się, jak zapalę? - to rzekł, wyjmując opakowanie papierosów z kieszonki na piersi.
Daniel na pytanie kapitana wyciągnął swoje papierosy i zapalił. Pamiętając co mu Loki zrobił tym razem nie zaciągał się jak głupi. Poczekał aż gospodarz też odpali papierosa i podał mu rękę.
- Geoffrey Bush.
Andreas skinął głową, zostawił zapalonego papierosa w ustach, po czym uścisnął dłoń Daniela, wydmuchując dym nosem.
- Andreas Dircks, kapitan.

Na chwilę zapadła cisza. Zdaje się, że Andreas Dircks był zupełnie nieświadomy bycia “zczytywanym” i czekał, aż detektywi przemówią.
Cobham przyglądała się kapitanowi rozmyślając czy z kapitanami statków jest tak samo jak z pilotami pracującymi w linii - rozwiązli i nie odpuszczą żadnej ładniejszej lasce. Daniel zaczął z nim jarać fajki i za chwile smród dymu tytoniowego oblepi wszystko. Nie miała z tego powodu zadowolonej miny. Odruchowo odsunęła się od Andreasa.
- Nazywam się Elsa Carlsson i razem z panem Bushem oraz panią Bell mamy zająć się tą sprawą. Proszę o udostępnienie nam pomieszczenia, gdzie będziemy mogli pracować oraz pokoi mieszkalnych na czas prowadzenia dochodzenia. Chcielibyśmy zacząć jak najszybciej. - powiedziała starając się oddychać płytko by nie wdychać dymu papierosów.
Lotte starała się nie zwracać zbytnio na siebie uwagi. Wolała pole oddać Immy, niech w oczach kapitana, to ona będzie dowódcą. Niebiesko-biało włosa skinęła tylko głową, gdy spotkali mężczyznę, w geście powitania. Jeśli będzie potrzeba, to wtrąci swoje pytania, o ile Imogen nie wyczerpie ich.
- Rozumiem – Andreas kiwnął głową. Spojrzał tak głęboko w oczy Immy, że kobieta na chwilę straciła wątek. Biel jego zębów nie mogła być naturalna. – Udostępnię pani wszystko, o co tylko pani poprosi. Wszystko – uśmiechnął się rozbrajająco. – Poproszę Minny, by zaprowadziła państwo na czwarte piętro, gdzie znajdują się kwatery załogi. Możemy przydzielić państwu pokój, może drugi się znajdzie. Niestety MSC Poesia to duży statek i posiadamy bardzo liczną załogę, toteż więcej nie mogę obiecać. Ale to, co mogę obiecać, pani Elso, to to, że postaram się, by była pani co najmniej zadowolona – rzekł, jednak już nie wyjaśnił, z czego dokładnie.
Daniel odchrząknął i zabrał głos, chyba po raz pierwszy odkąd Imogen go poznała formułując tak długie zdania:
- Zanim zadba pan o zadowolenie agentki Carlsson - jego głos był lekko zabarwiony szyderstwem, zaraz jednak powrócił do znudzonego i monotonnego tonu. - proszę nam opowiedzieć o samych wypadkach. Chcemy usłyszeć to bezpośrednio od pana. Fakty, przemyślenia i przeczucia oddzielnie.
Lotte nie umknął ton głosu Daniela, zorientowała się, że brat musiał sprawdzić stronę emocjonalną kapitana Andreasa. Normalnie nie zwróciłby uwagi na to, że kapitan zaczął flirtować z Immy. Stąd nasunął się jej taki wniosek, tym bardziej, że brat nie podaje nikomu ręki z własnej inicjatywy, o ile nie chce czegoś sprawdzić. Inaczej byłoby, gdyby kapitan zachował się tak względem jego siostry. Reakcja byłaby wtedy zupełnie inna.
Cobham uśmiechnęła się szeroko na słowa Vissera. Z jej tylko wiadomego powodu była rozbawiona całą tą sytuacją.
- Agencie Bush, kapitan tylko stara się być uprzejmy - westchnęła i potarła dłonią o swój bark jakby próbowała go rozmasować. - Widzieliśmy nagrania z tych "incydentów" - wróciła do tematu - Będziemy chcieli się rozejrzeć po statku, zobaczyć miejsca, w których doszło do tych wydarzeń oraz kajuty denatów. Mam nadzieję, że nic nie było tam ruszone. - mówiła poważnym tonem.
Andreas Dircks jakby posmutniał. Zaciągnął się papierosem. Wydawał się nagle o dziesięć lat starszy.
- Bardzo proszę państwa o dyskrecję. Nikt oprócz mnie, pomocy kapitańskiej oraz kilku dodatkowych osób z załogi nie wie o sprawie. Nie chciałbym, aby wyciekła. Ludzie przybyli tutaj na wakacje, aby odpocząć. Pogłoski o nawiedzonym statku, jakie zapewne by powstały, mogłyby przysporzyć MSC Poesii popularności, ale też kłopotów. Lepiej nie ryzykować.
Strzepnął popiół do papierośnicy.
- Jesteśmy w trakcie czwartego dnia rejsu. Pierwszy był spokojny, nie licząc bójki w barze i doniesienia o kradzieży. Wszystko zaczęło się drugiego. Pamiętam doskonale. Byłem tutaj z Manuelą dlatego, bo… - język zaczął mu się plątać. - Zdawała mi szczegółowy raport. Tak. Było gdzieś po trzeciej w nocy. To był… no cóż, bardzo pilny raport - uśmiechnął się, mrugając Immy. - Wtedy zadzwoniła do mnie Anastasiya. Dopiero po chwili odebrałem. Powiedziała mi, że pasażer o imieniu Nathan Young z pokoju 14002 rozmawiał z ochroną, upierając się, że widział, jak dwójka ludzi wypadła za burtę. Przelecieli tuż przed jego nosem. Mamy w obowiązku starannie analizować każde takie zgłoszenia. Ochrona sprawdziła pokój znajdujący się bezpośrednio nad kajutą tego człowieka. 15002 na piętrze piętnastym był pusty. To luksusowa kajuta, którą wynajął pasażer o nazwisku Johnny Walker. O trzeciej w nocy ruch na statku panował niewielki, toteż szybko ochrona ustaliła, że nie ma go w żadnym barze, który byłby o tej godzinie wciąż otwarty. Oczywiście mógł pójść spać do kajuty kogoś innego… dlatego sprawdziliśmy monitoring. Johnny Walker ze swoją towarzyszką weszli do pokoju, ale już z niej nie wyszli. Czyli rzeczywiście musieli wypaść z balkonu. Kobietę sam rozpoznałem, była to Delia Arano, piosenkarka z Trupy Wiolinowej, która zajmuje się sferą artystyczną MSC Poesii. Potwierdziliśmy, że nie ma jej w kajucie zespołu na piętrze czwartym. Trzeba było działać szybko. Zatrzymałem statek. Posłaliśmy po płetwonurków. Przepisy mówią, że każdy statek, posiadający co najmniej pięciuset pasażerów, zobligowany jest do posiadania tego rodzaju ekipy ratunkowej. Czteroosobowy zespół zdołał wyłowić mężczyznę. Pomimo gruntownego poszukiwania, kobiety nie znaleziono. Akcja trwała do szóstej rano i pasażerowie byli nieświadomi zajścia. Ach, i mamy tego denata. Pożyczyliśmy zamrażarkę z jednej z restauracji i umieściliśmy go w środku. Niestety przepisy nie mówią jasno, co należy zrobić ze zwłokami, gdy statek znajduje się na środku Atlantyku, ale ustaliliśmy, że tak będzie najlepiej. Następnego dnia zadzwoniliśmy na policję, przekierowali nas do Interpolu, gdzie porozmawiałem z państwa przełożoną. Miałem nadzieję, że to koniec problemu - westchnął. - Niestety po północy koszmar powrócił. Tym razem ochrona otrzymała zawiadomienie od Evy Gabsson, recepcjonistki z MSC Aurea Spa. Miała wrażenie, że widziała w odbiciu komputera dwójkę lecących ludzi. Postanowiła kogoś o tym powiadomić, choć cały czas obawiała się, że wyda się śmieszna. Później wszystko już sprawniej poszło. Wyłowiono denata o imieniu Javier Velasquez, zameldowanego pod 14009. Na nagraniu rozpoznałem piosenkarkę Bellę Fergucci, której debiutancki występ miał miejsce akurat wcześniejszego wieczoru. Niestety znów wyłowiono tylko mężczyznę. Jest w drugiej zamrażarce, w magazynie A7 na czwartym piętrze. Poinformowaliśmy Interpol.
Andreas zapalił drugiego papierosa.
- Przygotowaliśmy już trzecią zamrażarkę, na szczęście nie doszło do kolejnych samobójstw - odkaszlnął. - Jeżeli chodzi o moje przemyślenia… Nie mam pojęcia, o co chodzi. To wszystko jest dziwne. Z nagrań jasno wynika, że do kajut denatów nie wchodził nikt inny, prócz nich samych. Nikt więc nie mógł ich zepchnąć przez balustradę. Dlaczego wyłowiono tylko mężczyzn, a po kobietach ani śladu? Szczerze mówiąc, to syf, który mnie nie interesuje. Chcę jedynie, aby nic z tego się nie powtórzyło. Ach, i nic nie ruszaliśmy w kajutach denatów. Ochrona też nie. Zamknęliśmy je na klucz.
Kapitan wyjął następnie trzy klucze - jeden z napisem 15002, drugi z 14009, a trzeci z A7 i podał je Imogen. Dopilnował, by ich dłonie na krótki moment stuknęły się ze sobą. Uśmiechnął się wtedy szeroko. Cobham odwzajemniła uśmiech. Spojrzała na numery przy kluczach po czym schowała je do torebki.
Daniel sprowadził mężczyznę na ziemię. Miał paskudne przeczucia i to nie związane z życiem seksualnym kapitana, które go obchodziło tyle co zeszłoroczny śnieg.
- Będziemy potrzebowali zapisu z monitoringu.
Bardzo cieszył Lotte fakt, że to nie ona jest obiektem zainteresowania kapitana, tylko Imogen. Nie była w stanie ukryć lekkiego, drwiącego uśmieszku. Stwierdziła również, że właściwie pytań nie ma, wolałaby zobaczyć te pokoje, do których dostali klucze. Zdecydowanie będzie właśnie tam przydatna jej zdolność.
Andreas kiwnął głową Danielowi, po czym rzekł:
- Na temat zapisu z monitoringu proszę rozmawiać z ochroną.
Visser starał się opanować i nieopieprzyć kapitana z góry na dół w paru zdawkowych ale mocnych słowach. Chwilę patrzył na niego opanowując emocje. W końcu się odezwał:
- Uprzedził ich pan o naszym przybyciu? Gdzie ich znajdę?
Andreas spojrzał na Daniela. Trwało to kilka sekund.
- Miałem nadzieję, że detektywi Interpolu są w stanie zaprezentować się ochronie bez mojej pomocy. Cała ochrona jest wtajemniczona w sprawę. Ich kwatera główna jest na czwartym piętrze wraz z monitoringiem. Poproszę kogoś z pomocy kapitańskiej, by zaprowadził was na miejsce, przy okazji wskazując wam kajutę, w której możecie się rozgościć. Czy państwo wymagają ode mnie czegoś więcej w tej kwestii?
- Czy lista pasażerów została już uzupełniona o nazwiska wszystkich członków zespołu trupy Wiolinowej? - zapytała Imogen.
- Zupełnie się tym nie interesowałem, muszę przyznać. Ale jestem przekonany, że jak porozmawiacie z ich naczelnym, Estevanem Sacarasso, to na pewno będzie posiadał jakiś spis członków. Jego również znajdziecie na czwartym piętrze.
Cobham pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Dziękuję to będzie wszystko na teraz - odparła. - Skontaktujemy się jeśli będziemy potrzebować więcej informacji.
Andreas uśmiechnął się.
- Jestem dostępny w razie potrzeby - rzekł. - Czy mam zawołać kogoś, kto zaprowadzi państwo na czwarte piętro?
- Myślę, że poradzimy sobie - powiedziała Immy z lekkim uśmiechem. Wyciągnęła rękę na pożegnanie. Andreas przez sekundę spoglądał na nią niepewnie, czy ją pocałować, czy tylko potrząsnąć. Zdecydował się na to drugie.
Pożegnali się, wyszli z palarni i udali się do windy. Wpisali specjalny kod, który podał im Andreas Dircks, pozwalający zjechać na czwarte piętro, niedostępne dla gości. Gdy na nim stanęli, zauważyli, że wystrojem różni się diametralnie od pozostałych - dużo szarości, mało ozdobników. Zwrócił na nich uwagę jeden z mężczyzn z ochrony zmierzający w tylko sobie znanym kierunku.
- Posiadamy na tym piętrze oprócz magazynów około sto siedemdziesiąt kajut. Załoga liczy nieco ponad tysiąc pracowników. Jak łatwo policzyć, na jeden pokój przypada około sześć osób. Mamy łóżka piętrowe, i tylko w ten sposób jesteśmy w stanie się pomieścić. Trochę jak w Chinach - zaśmiał się. - A to znaczy, że niestety będą państwo musieli z kimś dzielić kajutę. Jako że pracujemy na zmianę, możliwe, że nawet państwo nie zauważą swoich współlokatorów, jednak będę oni mieli dostęp do pokoju. Bardzo mi przykro z powodu niedogodności… mam nadzieję, że nie są państwo bardzo źli z tego powodu. Musielibyśmy komuś kazać spać na korytarzu, a to byłoby jawne pogwałcenie zasad BHP.
Na chwilę ochroniarz przystanął, zastanawiając się nad czymś.
- Ale moglibyśmy wstawić łóżko piętrowe do któregoś z magazynów. Tyle że żaden nie stoi pusty, więc mogłoby to nie być najwygodniejsze. Nie będzie też łazienki. Za to zagwarantuje to państwu większą prywatność. Oczywiście prosiłbym wtedy, żeby nie szperali państwo w zawartości skrzyń. Takie rozwiązanie i tak nie jest do końca przepisowe.
Ochroniarz wzruszył ramionami.
- To już państwa wybór. Nie ma chyba innych opcji niestety.
Z każdą chwilą, gdy ochroniarz przekazywał im swoją wizję kwaterowania ich Imogen co raz bardziej gniewnie na niego patrzyła.
- Czy pan słyszy co pan mówi? - zapytała retorycznie - Chce pan, żeby Interpol prowadzący śledztwo w sprawie śmierci pasażerów tego statku dzielił kajutę z pracownikami tego przybytku? To niedopuszczalne. Nie obchodzi mnie jak to załatwicie, ale jedna kajuta mieszkalna ma zostać przeznaczona tylko dla naszej trójki. Naprawę myśli pan, że pozwolimy, żeby osoby postronne miały łatwy dostęp do naszych bagaży? Do akt, które posiadamy? Gdzie miejsce na tajność dochodzenia?! Przecież to zakrawa o mataczenie podczas śledztwa! - była cholernie zła, ale panowała nad tym gniewem - Podczas rozmowy z kapitanem tego statku ustalone zostało, że dostaniemy co najmniej jedno pomieszczenie tylko dla nas. Nie przyjechaliśmy tu wypoczywać tylko pracować! Nasza praca wymaga dyskrecji i skupienia. Najczęściej podczas śledztwa pracujemy na okrągło ponad dobę. Jak pan sobie wyobraża to, gdy pod nogami będą nam się kręcić ludzie?! - nie krzyczała, ale w jej głosie i spojrzeniu łatwo było dopatrzeć się irytacji i gniewu. - I naprawdę? Bezczelnie zakazuje nam pan zaglądać do skrzyń? Jak uznamy, że to konieczne dla śledztwa to przeczeszemy każdy jeden milimetr tego statku. A pana możemy oskarżyć o utrudnianie śledztwa. Zrozumiano czy mam to powiedzieć jeszcze raz w innym języku? - warknęła na koniec.
