Wątek: Rozdarcie
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2015, 00:10   #28
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Jaszczur podszedł do rozmawiających. A raczej do żegnających się już.
- Mam nadzieję, że pamiętasz nasze ustalenia, hm? – mruknął cicho do kobiety. Reeva powiodła wzrokiem za Arin po czym spojrzała na Seta.
- Jakie ustalenia? - uśmiechnęła się do jaszczura niewinnie. - Chodź, przewietrzymy się. - zaproponowała wstając od stołu i chowając do kieszeni pieczywo, które jej zostało ze śniadania.
Ruszył za nią.
- Chodzi mi o to, żeby mimo wszystko nie wywieszać sztandaru z wyszytym jaskrawą nicią napisem “Zamykamy Rozdarcie!”.
- Jak poszło z elfką? - zapytała ignorując jego uwagę. Skierowała kroki do ich pokoju by zabrać kosztowności i ubrać ciepły płaszcz.
- W miarę. Będzie tłumaczyć za kasę - również sięgnął po swoje okrycie.
Zaśmiała się pod nosem.
- Niech będzie. Nie wszyscy muszą robić to charytatywnie jak każdy z kim dziś rozmawiałam - odparła pakując parę szpargałów do elfiej torby. Narzuciła na siebie zimowy płaszcz i wyszli zamykając drzwi na klucz.
- Będziemy mieli sporo osób żeby zrzucić się na tłumaczenia tej elfki. - powiedziała gdy wyszli na mróz.
- To dobrze. Co postanowiliście? I kto się z nami zabiera do tego młyna? - skulił się, chowając nieco głową pomiędzy kołnierzami kurtki.
Szli sobie mało obleganą o tej porze ulicą, śnieg który spadł nocą chrzęścił im pod stopami. Reeva w przeciwieństwie do jej przyjaciela bardzo lubiła taką pogodę. Nawet nie narzucała kaptura na głowę.
- Całkiem sporo chętnych jest. Okazuje się, że chyba wszyscy słyszeli co mówiła. - schowała ręce w kieszeniach płaszcza. Skórzane rękawiczki niestety zostawiła w pokoju - Gonael to anioł-łucznik, Tiria to diablica-mag leczący plus jeszcze ktoś od nich - zaczęła wyliczać - Nasz wczorajszy kociak imieniem Tehanu no i ta dzisiejsza kocia mieszanka Arin oraz jej zbrojny Azriel Klyn.
- Hmm… z tego co mówisz, to wszystko wskazuje na to, że główkowanie znowu spadnie na mnie? - ledwo było go słychać zza postawionych na sztorc kołnierzy.
- Jeśli to co mówiła ta Arin to nie są tylko jej puste przechwałki to będziesz mógł sobie zrobić wolne - mrugnęła do niego.
- Byłoby fajnie… może poczekamy z tym aż wróci wiosna? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Jasne, czemu nie - wzruszyła ramionami - A w międzyczasie dla zabicia czasu będziemy odpierać ataki skrytobójców. - skomentowała to z rozbawieniem.
- No już ponarzekać sobie nie można nawet… - mruknął z niezadowoleniem, ale kobieta wiedziała, że po prostu sobie pozwala póki jeszcze może.
- Będzie dobrze - stwierdziła. Schyliła się i wzięła do ręki trochę śniegu.
- Masz wszystkie składniki? - zapytała formując w dłoniach śnieżkę. - Bo poza tą mapą co rozszarpał mi stworek to nie mam więcej braków.
- Jestem na bieżąco - przytaknął głową. - Zresztą o tej porze i tak nic świeżego bym nie dostał.
- A spirytus? Tego zawsze ci brakuje.
- Bo mi podpijasz ciągle! - zagrzmiał.
- Lepiej się po nim śpi… - odparła z udawanym obrażeniem
- To sobie kup swój zapas - prychnął i wzdrygnął się, bo jakiś zabłąkany płatek śniegu wpadł mu za kołnierz.
Rzuciła w niego śnieżką, która rozprysła się po uderzeniu w jego bark.
- Ale to już nie będzie to samo - przeciągnęła się i ziewnęła.
- Bierz tą mapę i wracajmy do karczmy - był lekko zirytowany. Nie dał się wciągnąć w jej grę.
Prychnęła niezadowolona, że nie udało jej się go sprowokować. Bez komentarza chwyciła za klamkę i pchnęła drzwi.

Weszli do jednego z zabudowań w dzielnicy portowej.
Kupili tylko mapę, bo nic więcej nie było im potrzebne. 50 marek opuściło sakiewkę. Szkoda jej było niepotrzebnych wydatków, ale wydarta z gardła bestii mapa nie nadawała się nawet na podpałkę.
Skierowali swe kroki w drogę powrotną do karczmy. Reeva ukradkiem rozglądała się czy ktoś nie interesuje się ich obecnością, ale niczego nienormalnego nie zauważyła.
- Wiesz, dziwi mnie, że znalazło się tak wielu szaleńców chcących uczestniczyć w tym zadaniu - przerwała ciszę.
- Nie tylko ciebie - odparł. - Dlatego chciałem zrobić to bardzo incognito. Musimy mieć na uwadze, że ktoś z twoich rekrutantów może mieć wrogie zamiary wobec nas. - był teraz całkowicie poważny. Zimno wokół jakby przestało mu nagle przeszkadzać.- Dlatego nie rzucaj informacjami, które posiadamy na lewo i prawo.
- Och, a co takiego powiedziałam? - uniosła brew. - Tak się składa, że pół pieprzonego “Upiora” słyszało co mówiła i widziało, że mi wepchnęła w ręce swoje szpargały - zmrużyła oczy patrząc na niego - Nie ma sensu się cackać. Kto miał to się dowiedział, czy wróg czy sprzymierzeniec. Tak przynajmniej potencjalny wróg wie, że nie jesteśmy sami - spoważniała w jednej chwili - ...więc zastanowi się dwa razy.
- Masz rację. Nie mówię jednak o tym co wiedzą wszyscy, a o tym czego możemy się wkrótce dowiedzieć.
Milczała myśląc nad jego słowami.
- Takie rzeczy lubią wybuchać w twarz w najmniej spodziewanym momencie. - stwierdziła.
- Musimy temu zapobiec w każdy możliwy sposób - odparł.
- Może nie poderżną nam gardeł we śnie - westchnęła - Chyba się nie wyspałeś.
- Po prostu chcę być ostrożny - wzruszył ramionami.

Nie mogła z tym się nie zgodzić. Nie na darmo to on był głosem rozsądku w tej ekipie.
- No co ja poradzę - rozłożyła bezradnie ręce. - Sam dobrze wiesz, jak długo wyczekiwałam takiej okazji. Nawet jakby to nie miało szans się sprawdzić to i tak bym się tym zajęła dla samego upewnienia się, czy aby przypadkiem nie zadziała - mruknęła smętnie.
Westchnął cicho i objął ją ramieniem.
- Doskonale sobie zdaję sprawę z tego, jak bardzo chcesz zadziałać na… większą skalę. Dlatego zrobię wszystko, żeby sprawdzić każdą, nawet najmniejszą poszlakę w sprawie odkrycia tej elfki. Tylko nie może to przesłonić nam względów bezpieczeństwa. Razem damy radę.
- No ba - uśmiechnęła się zaraz - Jak wrócimy do Kruka to idź nas spakować. Ja zajdę do stajni zobaczę, czy Łobuz nie rozniósł swojego boksu.
- Ok. Nie pochowałaś niczego po kątach?
- Taa, bo mam tyle szpargałów, że nie mam co z nimi robić tylko rzucać po pokoju - powiedziała z ironią w głosie - Wszystko powinno leżeć na wierzchu.
- To chodźmy.

Bez słowa rozdzielili się przed karczmą i każde poszło w swoją stronę. Reeva z nadzieją, że może tym razem obejdzie się bez dodatkowych opłat weszła do stajni. Mijając osoby, które się tam kręciły zacmokała. W odpowiedzi na końcu przejścia odezwał się jej rumak. Zawsze starała się dla niego znaleźć ustronne miejsce. Nie, żeby się płoszył czy denerwował.
On miał swoje formy rozrywki. Zwykle destrukcyjne dla otoczenia.
- Dobre maleństwo - pochwaliła go klepiąc po szyi w nagrodę, że tylko trochę nadgryzł drewniany żłób. Koń obwąchał jej kieszenie i szturchnął ją swym wielkim łbem.
- Masz - podała mu do pyska resztki pieczywa.
Zdrobnienia jakich używała bardzo nie pasowały do tego zwierzęcia. Był wielki, masywny, wytrzymały i temperamentny. W kłębie był nieco wyższy od Reevy. Koń rasy rzadko spotykanej poza rejonami, z których pochodziła jego właścicielka bo wysoce ceniony za swoje cechy w rodzimych stronach. Idealny dla ciężkiego zbrojnego dzięki swojej wielkości i sile. Już sam rumak budził respekt, a co dopiero zakuty w ciężką zbroję jeździec.
Drugi koń był tej samej rasy, ale nie tylko umaszczeniem różnił się od Ebona. Bławatek czekała grzecznie i nawet nie domagała się uwagi. Ale to było spowodowane tym, że nie pojawił się tu jeszcze jej jeździec.
Po sprawdzeniu, że ze zwierzętami wszystko jest w porządku udała się do środka karczmy.

Wparowała do pokoju.
- Pomóż mi założyć zbroję - powiedziała zamykając za sobą drzwi - Przecież nie będę TAK jechać. - wskazała na swój strój. Rzuciła płaszcz na łóżko i zaczęła się przebierać.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline