Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2015, 00:26   #161
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Festag 33 Pflugzeita 2515 KI

ciepły wieczór


zamek barona Melfa Wolframa Schrötera, na północ od wzgórz Varenka

- Zaproponowana przez Herr Morlanala nagroda wydaje się rozsądnym wynagrodzeniem za trudy Herren - rozpoczął Melf Wolfram Schröter.

- Powtórzę się, abyśmy dobrze się zrozumieli: mgła dla moich poddanych nie stanowi zagrożenia, gdyż napotkaliśmy ją wiele imperialnych mil stąd, w górach Stahlwaldberge. Prawdziwym niebezpieczeństwem są moje ogary, które najwidoczniej przywędrowały za mną i moją świtą w okolice baronii. Jeśli jest to możliwe, chciałbym je schwycić żywcem. A jeśli nie, to cóż, będę musiał pogodzić się ze stratą.

- Tajemnicze opary czy wspomniany czarny przedmiot interesują mnie tylko na tyle, o ile da się nimi wytłumaczyć, co się stało z moimi psami i czy da się ten proces odwrócić, lecz taki forschung może poczekać do czasu, aż moi poddani będą znowu bezpieczni. Herren wyglądacie na doświadczonych soldnerów, którzy wiedzą, jak przetrwać w niegościnnej dziczy, a takich właśnie ludzi potrzebuję.

- Herr de Leve - zwrócił się do Zygfryda baron - czy zakon, któremu Herr służy, upoważnia swych ritterów do odprawiania pogrzebów? Nie ukrywam, że odprawienie pełnej ceremonii dla mojego świętej pamięci gajowego Balduina, a może nawet i pobłogosławienie całego cmentarza przez sługę Morra, byłoby wyjątkowo mile widzianym gestem, szczególnie w obliczu trwogi, jaką obecnie odczuwają moi poddani w związku z omawianym przez nas niecodziennym problemem.

- Jak Herren podoba się nagroda? Zapomniałem wspomnieć, że zbroja, którą Herr de Leve wygrał to pierwsze arcydzieło świętej pamięci Fiorenzo Fabbro, tileańskiego emigranta. Ten wykonany w Nuln plattenpanzer był ówczas dowodem na to, że dobrze rokujący Tileańczyk opanował sztukę płatnerską i dogłębnie poznał historię wybranego przezeń rzemiosła, za co dostąpił zaszczytu wstąpienia w szeregi mistrzów imperialnej gildii płatnerzy. We wszystkich turniejach rycerskich, w jakich brałem udział, występowałem właśnie w tej zbroi. Nigdy dotąd nie przegrałem - powiedział baron, przeszywając Zygfryda świdrującym dwuznacznym spojrzeniem.

- Thurinie synu Thurina, chętnie oddam mój miecz w ręce tak sprawnego handwerkera. Możliwość władania runicznym ostrzem będzie dla mnie prawdziwym zaszczytem, tym większym, że nigdy dotąd nie miałem z takim orężem do czynienia, jeśli rzecz jasna mówimy o czymś więcej niż o plotkach, bajaniach i domysłach.



Festag 33 Pflugzeita 2515 KI

ciepło, słonecznie i wilgotnie


trzęsawiska na południe od zamku barona Melfa Wolframa Schrötera, na północ od wzgórz Varenka

Świt nadszedł niechętnie, jakby słońce jedynie z musu oświetlało tę dziwaczną ziemię. Wystarczyło wciągnąć powietrze, żeby rozpoznać jak zawsze wyraźny i charakterystyczny zapach bagien i moczar. Posuwając się po śliskich kamieniach równie żwawo jak tłusty ślimak, od których roiło się w szczelinach, Samuel z rezygnacją uniósł wzrok i przyjrzał się trzęsawisku.

Roślinność była zgniłozielona i rdzawobrunatna, pokręcona, zbita w większe i mniejsze kępy czy chaszcze przetykane czarno-brunatnymi błotnistymi kałużami, sadzawkami i jeziorkami śmierdzącymi rozkładem. Po wodzie pływały rozmaite szczątki, a na jej powierzchni raz po raz pękały bąble gazu, rozsiewając wokół jeszcze gorszy fetor. Teren kipiał życiem, jak się zdawało, nader bujnym. Ponad wszystkim niósł się silny odór zgnilizny. Samuel pojęcia nie miał, jakim cudem pograniczni bagiennicy byli zdolni przeżyć na tak niegościnnym terenie. Taka okolica jak ta to jedna wielka pułapka, pomyślał.

W rozmyślaniach przerwało mu dochodzące z bagna głośne skrzeczenie. Większe kałuże zarastały trzciny i inne wodne rośliny, a ponad tym wszystkim unosiły się chmary owadów. Niektóre z nich osiągnęły prawdziwie monstrualne rozmiary. W wodzie i szuwarach trwały poranne łowy, na co dobitnie wskazywały dochodzące stamtąd rozpaczliwe głosy. Niektóre odgłosy jeżyły mu włosy na głowie; wrzaski, skrzeki i kumkania nieraz były odgłosami śmierci.

W sercu trzęsawiska najprawdopodobniej leżała siedziba tego kogoś (lub czegoś), niejakiego Ullricha Sierau, którego Samuel szukał, jednak nie miał zamiaru zapuszczać się tam samotnie, bo to byłaby pewna śmierć. Poprzedniego dnia zasięgnął języka wśród miejscowych. Skierowali go do Waltera, Reinwalda i Raimunda, lepiej znanych pod pseudonimami “Narbe”, “Flegel” i “Laut”. Ci trzej mężczyźni o surowym wyglądzie znali poszukiwanego i nie wypowiadali się o nim zbyt pochlebnie - Ullrich, przezywany “Original”, w ich oczach był dziwakiem, odludkiem, wolnym duchem lubiącym szukać pamiątek przeszłości pod zdradziecką powierzchnią bagien tudzież w gęstych szuwarach. To jedyna osoba, która mogła wiedzieć cokolwiek o tajemniczym czarnym przedmiocie.

- Ej ty tam, mieszczuchu - Samuel usłyszał zgrzytliwy głos Lauta. Bagiennicy przezywali włamywacza mieszczuchem, bo zupełnie nie radził sobie na bagnach; nieostrożnie stawiał kroki i płoszył się przy każdym dźwięku.

- Znajdź sobie jakiś duży kamień i posiedź tu chwilę. Nasz Oryginał mieszka nieopodal. Jakby cię zwęszył, pomyślałby, że przychodzimy we wrogich zamiarach. Spłoszyłby się i kilka godzin tułaczki poszłoby na marne. Poza tym staruch porozstawiał kilka pułapek na wypadek nieproszonych gości, a żeś się na bagnach nie wychował, to byś nawet ich nie zauważył. Wiesz, mamy swoje znaki. Zaraz wracamy.

Samuel nie miał wyboru - przysiadł na porośniętym zielonkawą pleśnią kamieniu i czekał. Wzrok płatał mu figle. Wydawało mu się, że w zmąconej wodzie coś zbliżało się doń we wrogich zamiarach. To przez opowieści Blizny. W trakcie monotonnej podróży straszył poszukiwacza przygód bestiami z bagien. Według tutejszych opowieści przeklęci czarną magią mieszkańcy baronii stawali się ogromnymi żółtoskórymi monstrami, które ślizgały się na brzuchach po powierzchni trzęsawisk, wracając do pozycji pionowej jedynie wtedy, kiedy napadały i rozszarpywały swą ofiarę twardymi jak stal szponami. Podobno kiedy zdarzało im się napotkać samotnego człowieka, mściły się na nim w okrutny sposób, z lubością odgryzając kończyny żywej ofierze.

Chwila zmieniła się w godzinę. Po bagiennikach nie było ani śladu. Zasiedzieli się u Ullricha na pogawędce? Zgubili drogę do Samuela? Coś ich dopadło? Przyprowadzili awanturnika jak kupiec zamówiony towar, a teraz pognali po zapłatę do sami bogowie wiedzą kogo? Czy gdzieś tam czekali, aż zagubiony padnie z wycieńczenia, aby przywłaszczyć sobie te kilka karli, które nosił w sakiewce?

Będzie, co ma być, pomyślał Samuel. Jeśli pisane mi utonąć w tym błocie, to i tak tego nie uniknę. Czas ruszać.

 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 17-10-2015 o 02:44.
Lord Cluttermonkey jest offline