~ Koleżanka rozkręciła się, a była taka niepozorna. ~ Podsumowała Lotte w myśli widząc besztanie przez Imogen biednego załogowego. Nie żeby nie miała racji, w końcu jakby ktoś z załogi dorwał się do ich pistoletów, to nie byłoby wesoło, albo jak wspomniała Immy, do akt. Lotte uśmiechnęła się, po czym podeszła bliższej do rozmawiającej pary.
- Agentka ma racje, obawiam się, że to co nam pan zaproponował jest niedopuszczalne. Prosiłabym bardziej postarać się i wymyślić lepsze rozwiązanie. Jeśli wymaga to konsultacji z kapitanem, to proszę to uzgodnić z nim, powołując się na nasze żądania. – Wtrąciła Lotte spokojnie, bardzo uprzejmie, jednak rzeczowo. Nie chciała robić sensacji, w końcu mieli nie rzucać się nadto w oczy, a prowokowanie plotek czy wywoływanie sensacji nigdy nie służy tajemniczości. – My natomiast wolelibyśmy zacząć już wykonywać swoją pracę i nie tracić czasu na niepotrzebne spory. Jakie więc proponuje pan wyjście z tej sytuacji?
- Po co te nerwy? - ochroniarz wydawał się również poddenerwowany. - Powiedziałem wyraźnie, że jeżeli zależy państwu na prywatności, to można urządzić bazę w którymś z magazynów. Ja nie mam uprawnień, by wyrzucić kogokolwiek z załogi z kajuty, która jest prawnie jej przydzielona. Na dodatek statek raczej nie ma obowiązku dawać wiktu i opierunku agentom Interpolu. Jeżeli chodzi o zaglądanie do skrzyń, to tylko z nakazem rewizji, jeżeli taki ma pani przy sobie. Jeżeli znajdą państwo kogoś z załogi, kto zdecyduje się spać na korytarzu, to nie widzę problemu.
Ochroniarz odszedł kilka kroków dalej, po czym spojrzał Imogen w oczy.
- Już się usuwam. Żeby nikt mi zagroził oskarżaniem o utrudnianie śledztwa - powiedział, hamując gniew.
Wszedł do windy, która się za nim zamknęła i ruszyła do góry.
Detektywi zostali sami.
Daniel spojrzał obojętnym wzrokiem za odchodzącym mężczyzną. Podrapał się po głowie, spojrzał na obie kobiety i rzucił po polsku głosem bez emocji:
- Może go zastrzelę?
Spojrzenie Cobham jednoznacznie dawało do zrozumienia, że nie przeszkodziłaby mu w tym. Visser westchnął i pokręcił głową jakby sam sobie zabraniał.
- Sprawdźcie pokoje ja pogadam sam z kapitanem.
Po chwili spojrzał na Imogen i dodał:
- O pokojach.
- Dobra to my jedziemy na 14 poziom - odparła brytyjka wciąż poirytowana tą sytuacją - Dołącz do nas jak skończysz z kapitanem. - dodała. Po tych słowach skierowała się w kierunku windy.
Daniel poszedł również z zamiarem wciśnięcia dwunastki.
Czekały ich co najmniej 3 dni na tym statku. Dobrze, że była wypoczęta, to przynajmniej najbliższe półtorej doby da radę pracować bez przerwy.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline